Dane socjologii – Rozdział VII. Człowiek pierwotny – strona umysłowa

§ 39. Trojaka miara duchowego rozwoju, jaka w rozdziale ostatnim dopomogła nam do odgraniczenia emocjonalnej natury człowieka pierwotnego, w niniejszym rozdziale pomoże nam określić naturę jego umysłu. Aby zaś dalej uławtwić sobie tę pracę musimy, w związku z ową miarą trojaką, uprzytomnić w pamięci naszej owe cechy myślenia, które, jak wykazano w Zasadach Psychologii (§§ 484 – 93) odróżniają rozwój niższy od wyższego.

Koncepcje (conceptions) faktów ogólnych, jako pochodzące z doświadczeń, których treścią są fakty szczególne, jako ukazujące się później, nieobecne są w umyśle człowieka pierwotnego. Świadomość jakiejś
prawdy ogólnej każe przypuszczać odpowiedniość bardziej różnorodną, niż świadomość pewnej, zawierającej się w tamtej, prawdy szczegółowej; każe ona przypuszczać większą zdolność wyobrażania, gdyż spaja razem liczniejsze i bardziej rozmaite wyobrażenia; na koniec jest ona bardziej oddaloną od czynności odruchowej: istotnie sama przez się niezdolną jest zgoła pobudzić do działania. Nie mając żadnych wspomnień, człowiek niecywilizowany nie może też poznawać długich szeregów następczych. Stąd to przewidywanie odległych skutków, jakie możliwe jest wśród społeczeństwa zorganizowanego, posiadającego miary i mowę pisaną, niemożliwe się staje dla niego: odpowiedniość jego postępków w czasie ciasnymi skrępowana jest granicami. Wyobrażenia jego zawierają w sobie nieliczne zaledwie i do tego niezbyt pojemne przykłady następstwa zjawisk. Na koniec, spostrzegamy tu nieznaczne oddalenie się od życia odruchowego, w którym bodziec i czynność pozostają z sobą w związku bezpośrednim.
Nie wiedząc nic o miejscowościach, znajdujących się poza obrębem jego własnej, człowiek pierwotny tworzy sobie takie skojarzenia wyobrażeń, jakie niezbyt podatne są wszelkim zmianom. W miarę tego jak doświadczenia (mnożąc się liczebnie, skupiając się razem z większej przestrzeni i łącząc się z tymi, jakie przypominają sobie inni ludzie) stają się bardziej różnorodne, jak ciasne pojęcia wytworzone zrazu, ulegają, wstrząsom i stają się bardziej plastyczne – ukazuje się zmienność mniemań. We względnej sztywności poglądów człowieka pierwotnego widzimy niniejszą jego odpowiedniość względem otoczenia, zawierającego fakty przeczące; widzimy mniejszą zdolność wyobrażania, które by jednocześnie ujmowało i równało większą ilość dowodów, na koniec spostrzegamy mniejsze oddalenie się od owych działań najniższych, w których wrażenia niepokonalnie wywołują pewne odpowiadające im ruchy, W warunkach swojego życia, dziki pozbawionym jest idei abstrakcyjnych. Idea taka wyłaniająca się z wielu
wyobrażeń konkretnych, może być od nich oddzielona tylko wtedy, gdy rozmaitość ich doprowadzi do wzajemnego zatarcia różnic i pozwoli wyodrębnić w nich to, co one mają wspólnego. Czynność taka każe przypuszczać wzmożenie się odpowiedniości – tak co do stopnia jej, jak i różnorodności; każe domyślać się, bardziej rozległego wyobrażania rzeczy konkretnych, na których urobionym zostaje idea abstrakcyjna; na koniec każe to przypuszczać większe oddalenie się od czynności odruchowej. Takie idee abstrakcyjne, jak idea własności i przyczyny, należą do wyższego jeszcze okresu rozwojowego; dopiero bowiem wówczas, kiedy liczne własności poszczególne i poszczególne przyczyny podległy już procesowi abstrahowania, dopiero wówczas mogą się ukazać ponownie-abstrahowane koncepcje własności i przyczyny w ogóle. Jednocześnie też rozwija się koncepcja jednostajności porządku zjawisk. Tylko wraz z użyciem miary ukazują się środki przeświadczenia się o jednostajności i tylko po nagromadzeniu wielu wyników
mierzenia możliwą się staje idea prawa. Tutaj również przydać się nam mogą probierze umysłowego rozwoju. Koncepcja przyrodzonego porządku każe przypuszczać daleko już posuniętą odpowiedniość, każe domyślać się wysokiego stopnia zdolności wyobrażania [representativeness]; na koniec, oddalenie się od czynności odruchowej, musi tu być niezmiernie wielkie. Dopóki, łącznie z używaniem miary, nie rozwinie się pojęcie jednostajności, dopóty myśl nie może się cechować wielką określonością. W życiu pierwotnym niewiele czynników składa się na wytworzenie idei zgodności; dopóki zaś istnieje mała zaledwie liczba doświadczeń, mówiących o ścisłej równości przed miotów lub tez o zupełnym usprawiedliwieniu przewidywań przez dane zjawiska, dopóty pojęcie prawdy nie może się stać dość jasnym. Jeszcze więc raz uwydatnia się tutaj słuszność naszych probierzy ogólnych. Skoro koncepcja prawdy jest koncepcją odpowiedniości pomiędzy myślami a przedmiotami, każe ona tedy przypuszczać postęp tejże odpowiedniości,
każe domyślać się wyobrażeń [representations] wyższych, gdyż lepiej przystosowanych do rzeczywistości; na koniec, rozwój owej koncepcji prowadzi za sobą słabnięcie pierwotnej łatwowierności, pokrewnej działaniu odruchowemu, pokrewnej, gdyż wskazuje nam, jak proste poddanie jakiejś myśli wywołuje natychmiastową zmianę, dającą początek pewnym czynom. Dodajmy tutaj, że tylko w miarę postępów owej koncepcji prawdy, a więc też i współzależnej z nią koncepcji nieprawdy może upowszechnić się sceptycyzm i krytycyzm. Na koniec, wyobraźnia, jaką posiada człowiek pierwotny, uboga tak co do natężenia jak i co do różnorodności, jest przypominającą tylko, nie zaś twórczą. Wyobraźnia bowiem wynalazcza wskazuje nam rozszerzenie odpowiedniości z zakresu stosunków rzeczywistych na zakres możliwych (potencjalnych); każe przypuszczać zdolność wyobrażania nie ograniczającą się do skojarzeń tego, co było lub jest w otoczeniu, ale zawierającą w sobie skojarzenia nie istniejące, a powoływane do życia później;
na koniec, wyobraźnia taka odsłania przed nami największe oddalenie się od działania odruchowego, gdyż bodziec, sprowadzający tutaj ruchy, niepodobnym jest do żadnego z tych, jakie działały poprzednio.

