Dane socjologii – Rozdział VI. Człowiek pierwotny – strona uczuciowa

§ 31. Miarą rozwoju istot żyjących jest stopień odpowiedniości pomiędzy zmianami zachodzącymi w ustroju, – a wypadkami współistnienia i następstwa – w otoczeniu. W Zasadach Psychologii (§§ 139 – 176) wykazano już, że rozwój duchowy jest „pewnym dopasowywaniem się warunków wewnętrznych do zewnętrznych, rozszerzającym się w czasie i przestrzeni, coraz to bardziej szczególnym i złożonym, dopasowywaniem którego pierwiastki koordynują się coraz dokładniej, integrują się coraz zupełniej.” Jakkolwiek na owym miejscu przytaczaliśmy przykłady, odnoszące się do rozwoju umysłu, to jednak prawo to jest jednocześnie prawem rozwoju uczuć (wzruszeń). Wzruszenia składają się z czuć prostych, albo raczej z wyobrażeń tych czuć; wzruszenia wyższe złożone są z niższych, a w ten sposób odbywa się stopniowa integracja. Z tej samej też przyczyny dokonywa się postęp złożoności: wszelki większy agregat czuć idealnych zawiera w sobie bardziej urozmaicone, jak również bardziej liczne, grupy składników. Rozszerzanie się odpowiedniości w przestrzeni, jakkolwiek mniej oczywiste, jest również widoczne: świadczy o tym, np. różnica pomiędzy poczuciem własności dzikiego, odpowiadającym zaledwie kilku najbliższym przedmiotom – a takimże poczuciem człowieka cywilizowanego, który nabywa grunta w Kanadzie, dzieli się kopalniami Australii, kupuje winnice w Egipcie i udziały jednej z kolei indyjskich. Przypominając zaś sobie, jak nas samych uczucie władania ponagla do czynów, których owoce ukażą się po latach wielu, jak uczucie to łechtane bywa nawet przez idealne posiadanie własności, przekazywanej nam testamentem, zrozumiemy jasno, że istnieje tu również pokrewne pierwszemu rozszerzanie się odpowiedniości w czasie.

W ostatnim dziale zasad psychologii (§§ 479 – 483) wykazano, iż bardziej specjalną miarą rozwoju umysłowego jest stopień wyobraźni (representativenes) stanów świadomych. Akty poznawania i czucia były klasyfikowane w porządku następującym: jako wrażeniowe (presentative), wrażeniowo – wyobrażeniowe, (presentativerepresentative), wyobrażeniowe (representative) i wyobrażeniowo – wyobrażeniowe (re-representative). Wykazano iż ta bardziej szczególna zasada zgadza się z zasadą bardziej ogólną, gdyż wyższej wyobraźni domyślać się każe bardziej rozciągła integracja wyobrażeń spotęgowana większa ich określoność, większa złożoność grup zintegrowanych, jak również większa różnorodność ich pierwiastków; tutaj zaś można dodać, że wyższa wyobraźnia objawia się również w większym zakresie czasu i przestrzeni, jakiego sięgają wyobrażenia. Istnieje jeszcze inna miara (stopnia rozwoju), którą posługiwać się można z pożytkiem wraz z dwiema tamtymi. W Zasadach Psychologii, w § 253, widzieliśmy, że „rozwój duchowy, tak w dziedzinie umysłu, jak i uczuć, może być mierzony stopniem odległości od pierwotnego działania odruchowego; tworzenie nagłych nieprzepartych wniosków, za najlżejszym pozorem, mniej oddala się od działania odruchowego, niż tworzenie wniosków rozważnych i dających się zmieniać po zgromadzeniu wielu dowodów. Podobnie też szybkie przejście od wzruszeń prostych do jakiegoś szczególnego rodzaju postępowania, do którego one przynaglają, mniej oddala się od działania odruchowego, niż stosunkowo chwiejne przejście od wzruszeń złożonych do rodzajów postępowania, określanych łączną pobudką ich składników.”

Takie więc są nasze wskazówki w badaniu natury wzruszeń człowieka pierwotnego. Skoro jest mniej rozwiniętym, spodziewać się możemy, iż znajdziemy w nim brak owych wzruszeń złożonych, odpowiadających licznym i odległym możliwościom i przypadkom. Świadomość jego różni się od świadomości człowieka cywilizowanego tym, iż składa się raczej z wrażeń i prostych czuć wyobrażennych, bezpośrednio z nimi skojarzonych, nie zaś ze złożonych czuć wyobrażennych. Cechująca się zaś w ten sposób stosunkowo prosta świadomość wzruszeń będzie się przeto, jak tego oczekiwać możemy, odznaczała większą dozą owej nieregularności, jaka wynika wówczas, gdy każda żądza wraz po ukazaniu się, wyładowuje się jako czynność, zanim zbudzą się żądze jej przeciwważne

§ 32. Zwracając się od tych wywodów dedukcyjnych do zbadania faktów drogą indukcji, spotykamy takie same trudności, jak w rozdziale ostatnim. Tak samo, jak pod wzglądem objętości i budowy, rasy niższe różnią się od siebie o tyle, iż sprowadzają pewną nieokreśloność w naszym pojmowaniu fizycznej strony człowieka pierwotnego, tak samo też w dziedzinie swych namiętności i uczuć przedstawiają one przeciwieństwa, zaciemniające istotne cechy wzruszeń tegoż człowieka pierwotnego.

Tej ostatniej trudności, tak samo, jak i pierwszej, można się było spodziewać. Znacznie różniące się od siebie siedliska, powodujące całkiem odmienne sposoby życia, musiały z konieczności wywołać pewną specjalizację wzruszeń, tak samo, jak wywołały specjalizację cech fizycznych. Dalej – rasy niższe nabywały różnic, dzięki rozmaitym stopniom i rozmaitemu trwaniu społecznej dyscypliny, jakiej podlegały. Odnośnie do tych niepodobieństw, Mr. Wallace robi uwagę, że istnieje w istocie prawie tak wielka różnica pomiędzy rasami dzikich, jak i pomiędzy ludami cywilizowanemu

Aby więc pojąć człowieka pierwotnego takim, jakim był on w początkach skupiania się społeczeństw, musimy możliwie najlepiej uogólnić owe pogmatwane i częściowo sprzeczne dowody: poczynając głównie od rysów, wspólnych najniższym, i poszukując nici przewodniej dla stawionych wyżej wniosków apriorystycznych.

