Xg. 3 ROZDZIAŁ XVIII – Charakter moralny walki społecznej

Oswoiliśmy się w życiu z charakterem walk społecznych, które zawsze i wsadzie koło nas się toczą. Gdyby nie to oswojenie, które tępi nasze uczucie, nic może na świecie nie budziłoby dziś takiego w nas oburzenia, jak widok walki społecznej. Trudno bowiem sobie wyobrazić zjawisko, które by więcej obrażać mogło nasze poczucie moralne. Wymaganiom etyki tylko jednostka może zadość uczynić; nad jednostką uczucia moralne mają pewną władzę i panowanie. Ale koła społeczne toczą się w walce, jak lawiny niepohamowane w rozpędzie. Jednostka ma sumienie, które choć często przytępione, odzywa się jednak. Społeczeństwa nie mają sumienia. Dla nich każdy środek dobry, byle do celu prowadził.


Rzućmy okiem na postępowanie względem siebie państw cywilizowanych: ileż tam fałszu i podstępu w każdej nocie dyplomatycznej! Czytajmy, w dziełach Engelsa i Marksa, jak wyższe klasy angielskie traktują klasę robotników; przypomnijmy sobie znowu, ile zbrodni niesłychanych, ile okrucieństw, ile niecnych i szkaradnych uczynków dopuścili się różni socjaliści, mszcząc się w głupocie swój na ludziach niewinnych za konieczny porządek rzeczy od jednostek nigdy niezależny. Każda „karta dziejów\” Europy od najdawniejszych czasów do dziś dnia zapisana jest krwią niewinną, rozlewaną w walkach państw przeciwko państwom lub w wybuchach rewolucyjnych klas społecznych jednych przeciwko drugim. A wszystkie te potoki krwi, rozlane w wojnach między państwami i w rewolucjach społecznych, nie zaważyłyby nawet na szali, gdybyśmy je przeciw ważyli tą nieskończoną masą niesprawiedliwości, niegodziwości i niemoralności popełnianych w sposób najlegalniejszy, bez przelew a kropli krwi, w owych cichych i skrytych walkach społecznych, które dla ustrojów państwowych są tym, czym dla organizmu zwierzęcego jest oddychanie lub odżywianie. To też najsmutniejszym przy tym wszystkim jest to, że rzecz ta jest nieunikniona, konieczna i że zatem nigdy zmienioną być nie może! Jak nigdy zwierzęta ani człowiek nie zaprzestaną żywić się roślinami czy też innymi zwierzętami, tak nigdy koła społeczne nie poprzestaną walk wzajemnych, dążąc do zaspokojenia potrzeb swych przez wyzysk wzajemny.


Najszlachetniejsi ludzie stać mogą na czele państw, zamiary ich mogą być najwznioślejszymi, najuczciwszymi, nie zmieni to naturalnego porządku rzeczy; bo nie władcy ani monarchowie rządzą światem społecznym — ale rządzi nim ślepe nieugięte prawo natury.


Płytkością jest i bezrozumnym chcieć uczynić władców i monarchów odpowiedzialnymi za przelew krwi, za nędzę społeczną, za wzajemne krzywdy i niesprawiedliwości; najpotężniejszy władca jest marionetką wobec praw społecznych, których biegu i spełnienia nie wstrzyma żadną armią krociową. Gdyby rzeczywiście leżało w mocy monarchów utrzymać pokój i nie prowadzić wojny, jakaż by obłuda mieściła się w szumnych mowach od tronu, zapowiadających ciągłe starania o utrzymacie pokoju i zapewniających o najserdeczniejszych stosunkach ze wszystkimi mocarstwami. A ileż to razy już w naszym wieku, gdy zaledwie słowa takie przebrzmiały, rozlegał się huk armat na europejskich polach bitew. Lepszą mamy opinię o władcach europejskich, aniżeli z faktów takich wywnioskować by można. Ich obietnice i przyrzeczenia świadczą tylko o ich chęciach, które na bieg dziejów żadnego nie mają i mieć nie mogą wpływu.


Te też pomimo najprzyjaźniejszych względem siebie usposobień monarchów, bezustanne zbrojenia państw świadczą, że za lada sposobnością jedno państwo rzucić się może na drugie, jak zwierz drapieżny na bezbronną ofiarę swoją. Niezliczonej fakty każdego przekonać muszą, że państwa, choćby najbardziej ucywilizowane czyhają na wzajemną szkodę i zgubę tak samo, jak dzikie hordy pierwotne; że postępowaniem ich kieruje ślepe prawo natury, nie zaś moralność indywidualna i wynikające z niej obowiązki; że zapędy wrogie państw hamuje tylko obawa przed większą silą i, że silniejszy depcze prawo i sprawiedliwość, nie uznaje żadnej umowy ani przymierza, jeżeli ma widoki osiągnięcia celu swego, zwiększenia siły, podniesienia swej potęgi. Pod tym względem koła społeczne mają zupełnie naturę i charakter pierwotnych hord i państw, a walka społeczna nie różni się bynajmniej od walk dzikich hord i wojen międzypaństwowych. Pochodzi to stąd, że ani walki, ani wojny ten: zależą od woli jednostek; że wynikają one z natury społecznych zbiorowości, które zawsze i wszędzie walcząc przeciwko sobie, jednako są usposobione. Ze stanowiska moralności indywidualnej, walki te i sposób ich. prowadzenia nie dadzą się nigdy usprawiedliwić. Nigdzie zaś niemoralność tych walk nie występuje tak jaskrawo, jak w przymierzach zawieranych przez jedne z tych zbiorowości w celu zwalczania drugich.


Jak dzika horda, nie mogąc sama dać rady drugiej, przeciwko której walczy, zawiera przymierze z trzecią, z którą wczoraj dopiero na zabój walczyła; jak państwa ucywilizowane, przy zawieraniu przymierzy, tylko korzyść chwilową mają na oku i bez skrupułu łączą się z niedawnym wrogiem, aby walczyć przeciwko niedawnemu sprzymierzeńcowi, tak samo dzieje się z kołami społecznymi.


O przymierzach nie rozstrzyga ani równość zasad, ani wspólność zapatrywań, ani bliskość stosunków — jedynie tylko chwilowa korzyść. Jak w stosunkach międzynarodowych rzeczpospolita demokratyczna sprzymierza się z monarchią absolutystyczną; jak np. konstytucyjna Anglia łączy się z despotyczną Turcją, albo wspiera południowe stany Ameryki, walczące o zachowanie niewolnictwa, tak samo w walce społecznej: konserwatyści łączą się z socjalistami dla chwilowej korzyści: arystokracja schlebia chłopom, by chwilowo zadać cios mieszczaństwu, z którym jutro znowu gotowa sprzymierzyć się, aby przeprowadzić jakąś ustawę niekorzystną dla robotników wiejskich.


Czy „niemoralność\” tych walk świadczy o niemoralności jednostek? Bynajmniej. Dowodzi ona raczej, że w walkach zbiorowości społecznych usposobienia moralne jednostek nie odgrywają żadnej roli, nie mają żadnego znaczenia. Walkami tymi nie kierują jednostki ale interesy społeczne tj. interesy poszczególnych kół społecznych, a walki te tak się odbywają, jak gdyby koła te społeczne jako jednolite całości, działające bez uczucia i sumienia, z nieludzką bezwzględnością i nieubłaganą konsekwencją, jedynie interes swój miały na celu. Śmiało zatem powiedzieć można, że postępowaniem zbiorowości społecznych, hord, państw i społeczeństw rządzi ślepe prawo natury.