Dane socjologii – Rozdział I. Rozwój nadorganiczny

§ 1. Z pomiędzy trzech, z grubszego odróżnionych, rodzajów ewolucji, naszkicowanych w Pierwszych Zasadach, przechodzimy teraz do trzeciego. Rodzaj pierwszy, ewolucja nieorganiczna, która w razie jej opracowania, zajęłaby była dwa tomy – jeden o astrogenii, drugi o geogenii, został pominięty, gdyż niepożądanym wydawało się autorowi odraczać wykład ważniejszych zastosowań doktryny dla opracowania zastosowań mniej ważnych, jakkolwiek logicznie poprzedzających tamte. Cztery tomy, idące po Pierwszych Zasadach, miały do czynienia z ewolucją organiczną: dwa z pomiędzy nich roztrząsały zjawiska fizyczne, spostrzegane przez nas w skupieniach żyjących wszelkich porządków, tak roślinnych, jak i zwierzęcych; w dwóch innych opracowywano owe bardziej specjalne zjawiska, ukazujące się tylko w najwyżej rozwiniętych skupieniach organicznych, a odróżniane przez nas, jako zjawiska duchowe. Obecnie przechodzimy do ostatniego działu, ewolucji nadorganicznej. Jakkolwiek wyraz ten jest opisowy, i jakkolwiek w Pierwszych Zasadach (§ 111) opatrzyłem go uwagą objaśniającą, to jednak właściwym będzie wyłożyć tu jego znaczenie w sposób bardziej dokładny.

§ 2. Zajmując się faktami, jakie przedstawia pojedynczy organizm w ciągu swego wzrostu, dojrzałości i upadku, badaliśmy ewolucję organiczną. Jeśli weźmiemy pod uwagę, jak to uczynić musimy, działania i oddziaływania, zachodzące pomiędzy owym ustrojem, a ustrojami innych rodzajów, do stosunków z którymi popycha go życie, to i wówczas jeszcze nie wyjdziemy poza granice ewolucji organicznej. Za przekroczenie tych granic nie potrzebujemy też uważać tego, gdy przyjdziemy do zjawisk, towarzyszących pielęgnowaniu potomstwa, jakkolwiek tutaj widzimy już zaród nowego porządku zjawisk. Uznając fakt, że współdziałanie rodziców zarysowuje przed nami sprawy, należące do klasy, już znajdującej się poza organizmem prostym, oraz uznając, iż niektóre z wytworów rodzicielskiego współdziałania, jak np., gniazda, są jakby zapowiedzią wytworów klasy nadorganicznej, możemy jednak uważać z całą słusznością, że rozwój nadorganiczny rozpoczyna się tam tylko, gdzie powstaje już coś więcej nad połączone usiłowania rodziców. Rzecz jasna, iż niema tu żadnej granicy bezwzględnej. Jeżeli bowiem odbywała się ewolucja, to ta jej forma, którą uważamy tu za nadorganiczną, musiała, drogą nieznacznych przejść, wyłonić się z organicznej. Możemy jednak dość właściwie oznaczyć ją, jako taką, która zawiera w sobie wszystkie sprawy i wytwory, każące domyślać się skoordynowanych działań wielu osobników. Istnieją rozmaite grupy zjawisk nadorganicznych; niektóre z nich, pomniejsze, można będzie pokrótce zaznaczyć tutaj dla przykładu.

§ 3. Z pomiędzy nich najbardziej pospolitych, w pewnym względzie najbardziej pouczające, są te, jakich dostarczyć mogą owady towarzyskie.