§ 33. Zasadnicza cecha – impulsywność nie wszędzie jest wydatną. Wzięci jako całość, tubylcy nowego świata zdają się być niewrażliwymi w porównaniu z tubylcami świata starego. Niektórzy z nich bowiem przewyższają istotnie cywilizowane ludy Europy zdolnością kontrolowania swych wzruszeń. Dakotowie znoszą cierpliwie tak fizyczne jak moralne cierpienia. Krikowie zdradzają „flegmatyczną oziębłość i obojętność.” Zdaniem Bernaua, Indianie gujańscy chociaż „silni w swych uczuciach…. nigdy nie płaczą, przenosząc najokrutniejsze cierpienia i straty osób najdroższych ze stoicką na pozór nieczułością”; Humbold zaś mówi o ich „rezygnacji”. Wallace opowiada „o apatii Indianina, który nigdy prawie nie okazuje uczuć żalu przy jego odjeździe lub też uciechy przy powrocie.” Że zaś cecha tego rodzaju szeroko była upowszechnioną, tego, jak się zdaje, domyślać się każą opowiadania o starożytnych Meksykanach, Peruwiańczykach i ludach Ameryki Środkowej. Niemniej wszakże spostrzegamy też wśród owych ras cechy przeciwne, bardziej licujące z naturą łudzi niecywilizowanych w ogóle. Pomimo zwykłego swego zachowania się obojętnego, Dakotowie wpadają w stan strasznej krwawej furii, gdy zabijają bawołu; zaś pomiędzy flegmatycznymi Krikami zdarzają się „bardzo częste samobójstwa”, spowodowane jakimś „marnym rozczarowaniem.” Nadto, niektórzy z krajowców amerykańskich wcale nie okazują owej apatii; tak dzieje się na północy wśród Indian Czinuków (Chinook), o których się mówi, iż są „istnymi dziećmi”, których rozdrażnia i zachwyca lada drobnostka; tak samo ma się rzecz na południu z Brazylijczykami. o których czytamy że „kiedy dziki uderzy się o kamień wścieka się nań i gryzie go, jak pies.” Niepobudliwość, istniejącą w rasach amerykańskich, być może, przypisać trzeba konstytucjonalnej ich bezwładności. Wśród nas samych są przecie ludzie, których spokój wynika z braku ich żywotności; ponieważ są na wpół tylko żywi, przeto powstające w nich pod wpływem podrażnień wzruszenia, przedstawiają natężenie mniej niż zwykłe. Że spowodowana tą drogą apatia może nam wytłumaczyć ową osobliwość, tego, jak się zdaje, domyślać się każe również wspomniana oziębłość płciowa mieszkańców Ameryki południowej.

Uznając to wszystko, co może być nienormalnego w tych faktach, w pozostałej reszcie świata znajdujemy już powszechną zgodność faktów innego rodzaju. Przechodząc od Ameryki północnej do Azji, spotykamy naprzód Kamczadalów, którzy są „drażliwi, żeby nie powiedzieć (o mężczyznach) histeryczni. Lada błahostka zasmuca ich lub popycha do samobójstwa.” Dalej mamy Kirgizów, o których się mówi, iż są „zmienni i niestali.” Zwracając się do ludów Azji południowej, znajdujemy, że Beduini, zdaniem Burtona, odznaczają się „męstwem chwilowym i niepewnym”. Wreszcie podczas kiedy Denham robi o Arabach uwagę, że „zwykły przebieg ich rozmowy wygląda jak ustawiczna kłótnia i sprzeczka, ” Palgrave znów powiada, iż gotowi są oni „targować się pół dnia o jednego pensa, ale z drugiej strony wyrzucać będą funty szterlingów na prośbę pierwszego lepszego.” W Afryce spotykamy też rysy podobne. Burton, powiedziawszy naprzód, że mieszkaniec wschodniej Afryki jest „tak jak inni barbarzyńcy, dziwną mieszaniną dobrego i złego”; opisuje go tak.

„Jest on zarazem bardzo tkliwy i twardego serca, nabożny i bojaźliwy, raz uprzejmy, to znowu okrutny, bezlitosny i gwałtowny; towarzyski i nieczuły; przesadny i grubiańsko lekceważący, szczodry i skąpy, służalczy i ciemiężący; uparty a jednak płochliwy i pełen zmienności; posiada pewne punkty honoru, lecz ani śladu uczciwości w słowie lub czynie; przywiązany do życia, a jednak skłonny do samobójstwa, przezorny i oszczędny, a jednak lekkomyślny i nieopatrzny”.

Z wyjątkiem Beczuanów, to samo stosuje się do plemion zamieszkałych dalej ku południowi. Tak wśród Damarczyków uczucie zemsty jest bardzo przejściowe, „i ustępuje miejsca uwielbieniu dla ciemięzcy”. Burchell opisuje Hotentotów jako przechodzących z łatwością od skrajnego lenistwa do niezwykłej żądzy czynu. Buszmen zaś jest żywy wspaniałomyślny, odważny, mściwy, skory do kłótni, ojciec i syn gotowi się pozabijać wzajemnie. Z pomiędzy rozsiadłych plemion Archipelagu wschodniego, te, w których przeważa krew malajska, rysów takich nie okazują. O Małagezach mówi się, iż „namiętności ich nigdy nie bywają podniecone gwałtownie”; właściwi zaś Malajczykowie opisywani są jako zamknięci w sobie. Pozostali wszakże zwykłą cechują się zmiennością; wśród Negrytosów Papuas odznacza się popędliwością, drażliwością i hałaśliwością; Fidżyjczycy wzruszają się łatwo lecz „przelotnie” i cechują się „skrajną zmiennością usposobień”, Audamańczycy „są strasznie namiętni i zmienni” O Tasmańczykach zaś czytamy, że „tak jak wszyscy dzicy przechodzą szybko od śmiechu do łez”. To samo tez stosuje się do innych ras najniższych: Oto mamy mieszkańców Ziemi Ognistej posiadających „temperament żywy” i odznaczających się „głośne i zażarte gadulstwem”. Oto Australijczycy, których popędliwości – każe domyślać się Haygarth, mówiąc że zagniewana Australijska „jin” przewyższa europejską sekutnicę i że pewien mąż odznaczający się wyniosłością i wstrzemięźliwością długo szlochał gdy mu zabrano jego synowca. Pamiętając, że taki brak pobudliwości, jaki spotykamy wśród Małajczyków, zdarza się wśród ras częściowo już ucywilizowanych i że rasy najniższe jak Andamańczycy, Tasmańczycy mieszkańcy Ziemi Ognistej, Australczycy zdradzają pobudliwość bardzo wyraźną, możemy z dostateczną słusznością utrzymywać, iż jest ona cechą człowieka pierwotnego. Z zamieszczonego poniżej żywego opisu pewnego Buszmena widać również, jakim był najpierwotniejszy charakter ludzki. Wskazawszy na jego małpią powierzchowność, Lichtenstein tak dalej ciągnie:

„co jeszcze bardziej nadawało cechę prawdy takiemu porównaniu, to żywość jego oczu i ruchliwość brwi, które podnosił i opuszczał przy każdej zmianie postawy. Nawet nozdrza jego i kąty ust, a dalej uszy poruszały się mimowolnie, wyrażając szybkie jego przejścia od silnej żądzy do ostrożnej przezorności…. gdy mu dawano kawałek mięsa i kiedy, na wpół podniósłszy się z miejsca, wyciągnął ostrożnie rękę, aby go pochwycić, łapał go pośpiesznie i natychmiast pakował w ogień rzucając do koła małymi oczkami, jak gdyby się obawiał, że mu ktoś odbierze. Wszystkiemu temu towarzyszyły takie spojrzenia i gesty, iż nie jeden byłby gotów przysiąc, że brał on całkowicie przykład z małpy.”

