Dane socjologii – Rozdział IX. Wyobraźenia rzeczy ożywionych i nieożywionych

§ 60. Na pierwszy rzut oka, różnica pomiędzy zwierzęciem a rośliną większą jest, niż pomiędzy rośliną a jakimś przedmiotem nieożywionym. Częste ruchy odróżniają czworonoga, lub ptaka od rzeczy bezwładnych, ale roślina, bezwładna pod wieloma bardzo względami, nie odróżnia się od nich w ten sposób. Tylko dla istot zdolnych do porównywania przeszłości rośliny z teraźniejszością, przez co wykrywa się jej wzrost i zakreśla krąg jej przemian różnorodnych tylko dla takich oczywistym jest, że rośliny bardziej spokrewnione są ze zwierzętami, niż z przedmiotami innymi. Najwcześniejsza przeto klasyfikacja mieści zwierzęta w jednej grupie, wszystkie zaś inne istoty w drugiej.

Stąd też, rozważając w jaki sposób powstaje w świadomości odróżnianie istot żyjących od nieżyjących, możemy przez chwilę pominąć zjawiska życia roślinnego i rozważyć tylko zjawiska życia zwierzęcego.

Aby zrozumieć naturę odróżniania, poczętego w umyśle ludzi pierwotnych, musimy obserwować jego rozwój poprzez wcześniejsze stadia świadomości.

§ 61. Kiedy, idąc po brzegu morskim, pokrytym wąsonogimi raczkami (balanus), staniemy dla przyjrzenia się czemuś, zdarzyć się może, iż posłyszymy słaby szmer. Po zbadaniu, okaże się, że dźwięk ów pochodzi od balanusów. Podczas odpływu, pozostają one pospolicie z zasłonkami nie całkiem przymkniętymi, lecz te z nich, na które nagle upadnie cień jakiś, poczynają się zamykać, a przez takie jednoczesne zamykanie się wielu tych stworzeń, objętych cieniem, wytwarza się właśnie ów słaby szmer. Faktem, jaki potrzeba tu zauważyć, jest ten, że owe wąsonogi, będące przeobrażonymi rakami – o oczach zanikłych, pogrążonych w ciele, o wzroku, wystarczającym jedynie do odróżniania ciemności od światła – zamykają drzwi swoich kryjówek, gdy nagle od światła zostaną odciętymi. Zazwyczaj cień rzucanym bywa przez coś żyjącego – jest więc w pobliżu jakieś źródło niebezpieczeństwa. Ponieważ jednak cień może też padać np. od wyraźnie zarysowanego obłoku, zasłaniającego słońce z odpowiednią nagłością, przeto nie zawsze przyczyną zjawiska jest jakieś pobliskie ciało żyjące: probierz więc nie jest tu doskonały. Pomimo to jednak spostrzegamy, że nawet aż na tych nizinach, wśród stworzeń tak nieinteligentnych, istnieje już jakaś ogólna, niejasna odpowiedź na wskazówkę, zdradzającą bliską obecność jakiegoś życia: wskazówką tą jest zmiana, która domyślać się każe ciała będącego w ruchu.

Rozmaite typy niższe, których życie upływa głównie na działaniach odruchowych, nie okazują nam zbyt wielkiego postępu w sprawie podobnego sposobu, odróżniania ciał żyjących od nieżyjących, o ile przedstawiają się one wzrokowi. Dalej, na tym samym wybrzeżu, w zalewach poprzypływowych, znajdujemy raczki morskie (crangon vulgaris) pierzchające we wszystkich kierunkach za zbliżeniem się jakiegoś dużego ciała; kiedy zaś przez to poruszą się zamierające wodorosty, wówczas pchły morskie skaczą, na oślep, bez względu na to, co mogło być przyczyną zamieszania. Tak samo też na pobliskich polach owady, nie odróżniając ani kształtu ruszających się przedmiotów, ani rodzaju ich ruchów, pierzchają lub skaczą, gdy wywołamy nagłą zmianę w ich wrażeniach wzrokowych – gdyż każda taka zmiana zazwyczaj domyślać się każe bliskości jakiegoś ciała żyjącego. W wypadkach tych, tak samo jak w wypadku zwijania się gąsienic za dotknięciem, czynność jest automatyczną. Po żywym bodźcu nerwowym, następuje silne wyładowanie się ruchu, zakończone w następstwie lotem, albo nieokreślonym skurczem mięśni.

