Xg. 1 ROZDZIAŁ V – Filozofia

Ponad wszystkie specjalne umiejętności i filozofie górowała już od czasów Grecji starożytnej „umiejętność umiejętności”, filozofia w ścisłym znaczeniu tego słowa. Zawierała ona w sobie rozpamiętywania i rozumowania nad najogólniejszymi zagadnieniami świata i życia. „Skąd się świat ten wziął, z czego powstał, co za cel i przeznaczenie ludzkości, czy po życiu doczesnym czeka nas życie zagrobowe, czym jest cnota, co jest dobrem a co złem w życiu ludzkim, co jest sprawiedliwym?” Te i tym podobne pytania stanowiły od czasów greckich przedmiot filozofii.

Odpowiedzi na te pytania zawisły zawsze od podmiotowego (subiektywnego) zapatrywania się myślicieli na otaczający ich świąt; nie mogły one bowiem nigdy być czerpane z przedmiotowego (obiektywnego) badania i rozbioru faktów; bo fakty, do których się pytania te odnoszą, albo nie istnieją wcale, albo przynajmniej pod zmysły nasze nie podpadają. Tak np. pytanie: „skąd się świat ten wziął” odnosi się do początku świata, który albo nigdy nie był, albo przynajmniej nie mógł nigdy być przedmiotem zmysłowej percepcji człowieka. Możemy badać rozwój rośliny i na podstawie dostrzeganych faktów tworzyć sobie teorię odnośną: ale początku świata żaden człowiek nie widział, ani też wiarogodnego o fakcie tym świadectwa nie posiada. Teorie więc, które snujemy o tym domniemanym fakcie są tylko przypuszczeniami podmiotowymi, pozbawionymi wszelkiej umiejętnej ścisłej podstawy.

A jednak wszelka filozofia bierze początek od takich przypuszczeń, domniemań i rojeń. I tak pierwszy znany nam filozof grecki Tales (656—540 przed Chr.) przypuszcza, że wszechświat powstał z wody, czyli raczej z wilgoci. Jeden z następców jego Anaksymenes z Miletu (570 -500 r.) twierdzi, że wszechświat powstał „z nieograniczonego, wszystko otaczającego i w ciągłym ruchu będącego powietrza.” Inny znów filozof Heraklit z Efezu uważa ogień za źródło wszechświata,

Obok kwestii pierwiastku czy źródła wszechświata i wszechbytu, zajmowała pierwszych filozofów kwestia sposobu powstania świata. Zdaje się, że uczeń Talesa, Anaksymander, (610—532 r.) więcej tą, aniżeli poprzednią kwestią się zajmował, bo nie wdając się w bliższe oznaczenie pierwiastku ani źródła wszechświata, i zadowalając się tylko ogólnym wyrażeniem, że „wszystko powstaje z jakiejś wiecznej, nieskończonej i nieokreślonej przyczyny,” uczy on, że wszystko to, co powstaje w pewnym porządku i według pewnych prawideł, wraca i zanika znowu tak, jak powstało. Konsekwencją tylko tej teorii Anaksymandra była filozofia Heraklita, uznająca tylko wieczne powstawanie przez przemiany. „Wszystko płynie wiecznie” powiada Heraklit, nic nie zostaje w tymże samym stanie, nie ma spoczynku na świecie, wszystko znajduje się w wiecznym ruchu i wiecznych przemianach.” Podobnie i Anaksagoras przypuszcza tylko wieczne mieszanie się i rozwiązywanie, się pierwiastków, „Nic nie powstaje nigdy, ani nic nie niknie; a co nam się zdaje powstawaniem, jest tylko połączeniem, a co nam się zdaje zniszczeniem, jest tylko rozpadnięciem na pierwiastki.”

Trzecią kwestią filozofii starożytnej była istota i jakość bytu. Czy to, co istnieje, jest jednolite co do składu, czy różnorodne, i z jakich składa się pierwiastków? Na to pytanie odpowiada szkoła Eleatów, szczególnie Ksenofanes, (572 — 478) że „wszystko jest jednością.” Tym jednym i wszystkim jest Bóg. Drugi filozof tej samej szkoły, Parmenides, w tym samym duchu głosi, że „byt i myśl” są tymże samem, być i myśleć jest to samo.

Do kwestii istoty i jakości bytu odnosi się także cała filozofia Pitagorasa, który liczbę uważa za istotę wszechistnienia. O pitagorejczykach powiada Arystoteles, że uważali wszystkie rzeczy za liczby; różność rzeczy za wynik różności liczby.