Dowodów tego, że pierwotna natura człowieka różniła się od późniejszej ową niezwykłą zmiennością emocjonalną, dostarcza nam w śród nas samych przeciwieństwo pomiędzy dzieckiem a dorosłym. Zgodnie bowiem z hipotezą ewolucji człowiek cywilizowany, przechodząc przez fazy będące odbiciem tych, przez jakie przechodziła rasa, będzie właśnie w zaraniu swego życia zdradzać ową pobudliwość, jaką odznaczała się rasa pierwotna. Twierdzenie, że dziki posiada umysł dziecka, a namiętności dorosłego (albo raczej posiada on namiętności człowieka dojrzałego działające na sposób dziecinny), twierdzenie to posiada znaczenie głębsze niż, się zdaje na pozór. Istnieje takie podobieństwo tych dwu natur, że uwzględniając różnice rodzaju i „‚stopnia wzruszeń, możemy na koordynację ich w dziecku zapatrywać się, jak na analogiczną z koordynacją człowieka pierwotnego.

§ 34. Bardziej szczegółowe cechy emocjonalne pozostają w znacznej mierze zależne od tamtej ogólnej i są tylko dalszym jej uzmysłowieniem. Owej względnej pobudliwości, mniejszemu oddaleniu się od pierwotnego działania odruchowego, owemu brakowi wzruszeń wyobrażeniowo-wyobrażennych (re-representatve), które by trzymały w szachu wzruszenia prostsze, towarzyszy brak przezorności (zapobiegliwości).

Australijczycy „niezdolni są do jakiej takiej wytrwałej pracy, za którą nagrody oczekiwać trzeba by było w przyszłości” Hotentoci są „narodem najbardziej leniwym pod słońcem”, u Buszmenów zaś widzimy „zawsze albo głód albo ucztę”; przechodząc do tubylców Indii, czytamy o Todasach, iż są oni „niedołężni i gnuśni o Bhilach, że mają „pogardę i wstręt do pracy” i wolą raczej prawie umrzeć niż robić, o Santalach, że cechują się „niepokonanym lenistwem bardzo dawnych plemion górskich”; tak też dzieje się w Azji północnej; Kirgizi mogą być wzięci za wzór próżniactwa. W Ameryce spotykamy fakt, że żaden z ludów tubylczych bez przymusu nie okazuje chęci do przemysłu. Na północy Indianin, odciętym będąc od swego życia łowieckiego, a niezdolny do czegokolwiek bądź więcej, marnieje i zanika; na południu plemiona, ćwiczone niegdyś przez Jezuitów, popadły w swój stan pierwotny lub jeszcze gorszy, kiedy bodźce i więzy znikły. Wszystkie te fakty po części przypisać należy niedostatecznemu uświadamianiu przyszłości. Tam, gdzie, tak jak u wielu malajsko-polinezyjskich społeczeństw, znajdujemy znacznie rozwinięty przemysł, postępuje on wraz ze stanem uspołecznienia, każącym domyślać się długotrwałej dyscypliny w ciągu przeszłości. Co prawda, to i wśród dzikich spotyka się też wytrwałą pracę, mającą przynieść pożytek w odległej przyszłości. – Kosztem wielkiego czasu i mozołów ulepszają oni swoją broń itd. poświęcając np. 6 miesięcy na wyrobienie kilku strzał, cały rok na wyrobienie łuku i kilka lat na wydrążenie kamienia. Ale zajęcia te wymagają niewielkiego wysiłku mięśni, działalność zaś ześrodkowuje się tu w zdolnościach postrzegania, będących już konstytucjonalnie aktywnymi .

Pewnym znów rysem, towarzyszącym naturalnie owej niezdolności rozumienia wpływu własnego pojęcia na przyszłość, jest dziecinna wesołość. Jakkolwiek rozmaite rasy nowego świata obok swej obojętności odznaczają się słabym usposobieniem do radości i jakkolwiek powaga jest cechą znamienną pośród plemion malajskich i wśród Dajaków (Dyaks), to jednak pospolicie dzieje się inaczej. O Nowokaledończykach, Fidżyanach, mieszkańcach wysp Tahiti i Nowej Zelandii czytamy iż zawsze są oni śmiejący się i żartobliwi. W Afryce – murzyn odznacza się tą samą cechą, o innych zaś plemionach innych krajów opisy rozmaitych podróżników mówią, iż są one pełne „śmiechu i zabawy” „życia i dowcipu”, „wesołości i gadatliwości”; „zawsze weseli jak ptaki niebieskie” „odznaczają się gwarną wesołością”, „śmieją się nieumiarkowanie z drobnostki”. Nawet Eskimosi, pomimo wszystkich ich niedostatków, opisywani są jako „naród szczęśliwy”. Przypomnijmy tylko sobie, jak dalece troska o przyszłość przytłumią naszą żywotność – porównajmy żywego ale nieprzezornego Irlandczyka z poważnym ale przezornym Szkotem, a spostrzeżemy, że istnieje pewien związek pomiędzy tymi cechami człowieka niecywilizowanego. Bezmyślne pogrążanie się w teraźniejszości sprowadza jednocześnie i ów zbytek wesela i ową niebaczność wobec grożącego zła.

