Każde prawo naturalne może tylko zamanifestować się na podstawie jakiegoś podmiotu, objawia się ono tylko w odmianach form bytu jakiegoś ciała fizycznego albo w zmianach sił w ciele tym działających. Nie można sobie np. pomyśleć objawu prawa przyciągania bez ciał przyciągających się. Zanim więc przystąpimy do bliższego określenia istoty praw społecznych, rozważmy, jakie są podmioty tych praw,, to jest: jakie to utwory społeczne potrzebne są, aby prawa społeczne na nich zamanifestować się mogły, albo mówiąc przenośnie, jakie są to ciała społeczne, w których z działania sił poznać możemy prawa społeczne.
Podmiotem takim nie może być jednostka; bo na jednostce zamanifestować się może tylko prawo fizyczne albo psychiczne, ale nie społeczne. Nie może podmiotem tym być „ludzkość”, jak to sobie często wyobrażano. Gdziekolwiek bowiem wystąpić ma oddziaływanie sił, gdzie rozwinąć się ma gra przeciwnych dążności, tam muszą być najprzód różnorodne żywioły. Ale ci właśnie, którzy prawa społeczne wykazywać chcieli na „ludzkości\”, brali ją jako jednolity utwór, nie wykazali więc nigdy tych różnorodnych żywiołów, których zetknięcia sprowadzają oddziaływanie wzajemne przeciwnych sił czy dążności. Dopiero przyjęcie pierwotnej niezliczonej mnogości gromad ludzkich różnorodnych i obcych sobie, przyjęcie tego faktu, opartego, jak to widzieliśmy, na przekonywających argumentach umiejętnych, umożliwia nam wytłumaczenie wzajemnego oddziaływania różnorodnych żywiołów, stanowiących warunek każdego procesu naturalnego, a wywołującego na polu społecznym proces społeczny. Wypada nam tylko bliżej określić, co stanowi istotę takiego żywiołu społecznego, jako podmiotu procesu i praw społecznych? Czy podmiotami tymi są rasy ludzkie? Ależ z przedstawienia poprzedniego wynika, że dzisiaj ras takich tj. zbiorowości ludzkich, przedstawiających jednolity w sobie typ antropologiczny w ogóle nie ma. Czy rasy takie niegdyś istniały? Logika pozwala nam z mieszaniny wywnioskować pierwotny stan istnienia niezmieszanych jej żywiołów; pozwala nam z każdej komplikacji w myśli naszej cofnąć się do pierwotnych części składowych. Pozwala nam zatem logika z dzisiejszego stanu ogólnej penetracji ras wyprowadzić wniosek, że niegdyś istniały czyste rasy, przedstawiające każda odrębny typ antropologiczny. Przypuszczenie zaś, które się nie sprzeciwia prawom logiki, w każdym razie może posłużyć za hipotezę przydatną jako punkt wyjścia rozumowań umiejętnych. Większego też znaczenia nie przypisujemy tymczasem przyjętej przez nas wieloplemienności. Raz więc, logika pozwala nam na to przypuszczenie dla którego podstaw historycznych nie mamy, raz może na samym początku, żywiołami społecznymi były same rasy odrębne, przedstawiające każda osobny typ antropologiczny.
W przeciwieństwie zaś do owych pierwotnych naturalnych grup rasowych, w ciągu dalszego rozwoju mamy już tylko do czynienia, jako z podmiotami procesu społecznego, z różnorodnymi grupami, które antropologicznie nie przedstawiają więcej czystych ras. Ale to antropologiczne zmieszanie niema najmniejszego wpływu na wzajemny społeczny stosunek odrębnych i różnorodnych grup ludzkich, które jako takie stanowią nadal podmioty procesu społecznego. Pod względem społecznym bowiem do dziś dnia istnieje niezliczona mnogość różnorodnych grup ludzkich, choć ta różnorodność gruntuje się dzisiaj na czynnikach społeczno-psychicznych a nie na znamionach antropologicznych. Znaczenie społeczne tej różnorodności zostaje zawsze to samo, to jest wpływ jej na zachowanie się wzajemne tych grup względem siebie, a więc owo oddziaływanie wzajemne, które jest pierwszą i główną sprężyną procesu społecznego, zostaje zawsze jednakowe, bo wynika z samej różnorodności bez względu na to, z jakich przyczyn różnorodność ta pochodzi. To oddziaływanie bowiem gruntuje się na uczuciach przynależności i obcości. Być może, że te uczucia raz na samym początku złączone były ściśle ze znamionami czysto antropologicznymi, historia jednak takich czasów nie pamięta. W czasach historycznych te uczucia wypływają z przyczyn, będących rezultatami historycznymi, łączą się ze wspólnością życia, obyczajów, zwyczajów, języka, tradycji, religii, prawa itd.
