Xg. 2 ROZDZIAŁ IX – Bliższe określenie pojęć: żywioł społeczny, pra­wo społeczne i rozwój społeczny.

Każde prawo naturalne może tylko zamanifestować się na podstawie jakiegoś podmiotu, objawia się ono tylko w od­mianach form bytu jakiegoś ciała fizycznego albo w zmia­nach sił w ciele tym działających. Nie można sobie np. po­myśleć objawu prawa przyciągania bez ciał przyciągają­cych się. Zanim więc przystąpimy do bliższego określenia isto­ty praw społecznych, rozważmy, jakie są podmioty tych praw,, to jest: jakie to utwory społeczne potrzebne są, aby prawa spo­łeczne na nich zamanifestować się mogły, albo mówiąc przeno­śnie, jakie są to ciała społeczne, w których z działania sił poznać możemy prawa społeczne.

Podmiotem takim nie może być jednostka; bo na jednostce zamanifestować się może tylko prawo fizyczne albo psychiczne, ale nie społeczne. Nie może podmiotem tym być „ludzkość”, jak to sobie często wyobrażano. Gdziekolwiek bowiem wystą­pić ma oddziaływanie sił, gdzie rozwinąć się ma gra przeciwnych dążności, tam muszą być najprzód różnorodne żywioły. Ale ci właśnie, którzy prawa społeczne wykazywać chcieli na „ludzko­ści\”, brali ją jako jednolity utwór, nie wykazali więc nigdy tych różnorodnych żywiołów, których zetknięcia sprowadzają oddziaływanie wzajemne przeciwnych sił czy dążności. Dopiero przy­jęcie pierwotnej niezliczonej mnogości gromad ludzkich różnorodnych i obcych sobie, przyjęcie tego faktu, opartego, jak to widzieliśmy, na przekonywających argumentach umiejętnych, umożliwia nam wytłumaczenie wzajemnego oddziaływania różno­rodnych żywiołów, stanowiących warunek każdego procesu na­turalnego, a wywołującego na polu społecznym proces społeczny. Wypada nam tylko bliżej określić, co stanowi istotę takiego ży­wiołu społecznego, jako podmiotu procesu i praw społecznych? Czy podmiotami tymi są rasy ludzkie? Ależ z przedstawienia poprzedniego wynika, że dzisiaj ras takich tj. zbiorowości ludz­kich, przedstawiających jednolity w sobie typ antropologiczny w ogóle nie ma. Czy rasy takie niegdyś istniały? Logika pozwala nam z mieszaniny wywnioskować pierwotny stan istnienia niezmieszanych jej żywiołów; pozwala nam z każdej komplikacji w myśli naszej cofnąć się do pierwotnych części składo­wych. Pozwala nam zatem logika z dzisiejszego stanu ogól­nej penetracji ras wyprowadzić wniosek, że niegdyś istniały czyste rasy, przedstawiające każda odrębny typ antropologiczny. Przypuszczenie zaś, które się nie sprzeciwia prawom logiki, w każdym razie może posłużyć za hipotezę przydatną jako punkt wyjścia rozumowań umiejętnych. Większego też znacze­nia nie przypisujemy tymczasem przyjętej przez nas wieloplemienności. Raz więc, logika pozwala nam na to przypuszczenie dla którego podstaw historycznych nie mamy, raz może na sa­mym początku, żywiołami społecznymi były same rasy odrębne, przedstawiające każda osobny typ antropologiczny.

W przeciwieństwie zaś do owych pierwotnych naturalnych grup rasowych, w ciągu dalszego rozwoju mamy już tylko do czynienia, jako z podmiotami procesu społecznego, z różnorodnymi grupami, które antropologicznie nie przedstawiają więcej czystych ras. Ale to antropologiczne zmieszanie niema najmniejszego wpływu na wzajemny społeczny stosunek odrębnych i różnoro­dnych grup ludzkich, które jako takie stanowią nadal podmioty procesu społecznego. Pod względem społecznym bowiem do dziś dnia istnieje niezliczona mnogość różnorodnych grup ludz­kich, choć ta różnorodność gruntuje się dzisiaj na czynnikach społeczno-psychicznych a nie na znamionach antropologicznych. Znaczenie społeczne tej różnorodności zostaje zawsze to samo, to jest wpływ jej na zachowanie się wzajemne tych grup wzglę­dem siebie, a więc owo oddziaływanie wzajemne, które jest pierwszą i główną sprężyną procesu społecznego, zostaje zawsze jednakowe, bo wynika z samej różnorodności bez względu na to, z jakich przyczyn różnorodność ta pochodzi. To oddziaływanie bowiem gruntuje się na uczuciach przynależności i obcości. Być może, że te uczucia raz na samym początku złączone były ściśle ze znamionami czysto antropologicznymi, historia jednak takich czasów nie pamięta. W czasach historycznych te uczucia wy­pływają z przyczyn, będących rezultatami historycznymi, łączą się ze wspólnością życia, obyczajów, zwyczajów, języka, tradycji, religii, prawa itd.