Obok nieprzezorności ukazuje się, jako przyczyna jej i następstwo niedostateczny rozwój poczucia własności. Niepodobieństwem jest, dla dzikiego wobec warunków jego życia powziąć dość rozległą świadomość indywidualnego posiadania. Uczucie to (własności), utrwalające się, jak każde inne, jedynie dzięki doświadczeniu osiąganych z posiadania korzyści, trwającemu przez ciąg kolejnych pokoleń, nie może powstać tam, gdzie okoliczności na doświadczenia takie nic pozwalają. Człowiek pierwotny nie posiada nic, co by gromadził, oprócz paru pierwotnych narzędzi, służących potrzebom ciała lub ku jego ozdobie. Gdy już był wzniósł się do życia pasterskiego, wówczas zrodziła się dlań możność ciągnięcia zysków ze zwiększenia posiadłości, korzystał on z pomnażania się swojego stada. – Ale i wówczas, dopóki pozostaje koczownikiem, trudno mu jest zawsze zaopatrywać owe stada, gdy się rozruszają, w odpowiednią żywność, a nadto ponosi on wtedy większe straty od wrogów i dzikich zwierząt; tak więc korzyści gromadzenia w ciasnych objawiają się granicach. Dopiero po dojściu do stanu rolniczego, dopiero wtedy gdy władanie ziemią przejdzie od postaci swej gminnej przez rodzinną do indywidualnej, rozszerza się zakres rozwoju uczucia własności.

Tak więc dziki, cechując się nieopatrznością i słabą żądzą posiadania, którą krępuje owa nieopatrzność, pozbawionym jest nadto doświadczenia, które by rozwinęło w nim ową żądzę i zmniejszyło jego nieprzezorność.

§ 35. Zwróćmy się teraz do tych cech emocjonalnych, jakie bezpośrednio dotyczą tworzenia się grup społecznych. Rozmaite odmiany ludzkości towarzyskimi są w stopniu nie jednakim, a dalej – jedne z nich znoszą przymus, drugie zaś nie znoszą. Jasnym jest, że stosunek pomiędzy tymi dwiema cechami musi bardzo wpływać na społeczne związki.

Opisując Mantrasów, tubylców półwyspu Malaka, ojciec Bourien powiada: „wolność zdaje się być koniecznym warunkiem samego ich istnienia;” każdy osobnik „żyje tak jak gdyby oprócz niego nikogo nie było na świecie”; rozłączają się gdy się pokłócą. Tak samo ma się rzecz z dzikimi mieszkańcami wnętrza wyspy Borneo, którzy się nie stowarzyszają z sobą i których dzieci, jak tylko „podrosną o tyle, iż mogą już radzić sobie, zazwyczaj się rozłączają, nie myśląc później jedno o drugim,” Podobna też natura (usposobienie) objawia się w samotnych rodzinach Weddachów leśnych (wood-Veddahs) albo Buszmenów, opisywanych przez Arbusseta jako plemię, niezależne i nad wyraz biedne, jak gdyby stworzone było do wiecznej swobody i braku wszelkiej własności,”

Zauważono też taką samą cechę wśród wielu ras niskich; tak, o Indianach brazylijskich mówi, się iż dostępnymi bywają tylko we wczesnej młodości lecz za nadejściem wieku dojrzałego poczynają okazywać „niecierpliwość wobec wszelkich więzów; to samo też utrzymuje się o Karibach, którzy są „niecierpliwi wobec najmniejszego skrępowania ich niezależności”. Pomiędzy górskimi plemionami Indian dzicy Bhilowie „posiadają naturalnego ducha niepodległości”; plemiona Bodów i Dhimalów „sprzeciwiają się wszelkim nierozsądnym naleganiom z ponurą zaciętością” zaś Lepchasowie „ponoszą raczej największe braki, lecz nie poddają się uciskowi” Tę samą cechę spotykamy znowu wśród niektórych plemion koczowniczych. „Beduin” powiada Burckhardt, „nie ulegnie żadnemu rozkazowi, lecz łatwo ustąpi wobec perswazji”. Palgrave zaś mówi, iż „cenią oni wysoko wolność narodową i osobistą”. Że ten rys ducha w ciągu stadiów pierwotnych szkodzi postępowi społecznemu, to już w pewnych wypadkach zauważyli podróżnicy; tak np. Earle powiada o mieszkańcach nowej Gwinei, że nie znoszenie przez nich kontroli wyklucza możność organizacji; nie znaczy to jednak, aby brak niepodległości sam przez się rodził następstwa przeciwne. Kamczadalowie objawiają „służalczość względem ludzi obchodzących się z nimi szorstko” i „pogardzają tymi, którzy traktują ich grzecznie”; Damarowie zaś, nie posiadając „żadnej w sobie niepodległości hołdują niewolnictwu, przy czym uwielbienie i strach” są jedynymi ich uczuciami silnymi.

Zdaje się, iż niezbędnym jest pewien stosunek pomiędzy uczuciami zniewalającymi do posłuszeństwa, a tymi, które wywołują opór. O Malajczykach, którzy się rozwinęli w kilka na wpół ucywilizowanych społeczeństw mówi się, iż są uległymi władzy, a jednak każdy z nich jest „czułym na jakiekolwiek wkraczanie do sfery wolności osobistej, jego lub jego bliźnich”. Jasnym jest wszakże, iż, jakąkolwiek byłaby przyczyna subordynacji, pewną względną karność spotykamy wszędzie w ludziach, składających skupienia społeczne znacznej objętości. Widoczne to jest w takich na wpół cywilizowanych społecznościach, jakie widzimy w Afryce podzwrotnikowej; ta sama też cecha odznaczała ludzi, wchodzących niegdyś w skład wygasłych narodów wschodnich, jak również wygasłych narodów nowego świata.

Kiedy, tak jak u wyżej wzmiankowanych Mantrasów, nie znoszenie jakichkolwiek więzów łączy się z brakiem towarzyskości, wówczas spostrzegamy podwójną przeszkodę do społecznego zjednoczenia: przyczyna wywołująca skupianie się nie przeciwdziała wtedy przyczynie, która powoduje rozproszenie jednostek. Kiedy, jak to sio dzieje wśród Todasów, człowiek może siedzieć bezczynnie całymi godzinami, „nie szukając bynajmniej towarzystwa,” wówczas bywa on mniej skłonnym do znoszenia więzów, niż wtedy, gdyby samotność była dlań nieznośną. Jasnym jest, że okrutny Fidżyjczyk, w którym, jakkolwiek to jest dziwne, „uczucie przyjaźni silnie jest rozwinięte, że, Fidżyjczyk ów przez to właśnie uczucie, jak również dzięki niezwykłej swej lojalności, popchniętym został do życia społecznego, w którym panuje niczym nie krępowany i na ludożerstwie oparty despotyzm.