W wypadkach takich – ruch, każący domyślać się życia, oczywiście utożsamiany bywa z takim ruchem który znamieniem życia nie jest. Ten rodzaj działania umysłu podobnym jest do tego, które ma miejsce w nas samych, gdy jakiś duży przedmiot przechodzi tuż przed naszym czołem. Następuje wówczas mimowolny odskok – niezależnie od tego, czy przedmiot jest żyjącym, czy też nie; czy stanowi źródło niebezpieczeństwa czy też go nie stanowi. Najpierwszym nasuwającym się nam wtedy domniemaniem, tak samo jak u owych tworów niższych, jest to, że ruch każe domyślać się życia; podczas jednak, kiedy w nas spostrzeganie świadome natychmiast odrzuca lub sprawdza ów domysł, w tamtych tworach to się nie zdarza.

§ 62. Na czym też polega najpierwsza specjalizacja tej świadomości pierwotnej? W jaki sposób twory wyższe, poczynają kwalifikować owo skojarzenie pomiędzy ruchem a życiem – tak, iżby wykluczyć z pomiędzy istot żyjących pewną liczbę takich przedmiotów, które poruszają się, ale nie żyją? Tam, gdzie inteligencja wznosi się ponad prosty automatyzm, tam ruch, mający oznaczać życie, poczyna być odróżnianym od innego ruchu przez swoją samorzutność. Ciała żyjące, zmieniają nagle stan spoczynku na ruchy, lub na odwrót, nie będąc ani uderzanymi, ani popchniętymi przez coś zewnętrznego. Gawrony okazują zdolność oceniania tej różnicy. Śledząc nas podejrzliwie, gdy przechodzimy w odległości, ulatują w powietrze, kiedy się zatrzymamy; albo też, jeśli nie ulecą wtedy, to porwą się, gdy pójdziemy dalej.

Że samorzutność ruchu jest dla nas takim probierzem, tego jasnym dowodem może być zachowywanie się zwierząt wobec pociągu drogi żelaznej, który nie okazuje samorzutności. W początkach istnienia kolei, okazywały one wielką trwogę, lecz po niejakim czasie, oswoiwszy się z rykiem i szybkim ruchem tego czegoś, ukazującego się z dala, przemykającego i znikającego znów w oddaleniu, przestały nań zważać. Bydło szczypie trawę w dalszym ciągu i nawet kuropatwy, siedzące na stokach nasypu, zaledwie podnoszą głowy.
Dowód przeciwny przedstawia nam zachowanie się psa, o którym wzmiankuje Mr. Darwin. Podobnie do innych psów tego rodzaju i do zwierząt wyższych w ogólności, nie zwracał on uwagi na kołyszące się kwiaty, albo na liście szeleszczące pod tchnieniem letniego wiatru. Ale zdarzyło się raz, że na łące leżał otwarty parasol. Od czasu do czasu, wietrzyk poruszał nim, kiedy zaś to się przytrafiało, pies warczał groźnie i szczekał. Wiedząc z doświadczenia, iż pewne, powszednie działanie, unoszące jego własną sierść, wystarcza również do poruszenia liśćmi i że przeto ich ruch nie był samodzielnym – nie zauważył on jednak nigdy, iżby przedmiot tak znacznej objętości, jak parasol, poruszał się w ten sam sposób. Stąd powstało w nim wyobrażenie jakiejś siły żyjącej – jako nieproszonego gościa.