Jaśniej nieco tłumaczyli sobie jakość bytu filozofowie szkoły atomistycznej, przyjmując pierwotną mnogość pierwiastków (atomów), których różny skład, różne połączenia i kombinacje stanowią różność podpadających pod zmysły zjawisk. Wszelako hipoteza atomistyczna nie rozstrzygnęła kwestii jakości bytu, tylko przesunęła ją na inne miejsce; albowiem nad kwestią istoty i jakości atomów, te same znowu, co nad jakością i istotą świata zmysłowego, wszczęły się dyskusje.

Wszystkie te kwestie co do początku wszechświata, co do istoty i jakości bytu i atomów, najłatwiej się rozwiązują za pomocą hipotezy, że istnieje po za światem jakaś samodzielna i samoistna siła, która światu daje początek, o istocie i jakości jego stanowi, oraz łączeniem się i kombinacjami atomów rządzi. To najprostsze rozwiązanie wszystkich umysłowi ludzkiemu nasuwających się zagadnień, już przed wszelką filozofią spełniła religia: ogłaszając Boga jako pierwszą przyczynę wszechistnienia i twórcę świata. Filozofia, choć zrazu innych szukała rozwiązań, często w mniej lub więcej podobnych formach wracała do myśli religijnej. I tak np. Anaksagoras stawia jakiś po za światem istniejący rozum (vous), jako samodzielną przyczynę i źródło wszechistnienia. Rozum ten z istniejących pierwiastków, porządkując je i łącząc, stworzył świat.

Ogromny postęp, jaki filozofia grecka głównie z inicjatywy Sokratesa (469—309 r. Przed. Chr.) uczyniła, polega właśnie na tym, że się zwróciła do kwestii aktualnych, do zjawisk życia społecznego i do psychologii praktycznej, zaprzestając płonnych rozumowań nad początkiem rzeczy i „absolutną substancją.” Zaniechawszy wszelkich spekulacyj metafizycznych, Sokrates zastanawiał się głównie nad kwestiami moralnymi życia praktycznego, jak np., na czym polega cnota? To też największą zasługą Sokratesa jest, że uczył wynajdywać kwestie filozoficzne i przedmioty godne zastanowienia w otaczającym nas życiu codziennym, zamiast szukać ich w obłokach i zajmować się spekulacjami, niemogącymi mieć żadnej podstawy realnej, pozytywnej. To też uczeń jego, Platon,(429—347r. przed Chr.) pozostał głównie na polu, wskazanym przez mistrza i w granicach przez tegoż wytkniętych. Rozbiór logiczny pojęć, istota dobrego i cnoty, różne rodzaje cnoty jak: umiarkowanie, waleczność, przyjaźń, sprawiedliwość, psychologia praktyczna i polityka, oto przedmioty rozumowań i badań Platona. A jakkolwiek Platon był naturą idealistyczną i poetyczną, w skutek czego skłonnym był zawsze do wyjaśniania zjawisk życia praktycznego za pomocą bajek fantastycznych, to jednak te bajki są u niego raczej poetycznymi przenośniami, którymi się posiłkuje dla dobitniejszego tłumaczenia myśli swoich. W każdym zaś razie Platon ogarnął filozofią swoją całą rzeczywistość, zacząwszy od natury i usposobienia ducha ludzkiego, całą moralność i prawo, nareszcie życie społeczne ujęte w ramę państwa.

Do najwyższego zaś szczytu doskonałości filozofią tę doprowadził uczeń Platona, Arystoteles, (385—322 r. przed Chr.) przez to, że te wszystkie kwestie życia rzeczywistego traktował w sposób ściśle realistyczny. Sokrates brał zjawiska życia, jak są; chodziło mu o poznanie ich, nie silił się o wyjaśnienie ich pochodzenia lub przyczyny, dla czego takimi są, jakimi są. Platon wprawdzie starał się zawsze o wytłumaczenie, ale czynił to w sposób idealistyczny i fantastyczny, i po za światem rzeczywistym, dla wyjaśnienia go, tworzył sobie drugi świat ideałów. Arystoteles w tym przewyższył nauczyciela swego, że zjawiska świata starał się wyjaśnić z ich właściwej natury, którą badać umiał jak przyrodnik. Nie szukał po za rzeczywistością innego świata, nie bałamucił się światem ideałów: tylko starał się zbadać rzeczywistość, poznać właściwości zjawisk, co słusznie uważał za najwyższe zadanie filozofii. Tej metodzie indukcyjnej zawdzięcza Arystoteles wielkie rezultaty, i jakkolwiek, na polu zjawisk natury fizycznej rezultaty te dzisiaj prześcignięte zostały daleko przez niezliczone odkrycia na tym polu, nieznane Arystotelesowi, to jednak na polu zjawisk psychicznych i społecznych, gdzie nowych odkryć robić nie można, gdzie przedmiot cały, a więc umysł ludzki i społeczeństwo ludzkie zawsze w jednakim stanie skończoności zostaje, niejako do dyspozycji badacza, na tym polu, wielki ten filozof grecki nie tylko do dziś dnia prześcigniętym nie został, ale owszem, jest jeszcze dla nas zawsze świeżym i niewyczerpanym źródłem prawd i mądrości. Mamy tu na myśli pisma Arystotelesa o logice, o psychologii praktycznej, o poezji, a przede wszystkim wiekopomne dzieło o polityce,