Teraz, wyliczywszy te główne cechy umysłowego rozwoju w jego okresach późniejszych, cechy dające się wyprowadzić z zasad psychologii, jesteśmy przygotowani do należytego rozumienia faktów opisywanych przez podróżników.

§ 40. Każdy prawie z tych, co opisywali dzikich, świadczy o szczególnej czułości ich zmysłów oraz o szybkim postrzeganiu.

Lichteustein powiada, że buszmen ma wzrok teleskopowy; Barrow zaś mówi o ich bystrych i wiecznie ruchliwych oczach. Z pomiędzy tubylców Azji można wymienić Karenów, którzy okiem nieuzbrojonym widzą tak daleko, jak my przy pomocy lornetki; mieszkańcy zaś stepów syberyjskich sławni są ze swego „dalekiego i doskonałego wzroku.” O Brazylijczykach Herndon pisze: „Indianie mają zmysły bardzo ostre i widzą oraz słyszą to, czego my ani widzieć ani słyszeć nie możemy; ” podobną też uwagę robiono o Tupisach. Abiponowie „są zawsze w ruchu, jak małpy;” Dobrizkoffer zaś twierdzi, że odróżniają oni przedmioty, wymykające się „najbystrzejszemu wzrokowi Europejczyka.” Nadto, podobne, jakkolwiek mniej liczne dowody, istnieją też co do ostrości słuchu. Każdy czytał o niepospolitej biegłości Indian północno-amerykańskich w odkrywaniu słabych dźwięków; co zaś do Weddahów, to o ostrym ich słuchu przekonywa zwyczaj odszukiwania gniazd (rojów) pszczelich przy pomocy brzęczenia (pszczoły.)

Jeszcze bardziej obfite są dowody, świadczące o żywości i drobiazgowości spostrzegania. „Wyborni obserwatorzy zewnętrznych” – tak charakteryzuje Palgrave Beduinów. Burton, mówiąc o nich, wspomina o „wysokiej organizacji ich zdolności postrzegania”, zaś Petherick złożył dowód, mówiący o ich cudownych zdolnościach tropienia. W Afryce południowej Hotentoci okazują zadziwiającą bystrość „we wszystkim, co się odnosi do bydła, ” Galton zaś mówi o Damarczykach, iż „posiadają dziwną zdolność poznawania wołu, którego raz tylko widzieli.” To samo w Ameryce. Burton, mówiąc o Indianach Peruwiańskich tłumaczy „rozwój ich percepcji, wynikły z ciągłych i drobiazgowych spostrzeżeń nad ograniczoną liczbą przedmiotów. ” Istnieją też przykłady wykazujące, jak dokładnymi topografami są Chippewajowie; w podobny tez sposób mówi się o Dakotach. Bates zaznacza niezwykły „zmysł miejscowości” Indian brazylijskich; o Arawakach zaś Hillhouse powiada: „Tam, gdzie Europejczyk nie może odkryć jakiejkolwiek wskazówki, Indianin oznaczy ślady danej liczby murzynów i określi dokładnie dzień, w którym przechodzili; jeśli zaś rzecz działa się tego samego dnia – to oznaczy godzinę” Członek któregoś z plemion gujańskich „powie nam ilu mężczyzn kobiet i dzieci przeszło – tam, gdzie cudzoziemiec zauważy zaledwie nikłe i pomieszane znaki na ścieżce.” „Tu przeszedł ktoś, co nie z naszej jest wioski,” mówił pewien Gujańczyk, szukający drogi; Schomburgh, dodaje też, że jego ta władza „graniczyła z nadprzyrodzonością.”

Obok tej ostrości postrzegania istnieje też naturalnie wielka biegłość w działaniach zależnych od bezpośredniego kierownictwa tegoż postrzegania. Eskimosi wykazują wielką zręczność we wszelkich pracach ręcznych. Kolben twierdzi że Hotentoci są bardzo zręcznymi w posługiwaniu się bronią. O mieszkańcach Ziemi Ognistej mówi się, że „ich zręczność we władaniu procą jest niepospolita.” Biegłość Andamańczyków uwydatnia się w ich celnym strzelanin z łuków z odległości czterdziestu lub pięćdziesięciu jardów. Tongańczycy są „wielkimi mistrzami w sztuce kierowania łodzią.” Godną jest uwagi owa dokładność, z jaką Australijczyk ciska włócznię za pomocą podbijacza (throwing-stick); każdy zaś słyszał o ich zręczności w żeglowaniu. Na koniec, z pomiędzy górskich plemion Indostanu można wyszczególnić Santalów, jako „tak biegłych w obchodzeniu się z łukiem i strzałą” – że zabijają ptactwo w lot i trafiają zająca w pełnym biegu.

Uznając pewne wyjątki od tej powszechnej cechy – zręczności – jak np. niedawno wygasłych Tasmańczyków i Weddahów cejlońskich, zauważywszy dalej, iż ostawanie się w walce o byt najzdolniejszych musiało zawsze dążyć do utrwalania tych rysów w ludziach, którzy, żyjąc z dnia na dzień, zależnymi byli od ostrości swych zmysłów, od szybkości spostrzeżeń i skutecznego używania broni – musimy tu zaznaczyć pewne domyślne następstwo tejże cechy, nadające jej szczególną wagę. Wskutek bowiem ogólnego przeciwieństwa, jakie istnieje pomiędzy działaniem zdolności prostych i złożonych, ta przewaga niższego życia umysłowego dzikich hamuje ich życie wyższe. W miarę tego, jak energią umysłowa zużytkowywaną bywa na pracę nieustannego postrzegania – nie można wyładowywać się na pracę rozważnego myślenia. Na tę prawdę spojrzymy z innego jeszcze stanowiska.