Te różnice więc umysłowe i społeczne stanowią dzisiaj, jak i w czasach historycznych, o różnorodności grup społecznych i budzą zawsze i wszędzie oddziaływanie wywołujące proces społeczny.
Podstawą tego oddziaływania są uczucia przynależności, wspólności społeczne\”j, łączące członków jednej grupy, i uczucia obcości i różności społecznej, oddalające ich od członków innej grupy. Uczucia wspólności rozwijają się wskutek faktu urodzenia w wspólnej grupie, a więc pochodzenia od członków tej samej grupy; następnie przez wychowanie w tej grupie, co pociąga za sobą prze siąknięcie moralnymi zapatrywaniami, wyobrażeniami, myślami i uczuciami grupy. Idą zatem wpływy wspólnego języka, religii, obyczajów, zwyczajów i urządzeń społecznych. Wszystkie te czynniki moralne składają się na uczucie wspólnego interesu, łączące członków jednej grupy i stanowiące między nimi pewien rodzaj naturalnej sympatii; względem innych grup zaś społecznych i ich członków sympatii tej niema, przeważa zatem obojętność, a w razach zetknięcia lub kolizji uczucie wstrętu, niechęci i nieprzyjaźni. Takie to współrodne grupy, jako żywioły społeczne, stanowią podmioty, od których wychodzą oddziaływania, wywołujące proces społeczny, Pierwszym i bezpośrednim zaś skutkiem tych oddziaływań są komplikacje czy połączenia dwóch lub więcej żywiołów w jeden ustrój społeczny. Te połączenia drugo-, trzecio- i dalszo rzędne, da których tworzenia przyczyniają się następnie najrozmaitsze interesy polityczne, gospodarcze, narodowe i umysłowe, przybierają naturę żywiołów społecznych, oddziaływają na zewnątrz, jako całości, i podtrzymują tym sposobem bezustanny rozwój procesu społecznego. Podmiotami więc tego procesu są pierwotnie najprostsze żywioły, na których miejsce, przyjmując charakter i naturę ich wstępują coraz dalszorzędne związki i połączenia społeczne. Oddziaływania ich wzajemne stanowią treść wszelkiej historii. Jeżeli się przypatrzymy bliżej tym oddziaływaniom, które społecznymi nazywamy, bo od społecznych żywiołów pochodzą, spostrzeżemy, że one w gruncie rzeczy polegaj ą zawsze i wszędzie na tej samej dążności żywiołów i czynników procesu społecznego, a wskutek tego co do istoty i wewnętrznej natury swej są zawsze identyczne. We wszystkich więc tych oddziaływaniach czyli akcjach społecznych łatwo dostrzec tę samą treść, którą wyraziwszy wspólną formułką, mówić możemy o prawie, rządzącym tymi oddziaływaniami społecznymi i ogółem
ich czyli procesem społecznym, czyli krócej o prawie społecznym. Rozumiemy zatem przez prawo społeczne ową regułę, którą poznawszy w powtarzających się jednakich formach zjawisk społecznych, podsuwamy jako prawidło działaniom społecznym procesowi społecznemu i stawiamy jako mianownik wspólny, pod który sprowadzamy wszystkie te oddziaływania i cały proces społeczny.
Czynimy to zaś dlatego, ponieważ właśnie na wykazaniu urzeczywistniania się takich praw społecznych polega umiejętność socjologii. Takich praw też, jak żeśmy widzieli, szukali słusznie wszyscy dotychczasowi socjologowie. Że ich nie znaleźli, pochodzi stąd, że nie szukali ich tam, gdzie jedynie je znaleźć można, to jest we wzajemnych oddziaływaniach żywiołów i ustrojów społecznych.