Rozwoju filozofii nie poprowadzili dalej ani rzymianie, ani narody europejskie wieków średnich. Rzymianie byli narodem praktycznym. Nie świat myśli ich zajmował, ale świat rzeczywistości. Ideałem ich nie była prawda, ale potęga. Nie poznanie świata, ale zapanowanie nad nim było ich celem. Stworzyli oni prawo i wydoskonalili praktykę prawniczą, do filozofii nie mieli ani zamiłowania, ani powołania.

Narody europejskie zaś wieków średnich nie czuły potrzeby filozofii; wiara im wystarczała. Wiara była najwyższą formułą życia ich duchowego, zaspakajała i uszczęśliwiała umysły i serca.

Dopiero znowu Grecja, zmartwychwstała z odgrzebanych pism starożytnych, rzuciła zarzewie niepokoju w uśpione umysły narodów europejskich. Nastąpiło „odrodzenie” umysłowe, a teologia chrześcijańska, zapłodniona filozofią grecką, wydała humanizm, który utorował drogę filozofii nowoczesnej. Pierwszymi jej przedstawicielami byli: Kartezjusz (2596 — 1650 r.) i Spinoza (1632—1677 r.). Od nich datuje się nowy rozwój filozofii. Zostawiając na boku filozofią francuską, angielską i włoską, a ograniczając się jedynie na głównej siedzibie filozofii nowoczesnej, tj. Niemcach, pojedyncze stacje tego rozwoju oznaczyć można nazwiskami: Leibniz (1646—1716r,), Chrystian Wolff (1679 — 1754 r.), Kant (1724—1804 r!), Fichte (1762 -1814 r.), Herbart (1776—1841 r.), Schelling (1775—1854 r.), Hegel (1779—1831 r.), Schopenhauer (1788—1860 r.).

Cała ta dwuwiekowa praca myślicieli niemieckich poświęconą była filozofii spekulacyjnej, tak nazwanej dla tego, że przedmiotami jej są abstrakcje, nie podpadające pod zmysły, nie dające się sprawdzić doświadczeniem, a przystępne tylko oderwanym od wszelkiej rzeczywistości spekulacjom. Pytania, które sobie filozofia ta spekulacyjna stawia, nie mają w gruncie żadnego umiejętnego uprawnienia. Tak np. główne pytanie tej filozofii tyczy się tak zwanej „substancji”, tj. bytu bezwzględnego (absolutnego). To, co istnieje niezawiśle od materii i od myśli naszej, co zawsze i wszędzie istnieje samo przez się, bez względu na umysł ludzki, to filozofia spekulacyjna nazywa substancją. Czym jest ta substancja, jaką ona jest, jakie ma właściwości, jakie są warunki jej bytu—oto kwestie, którymi się zajmowała filozofia spekulacyjna. Ale cóż za znaczenie ma cała ta kwestia? Jesteśmy ludźmi, i innej, niż ludzka, filozofii nigdy nie stworzymy; innego bytu, jak tego, który zmysłami i myślą naszą, rozumem naszym pojmujemy, nigdy nie pojmiemy. Ten byt objawia,nam się w formie materii, obdarzonej siłami fizycznymi. Gdyby nawet istniała inna jakaś substancja, przez nas niepojęta, nie miałaby ona dla nas żadnego interesu. Bo nas tylko to obchodzić może, dla nas tylko to istnieje, o czym wiedzieć, co pojąć zmysłami lub rozumem naszym możemy. Wszelkie zaciekania się w rzekomy świat „substancji” przez nas niedocieczonej, nie mogą dla nas mieć żadnej wartości.

