Widzieliśmy, że jedne stany powstały przez zetknięcie i złączenie się w wspólny ustrój państwowy żywiołów różnoplemiennych; tak powstał stan „panów\”, chłopów i kupców. Różnorodność tych trzech stanów była we wszystkim pierworodna, datująca się z czasów przedpaństwowych, a w skutek tego łatwo utrzymująca się i w państwie, ponieważ różność antropologiczna i moralna wspierała odrębność kastową późniejszych stanów społecznych.
Ale widzieliśmy także, że w państwie powstają z czasem stany (kapłanów, robotników, przemysłowców, rzemieślników, prawników itd.j które różnicują się dopiero z rozwojem cywilizacji, odpowiednio do pewnych ogólnych potrzeb i w miarę wzrastającego podziału pracy społecznej; stany jednak owe, rozchodząc się coraz bardziej w swych interesach, dążnościach, zapatrywaniach itd. tworzą z czasem tak samo odrębne koła i grupy społeczne, mające odrębne interesy i zwalczające się nawzajem o wpływ, władzę i udział w panowaniu jak owe stany różnoplemienne.
Zjawisko to społeczne zdaje się być w związku ze zjawiskiem napotykanym często w innych dziedzinach zjawisk, a o którym najprzód pomówić musimy, aby następnie ze wspólnego punktu widzenia rozważyć powtórzenie się jego w dziedzinie społecznej.
Dwoistość powstania stanów przez zetknięcie się różnoplemiennych żywiołów i przez różnicowanie się żywiołów społecznych przypomina powstanie różnic rasowych przez dziedziczność i przez przystosowywanie.
W gruncie rzeczy te dwa sposoby tworzenia się różności typów organicznych stanowią sprzeczność. Najtrudniejszy problemat antropologiczny polega na rozwiązaniu tej sprzeczności, albo na usunięciu jednego z tych przypuszczeń.
Pytanie odnośne da się w ten sposób sformułować: Jaka jest twórcza zasada czy siła w świecie organicznym: dziedziczność czy przystosowywanie? Wiekowe doświadczenie ludzkości oświadcza się za pierwszym przypuszczeniem; przemawia ono za niezmiennością typów fizycznych i moralnych pojedynczych plemion ludzkich. Nowożytny materializm przypuszcza natomiast możliwość zmienności typów w nieograniczonym postępie; wierzy w przekształcającą wszelkie typy fizyczne i moralne siłę warunków zewnętrznych. Darwinizm chce sprzeczność te pogodzić i łączy dziedziczność z przystosowywaniem. Rozważmyż więc, które z tych przypuszczeń zbliża się najwięcej do prawdy.
Rzut oka na świat organiczny uczy nas, że dziedziczność jest najpotężniejszą siłą kształtującą typy organiczne.
Organizmy są takimi, jakimi są, ponieważ rodzice ich takimi były. Jest to rzecz jasna i niezaprzeczona. Z drugiej zaś strony, świat organiczny przedstawia nam często zjawiska wyjątkowe, które za pomocą siły dziedziczności wytłumaczyć się nie dadzą. Jeżeli bowiem napotykamy organizmy, które się różnią od swoich rodziców, co nie jest regułą ale wyjątkiem, staramy się zjawisko to w jaki bądź sposób wyjaśnić. Między różnymi zaś sposobami tłumaczenia takich zjawisk sposób darwinistowski jest dziś najsprytniejszym i ogólnie przyjętym. Darwin powiada: co nie może być wyjaśnione za pomocą dziedziczności, musi pochodzić z przystosowywania się organizmów do warunków zewnętrznych, a do tego przystosowywania zmusza organizmy -walka o byt.
Teoria ta, sama przez się, jest tak dziwaczną, nieprawdopodobną i nieprzekonywającą, że nie byłaby nigdy się przyjęła, gdyby geniusz Darwina na poparcie jej nie był odkrył licznych faktów z życia organizmów, prawdopodobieństwo jej nie tyle wykazujących jak wspierających.