Tak więc, indukcja dostatecznie potwierdza naszą dedukcją, że ludzie pierwotni, którzy, przed rozwinięciem się jakichkolwiek, środków utrzymania, z konieczności żywili się dziko, to jest pokarmem surowym, co każe domyślać się szerokiego rozproszenia małej ich liczby, że ludzie ci – z jednej strony niezbyt byli przyzwyczajani do życia towarzyskiego, z drugiej zaś przywykali do owego niczym nie krępowanego ulegania pierwszym popędom, jakim cechuje się życie odosobnione. W ten sposób, siła przyciągająca była nieznaczną, podczas kiedy siła przeciwna odznaczała się wielkim natężeniem. Dopiero, kiedy, pod działaniem warunków miejscowych, wywołujących utrzymywanie się wielu osób na przestrzeni małej, zostali oni zmuszeni do większej gromadności [gregariousness], dopiero wówczas nastąpił ów wzrost towarzyskości [sociality], niezbędny do skrępowania działalności niepowściąganej. Tutaj więc spostrzegamy jedną jeszcze trudność, tamującą na wstępie drogę społecznego rozwoju.

§ 36. Doszedłszy w ten sposób od wzruszeń wyłącznie egoistycznych, do takich które każą już przypuszczać obecność innych osobników, rozpatrzmy naprzód wzruszenia ego-altruistyczne, (Zas. Psychol. §§ 519 – 23). Zanim w znacznym stopniu zaczną objawiać się uczucia, znajdujące swe zaspokojenie w szczęśliwości innych, istnieją już znacznie rozwinięte takie uczucia, które zaspakaja w nas podziw naszych bliźnich. Nawet zwierzęta okazują zadowolenie z pochwał, otrzymywanych za dokonanie jakiegoś postępku, w ludziach zaś życie gromadzkie wcześnie otwiera i rozszerza to źródło przyjemności.

Jakkolwiek wielką jest próżność człowieka cywilizowanego, nie dorównywa ona próżności ludzi niecywilizowanych. Barwnik czerwony i skorupki morskie przedziurawione w celu zawieszania ich, a znajdywane wraz z innymi śladami człowieka w jaskiniach Dordońskich, dowodzą, że w owej odległej przeszłości, kiedy renifer i mamut zamieszkiwali Francję południową, ludzie ściągali ku sobie spojrzenia podziwu za pomocą barw i ozdób. Zdobienie się zabiera wodzowi dzikich więcej nawet czasu, niż niejednej damie naszej, hołdującej modom. Malowanie skóry, około czego przed używaniem odzieży, podejmowano tyle zabiegów, również jest tego wskazówką. Widać to także w owej uległości długim i wielokrotnym mękom tatuowania oraz w znoszeniu bólu i niewygód, towarzyszących np. rozciąganiu wargi dolnej kawałkiem drzewa, w przewlekaniu kamieni przez otwory zrobione w szyi, albo też skorupek przez przegrodę nosa. Powszechność tego rodzaju mody w każdym plemieniu, jest w tych wypadkach dowodem silnej żądzy pozyskiwania pochwał. Z nastąpieniem odpowiedniego wieku, dziki młodzian nie może uniknąć tradycyjnego skaleczenia. Obawa krzywych spojrzeń i przycinków współtowarzyszy jest tak wielką, że uchylanie się od zwyczaju nie bywa prawie znanym.

Tak samo, nadto, ma się rzecz z kontrolą postępowania. Przepisy religii wrogości, w ówczesnych okresach społecznego rozwoju, oddziaływały głównie przy pomocy tego ego-altruistycznego uczucia. Obowiązek krwawej zemsty stawał się nieodwołalnym pod działaniem opinii plemienia. Uznanie spotykało człowieka, który po stracie krewnego nie ustawał w poszukiwaniach domniemanego zabójcy, podczas gdy drwiny i groźne spojrzenia nieznośnym czyniły życie tego, kto obowiązkowi owemu uchybił. Podobnie też działo się z rozmaitymi utrwalonymi zwyczajami. W społeczeństwie nie cywilizowanym nie jest rzeczą niezwykłą, że ktoś rujnuje się na ucztę pogrzebową; w pewnych zaś na wpół ucywilizowanych społeczeństwach jedną z pobudek zabijania niemowląt płci żeńskiej, jest chęć uniknięcia w przyszłości kosztów wesela, kosztów, które dosięgły znacznej wysokości, dzięki rozpanoszonej chęci popisu.

To ego-altruistyczne uczucie, wzmacniające się w miarę postępów społecznego skupienia, stanowi, w okresach wcześniejszych, ważny czynnik kontroli, jak to w istocie widzimy jeszcze dzisiaj. W połączeniu z towarzyskością uczucie to było zawsze potęgą, współdziałającą zespalaniu się jednostek danej grupy i dążącą do urobienia takiego postępowania, jakie by sprzyjało pomyślności ogólnej. Prawdopodobnie za jego sprawą wytwarzał się pewien rodzaj posłuszeństwa jeszcze przed powstaniem jakiejkolwiek subordynacji państwowej, w pewnych zaś wypadkach zabezpiecza ono porządek społeczny nawet dzisiaj. Mr. Wallace powiada:

„żyłem wśród społeczności dzikich Ameryki południowej, i na wschodzie, wśród społeczności nie posiadających żadnych innych praw ani przybytków prawa, oprócz swobodnie wyrażanej publicznej opinii wioski. Każdy ściśle szanuje tam prawa swych bliźnich i pogwałcenie ich nie zdarza się nigdy, lub rzadko kiedy. W społeczności takiej wszyscy są prawie równi.”

§ 37. Pozostaje nam jeszcze przyjrzeć się takim cechom natury pierwotnej, jakie są wynikiem uczuć altruistycznych Ponieważ źródłem ich jest sympatia, muszą one przeto, zgodnie z hipotezą ewolucji, rozwijać się w miarę tego, jak okoliczności sympatię ową powołują do działania; to znaczy – w miarę tego jak umacniają stosunki rodzinne, jak nakłaniają do towarzyskości oraz nie sprzyjają agresywności.