Wiemy wszyscy, że pszczoły i osy tworzą społeczności, w których jednostki i skupienia ich znajdują się względem siebie w stosunku bardzo określonym. Pomiędzy osobniczą organizacją pszczoły zwyczajnej, a organizacją ula (roju), jako uporządkowanego skupienia osobników, posiadającego prawidłowo urządzone pomieszkanie, trwała istnieje spójnia. Tak samo, jak zarodek osy rozwija się na osobnika doskonałego, tak samo dojrzała królowa – osa, zarodek społeczności os, rozwija się w pewną liczbę osobników, przedstawiającą określony i odpowiedni układ oraz czynności. Na dowód, iż ewolucja tego porządku powstała w taki sam sposób, jak i bardziej proste porządki, można tu dodać, że tak pomiędzy pszczołami, jak i osami, rozmaite rodzaje okazują nam rozmaite jej stopnie. Poczynając od rodzajów o zwyczajach całkiem samotniczych i przechodząc przez takie, których towarzyskość jest słabą, dosięgamy rodzajów, w wielkim już stopniu towarzyskich. Wśród niektórych gatunków mrówek ewolucja posunęła się o wiele dalej – powiadam, wśród gatunków niektórych, gdyż i tu również znajdujemy, że niejednakie gatunki dosięgły niejednakich stadiów rozwoju. Najbardziej posunięte w rozwoju okazują podział pracy, doprowadzony tak daleko, iż rozmaite klasy osobników przystosowane są, pod względem ich budowy, do rozmaitych czynności. Mrówki białe albo termity (należące jednak do innego rzędu owadów) mają nadto samców i samice, żołnierzy i pracowników, w niektórych zaś razach istnieją dwa rodzaje samców i samic, skrzydlatych i bezskrzydłych, które tworzą sześć form odmiennych. U mrówek saibskich (Sauba), obok dwóch rozwiniętych form płciowych, znajdujemy trzy formy, pod względem płciowym nierozwinięte – jedną klasę pracowników wewnętrznych i dwie zewnętrznych. Na koniec, wśród gatunków niektórych, podział pracy uzupełnia się przez branie do niewoli mrówek innych. Spostrzega się również utrzymywanie owadów obcych, niekiedy w celu zużytkowywania ich wydzielin, niekiedy zaś w celach nam nieznanych tak, że, jak zaznacza Sir John Lubbock, niektóre mrówki utrzymują więcej zwierząt domowych, niż człowiek. Co wiecej, wśród członków tych społeczności istnieje pewien system porozumiewania się, odpowiadający jakby pierwotnej mowie. Nadto, istnieją kunsztowne sposoby kopania, robienia dróg i budownictwa. W Kongo Tuckey „znalazł istną banza (wioskę) mrowisk, umieszczonych bardziej prawidłowo, niż mieszkania w osadach tubylców.” Na koniec Schweinfurth powiada, iż potrzeba byłoby całego tomu na opisanie magazynów, komnat, przejść, mostów, zawierających się w pagórku (w mrowisku) termitów.

Ale, jak zaznaczono wyżej, chociaż owady towarzyskie okazują nam rodzaj ewolucji, o wiele wyższej, niż prosta ewolucja organiczna – chociaż wytwarzane przez nie skupienia na rozliczne sposoby naśladują agregaty społeczne, to jednak nie są to prawdziwie społeczne agregaty; każdy z nich bowiem jest w rzeczywistości jedną tylko dużą rodziną. Nie są to związki osobników podobnych, nie spokrewnionych ze sobą i mniej więcej równych pod względem zdolności, ale są to raczej związki pomiędzy potomkami jednej matki, trwające niekiedy przez czas jednego pokolenia, niekiedy zaś znacznie dłużej; otóż, z tych społeczności krewnych wyłania się możliwość klas, posiadających odmienną budowę, a tym samym odmienne czynności. Zróżnicowania, ukazujące się w jednej z tych obszernych i złożonych rodzin owadów, pokrewne są raczej tym zróżnicowaniom, jakie sprowadza różnica płci, nie zaś takim, jakie powstają w społeczeństwach właściwych. Zamiast dwóch rodzajów osobników, pochodzących od tych samych rodziców, istnieje tu kilka rodzajów osobników, pochodzących również od jednej pary rodziców. Na koniec, zamiast prostego współdziałania dwóch zróżnicowanych osobników w sprawie wychowania potomstwa, istnieje tu zawiłe współdziałanie kilku zróżnicowanych klas osobników.