To było decydujące. Darwin wykazuje w znacznej liczbie szczegółowych wypadków, jak organizmy przystosowują się do warunków zewnętrznych i przy tym zmieniają typ swój dziedziczny; co więcej, Darwin stara się nawet udowodnić, że odmiany nabyte przez przystosowywanie mogą stać się dziedzicznymi. Tym czasem kto bezstronnie, bez uprzedzeń i bez uniesień, czyta rozumowania Darwina, musi przyznać, że jak z jednej strony dziedziczność jest faktem jasnym, prawdą udowodnioną, tak z drugiej strony przystosowywanie, a co więcej dziedziczne ustalanie się odmian nabytych przez przystosowywanie, jest sprytną hipotezą, popartą wprawdzie licznymi drobnostkowymi faktami, ale zawsze jeszcze tylko hipotezą, przeciwko której więcej faktów przemawia niż za nią. W żadnym razie nie można jej uważać za umiejętnie udowodnioną. Źródło zaś, z którego płynie błędna myśl powstania odrębności gatunkowych przez przystosowywanie i następną dziedziczność odmian nabytych drogą przystosowywania, źródło to, zdaniem naszym, jest następujące.
W dwojaki sposób powstają ustroje naturalne: pierworodnie i drugorzędnie, tj. drogą ewolucji. Istnieją w naturze dwa przeciwne prądy, które zawsze i wszędzie spotykają i zderzają się z sobą, a które byśmy nazwać mogli prądami oryginalności i naśladownictwa. Wielka część bowiem tego, co w naturze powstaje w nieznany nam bliżej sposób oryginalny czy „twórczy\”, powstaje także często pod wpływem czynników zewnętrznych, dobrze nam znanych i nie tajnych; ten ostatni sposób powstania nazywamy z Darwinem ewolucyjnym.
Przyczyna, dlaczego teoria ewolucyjna potrafiła tak opanować umysły, zawiera się po prostu w tym, że w porównaniu z teorią samorództwa czy twórczości, czy jakkolwiek nazwać zechcemy akt pierworodnego powstania, jest ona daleko zrozumialszą i przystępniejszą. Powstania bowiem organizmów nie drogą ewolucji nigdy sobie wytłumaczyć nie potrafimy; wszelkie wyobrażenia o samorództwie, o stworzeniu, są niejasne, zawierają w sobie tyle sprzeczności, że umysł ludzki z chciwością chwyta się każdego innego wyobrażenia zrozumialszego, każdej teorii, która mu oszczędza przykrego uczucia niejasności w kwestii tak dla niego ciekawej i ważnej. To też w tym znaczeniu zawsze trzeba będzie przyznać pierwszeństwo teorii ewolucyjnej, jako jedynej, za pomocą której powstanie organizmów wytłumaczyć sobie możemy; z tego jednak nie wypływa wcale, jakoby tylko ta teorią była prawdziwą, która dla pojęcia naszego jest najprzystępniejszą. Zdanie bowiem, że tylko to może być prawdziwe, co my pojmujemy, nie ma podstawy logicznej. Koniec końców, zaprzeczyć się nie da, że w naturze samorództwo i ewolucyjność grają ważną rolę; rozumiemy zaś przez samorództwo takie powstawanie organizmów, którego sobie za pomocą teorii ewolucyjnej wytłumaczyć nie możemy. Ta niejasność dręczy nas na każdym kroku. Wobec każdego typu organicznego pytamy zawsze, czy jest samorodnym czy ewolucyjnym.
Utrudnia jeszcze sprawę ta okoliczność, że (jak to w wielu wypadkach niewątpliwym jest) ten sam typ organiczny powstać może w drodze ewolucyjnej i w drodze nieewolucyjnej a więc nazwanej przez nas samorodnej, co nie zawiera w sobie sprzeczności, bo w gruncie rzeczy jeden i drugi sposób powstania równie jest naturalnym. Malarz namalować może obraz oryginalnie, a następnie ten sam obraz skopiować. Biorąc rzecz ściśle i logicznie, jak fałszywym byłby wniosek, że malarz który namalował kilka kopij, nie potrafi namalować nigdy żadnego oryginału i prawdopodobnie zawsze tylko kopiował; tak samo i wniosek Darwina z wielu stwierdzonych wypadków ewolucyjnego powstania typów organicznych o powstaniu ewolucyjnym wszystkich typów organicznych logicznie jest fałszywym, to znaczy, że wniosek ten logicznie nie jest koniecznym.
Jakkolwiek więc mamy przykłady powstania typów gatunkowych w drodze ewolucji: wniosek wyprowadzony z tych przykładów, że wszystkie gatunki organiczne powstały tą drogą jest dowolny, a w każdym razie, nie będąc logicznie koniecznym, nie jest umiejętnym.