Trudno jest rozwikłać i uogólnić dowody, przemawiające za lub przeciwko temu apriorystycznemu wnioskowi. Wiele przyczyn spiknęło się na ich zagmatwanie. Przyjmujemy, że uda się nam spotkać dość jednostajne objawy charakteru w każdym plemieniu, tymczasem jesteśmy w błędzie. Zarówno jednostki, jak grupy ich, różnią się od siebie znacznie; tak np. dzieje się w Australii, gdzie jedno plemię jest „stanowczo spokojne”, inne zaś „stanowczo burzliwe”. Przyjmujemy, że rysy okazywane, podobne będą we wszystkich jednakich wypadkach, tymczasem tak nie jest: zachowywanie się jednego podróżnika innym jest, niż zachowywanie się drugiego, a to, prawdopodobnie, z powodu niejednakowego zachowywania się samych krajowców. Nadto, objawy takiego lub innego charakteru rasy tubylczej zależne są pospolicie od obejścia się, jakiego doznała ona od osób odwiedzających ją uprzednio, i zmieniają się z przyjacielskich na wrogie – pod wpływem doświadczonych przykrości. Tak np. zauważono co do podróżników australijskich, że dawniejsi z pomiędzy nich mówią pochlebniej o krajowcach, niż późniejsi; Earl zaś powiada o Jawajczykach, że ci, co zamieszkują części, mało przez Europejczyków zwiedzane, „są znacznie wyżsi pod względem obyczajów od ludności wybrzeża północnego, której stosunki z Europejczykami były częstsze”. Kiedy, pod wpływem doświadczenia, zdobytego na oceanie Spokojnym, Erskine robi uwagę, że „wcale też nie jest nieprawdopodobne, iż nałóg uczciwości i przyzwoitości może być jeszcze narzucony handlarzom obcym przez tych, których dotąd przywykli oni uważać za nieugłaskanych i zdradzieckich dzikich z wysp porośniętych lasem sandałowym”, kiedy dowiadujemy się, że w Vate miejscową nazwą człowieka białego jest „pływający rozpustnik, ” kiedy w końcu przypomnimy sobie, że świeżo dokonywane w owych okolicach czyny usprawiedliwiają nawet gorsze przezwiska – zrozumiemy wówczas, jak sprzeczne twierdzenia o charakterze krajowców mogą stąd wynikać.

Obok trudności, płynącej z tego źródła, powstaje nadto inna – z owej pierwotnej pobudliwości, która sama przez się, powoduje zmienność, wprawiającą w zakłopotanie każdego, kto by chciał wytworzyć sobie pojęcie o charakterze przeciętnym. Tak np. zdanie Livingstone’a o Makololach „Nie trudno byłoby nadać tym ludziom pozór niezmiernie dobrych, lub też niepospolicie złych”, oraz przytoczone wyżej z kapitana Burtona niezgodne z sobą rysy – każą domyślać się takich właśnie faktów. Mamy więc tutaj odnaleźć pewien przeciętny rys objawów chaotycznych z natury i powikłanych nadto przez sprawozdania tych, którzy o nich dają świadectwo.

Najlepiej się pokierujemy, biorąc sobie za przewodnika tymczasem nie uczucia altruistyczne, ale pewne czucie, zwykle działające z nimi wespół – instynkt rodzicielski, miłość dla istot słabych (Zasady Psychol. § 532). Nieuchronnym jest, iż najniższe rasy ludzkie, wespół ze zwierzętami niższymi, obdarzone są tym czuciem w szerokiej mierze. Te z nich tylko mogą pozostawać przy życiu, w których miłość dla potomstwa wywołuje należytą o nie troskę. Poświęcenie zaś, jakiego ta sprawa wymaga, jest zarówno wielkim wśród dzikich, jak i wśród ludzi cywilizowanych. Stąd to pochodzi owa czułość, okazywana dzieciom nawet przez najniższe rasy ludzkie, jakkolwiek dzięki zwykłej swej pobudliwości, łączą z nią one często wielkie okrucieństwo. Mieszkańcy ziemi Ognistej, opisywani, jako „bardzo czuli” względem swych dzieci, niemniej sprzedają je Patagończykom do niewoli. Wielką miłość dzieci przypisuje się też krajowcom Nowej Gwinei, a jednak jaki taki „odstąpi jedno lub dwoje handlarzowi za jaki przedmiot potrzebny”. O Australijczykach, których silnym uczuciom rodzicielskim Eyre daje świadectwo, powiadano, iż porzucają swoje dzieci chore; w końcu Angas utrzymuje o nich, że nad Murrayem zabijają niekiedy dzieciaka w celu zrobienia przynęty na wędkę z jego tłuszczu. Jakkolwiek miał być silnym instynkt rodzicielski Tasmańczyków podług opisów, to jednak praktykowali oni dzieciobójstwo; chociaż wychowanie potomstwa u Buszmanów wobec wielkich trudów każe przypuszczać znaczną siłę poświęcenia, to jednak Moffat powiada, iż, zabijają oni swe dzieci bez wszelkich wyrzutów w okolicznościach rozmaitych”. Pomijając z jednej strony dalsze dowody miłości rodzicielskiej dzikich, z drugiej zaś przykłady okrucieństwa, z jakim zabijają oni dziecko – np. za upuszczenie czegoś z rąk, możemy słusznie powiedzieć o nich, że ich miłość potomstwa silną jest, lecz że działanie jej, jak w ogóle działanie ich uczuć (emocji), jest nieregularne.

Pamiętając o tym, z wielką łatwością będziemy mogli pogodzić wiadomości o ich niezmiernym egoizmie i odczuciu bliźniego (fellow-feeling) – o ich okrucieństwie i przywiązaniu. Mieszkańcy Ziemi Ognistej są dla siebie z wielką czułością, jednakże w czasach biedy zabijają oni stare kobiety na pokarm. Mount, opisujący Andamańczyków, jako rasę niewdzięczną, powiada niemniej, że jeden z nich, którego zabrał z sobą do Kalkutty, odznaczał się „wielce uprzejmym i przyjacielskim charakterem” Wykazano wiele niezwykłych przykładów okrucieństwa wśród Australijczyków. Jednakże Eyre daje świadectwo ich uprzejmości, poświęceniu a nawet rycerskości. – To samo stosuje się do Busszmanów. Lichtensztein sądzi, że w żadnym z plemion dzikich nie znajdzie „okrucieństwa w tak wysokim stopniu”; Moffat wszakże był głęboko uderzony „przyjacielskością tych biednych Buszmanów,” Burchell zaś powiada, iż okazują oni sobie „gościnność i wspaniałomyślność – często w stopniu niezwykłym”. Przechodząc do ras wyższych, pod względem uspołecznienia, znajdziemy obfite już świadectwa ich uczuć dobrych. O Nowokaledończykach mówi się, iż są „łagodnego i dobrego usposobienia, ” Taneńczycy „gotowi są do wszelkiej usługi, jaka leży w ich mocy”; mieszkańcy Nowej Gwinei są „z natury dobrzy” i usposobień łagodnych, przechodząc od Negrytosów do Malajopolinezyjczyków, spotykamy też rysy podobne. Epitety nadawane krajowcom wysp Sandwich, są: „łagodni, uprzejmi”, Tahitańczykom – „gościnni, dobrzy z natury”; Dajakom – „ożywieni”, Dajakom nadmorskim – „towarzyscy i przyjaźni; ” Jawajczykom – „łagodni”, „zgodni” i „wesołego usposobienia”, Malajczykom z północnej części Celebesu – „spokojni i grzeczni”, w innych wypadkach spotykamy, co prawda, opisy wprost przeciwne. – O tubylcach brazylijskich mówi się, iż zemsta jest ich namiętnością panującą: pojmane zwierzę zabijają za pomocą razów możliwie łagodnych, aby „możliwie najwięcej cierpiało”; głównym rysem, przypisywanym Fidżyjczykom jest „silna i mściwa złośliwość”, Galton potępia Damarczyków, jako „nicponiów, złodziei i zabójców”, Andersson – jako „niepowściągnionych łotrów”. W pewnych wypadkach sąsiadujące z sobą plemiona okazują nam owe cechy sprzeczne; tak np. dzieje się wśród tubylców Indii: podczas kiedy Bhilowie uważani są jako okrutni, mściwi i gotowi dokonać zabójstwa za marne wynagrodzenie, Nagasów opisuje się jako „z natury dobrych i uczciwych”, Bodów zaś i Dhimalów jako „pełnych zalet przyjacielskich”, „uczciwych i prawych”, „całkowicie wolnych od arogancji, mściwości, okrucieństwa”; na koniec, o Lepchasach Dr. Hooker powiada, że usposobienie ich jest „przyjacielskie,” „spokojne i niekłótliwe”, a w ten sposób „stanowią oni silne przeciwieństwo z sąsiadami swymi od wschodu i zachodu.”