Dalej, pozory wyraźnie nasuwające zrazu wyobrażenie życia, natychmiast przestają działać w ten sposób – gdy nie ma samorzutności. Dowodzi tego zachowywanie się psa przed lustrem. Z początku, postrzegając odbicie swe, jako drugiego psa, jest on podnieconym; toteż, jeżeli dostęp poza zwierciadło jest możliwy, usiłuje on dosięgnąć mniemanego przybysza. Kiedy jednak lustro jest umieszczone, np. w przedpokoju, tak, iż ukazuje mu jego obraz bardzo często, staje się on nań obojętnym. Dla czego? Gdyż obraz nie porusza się samorzutnie. Kiedy on sam jest nieruchomy – obraz zachowuje się tak samo; każdemu zaś ruchowi jego – odpowiada takiż ruch odbicia.
§ 63. Innym znów probierzem, jakim twory inteligentne posługują się w opróżnianiu ciał żyjących od nieżyjących, jest przystosowanie ruchów do celów. Bawiąc się z pojmaną przez siebie myszką, gdy ta zbyt długo pozostaje nieruchomą, kot dotyka się jej łapą, aby zmusić do biegania. Oczywiście tkwi tutaj myśl, że istota żyjąca, niepokojona, będzie usiłowała umknąć, a w ten sposób da mu możność wznowienia łowów. Nie tylko oczekuje się tutaj pewnego samorzutnego ruchu, ale nadto oczekuje się, iż ruch ten będzie ją oddalał od niebezpieczeństwa. Zazwyczaj daje się spostrzegać, iż zwierzęta, nie mogąc rozstrzygnąć węchem, czy dany przedmiot jest tworem żyjącym, czy też nie, przypuszczają, że jeśli to jest istota żyjąca, to poruszanie skłoni ją do ucieczki. Nawet zachowywanie się niektórych ptaków stadnych w wypadku zabicia jednego z nich, wskazuje, że brak odpowiedzi na krzyk i ruchy stada, wywołuje w nich wrażenie, że towarzysz nie należy już do klasy przedmiotów znanych im jako ożywione.

§ 64. Tak więc wznosząc się od niższych typów stworzeń ku wyższym, widzimy, iż rośnie tam władza odróżniania przedmiotów ożywionych od nieożywionych. Naprzód ruch, potem ruch samorzutny, dalej samorzutny ruch przystosowany – oto są probierze używane kolejno w miarę postępów umysłowości.

Bez wątpienia pomagają tu inne cechy. Wciągając w siebie powietrze, jeleń postrzega w jakiś sposób bliskość nieprzyjaciela; zwierzęta zaś drapieżne często podążają za zdobyczą, dzięki pozostawionym przez nią śladom. Pewne jednak zapachy jakkolwiek towarzyszące życiu, nie są używane jako jego probierz, gdyż przedmiotów wydzielających z siebie taki zapach nie uważa się za żyjące, jeżeli nie okażą one żadnego ze spodziewanych ruchów. Dalej dźwięki odgrywają rolę wskazówek; gdy jednak pochodzą od zwierzęcia, są następstwem ruchów samorzutnych, uważa się też je za wskazówkę życia tylko dlatego, iż towarzyszą one innym ruchom samodzielnym.
Potrzeba dodać, iż zdolność odróżniania w ten sposób tworów ożywionych od nieożywionych, nieuchronnie rozwija się z biegiem ewolucji. Pod groźbą śmierci, wskutek głodu lub wytępienia, odbywała się ciągła wprawa tej zdolności odróżniania, a stąd też wynikało jej potęgowanie się.