Drugą kwestia, którą się, na wzór filozofii greckiej, wielce zajmowała filozofia nowoczesna, jest kwestia: „pierwiastka” wszechświata („Urprinzip”)- Widzieliśmy, jak greccy filozofowie szkoły jońskiej podsuwali światu różne pierwiastki materialne, jak np. wodę, powietrze, ogień i t. p.; filozofia nowoczesna o tyle się od owej szkoły jońskiej różni (i tylko Pitagorasa, Anaksagorasa i Platona naśladuje), że za pierwiastki świata przyjmuje rzeczy niezmysłowe. I tak Leibnitz przyjmuje niezliczoną ilość jakichś pierwiastkowych istot, które nazywa monadami, za początek i pierwiastek świata; mają to być jakieś istnienia niecielesne, ale także nieumysłowe, tylko jakieś siły działające. Hegel uważa myśl, ideę za pierwiastek świata. U niego wszystko z idei rodzi się i powstaje i cały proces życia jest tylko wiecznym przeobrażaniem się idei. Shopenhauer znowu uważa wolę za pierwiastek świata, i na dnie wszelkich zjawisk natury i życia widzi tylko tę wolę, czyli dążenie do życia. Hartmann ułatwił sobie filozofowanie, biorąc za pierwiastek światu nieświadome (Das Unbewusste). To nieświadome jest u niego twórcą i rządcą wszechświata. W końcu ostatni tego kierunku spekulacyjnego w Niemczech filozof Froschammer stawia wyobraźnię, jako zasadę i pierwiastek wszelkiego istnienia, całej natury i wszelkiego życia.

Kwestia „pierwiastka,” podobnie jak kwestia substancji, niema najmniejszego uprawnienia, bo taki pierwiastek, mający niby wyprzedzić wszelki początek istnienia, nie podpada pod zmysły nasze, a zatem w naukowy sposób nie może być docieczony. Spór o pierwiastek świata nigdy w sposób stanowczy nie może być rozstrzygnięty, a zatem fantazji „filozofów” otwiera się szerokie pole, ale tylko fantazji. „Pierwiastek” świata nie będzie nigdy przedmiotem rozumowania, bo rozum ludzki nigdy i nigdzie takiego pierwiastku nie znajduje. To samo, co o „pierwiastku”, powiedzieć trzeba o wszystkich spekulacjach filozoficznych o Najwyższej Istocie czy też o Stwórcy wszechświata. Filozofia nowoczesna nie zaniechała dyskusji o tym temacie, jakkolwiek powinna była pominąć go zupełnie, zostawiając go rozpamiętywaniem teologii. Boga pojmujemy tylko uczuciem; utwory zaś uczucia nie są przedmiotem filozofii. Kwestie istnienia Boga, własności Jego, tak samo, jak i obowiązków względem Niego, należą do religii i mogą jedynie być traktowane w teologii, polegającej na uczuciach, nie zaś w filozofii, która jest a przynajmniej powinna być umiejętnością. W końcu filozofia spekulacyjna zajmowała się; różnymi „ideami wrodzonymi,” to jest takimi, które należeć mają do właściwości ducha ludzkiego.

Takimi ideami są: idea absolutnego dobra, idea moralności, sprawiedliwości, prawa, piękna itd. Filozofia spekulacyjna starała się każdą z tych idei ściśle określić, i na zasadzie takiego określenia wydawała wyroki i sądy o objawach i zjawiskach z dziedziny moralnej i społecznej, formułowała żądania swe co do przemian i polepszeń praw i instytucyj itd. Ale i w tym punkcie uległa ona grubemu błędowi. Umysł ludzki bowiem nie ma żadnych idei wrodzonych, czego najlepszym dowodem, że w różnych czasach i miejscach idee te są zupełnie różne. W jednym i tym samym czasie różne narody o moralności, sprawiedliwości, prawie, pięknie mają różne pojęcia, a jeden i ten sam naród, na różnych stopniach rozwoju swego, zmienia wyobrażenia swoje i pojęcia o tych ideach. Błąd więc filozofii spekulacyjnej leżał w tym, że chwilowe pojęcie tych idei, jakie w danym czasie i okolicznościach wytworzyły się, uważała ona za wrodzone, absolutne i niezmienne.

Polska nie miała samodzielnej i samorodnej filozofii spekulacyjnej. Mieliśmy tylko naśladowców i uczniów filozofii niemieckiej, jak np. Trentowskiego, Cieszkowskiego, Libelta, Józefa Kremera. Pisali oni po polsku filozofie niemieckie. Duch polski mniej jest skłonnym do spekulacyj abstrakcyjnych. Lubi on zajmować się więcej światem rzeczywistym; skłania się więcej do realizmu. Brak filozofii spekulacyjnej bynajmniej nie szkodzi nam. Bezowocne te eksperymenty podejmowali dla nas obcy; dziś, kiedy jedynie wypada korzystać z błędów filozofii spekulacyjnej, kiedy nadeszła pora wstąpienia na drogę badań pozytywnych, Polacy mogą i powinni wstąpić w szereg narodów, pracujących nad rozwiązaniem najwyższych zagadnień naukowych. Nie mieliśmy filozofii spekulacyjnej, ale powinniśmy mieć filozofią pozytywną.