Oczywiste jest więc, że jeśli człowiek niecywilizowany (pierwotny) ma niewiele w sobie dobroci czynnej, to nie odznacza się też, jak często przypuszczano, czynną złośliwością. Istotnie, przegląd faktów dąży raczej do wykazania nam, że, podczas kiedy płoche okrucieństwo wśród plemion najmniej uspołecznionych pospolitym nie jest, u bardziej ucywilizowanych spotyka się je dość często. Krwiożerczy Fidżyjczykowie dosięgli znacznego stopnia rozwoju. Burton mówi o Fanach że „okrucieństwo zdaje się być potrzebą ich życia”; a jednak rozwinęli oni wysoko sztuki i rzemiosła, mieszkają zaś w wioskach, mających niekiedy po cztery tysiące ludności. W Dahomeju, gdzie jest wielka i w znacznym stopniu zorganizowana ludność, zamiłowanie rozlewu krwi prowadzi do częstych a okropnych ofiar; na koniec układ społeczny dawnych mieszkańców Meksyku, oparty na ludożerstwie, a jednocześnie wysoko i wszechstronnie rozwinięty – wskazuje nam, że nie najniższe to rasy są najbardziej nieludzkimi.

Pewną pomoc w sądzeniu obyczajowej natury dzikich okazuje nam uwaga Mv. Bates’a, że „dobroć tych Indian, podobnie jak większej części plemion, wśród jakich żyłem, polegała może więcej na braku złych przymiotów czynnych, niż na posiadaniu dobrych; innymi słowy – była ona raczej ujemną nie zaś dodatnią (pozytywną)… Dobre uczucia bliźnie (względem bliźniego) naszych Cucamów zdawały się wypływać nie z gorącej sympatii, lecz po prostu z braku ostrzejszego sobkostwa w rzeczach błahych.” Dalej, w sprawie pogodzenia rysów na pozór sprzecznych znajdziemy też pomoc, zwracając uwagę na to, jak pies jednoczy w sobie: wielką czułość, towarzyskość, a nawet sympatię ze zwykłym mu egoizmem, wybuchami okrucieństwa – jak łatwo przechodzi od swawolnej przyjacielskości do walki, jak będąc zdolnym do wydarcia żywności towarzyszowi, innym znów razem dopomaga mu w nieszczęściu.

Istnieje wszakże jeden rodzaj dowodów, będący dość pewnym przewodnikiem wśród tej gmatwaniny świadectw sprzecznych. Zwykłe obchodzenie się z kobietami wskazuje z przybliżoną pewnością, jaka jest przeciętna potęga uczuć altruistycznych danego ludu; wskazówka zaś ta przemawia na niekorzyść charakteru człowieka pierwotnego. Zachowywanie się płci silniejszej względem słabej bywa, pośród niecywilizowanych, często grubiańskie, a nawet w najlepszym razie postępowanie ich nie jest sympatyczne. To niewolnictwo kobiet, połączone często z okrucieństwem silniejszego, pospolitym będąc wśród dzikich i uważanym jako sprawiedliwe nie tylko przez mężczyzn, ale i przez same kobiety – dowodzi nam, że, jakiekolwiek przypadkowe objawy altruizmu zdarzać się tam mogą, zwykły prąd uczucia altruistycznego jest wśród nich mały.

§ 38. Zanim przystąpimy do streszczenia tych głównych cech emocjonalnych, musimy wymienić jeszcze jedną z pomiędzy nich, oddziałującą na wszystkie inne: jest nią nieruchomość obyczaju, – rys wiążący się bezpośrednio z wczesnym następowaniem okresu dojrzałości, o czym mówiliśmy pod koniec rozdziału ostatniego Człowiek pierwotny jest w wysokim stopniu konserwatywny. Nawet, zestawiając rasy wyższe pomiędzy sobą, można zauważyć, że najmniej rozwinięte z nich czują największą odrazę do zmian; to samo stosuje się też do rozmaitych klas jednego społeczeństwa. Trudno jest wprowadzić jakiś ulepszony sposób działania, wśród pospólstwa; nawet nowe rodzaje pożywienia są tam zazwyczaj źle widziane. Człowiek niecywilizowany odznacza się tą samą cechą w stopniu jeszcze większym. Jego prosty ustrój nerwowy, tracąc wcześniej swoją plastyczność, bywa jeszcze mniej zdolnym do przybierania zmienionych sposobów działalności. Stąd to wynika tak bezwiedne jak i świadome przywiązanie jego do ustalonego porządku rzeczy. „Ponieważ to wystarczało memu ojcu, wystarcza więc i dla mnie” mówili murzyni z plemienia Houssa. Indianie z plemienia Kryków śmieli się z tych, którzy im doradzali „zmienić ich dawno ustanowione zwyczaje i obyczaje.” O niektórych mieszkańcach Afryki Liwingstone powiada: „często pożyczałem przyjaciołom moim łyżek żelaznych; ciekawą też było rzeczą patrzeć, jak zwyczaj jedzenia ręką brał nad nimi górę, jakkolwiek łyżki ich zachwycały. Zaczerpnąwszy trochę (mleka) łyżką przekładali ją oni do ręki lewej i jedli z niej prawą”; o ile skłonność taka prowadzi do niezmienności zwyczajów społecznych okazuje się z przykładu Dajaków, którzy, jak powiada Mr. Tylor, „objawiali niesmak z powodu innowacji przez nakładanie grzywien na każdego z swoich współplemieńców, którego złapano na gorącym uczynku krajania na sposób europejski.”