§ 41. Robak, nie posiadając szczególnego zmysłu rozróżniającego, połyka ryczałtowo muł, zawierający w sobie częściowo rozłożoną już materię roślinną: pozostawia on przy tym swoim narządom trawienia pracę pochłonięcia rzeczy pożywnych oraz wydalenia na zewnątrz, w postaci robaczków ziemistych, mniej więcej 95 procent materii niepożywnej. Przeciwnie zaś: wyższe jakieś stworzenie stawowe obdarzone pewnym zmysłem szczególnym, wybiera, jak np. pszczoły, z rośliny ześrodkowaną materię odżywczą dla nakarmienia swej poczwarki, albo też, jak pająk, wysysa gotowe soki z ułowionych much. Postępując od mniej zmyślnych zwierząt kręgowych do bardziej zmyślnych i do najbardziej zmyślnych, spostrzeżemy również coraz większą zdolność wyboru pożywienia. Z ssaków, trawożerne muszą pochłaniać stosunkowo niepożywne części roślin w wielkich ilościach, aby otrzymać niezbędny zasób pożywienia; tymczasem zwierzęta mięsożerne, będące najczęściej bardziej zmyślnymi, żywią się pokarmem ześrodkowanym, którego mała ilość wystarcza. Chociaż małpa i słoń nie są mięsożerne, to jednak posiadają władzę, którą pierwsza na pewno, drugi zaś prawdopodobnie posługuje się przy wyborze pożywnych części roślin, idących na pokarm. Przechodząc wreszcie do rodzaju ludzkiego, spostrzegamy, iż tutaj daje się osiągnąć najwyższy stopień pożywności i strawności pokarmów, lecz że człowiek niecywilizowany mniej jest wybrednym w diecie swej od cywilizowanego. Na koniec, wśród ludzi wysoko ucywilizowanych skrzętnie oddziela się pokarm najpożywniejszy od innych – a to tak dalece, iż u stołu nawet kąski mniej dobre pozostawia się nietknięte.

Zaznaczając tutaj to przeciwieństwo, na pozór nie stosujące się wcale do rzeczy, mam zamiar uwydatnić analogię pomiędzy postępem odżywiania się cielesnego i duchowego. Człowiek duchowo wyższy, tak samo jak człowiek wyższy cieleśnie, posiada większą zdolność wyboru materiałów, nadających się do przyswojenia. Zupełnie tak samo, jak przy pomocy postaci zewnętrznej, utkania i barwy żywności wyższe zwierzę kieruje się w jej wyborze i pochłania jedynie pokarmy zawierające wiele materii organicznej, tak samo wyższy umysł przy pomocy tego, co można by nazwać węchem umysłowym, pomija mnóstwo faktów niezdatnych do przyswojenia, odkrywając natomiast szybko takie, które mają dlań znaczenie i używając ich, jako materiałów, z których wytworzonemu być mogą prawdy zasadnicze. Inteligencja mniej rozwinięta niezdolna do rozłożenia owych bardziej złożonych faktów, oraz do przyswojenia sobie ich składników, a tym samym nie mająca ku nim żadnej skłonności, chciwie pożera fakty najczęściej bezwartościowe, a wśród ogromnej ich liczby pochłania bardzo mało takich, które dopomagają do rozwinięcia pojęć ogólnych. Skoncentrowany pokarm duchowy, jakiego dostarczają doświadczenia fizyka, poszukiwania ekonomii politycznej, rozbiory psychologa, jest dla nich nie do zniesienia i nie do strawienia; natomiast pochłaniają oni z chciwością: trywialne szczegóły zwykłej gawędy, osobiste wypadki eleganckiego świata, ochłapy wiadomości policyjnych i sądowych; gdy tymczasem lektura ich, obok lichych powieści, składa się z pamiętników rozmaitych mierności, z całych tomów plotkarskich korespondencji, niekiedy z opowiadań historycznych, z których zdobywają oni trochę faktów o bitwach i czynach znakomitych ludzi. Umysły takie przyswajać mogą tylko podobny rodzaj pożywienia; karmić je żywnością wyższego gatunku byłoby zarówno niepraktyczne, jak karmić krowę mięsem.