§ 65. Czyliż mamy powiedzieć, że człowiek pierwotny jest mniej inteligentnym od zwierząt niższych, mniej inteligentnym od ptaków i płazów, a nawet od owadów? Nie chcąc tak twierdzić, musimy powiedzieć, że człowiek pierwotny odróżnia żyjące od nieżyjącego, jeżeli zaś przypiszemy mu inteligencję wyższą niż bydlętom, będziemy musieli wnosić, iż lepiej niż one odróżnia on rzeczy żyjące od nieżyjących. Takich probierzy, jakimi posługują się twory inne, a jakich zwierzęta wyższe we wszystkich prawie wypadkach używają właściwie, on również musi używać: różnica polega na tym, iż unika on przypadkowych błędów klasyfikacji, jakie popełniają najbardziej nawet rozwinięte z pomiędzy innych tworów.

Prawda, że człowiek nieucywilizowany, jakim znajdujemy go dzisiaj, błądzi pospolicie w klasyfikacji, gdy mu się pokaże jakiś przedmiot sztuki cywilizowanej mający w rysach budowy lub zachowaniu się podobieństwo do przedmiotów żyjących. Eskimosi myśleli o statkach Rossa, iż są ożywione, gdyż poruszały się bez wioseł; Thomson zaś powiada o Nowo-Zelandczykach, że „kiedy okręt Cooka ukazał się ich oczom, ludność wzięła go za wieloryba ze skrzydłami”. Anderson powiada nam, że Buszmeni przypuszczali o parowym wozie, iż jest ożywiony i że potrzebuje trawy: złożoność jego, symetria, jego poruszające się koła nie dawały się bowiem pogodzić z tym, co mówiło im doświadczenie o przedmiotach nieożywionych. „On żyje”, mówił jeden z Arawaków do Bretta, ujrzawszy kompas kieszonkowy. Faktem jest często zaznaczanym, że zegarek uważany bywa przez dzikich za istotę żyjącą. Na koniec mamy znowu opowiadanie o Eskimosach, którzy przypisując życie tabakierce grającej i organom, uważali pierwszą za dziecko drugiego. Ale narzędzia automatyczne wydające rozmaite dźwięki, są pod tym względem uderzająco podobne do wielu ciał ożywionych. Ruchy zegarka zdają się być samorzutnymi, a stąd przypisywanie mu życia jest całkiem naturalne. Musimy wyłączyć tu omyłki w klasyfikacji takich przedmiotów, w jakich wysoko posunięta sztuka naśladuje twory żyjące, gdyż przedmioty te wprowadzają w błąd człowieka pierwotnego inaczej, niż przyrodzone przedmioty z jego otoczenia. Ograniczając się do jego pojęć o owych przedmiotach przyrodzonych, możemy powiedzieć tylko, że dokonywana przezeń klasyfikacja ich na ożywione i nieożywione, jest w zasadzie poprawną.

Wnioskując tak, musimy zaraz na wstępie odrzucić pewne upowszechnione sposoby tłumaczenia jego przesądów. Domyślne, albo jawne mniemanie, że człowiek pierwotny upatruje życie w przedmiotach nieżyjących, jest oczywiście fałszywe. Świadomość różnicy pomiędzy dwiema grupami, zarysowując się coraz wyraźniej, w miarę rozwoju inteligencji, musi być w nim bardziej określoną, niż we wszystkich tworach niższych. Przypuszczać, że bez powodu zacznie on mieszać te dwie grupy, jest to przypuszczać, że proces ewolucji został odwróconym.