§ 4. Istotne formy zaczątkowe ewolucji nadorganicznej ukazują się dopiero wśród niektórych kręgowców wyższych. Pewne ptaki tworzą społeczności, odznaczające się już niejakim stopniem koordynacji. U gawronów widzimy pewną integrację, objawiającą się we wspólnym pożyciu tych samych rodzin w ciągu całych pokoleń i w wykluczaniu obcych. Istnieje tu pewna niewyraźna kontrola, pewne uznawanie własności, pewne karanie jej gwałcicieli i wyganianie ich. Jaka taka specjalizacja zajęć ukazuje się w rozstawianiu czat podczas żerowania stada. Zazwyczaj też widzimy pewne zgodne działanie całej społeczności w wypadkach odlotu i powrotu. Dosięga się tu współdziałania, dającego się porównać z takim, jakie widzimy wśród małych zbiorowisk najniższych istot ludzkich, nie posiadających jeszcze rządu.

Zwierzęta gromadne (stadne) większej części rodzajów już cokolwiek przekraczają granicę prostych związków towarzyskich. Istotnie, w zwierzchnictwie najsilniejszego samca nad stadem widzimy jakiś ślad organizacji rządzącej. Niejakie współdziałanie w celach zaczepnych okazują nam zwierzęta, polujące zbiorowo, w celach zaś obronnych – zwierzęta, bywające przedmiotem polowań, jak to np. podług Rossa, czynią bawoły północno-amerykańskie, których samce gromadnie strzegą krów w porze cielenia się przed napaścią wilków i niedźwiedzi. Niektóre wszakże ssaki stadne, jak np., bobry, posuwają dość wysoko współdziałania towarzyskie w sprawie budowania mieszkań. Na koniec, u wielu naczelnych (primates) stadność łączy się z pewnym podporządkowaniem, pewnym kojarzeniem, pewnymi objawami uczuć społecznych. Spostrzegamy tu posłuszeństwo przywódcom, zjednoczenie wysiłków, widzimy czaty i sygnały, widzimy jakieś wyobrażenie własności i wymianę usług, widzimy adoptowanie sierot; na koniec, spostrzegamy, iż gromada podąża z pomocą swym członkom, którym grozi jakieś niebezpieczeństwo.

§ 5. Wszystkie te kategorie prawd, dające się rozszerzyć nawet ponad wymagania obecnego celu, przytoczyłem tu dla kilku powodów. Naprzód, wydawało mi się pożytecznym wykazać, iż ponad ewolucją organiczną w rozmaitych kierunkach usiłuje powstawać ewolucja dalsza. Po wtóre, zamiarem mym było dać dość rozlegle wyobrażenie owej ewolucji nadorganicznej, nie będącej zjawiskiem jednego rodzaju, lecz różnych rodzajów, a to w zależności od charakterów rozmaitych gatunków organizmów, wśród których się ona ukazuje. Na koniec, pożądanym było dla mnie dać do zrozumienia czytelnikom, iż ewolucja nadorganiczna najwyższego porządku wyłania się z ewolucji porządku bynajmniej nie wyższego, niż ta, jakiej różnorodne objawy widzimy w świecie zwierzęcym w ogóle.

Zrobiwszy to spostrzeżenie, możemy już ograniczyć się do tej tylko formy ewolucji nadorganicznej, która tak dalece przewyższa wszystkie inne zakresem swym, złożonością i ważnością, że czyni je stosunkowo nieznacznymi. Mówię tu o tej formie ewolucji, jaka objawia się nam we wzroście, budowie, czynnościach i wytworach społeczeństw ludzkich. Teraz przechodzimy właśnie do zjawisk, przez ewolucję ową objętych, a zgrupowanych tu pod ogólnym nagłówkiem Socjologii.