Przypuśćmy teraz, iż przeciwieństwo owo, posunięte zostało do ostateczności, – przypuśćmy, że, zstąpiwszy od umysłów wyższych do niższych pośród nas samych, zstępujemy jeszcze dalej w sposób podobny i zniżamy się do umysłowości człowieka pierwotnego. Jeszcze większe zwracanie uwagi na nic nie znaczące szczegóły, oraz jeszcze mniejsza zdolność wyboru faktów, nadających się do wnioskowania, cechują człowieka dzikiego. Robi on nieustannie mnóstwo spostrzeżeń prostych; ale te z pomiędzy nieb, co mogłyby posiadać jakieś znaczenie, ginąc w masie innych, nic nie znaczących, przechodzą przez umysł jego, nie zostawiwszy po sobie żadnych danych myślowych, godnych tego miana. Już w paragrafie poprzedzającym widzieliśmy przykłady niezwykłej działalności percepcyjnej w rasach niższych; tutaj zaś można dodać parę innych, wykazujących względną bezczynność ich refleksji, objawiającą się obok żywości postrzegania. O Indianach brazylijskich Mr. Bates robi następującą uwagę: „sądzę, iż nie myśli on o niczym innym, oprócz spraw sprowadzających się bezpośrednio do jego codziennych potrzeb materialnych.” „Spostrzega on dobrze, lecz nie może wyprowadzić żadnego pożytecznego wniosku ze swoich spostrzeżeń,” powiada Burton, opisując mieszkańca Afryki wschodniej, dodaje tez, że umysł Afrykanina „nie wydostanie się i na pozór nie może się wydostać z zakresu postrzegania zmysłowego, ani też nie zajmie się on czymkolwiek poza teraźniejszością.” Jeszcze bardziej określone świadectwa istnieją odnośnie do Damarczyków, „którzy nigdy nie uogólniają.” Mr. Galton przytacza, iż jeden z nich, „co doskonale znał drogę z A do B i dalej z B do C, nie miał najmniejszego wyobrażenia linii prostej od A do C; nie posiadał on w umyśle swym ogólnego obrazu okolicy, „ale miał nieskończoną ilość szczegółów miejscowych. ” Nawet Beduin, jak zauważył Mr. Palgrave, „sądzi o rzeczach tak, jak się przedstawiają jego wzrokowi – bez związku z przyczynami ich lub następstwami.” Pewne ludy na wpół cywilizowane, jak: Tabityjczykowie, mieszkańcy wysp Sandwich, Jawajczycy, Sumatrzanie, Malagasy objawiają co prawda „szybkość pojmowania… przenikliwość i zmyślność;” ale władze te ukazują się tylko w odniesieniu do rzeczy prostych, jak o tym świadczy twierdzenie Mr. Ellisa, dotyczące Malagasów: „fakty, anegdoty, wydarzenia, przenośnie lub bajki ściągające się do przedmiotów zmysłowych i widzialnych, zdają się tworzyć podstawę większości ich ćwiczeń umysłowych;” jak zaś dalece powszechnym jest ów rys nierefleksyjności wśród ras niższych, domyślać się każe twierdzenie D-ra Pickeringa, iż w ciągu dłuższej jego podróży, Fidżijanie byli jedynym przezeń spotkanym ludem dzikim, mogącym uzasadniać swe wnioski, i z którym można było prowadzić rozmowę ciągłą.

§ 42. „Ekscentryczność geniuszu” [The eccentricity of genius] stanowi pospolite określenie, każące domyślać się, iż ludzie o zdolnościach umysłu oryginalnych skłonni są działać w sposób niepodobny do zwykłych sposobów działania. Czynić tak, jak czynią wszyscy, jest to kierować się w postępowaniu naśladownictwem. Zbaczanie od zwyczajów przyjętych, jest uchylaniem się od naśladownictwa. Faktem też znanym jest to, że mniejsza skłonność do naśladownictwa objawia się obok większej skłonności do wytwarzania nowych idei; w kierunku odwrotnym, możemy też nakreślić ten stosunek, cofając się wstecz do wcześniejszych śladów cywilizacji. Niezbyt wielką oryginalność spostrzegamy w wiekach średnich i nieznaczną też była wówczas skłonność do uchylania się od rodzajów życia, ustanowionych dla rozmaitych klas społecznych. Jeszcze widoczniejsze to było w wygasłych społeczeństwach Wschodu: wyobrażenia ich były nieruchome, przepisy nieprzekraczalne.

Wśród ras częściowo ucywilizowanych spotykamy naśladownictwo, jako rys wybitny. Każdy słyszał, jak murzyni, w razie sprzyjających okoliczności, stroją się i pysznią, naśladując w sposób rubaszny białych. Cechą Nowozelandczyków jest ich zdolność naśladowcza, Dajakowie zaś okazują „pociąg do naśladowania;” o innych Malajo-Polinezyjczykach mówi się też w sposób podobny. Mason powiada, iż Karenowie „niezdolnymi będąc do żadnej inicjatywy, odznaczają się tak wielką zdolnością naśladowczą, jak Chińczycy.” Czytamy o Kamczadałach, że mają pewien „szczególny talent naśladowania ruchów ludzi i zwierząt,” że plemię Nutka – Sound „jest bardzo zdolnym do naśladowania,” że Indianie z pokolenia Górskiego Węża naśladują głosy zwierząt „z najwyższą dokładnością”. Ameryka południowa dostarcza też dowodów podobnych. Hemdon zdziwiony był naśladowczymi zdolnościami lndyan brazylijskich, Wilkes mówi o Patagończykach, jako o „przedziwnych mimikach;” zaś Dobrizhoffer do uwagi swej, że Guaranisowie mogą naśladować dokładnie, dodaje uwagę dalszą, iż są oni tępymi partaczami we wszystkim, cokolwiek się pozostawi ich inteligencji. Ale najbardziej wybitną jest owa zdolność naśladownictwa wśród ras najniższych. Wielu podróżników zastanawiało się nad „niezwykłą skłonnością do naśladowania” wśród mieszkańców Ziemi Ognistej. Odtworzą oni z doskonałą poprawnością każde słowo ze zdania do nich wystosowanego, naśladując sposób mówienia i postawę osoby mówiącej. Tak samo też, zdaniem Mouata, Andamańczycy okazują wysokie zdolności naśladowcze i, na podobieństwo mieszkańców Ziemi Ognistej, zamiast odpowiedzieć? powtarzają zapytania. Sturt składa też świadectwo podobne o Australijczykach południowych, którzy, jak mówi, „okazują dziwną przewrotność” „w powtarzaniu słów,” o których wiedzą, iż były użyte, jako pytanie.

W naśladownictwie tym, którego ślady najmniejsze spostrzegamy wśród najwyższych członków ras ucywilizowanych, najznaczniejsze zaś wśród ludów dzikich, widzimy znowu przeciwieństwo pomiędzy czynnością postrzegania i refleksji. Wśród niższych tworów stadnych, jak np. gawrony, których całe stado unosi się, gdy jeden z nich się zerwie, albo jak owce, które w podskokach idą śladem przywódcy, widzimy najbardziej automatyczne powtarzanie czynności innych; w właściwości zaś tej, wspólnej najniższym typom ludzkim, w tej skłonności do „małpowania” innych, jak ją znacząco nazywamy – domyślać się należy mniejszego oddalenia się umysłu od jego stanu pierwotnego. Właściwość ta zdradza przed nami działania umysłu, powodowane głównie w każdej danej chwili przez jakieś wydarzenia zewnętrzne, a tym samym spowodowane w nieznacznym tylko stopniu działaniem innych przyczyn, każących przypuszczać lotność myśli, imaginację, i oryginalność wyobrażeń.