§ 66. Wskazywano, co prawda, z naciskiem, że nierozwinięta umysłowość ludzka wykazuje codziennie dążność do mieszania owych dwóch grup przedmiotów. Wymieniano pewne fakty, mające dowodzić, iż dzieci błądzą w owym odróżnianiu. Gdyby dowody te nie zostały spaczone przez podpowiedzenia starszych, posiadałyby one pewną wagę. Przypominając sobie jednak, iż dla uspokojenia dziecka, które się uderzyło o jakiś przedmiot nieżyjący, matka albo niańka udaje, iż bierze stronę dziecka przeciwko temuż przedmiotowi, mówiąc niekiedy: „niegrzeczne krzesło! uderzyło Jasia, wybij je”, przypominając sobie to wszystko, będziemy podejrzewali, że odnośne pojęcie nie powstało w samem dziecku, lecz zostało ono mu narzucone. Zwykle zachowywanie się dzieci względem przedmiotów otaczających, nie wskazuje wcale takiego pogmatwania. Jeżeli tylko jakiś przedmiot nieżyjący nie jest o tyle podobnym do żyjącego, iżby nasuwał myśl, że może być jakimś, nieruchomym tylko, tworem żywym, który zaraz się oto poruszy, dziecko nie okazuje żadnej względem niego obawy. Prawda, że kiedy jakiś przedmiot nieożywiony porusza się bez widocznej siły zewnętrznej, powstaje popłoch, gdyż jakkolwiek może on być niepodobnym do przedmiotów żyjących, to jednak gdy zacznie okazywać ową charakterystyczną ich samorzutność, powstaje wyobrażenie życia i może on wywołać okrzyk. Ale w przeciwnym razie, życie nie więcej bywa tu przypisywane przez dziecko, niż przez szczenie albo kocię 1. Nadmienić by tu można iż dziecko starsze, obdarzając zabawki swe osobowością, rozmawia z niemi i pieści się tak, jak gdyby były żyjące, odpowiemy na to, iż okoliczność ta wskazuje nie wiarę, lecz świadomy wymysł. Dziecko, chociaż utrzymuje, iż przedmioty owe są żyjącymi, nie sądzi tak o nich; gdyby je lalka ugryzła, byłoby ono niemniej zdumione, niż człowiek dojrzały. Wiele tworów dojrzałych dramatyzuje w ten sposób, aby zapewnić sobie przyjemną działalność niezużytych władz, która się zowie zabawą; w braku przedmiotów żyjących, obierają sobie za przedstawicieli ich przedmioty nieżyjące – zwłaszcza zaś, gdy zrobione są tak, iż naśladują życie. Ale pies, goniący np. jakiś rzucony mu patyk, nie uważa go za żyjący. Jeżeli go gryzie, pochwyciwszy, to przez to tylko odtwarza dramatycznie swe łowy. Gdyby myślał, że patyk ów żyje, byłby go kąsał równie zajadle przed rzuceniem, jak i potem. Mówi się dalej, że nawet człowiek stary zdradza niekiedy utajoną skłonność do uważania przedmiotów nieżyjących za żyjące. Rozzłościwszy się za opór stawiany jego wysiłkom, może on w przystępie wściekłości kląć jakiś przedmiot martwy lub ciskać go na ziemię, albo kopać go nogami. Ale oczywiste tego wytłumaczenie jest takie, że gniew, podobnie wszelkiej innej silnej emocji, dąży do wyładowania się w gwałtownych ruchach mięśni, które muszą przybrać taki lub inny kierunek; że kiedy, jak to bywało w wielu wypadkach przeszłych, przyczyną gniewu był jakiś przedmiot żyjący, działania mięśni skierowane były ku szkodzie owego przedmiotu, i że ustalone w ten sposób skojarzenie, skierowuje wyładowanie się mięśniowe na tę samą drogę, gdy przedmiot jest nieżyjącym, jeżeli nie masz nic takiego, coby skierowało je na inną drogę. Ale o człowieku folgującym tak swej wściekłości nie można powiedzieć, iż myśli on, że przedmiot jest żywy, jakkolwiek ten sposób okazywania rozdrażnienia nadaje mu pozór, że tak właśnie myśli.

Żaden przeto z faktów powyższych nie każe przypuszczać istotnego pomieszania rzeczy nieożywionych z ożywionymi. Władza odróżniania obojga, będąca jedną z najpierwszych władz okazywanych nawet przez twory pozbawione zmysłów szczególnych, wzrastająca w miarę rozwoju inteligencji i dosięgająca swej doskonałości w człowieku cywilizowanym, zbliża się do tegoż stanu, jak to wnosić musimy i w ludziach nieucywilizowanych. Nie można przypuścić, iż mieszają oni w myśli swej rzeczy, które poprzez wszystkie niższe formy umysłowości zarysowywały się coraz wyraźniej

.