Te różnice więc umysłowe i społeczne stanowią dzisiaj, jak i w czasach historycznych, o różnorodności grup społecznych i budzą zawsze i wszędzie oddziaływanie wywołujące proces społeczny.

Podstawą tego oddziaływania są uczucia przynależności, wspólności społeczne\”j, łączące członków jednej grupy, i uczucia obcości i różności społecznej, oddalające ich od członków innej grupy. Uczucia wspólności rozwijają się wskutek faktu urodze­nia w wspólnej grupie, a więc pochodzenia od członków tej samej grupy; następnie przez wychowanie w tej grupie, co pociąga za sobą prze siąknięcie moralnymi zapatrywaniami, wyobrażeniami, myślami i uczuciami grupy. Idą zatem wpływy wspólnego ję­zyka, religii, obyczajów, zwyczajów i urządzeń społecznych. Wszystkie te czynniki moralne składają się na uczucie wspólne­go interesu, łączące członków jednej grupy i stanowiące między nimi pewien rodzaj naturalnej sympatii; względem innych grup zaś społecznych i ich członków sympatii tej niema, przeważa zatem obojętność, a w razach zetknięcia lub kolizji uczucie wstrętu, niechęci i nieprzyjaźni. Takie to współrodne grupy, jako żywioły społeczne, stanowią podmioty, od których wycho­dzą oddziaływania, wywołujące proces społeczny, Pierwszym i bezpośrednim zaś skutkiem tych oddziaływań są komplikacje czy połączenia dwóch lub więcej żywiołów w jeden ustrój społeczny. Te połączenia drugo-, trzecio- i dalszo rzędne, da któ­rych tworzenia przyczyniają się następnie najrozmaitsze interesy polityczne, gospodarcze, narodowe i umysłowe, przybierają na­turę żywiołów społecznych, oddziaływają na zewnątrz, jako ca­łości, i podtrzymują tym sposobem bezustanny rozwój procesu społecznego. Podmiotami więc tego procesu są pierwotnie najprostsze żywioły, na których miejsce, przyjmując charakter i naturę ich wstępują coraz dalszorzędne związki i połącze­nia społeczne. Oddziaływania ich wzajemne stanowią treść wszelkiej historii. Jeżeli się przypatrzymy bliżej tym oddziały­waniom, które społecznymi nazywamy, bo od społecznych żywio­łów pochodzą, spostrzeżemy, że one w gruncie rzeczy polegaj ą zawsze i wszędzie na tej samej dążności żywiołów i czynników procesu społecznego, a wskutek tego co do istoty i wewnętrznej natury swej są zawsze identyczne. We wszystkich więc tych oddziaływaniach czyli akcjach społecznych łatwo dostrzec tę samą treść, którą wyraziwszy wspólną formułką, mówić możemy o prawie, rządzącym tymi oddziaływaniami społecznymi i ogółem
ich czyli procesem społecznym, czyli krócej o prawie społecznym. Rozumiemy zatem przez prawo społeczne ową regułę, którą poznawszy w powtarzających się jednakich formach zjawisk społecznych, podsuwamy jako prawidło działaniom społecznym procesowi społecznemu i stawiamy jako mianownik wspólny, pod który sprowadzamy wszystkie te oddziaływania i cały proces społeczny.

Czynimy to zaś dlatego, ponieważ właśnie na wykazaniu urzeczywistniania się takich praw społecznych polega umiejętność socjologii. Takich praw też, jak żeśmy widzieli, szukali słusznie wszyscy dotychczasowi socjologowie. Że ich nie znaleźli, po­chodzi stąd, że nie szukali ich tam, gdzie jedynie je znaleźć mo­żna, to jest we wzajemnych oddziaływaniach żywiołów i ustro­jów społecznych.