§ 43. Nasze pojmowanie umysłowej strony człowieka pierwotnego stanie się jaśniejsze, gdy do wniosków powyższych dołączymy przykłady słabej pojętności [grasp] myślowej.

Mowa potoczna nie jest w stanie odróżnić rozmaitych stopni działalności umysłowej. Danego malca nazywamy zdolnym, gdy szybko ogarnia wyobrażenia proste; jakkolwiek może się on okazać niezdolnym do obejmowania wyobrażeń złożonych; o innym znów wyrokujemy, jako o tępym, dlatego, iż powoli przyswaja sobie fakty konkretne, jakkolwiek może on obejmować prawdy abstrakcyjne prędzej, niż jego nauczyciel. Należy uznać przeciwieństwo tej natury dwojakiej, jeśli mamy wytłumaczyć sobie, sprzeczne świadectwa, dotyczące zdolności ludzi niecywilizowanych. Nawet o mieszkańcach Ziemi Ognistej, czytamy, iż nie zawsze „odznaczają się oni brakiem pojętności;” nawet Andamańczyków opisuje się jako „niezmiernie bystrych i zdolnych,” o Australijczykach zaś mówi się, iż są tak inteligentni jak nasi wieśniacy. Ale wzmiankowana tutaj zdolność, mająca odznaczać ludzi typów najniższych, jest właśnie tą, której wystarczają prostsze władze umysłu i objawia się ona właśnie obok braku zdolności, wymagającej władz bardziej złożonych. Jako opis stanu przeciętnego, można przytoczyć tutaj urywek, który Sir. John Lubbock powtarza za Mr. Sproatem; urywek ten dotyczy Ahtów:

„umysł prosty człowiekowi wykształconemu przedstawia się zwykle, jakby uśpiony… gdy uwaga jego w zupełności jest rozbudzoną, okazuje on często wielką bystrość w odpowiedziach i zdolność w rozumowaniu. Ale już krótka rozmowa nuży go, szczególniej zaś wtedy, gdy mu się zadaje pytania, wymagające wysiłku myśli lub pamięci z jego strony. Umysł przeto dzikiego zdaje się chwiać w tę i ową stronę, jedynie wskutek słabości.”

Spix i Martius mówią nam o Indianinie brazylijskim, że skoro tylko począł ktoś rozpytywać się go co do jego mowy, natychmiast zdradzał on niecierpliwość, skarżył się na bół głowy, i okazywał niezdolność swą do zniesienia tego wysiłku,” zdaniem zaś Mr. Batesa „trudno jest dowiedzieć się coś o ich pojęciach w przedmiotach, wymagających odrobiny myślenia abstrakcyjnego.” Abiponowie, „niezdolnymi będąc go zrozumienia czegokolwiek od razu, nużą się rychło” badaniem przedmiotu, wołając, cóż po tym wszystkim? Tak samo ma się rzecz z murzynami. Burton powiada o mieszkańcach Afryki wschodniej, że „dziesięć minut czasu wystarczało do znużenia najbardziej inteligentnego z pośród nich,” gdy ich dopytywano się o właściwy im system liczenia. Na koniec, nawet o rasie już stosunkowo wyższej, o Malagasach zrobiono uwagę, „iż zdają się oni nie posiadać właściwości umysłu, niezbędnych do ścisłego i ciągłego myślenia.”

Zauważywszy, iż, aby urobić sobie wyobrażenie danego gatunku np. pstrąga, niezbędnym jest myśleć o cechach, wspólnych pstrągom rozmaitych objętości, i że dla utworzenia pojęcia, ryby, jako klasy, musimy wyobrażać rozmaite rodzaje ryb i dostrzegać w myśli podobieństwa, łączące je pomimo niepodobieństw zważywszy to wszystko, spostrzeżemy, iż postęp od uświadomienia sobie przedmiotów pojedynczych do uświadomienia ich gatunków, a dalej ich rodzajów, rzędów i klas, wymaga na każdym kroku coraz większej zdolności jednoczesnego prawie grupowania w umyśle razem licznych przedmiotów. Spostrzegłszy zaś to, będziemy mogli zrozumieć, dlaczego, w braku niezbędnej wyobrażenności, umysł dzikiego wyczerpuje się rychło przy wszelkiej myśli, przekraczającej poziom najniższy. Z wyjątkiem twierdzeń, ściągających się do przedmiotów pojedynczych, żadne inne twierdzenia, nawet tak pospolite wśród nas, jak: „rośliny są zielone” lub: „zwierzęta rosną,” nawet tak pospolite, nigdy w sposób określony nie kształtują się w jego świadomości, nie posiada on bowiem żadnego wyobrażenia rośliny albo zwierzęcia niezależnie od danego rodzaju. Jasnym tez jest, że dopóki się nie oswoi on z ogólnymi i abstrakcyjnymi wyobrażeniami stopni najniższych, dopóty wyobrażenia o wyższym stopniu ogólności i abstrakcji przechodzą jego pojęcie. Rzecz tę objaśni nam przykład, wzięty z opowiadania Galtona o Damarczykach, i wykazujący w jaki sposób konkretne, użyte, o ile to jest możliwe, w zastępstwie abstrakcyjnego, rychło okazuje swą niemoc, pozostawiając umysł niezdolnym do wyższego myślenia.

„Mieszają się oni bardzo, doszedłszy do pięciu (w liczeniu), gdyż nie mają już wolnej ręki, na której by przebierali palce, niezbędne dla nich do oznaczania jednostek; jednakże rzadko kiedy zdarza się im zgubić wołu; nieobecność jego wykrywają oni nie wskutek zmniejszenia się liczby tych zwierząt w stadzie, lecz wskutek nieobecności znajomej sobie postaci. Kiedy odbywa się sprzedaż, za każdą owcę trzeba płacić osobno. Tak np. jeżeli przypuścimy, że dwie wiązki tytoniu stanowią cenę jednej owcy, to zmieszalibyśmy okropnie Damarczyka, biorąc odeń dwie owce i dając mu cztery wiązki.”