Zresztą dwojaki sposób powstania typów organicznych da się łatwo pojąć i wytłumaczyć. Jeżeli bowiem położenie geograficzne i natura siedliska organizmów dziś jeszcze, jak to twierdzi darwinizm, jest w stanie wpłynąć na odmiany typu organicznego: o ileż więcej czynnik ten niegdyś na początku powstawania organizmów, wpływać musiał na pierworodne powstanie różnic gatunkowych. Oczywista, że czynnik ten niegdyś musiał stworzyć różnice pierworodne; działa on może i dzisiaj, ale już w słabszym stopniu, mając do czynienia z utworzonymi już pierworodnie typami. Wprawdzie to ostatnie ustępstwo czynione darwinizmowi w mgnieniu oka przemienia się w najsilniejszą broń, którą on przeciwników swych dobija: potrzebuje on bowiem tylko przedłużyć nieograniczenie, na miliony lat i więcej, czas działania czynników powodujących ewolucją, a wszelkie inne przypuszczenie co do sposobu powstania typów staje się zbytecznym. Ale operacja taka ma tylko uprawnienie arytmetyczne, choć nawet logicznie jest dozwoloną, nie wyklucza ona jednak nigdy możliwości pierworodnego powstania typów organicznych, za którym przemawiają inne względy.
Wracając z dziedziny organicznej do zjawisk społecznych, widzimy i tu dwojaki sposób powstania] ustrojów i żywiołów społecznych: pierwszorzędny i drugorzędny czyli pierworodny i ewolucyjny.
Tak np. powstaje nierówność społeczna raz pierworodnie przez zetknięcie się dwóch różnorodnych plemion o rożnym usposobieniu i i różnej sile, innym razem znów ewolucyjnie przez powolne dźwiganie się jednych kosztem drugich, pierwotnie równych sobie jednostek, z których ostatnie wskutek niekorzystnych warunków upadają. Tak nawet czasem gdzieniegdzie, obok pierworodnego powstania państwa przez podbój i ujarzmienie obcego plemienia, zdarzyć by się mogło, jako rzadki wyjątek, ewolucyjne powstanie państwa przez powolny i pokojowy rozwój społeczny, sprowadzający zupełne odłączenie i odrębność jednostek silniejszych od poddających się im słabszych, potrzebujących opieki. Co się zaś tyczy stanów i klas społecznych, to dwojaki sposób ich powstania jest faktem historycznie udowodnionym. W pierworodny sposób powstają stany i klasy tam, gdzie różnorodne żywioły społeczne przez podbój łączą się w jeden ustrój na nierównych warunkach bytu. Ale, obok tego pierworodnego sposobu powstawania klas i stanów, znamy drugorzędny, ewolucyjny, kiedy z rozwojem społecznym wśród podziału pracy ekonomicznej, według przeważających usposobień lub wrodzonych zdolności, jedni temu, drudzy innemu zawodowi się oddają—a pojedyncze zawody z czasem tworzą sobie odrębne swe organizacje klasowe czy stanowe.
Sposób, w jaki powstała grupa społeczna, pierworodny czy ewolucyjny, nie ma wpływu na charakter i naturę jej, jako odrębnej grupy społecznej. Jako taka, zachowuje ona zawsze wobec innych grup te same dążności zachowawcze, tę sarnę żądzę władzy i panowania, słowem, to wszystko, coby nazwać można polityką interesów. Każdy stan, każda grupa społeczna, jako taka, ma zawsze tę sarnę politykę interesów. Z tej zaś jednakowej zawsze polityki każdej grupy społecznej, jako takiej, wypływa jednakie postępowanie jej na wewnątrz i na zewnątrz. Na wewnątrz każda grupa stara się wzmocnić przez niedopuszczenie obcych żywiołów czym się tłumaczy tak częste zjawisko endogamii tj. zawierania małżeństw w obrębie grupy i tym samem dążenie do kastowości. Na zewnątrz każda grupa stara się nie dopuścić wzrostu wpływu, władzy i potęgi obcych grup, skąd pochodzi zjawisko, że w walce społecznej każda grupa zawsze tego pragnie, co inne grupy osłabia, co potęgę i władzę innych grup podkopuje.