Streszczając tu rzecz naszą o cechach emocjonalnych, uwydatniających się niekiedy jeszcze bardziej dzięki owej względnej stałości obyczajów, zaznaczyć mamy przede wszystkim popędliwość człowieka pierwotnego, która, cechując głównie jego postępowanie, tak bardzo przeszkadza współdziałaniu. Owo „zmienne i niestałe usposobienie”, które pospolicie „uniemożliwia jakiekolwiek poleganie na jego obietnicy,” wyklucza też wzajemną ufność, niezbędną do postępów uspołecznienia. Rządząc się despotycznymi wzruszeniami, rugującymi się kolejno, nie zaś harmonijnym ich ustosunkowaniem, człowiek pierwotny odznacza się postępowaniem chaotycznym, raptownym, nie dającym się obliczyć, co utrudnia bardzo działanie wspólne. Jedną z cech bardziej szczegółowych, wynikającą częściowo z tamtej ogólnej, jest jego nieprzezorność, nieprzeparta żądza bądź zadowolenia osobistego, bądź też poklasku, jaki wywołuje jego wspaniałomyślność; wyklucza to w nim wszelką obawę przyszłych cierpień, gdy tymczasem przyszła przykrość i rozkosze, nie będąc żywo wyobrażanymi, nie są dlań dostatecznym bodźcem zabiegów i pozwalają mu w ten sposób z lekkim sercem i bez troski pogrążać się w teraźniejszości. Towarzyskość [sociality], tak wielka w człowieku cywilizowanym, jest słabszą u dzikich; wśród plemion typu najniższego grupy są małe, zaś więzy łączące ich jednostki – stosunkowo słabe. Obok skłonności do zrywania tych więzów, będącej wynikiem źle strzeżonych namiętności osobników, spostrzegamy też stosunkowo nieznaczne natężenie uczucia łączności [sentiment causing cohesion]. Tak więc, wśród ludzi przechodzących pod wpływem uczuć od jednej ostateczności do drugiej, wśród ludzi często podległych wielkiemu rozdrażnieniu wskutek głodu, który, jak zauważył Liwingstone, „posiada potężny wpływ na temperament” – wśród ludzi tych – istnieje zarazem mniejsza skłonność do zespalania się pod wpływem wspólnych upodobań oraz większa skłonność do opierania się jakiejś władzy, która by inną drogą zespolenie takie wywołać chciała.

Jakkolwiek przed ukazaniem się towarzyskości nie może się rozwinąć silne zamiłowanie pochwał, to jednak, już po jakim takim postępie uspołecznienia, rozwija się owo najprostsze uczucie z pomiędzy uczuć wyższych. Wielkie i bezpośrednie korzyści, wynikające z uznania dzikich współtowarzyszy, oraz poważne niebezpieczeństwo gniewu ich lub pogardy są to wszystko doświadczenia, przyczyniające się do nadania przewagi temu ego-altruistycznemu uczuciu. Dzięki też jemu, ukazuje się pewien posłuch dla opinii współplemieńców, oraz pewne uregulowanie postępków jednostki nawet przed powstaniem zaczątków kontroli państwowej. W ustalonych już grupach społecznych związek łączności, będący wynikiem już towarzyskości, już też posłuszeństwa, wypływającego z uznania siły, z obawy przykrości, już wreszcie najczęściej z połączenia tych wszystkich czynników, związek ten może istnieć obok najrozmaitszego zasobu uczucia altruistycznego. Jakkolwiek towarzyskość sprzyja rozwojowi sympatii, to jednak codzienne postępki człowieka pierwotnego wpływają na jej przytłumienie. Zawsze czujne uczucie miłości bliźniego, krępujące ustawicznie egoizm, nie cechuje ludzi pierwotnych, jak to ostatecznie widzieliśmy w obchodzeniu się ich z kobietami. Na koniec, owa najwyższa forma uczucia altruistycznego, zwana przez nas poczuciem sprawiedliwości, jest tam bardzo mało rozwiniętą.

Powyższe cechy emocjonalne zgadzają się z tymi, jakich spodziewaliśmy się z góry – z mniej rozciągłą i urozmaiconą odpowiedniością względem otoczenia, z mniejszą wyobrażennością, z niniejszym oddaleniem się od działalności odruchowej. Zasadnicza ich cecha, popędliwość, każe przypuszczać nagłe, czyli prawie odruchowe przejścia od danej namiętności do wymaganego przez nią postępku, a, w braku uczuć przeciwnych, każe przypuszczać, iż świadomość utworzoną tu bywa z mniejszej liczby wyobrażeń; w końcu przypuszczać każe, iż dopasowanie się działań wewnętrznych nie bierze w rachubę następstw zbyt odległych w czasie i w przestrzeni. Tak samo ma się rzecz z towarzyszącą tamtemu rysowi nieprzezornością: pożądanie dąży od razu do zaspokojenia; istnieje zaledwie słabe wyobrażenie następstw wtórnych; nie ma mowy o zapobieganiu potrzebom dalszym. Zamiłowanie w pochwałach, wzrastając w miarę wzmagania się gromadności, każe tu przypuszczać wzmożoną zdolność wyobrażania: zamiast wyników bezpośrednich, rozpatruje się już tutaj wyniki o jedno więcej stadium oddalone; zamiast postępków, wywołanych przez pożądanie proste, ukazują się już tutaj postępki powściągane i kontrolowane dzięki pożądaniom wtórnym. Jakkolwiek wszakże natura wzruszeń, cechujących się przewagą tego uczucia ego-altruistycznego, staje się, dzięki jemu, mniej odruchową, bardziej wyobrażenną oraz przystosowaną do wymagań szerszych i bardziej urozmaiconych, to jednak, pod wszystkimi tymi względami, jest ona niższą od natury wzruszeń człowieka cywilizowanego, cechującej się działaniem uczuć altruistycznych. W braku tych ostatnich, człowiek pierwotny nie posiada uczuć przyjaznych (benevolence), przystosowujących jego postępowanie ku pożytkowi innych, pożytkowi odległemu w czasie i przestrzeni; nie posiada on poczucia sprawiedliwości, każącego przypuszczać zdolność wyobrażania wysoce złożonych i oderwanych stosunków pomiędzy ludzkimi postępkami, nie posiada poczucia obowiązku, które by powściągało sobkowstwo wtedy, gdy żaden poklask nie ma zachęcać go do dobrego.