Ten stan umysłu pod innym względem ilustruje twierdzenie Mr. Hodgsona, ściągające się do górali Indostańskich: „światło, powiada on, jest wysoką abstrakcją, jakiej nikt z moich współbiesiadników objąć nie może, chociaż łatwo znajdują równoważnik dla oznaczenia blasku słońca, świecy lub płomienia.” Na koniec, Spiks i Martius dają dalsze przykłady tego samego, gdy mówią, iż na próżno byśmy szukali w języku Indian brazylijskich „słów do oznaczenia abstrakcyjnych wyobrażeń rośliny, zwierzęcia lub jeszcze bardziej abstrakcyjnych wiadomości: barwy, dźwięku, płci, gatunku itd. Podobne uogólnienie wyobrażeń znajdujemy wśród nich jedynie w częstym używaniu bezokolicznikowego trybu czasowników: chodzić, jeść, pić, tańczyć, śpiewać, słuchać itd.”

§ 44. Dopóki nie zostanie utworzone pewne wyobrażenie ogólne za sprawą łączenia wielu szczególnych wyobrażeń, posiadających jakiś rys wspólny pośród cech odrębności – dopóki nie zjawi się możność spajania w myśli owego rysu wspólnego z jakimś innym wspólnym rysem, dopóty nie może powstać wyobrażenie stosunku przyczynowego; dopóki zaś liczne stosunki przyczynowe spostrzeżone nie będą, dopóty nie może się zjawić abstrakcyjna koncepcja przyczynowości. Człowiek pierwotny przeto nie jest w stanie dopatrywać się, tak jak my, różnicy pomiędzy naturalnym a nienaturalnym. Zupełnie tak samo, jak dziecko, nie znające istotnego biegu rzeczy, wierzy z jednaką łatwością w niemożliwe wymysły i fakty pospolite, tak samo dziki, równie pozbawiony wiedzy uklasyfikowanej i usystematyzowanej, nie odczuwa żadnej niezgodności pomiędzy jakimś niedorzecznym, podawanym mu fałszem, a pewną prawdą ogólną, uznawaną przez nas za ustaloną. Dla niego bowiem nie istnieje żadna taka ustalona prawda.

Stąd pochodzi jego łatwowierność. Jeśli młody Indianin obiera sobie za fetysza i później uważa za świętość pierwsze zwierzę, jakie mu się przyśni podczas postu – jeżeli Murzyn przed jakimś ważnym przedsięwzięciem obiera sobie za boga pomocniczego pierwszy lepszy napotkany przedmiot, któremu składa ofiary i do którego się modli – jeżeli Weddah, nie trafiwszy w cel z łuku, omyłki tej nie przypisuje złemu celowaniu, lecz niedostatecznemu ubłaganiu swego bóstwa, to musimy objawiające się w ten sposób przekonania uważać za normalne współ-objawy takiego stanu umysłowości, w którym organizacja doświadczenia nie posunęła się jeszcze dość daleko; iżby mogło powstać wyobrażenie przyczynowości naturalnej.

§ 45. Brak idei naturalnej przyczynowości każe przypuszczać brak rozumowego zdziwienia.

Dopóki się nie zdobyło przekonania o stałości pewnych stosunków rzeczy, dopóty nie może być zadziwienia na widok wypadków, sprzecznych na pozór z owym przekonaniem. Zachowywanie się ludzi niewykształconych wśród nas samych, poucza nas o tym. Pokażcie wieśniakowi jakieś godne uwagi doświadczenie, np. wznoszenie się płynu w rurce włoskowatej, albo też samorzutne zagotowanie się wody pod kloszem machiny pneumatycznej, a zamiast spodziewanego przez was zachwytu, okaże on bezmyślną obojętność. To co napełnia was zdziwieniem przy pierwszych oględzinach wskutek pozornej niezgodności z ogólnym waszym wyobrażeniem spraw fizycznych, jemu nie wydaje się dziwne, gdyż nie posiada on takich wyobrażeń ogólnych. Jeżeli zaś teraz przypuścimy że wieśniak pozbawiony został nawet tych ogólnych wyobrażeń, jakie posiadał, i że w ten sposób przyczyny zdziwienia stały się jeszcze mniej liczne, to zbliżymy się właśnie do stanu umysłowości człowieka pierwotnego.

O obojętności ras najniższych na rzeczy nowe, mówi się prawie powszechnie. Zdaniem Cooka, mieszkańcy Ziemi Ognistej okazywali najwyższą obojętność wobec przedmiotów całkiem dla nich nowych. Ten sam podróżnik zauważył też podobną osobliwość w Australijczykach, zaś Dampfer powiada, że ci, których on miał na pokładzie, „nie zwracali uwagi na żadną inną rzecz na statku,” oprócz tego co mieli do zjedzenia. Tak samo też lekarz Cooka mówi o Tasmańczykacb, jako o ludziach, nie okazujących wcale zdziwienia. Wallis utrzymuje o mieszkańcach Patagonii, iż zachowywali się z „nie dającą się opisać obojętnością” względem wszystkiego, cokolwiek było dokoła nich na pokładzie; nawet zwierciadło, jakkolwiek sprawiało im wielką rozrywkę, nie budziło ich zdziwienia; Wilkes opisuje również podobne zachowanie się. Znalazłem też podobną wzmiankę o wiosce Weddahów; dwaj z pomiędzy nich „nie okazywali żadnego zdziwienia na widok zwierciadła.” Na koniec, o Samojedach czytamy, że nic oprócz zwierciadła nie wywołało w nich zdziwienia, bodajby przez chwilę; po chwili wszakże i ono przestawało zwracać ich uwagę.

