Xg. 1 ROZDZIAŁ VII – Historiozofia Hegla

Jako część integralna całokształtu filozofii Heglowskiej, filozofia historii bierze za punkt wyjścia ów absolutny „rozsądek” (Vernunft), który, będąc treścią i rdzeniem wszechjestestwa (,,co jest — jest rozsądnym”), musi być treścią i rdzeniem historii. Zadaniem zatem historii filozofii, według Hegla, może tylko być wykazanie rozwoju tego rozsądku, wcielającego się w dzieje ludzkie. Dla rozwoju zaś tego wymyślił sobie Hegel formułkę, która ma przedstawiać jego prawidłowość, Formułka ta wyraża się następującym sposobem.

Ów rozsądek absolutny, jako idea historii, przejawia się najprzód w dziełach pierwotnych w stanie jakoby niewinności czy naiwności – jest to pierwsza pozycja dziejowa. Hegel nazywa stan ten tezą. Dopiero przez oddziaływanie na świat inny i przez zetknięcie się z innym światem idea ta przechodzi w antytezę. Jest to niby opozycja, przeciwstawiająca się pierwszej pozycji. Nareszcie ze zlania się żywiołów umysłowych, ze zjednoczenia się tych idei pozycji i opozycji, tezy i antytezy, powstaje synteza historyczna, idea wyższa, która mieści w sobie idee poprzednich dwóch stopni rozwoju. Ten trójstopniowy proces widzi Hegel wszędzie, bądź to w całości dziejów ludzkości, które on wywodzi z Azji środkowej, z Chin, jako z tezy historycznej, przeprowadza przez świat klasyczny jako antytezę i którego ostatni kres widzi w Europie chrześcijańskiej, jako w syntezie historycznej — bądź to w dziejach poszczególnych państw i narodów, gdzie zawsze i wszędzie ten rozum absolutny, jak dziad na katarynce dziejów, wygrywa oklepaną ,,3/4 taktową” sztuczkę.

Jaką wartość może mieć filozofia historii Hegla dla umiejętności pozytywnej?—Żadnej. Są to bowiem tylko sprytne poglądy, osnute na zupełnie dowolnym pomyśle. Myśl, że w historii przejawia się rozsądek absolutny, jest tylko fałszywym wyrazem tej prawdy, że człowiek myślący z każdego objawu natury czy dziejów potrafi sobie zdać sprawę, potrafi na gruncie tych zjawisk dopatrzeć się pewnego ładu i porządku. Ale to, co Hegel nazywa absolutnym rozsądkiem, jest to w istocie tylko rozsądek ludzki, tłumaczący sobie na swój sposób zjawiska świata. Upatrywanie zaś w rozwoju dziejowym lub w rozwoju pojedynczych państw i narodów owych trzech stopni: tezy, antytezy i syntezy, jest czysto fantazją dowolną, nie mającą żadnej podstawy w rzeczywistości.

A jednak trudno sobie wyobrazić dzisiaj, jakie wrażenie ta konstrukcja historiozoficzna zrobiła na współczesnym Heglowi pokoleniu, i jaki wpływ wywarła na kilka następnych pokoleń inteligencji europejskiej. Prawie pół wieku trwał ten szał historiozoficzny w Europie, a dziejopisarstwo tego półstulecia nosi na sobie cechę teorii Heglowskiej. Wieleż to i u nas pisano o „posłannictwach” tego lub owego narodu, o ,,syntezie historycznej,” którą ten lub ów naród przedstawia albo o „syntezie”, która nieomylnie nastąpić musi po widocznej antytezie, co z konieczności nastąpiła po takiej lub owakiej „tezie” historycznej.

I na naszym dziejopisarstwie, zacząwszy od Lelewela, znać wpływ Heglowskich „konstrukcyj historycznych.” Jeżeli Lelewel, a za nim Henryk Szmitt, starają się przedstawić przedhistoryczną Polskę, jako stan gminowładztwa, po którym w Polsce historycznej nastąpiło możnowładztwo, dając do zrozumienia, że społeczeństwo nasze w przyszłości doczeka się jakiejś pośredniej, lepszej formy wolności, to na dnie tych zapatrywań leży Heglowska formułka o tezie, antytezie i syntezie dziejowej. Nie mówiąc już o Cieszkowskim, którego „Ojcze nasz” jest fantazją Heglowską, zabarwioną ideami teologicznymi, napomkniemy, że i Szujski na początku swego zawodu literackiego nie był wolnym od wpływu historiozofii heglowskiej.