§ 67. „W jakiż więc sposób wytłumaczymy sobie ich przesądy?” zapytają nas. „Nie da się zaprzeczyć, iż zazwyczaj każą one domyślać się przypisywania życia przedmiotom nieżyjącym. Jeżeli człowiek pierwotny nie ma żadnej skłonności do takiego pogmatwania, to jak można wytłumaczyć sobie niezmierną przewagę, jeżeli już nie powszechność wierzeń obdarzających osobowością i domyślnie uduchowiających mnóstwo przedmiotów nieożywionych?”

Odpowie się na to: iż wierzenia owe nie mogą być pierwotnymi, ale być muszą wtórnymi wierzeniami, w które człowiek pierwotny w ciągu wczesnych swych usiłowań zrozumienia świata otaczającego wciągnięty został. Okres zaczątkowej spekulacji musi następować po okresie, w którym spekulacji nie ma wcale – w którym jeszcze nie istnieje język mogący podołać jej wymaganiom. W ciągu tego okresu, człowiek pierwotny nie bardziej skłonnym jest mieszać ożywione z nieożywionym, niż twory od niego niższe. Jeżeli w ciągu swych pierwszych prób tłumaczenia, tworzy on pojęcia niezgodne z ową, w umyśle jego ustaloną różnicą pomiędzy żyjącym a nieżyjącym, to popychać go do tego musi jakieś szczególnie uderzające doświadczenie, wnoszące zarodek błędu, który się rozwija później w cały błędny układ objaśnień.

Jakim jest ów błąd zarodkowy? możemy słusznie poszukiwać go wśród takich doświadczeń, jakie maskują różnicę pomiędzy ożywionym i nieożywionym. Istnieją pewne, stale powracające stany, w których przedmioty żyjące podobnymi są do nieżyjących; jakoż w pewnych towarzyszących im zjawiskach, znajdziemy nasienie owego układu przesądów, jaki wytwarza sobie człowiek pierwotny.

Przypisy

1) Rychło po ogłoszeniu drukiem powyższego ustępu, napotkałem dobry przykład tego, w jaki sposób wyobrażenia podobne pośrednio poddawanymi bywają, dzieciom przez uwagi starszych, a następnie przypisywane im jako oryginalne, i, rzecz dziwna, przykładu tego dostarczyło mi pewne opaczne tłumaczenie zapytania własnego dziecka przez wybitnego psychologa, p. Taine’a. W Revue Philosophique w Styczniu 1876 r.. str. 14, pisał on:

„Un soir (troił ans) comme elle s’enquérait de la ‚une, on lui dit qu’elle est allée de coucher, et la dessus elle reprend: „Ou donc est la bonne de la lune?” Tout ceci ressemble aux émotions et aux conjectures des peuples enfants, á leur admiration vive et profonde en face des grandes choses naturelles, á la puissance qu’exercent sur aux l’analogie le langage et la métaphore pour les conduire aux mythes solaires, lunaires etc. Admettez qu’un pareil état d’esprit soit universel a une époque; on devine tout de suite le cultes et les légendes qui se formeraient. Ce sont celles des Vedas, de l’Edda et meme d’Homere.”

Otóż potrzeba tu tylko zauważyć, że się powiedziało owemu dziecku, iż księżyc poszedł spać, potrzeba zauważyć to, aby dostrzec, że już tym samym domyślnie przypisywano mu życie. Myśl więc, jaka się tu zrodziła w dziecku, była oczywiście taka. Jeżeli księżyc idzie spać, to musi mieć niańkę, tak samo jak ja miewam przy sobie nianię, kiedy się kładę; księżyc musi być tak samo żywym, jak i ja.