§ 46. Obok braku zdziwienia ukazuje się też brak ciekawości; tam zaś, gdzie zdolność myślenia jest najsłabszą, można nawet obudzić zadziwienie, nie wywołując jednak badawczości. Ilustrując ten rys w Buszmanach, Burchell powiada: „pokazywałem im zwierciadła, uśmiechali się przy tym i wytrzeszczali oczy w bezmyślnym zdumieniu i podziwie na widok własnych twarzy, lecz nie wyrażali najmniejszej z tego powodu ciekawości.” Ciekawość znajdujemy dopiero wśród ras nie tak już upośledzonych. W Nowokaledończykach zauważył ją Cook, w mieszkańcach zaś Nowej Gwinei – Earl i Jukes: jeszcze wyraźniej badawczą naturą cechują się stosunkowo rozwinięci Malajo-Polinezyjczycy. Zdaniem Boyle’a, Dajakowie odznaczają się ciekawością nienasyconą. Samoańczycy zaś „są zazwyczaj bardzo badawczymi;” na koniec, Tahityjczycy „są wybitnie ciekawi i badawczy.”

Oczywiste jest, iż ów brak żądzy dowiedzenia się czegoś o rzeczach nowych, brak cechujący najniższy stan umysłowości, przeszkadza wzrostowi owej wiedzy uogólnionej, umożliwiającej tak zdziwienie rozumowe, jak też idącą za nim rozumową badawczość. Jeżeli ów „brak ciekawości jest nadzwyczajnym,” jak to powiada Mr. Bates o indyaninie Cucawa, to domyślać się trzeba, iż „bardzo mało troszczy się on o przyczyny odbywających się dokoła niego zjawisk przyrody.” Nie posiadając skłonności do myślenia, i, co za tym idzie, nie mając żądzy poznawania, dziki nie posiada również dążności do umysłowej spekulacji. Nawet w wypadku takich pytań, jak owo często, zadawane murzynom przez Parka: „co się dzieje ze słońcem w ciągu nocy i czy z rana widzimy to samo słońce, czy też inne?” nawet w takich wypadkach, odpowiedź się nie zjawia.” Stwierdziłem, iż uważali oni pytanie to za bardzo dziecinne… Nie posuwali się nigdy do jakichś domysłów i nie tworzyli nigdy żadnej o tym przedmiocie hipotezy.”

Ogólne zjawisko, w przykładach tych uwydatnione, różni się całkowicie od powszechnie przyjętych poglądów na myślenie człowieka pierwotnego. Przedstawia się go pospolicie, jako teoretyzującego co do zjawisk otaczających, gdy tymczasem w istocie nie doznaje on potrzeby tłumaczenia ich.

§ 47. Jeszcze jeden rys ogólny wymienić tu musimy; mam na myśli brak wyobraźni twórczej. Brak ten ukazuje się drogą naturalną w takim życiu, którego cechami są: proste postrzeganie, naśladownictwo, wyobrażenia konkretne, oraz niezdolność do wyobrażeń abstrakcyjnych.

Zbiór narzędzi i broni, zgromadzony przez generała Pitt-Rivers’a dla wykazania ich (ludzi) wspólnego początku, każe przypuszczać, iż ludziom pierwotnym nie można przypisywać takiej wynalazczości, jakiej zdają się dowodzić ich proste narzędzia. Powstały one bowiem drogą zmian nieznacznych; zaś naturalny wybór takich zmian doprowadził z wolna do rozmaitych rodzajów narzędzi bez wyraźnego ich obmyślania i wynajdywania.

Artykuł Sir Samuela Bakera „Rasy porzecza Nilu” dostarcza nam znów dowodu innego rodzaju, lecz podobnego znaczenia; zaznacza on tam, iż chaty rozmaitych plemion są tak niezmiennego typu budowy, jak gniazda ptaków, przy czym każde plemię tych ludów, podobnie jak każdy gatunek ptaków, przedstawia w budowie tej jakąś osobliwość. Również stałe różnice, powiada on, spostrzegamy w ubiorze ich głowy; dalej zaś utrzymuje, że zarówno ubiory te, jak i chaty oddalają się od siebie o tyle, o ile zróżnicowały się ich języki. Wszędzie zaś te fakty wskazują nam, że w rasach owych myśli, przebiegając w ściśle określonym zakresie, nie posiadają owej wolności niezbędnej do tego, aby mogły wchodzić w nowe skojarzenia, a tym samym wytwarzać nowe sposoby działania i nadawać nową postać wytworom.

Jeżeli gdzie znajdujemy już wzmianki o pomysłowości, to dotyczy to takich ras, jak Tahitajczycy, Jawajczycy i t p., które wzniosły się już o kilka stopni w cywilizacji, które posiadają znaczny zasób słów i wyobrażeń abstrakcyjnych, okazują rozumowe zdziwienie i ciekawość, a w ten sposób zdradzają już wyższy rozwój umysłu.

§ 48. Obecnie przychodzimy do pewnego ogólnego rysu, pokrewnego tym, jakimi w dwóch rozdziałach poprzedzających zajmowaliśmy się przed streszczeniem wyników badania; mam tu na myśli tę prawdę, iż umysł pierwotny rozwija się szybko i wcześnie dosięga swych granic.

W Zasadach Psychologii, § 165, wykazałem, że dzieci Australijczyków, Murzynów w Stanach Zjednoczonych, Murzynów z nad Nilu, Audamańczyków, Nowo-Zelandczyków, mieszkańców wysp Sandwich są bystrzejsze, niż dzieci Europejczyków w nabywaniu wyobrażeń prostych, lecz że zatrzymują się one rychło w rozwoju wskutek nieudolności objęcia wyobrażeń złożonych, łatwo przyswajanych przez dzieci europejskie, po dojściu do właściwego wieku. Do świadectw dawniejszych mogę dodać uwagę Mv. Reade’a, że w Afryce podrównikowej, dzieci są „niedorzecznie przejrzałe,” dalej twierdzenie kapitana Burtona, że dziecko murzyńskie, podobnie też jak wschodnio indyjskie, jest o „wiele bystrzejsze, niż europejskie… w wieku dojrzałości ta przedwczesność… znika;” na koniec opis Aleutów z Alaski, którzy „do pewnego wieku odznaczają się łatwością myślenia. To wczesne ustawanie rozwoju każe przypuszczać zarówno niską naturę inteligencji, oraz wielkie przeszkody dla umysłowego postępu, gdyż przez większą część życia pozbawia ono umysł zdolności modyfikowania się pod działaniem nowych doświadczeń. Czytając o mieszkańcu Afryki wschodniej, iż łączy w sobie niepojętność dziecka z niepodatnością wieku dojrzałego, ” słysząc o Australijczykach, „że po latach dwudziestu siła ich umysłu zdaje się słabnąć, zaś w wieku lat czterdziestu zupełnie prawie gaśnie, ” nie możemy nie widzieć, jak dalece owo powstrzymanie umysłowego rozwoju, przeszkadza doskonaleniu wtedy właśnie, gdy jest ono najbardziej potrzebne. Moglibyśmy teraz streścić tu raz jeszcze rysy umysłowości człowieka niecywilizowanego, tak trudno podlegające zmianom; zauważymy przy tym, iż powtarzają się one w rozwoju dzieci ras cywilizowanych.

Dziecięctwo odsłania przed nami takie samo zatopienie się w doznaniach i postrzeżeniach, jakie cechuje dzikiego. Rozbijając na kawałki zabawkę, lepiąc babki z piasku, wpatrując się w każdą nową rzecz lub osobę, dziecko zdradza wielką skłonność do spostrzegania, obok małej skłonności do refleksji. Podobną też równoległość spostrzegamy w owej pochopności do mimiki. Dzieci wiecznie dramatyzują życie starszych, dziki zaś, obok innych objawów jego mimiczności, podobnie też dramatyzuje działania swoich cywilizowanych gości. Brak zdolności odróżniania zjawisk niepożytecznych od użytecznych cechuje tak samo umysł młodociany jak i umysł człowieka pierwotnego. Niezdolność ta do wybierania faktów pożywnych, towarzyszy niechybnie niskiemu rozwojowi; dopóki bowiem uogólnianie nie poczyni pewnych postępów, dopóki się nie utrwali nałóg uogólniania, dopóty nie może być osiągnięte pojęcie tego, iż dany fakt posiada jakąś wartość dalszą, niezależnie od jakiejkolwiek wartości swej bezpośredniej. Dalej, na młodych osobnikach naszej własnej rasy widzimy też podobną, jak i u dzikich, niezdolność ześrodkowywania uwagi na czymś złożonym, lub abstrakcyjnym. Umysł dziecka, podobnie jak i umysł dzikiego, wyczerpuje się rychło ostatecznie, gdy musi mieć do czynienia z uogólnieniami i twierdzeniami zawiłymi. Ze słabości wyższych zdolności umysłowych wynika, tak w jednym jak w drugim wypadku, brak, albo ubóstwo wyobrażeń ujmowanych przez owe zdolności. Dziecko, tak jak i dziki posiada mało wyrazów o niskim nawet stopniu abstrakcyjności i ani jednego wyrazu o wyższym stopniu abstrakcyjności. Przez długi czas jest ono już obeznane z kotem, psem, krową, lecz nie ma wcale pojęcia o zwierzęciu, niezależnie od rodzaju; to też lata upłyną, zanim w słowniku jego spotkamy wyrazy, kończące się na -ość, lub -stwo. Tak więc, w obu wypadkach brakuje tu nawet narzędzi rozwiniętego myślenia. Pozbawionym będąc prawd ogólnych, oraz pojęcia naturalnego porządku rzeczy, umysł naszego dziecka w wczesnej swej młodości, tak samo jak umysł dzikiego przez całe jego życie, rzadko tylko okazuje rozumowe zdziwienie, lub ciekawość. Rzecz jakaś uderzająca nakłania je do bezmyślnego wytrzeszczania oczu, lub niekiedy do krzyku, ale pokażcie mu doświadczenie chemiczne, albo zwróćcie jego uwagę na zachowanie się żyroskopu, a zajęcie się jego tym przedmiotem będzie takie, jak każdą nową pospolitą zabawką. Po pewnym, co prawda czasie, gdy zaczną już działać wyższe zdolności umysłowe przezeń odziedziczone, i kiedy dosięgnie ono takiego stadium umysłowego rozwoju, jakiego dosięgły na wpół ucywilizowane rasy, np. Malajo-Polinezyjczycy, rozumowe zdziwienie i zaciekawienie rozumowe poczną się ukazywać. Ale nawet wówczas niezmierna jego łatwowierność, podobna do łatwowierności dzikiego, zdradza przed nami skutki niezupełnego rozwoju idei przyczynowości i prawa. Wszelkim, bodajby najpotworniejszym, opowiadaniom wierzy ono, wszelkie najbardziej niedorzeczne tłumaczenie przyjmuje.

Tutaj wreszcie ku ostatecznemu wyświetleniu cech umysłu człowieka pierwotnego zaznaczę, że, tak jak cechy emocjonalne, nie mogą one być inne, jak tylko takie, jakimi czyni je brak warunków, wypływających z ewolucji społecznej, W Zasadach Psychologii, §§ 484 do 493, wykazano rozmaitymi drogami, że jedynie w miarę wzrostu, organizowania się i utrwalania społeczeństw, pojawiać się mogą owe doświadczenia, przez asymilację których rozwijają się władze myślenia. Spytajmy tylko co by się stało z nami samymi, gdyby cały zasób istniejącej dziś wiedzy zaginął, i gdyby dzieci z ich niedołężnym szczebiotem pozostawiono bez kierownictwa i nauki starszych – spytajmy tylko, a zrozumiemy, że nawet wyższe zdolności umysłowe pozostawałyby prawie nieczynne dla braku materiałów i środków pomocniczych, nagromadzonych przez cywilizację ubiegłą. Widząc to, nie możemy nie spostrzec, że rozwój wyższych zdolności umysłowych podążał pari passu z postępem społecznym, tak jak skutek podąża za swoją przyczyną; że człowiek pierwotny nie mógł w sobie rozwinąć tych zdolności wyższych w braku odpowiedniego otoczenia i że, tak pod tym, jak pod innymi względami, postęp jego był hamowany brakiem uzdolnień, jakie jedynie sam postęp sprowadzić może.