§ 628. Pośród wielu błędów, które wynikają z przenoszenia wstecz postępowych idei i uczuć w celu interpretacji pierwotnych instytucji, niewiele jest poważniejszych niż kojarzenie funkcji kapłańskich z działaniami zaliczanymi do wyższego rodzaju a oddzielanie ich od działań brutalnych i bestialskich. Gdyby uprzedzenia ludzi nie czyniły ich głuchymi na dowody, nawet lektura Biblii mogłaby w nich wzbudzić pewne wątpliwości; szersze zaś oczytanie się dowiodłoby im, że wśród całej ludzkości kapłani wykazywali i kultywowali nie wyższe, lecz raczej niższe ludzkie namiętności.
Widzimy od razu, że musi tak być, gdy przypomnimy sobie, iż zamiast bóstw pojętych jako posiadające wszystkie doskonałości, moralne i intelektualne, większość ludów posiada bóstwa pojmowane jako posiadające naturę okrutną, często w żaden sposób nie odróżniające się od diabolicznej. O starożytnych Meksykanach przeczytałem, że ich „książęta posyłali jeden do drugiego, aby przygotować się do wojny, gdyż ich bogowie domagają się czegoś do jedzenia”; i stąd ich armie „walczyły, usiłując tylko wziąć jeńców, aby mogli nakarmić ludźmi swych bogów”, według Jacksona kapłani fidżijscy rozpowiadali, „że rozlew krwi oraz wojna, i wszystko z nimi związane, jest akceptowane przez ich bogów”. Chociaż Pindar sprzeciwia się przypisywaniu greckim bogom kanibalizmu, jednak opowiadanie Pauzaniasza ukazuje, że nawet w jego dniach, okazjonalnie składano Zeusowi ofiary z ludzi; a Iliada milcząco przypisuje greckim bogom naturę niższą niż ludzką; przypisuje im się bez usprawiedliwiania: kłamliwość, zdradzieckość, żądzę krwi, cudzołóstwo. Fakt, że brali udział w bitwach ludzi, których stronę trzymali przypomina nam Asyryjczyków, między którymi również, jak przypuszczano, miała miejsce bezpośrednia pomoc boska w walce. Inskrypcja Essarhaddona powiada:
Isztar, królowa wojny i bitwy, której podoba się moja pobożność, stanęła po mojej stronie. Złamała ich łuki. W swym gniewie zniszczyła ich szyki bitewne. Do ich armii tak przemówiła: „Jestem bóstwem, które nie oszczędza nikogo”.
Pokrewne cechy są wprost albo milcząco przypisywane bogu pierwotnych Hebrajczyków. Nie odnoszę się tylko do ofiar z ludzi albo do takich wyrażeń jak „Pan jest mężem wojny”, albo „otóż w wojsku naszem hetmanem jest Bóg” (2 Kron XIII, 12); ale odwołuję się przede wszystkim do masowej rzezi, o której powiedziano, że jest nakazana przez Boga i do faktu, że wojna religijna naturalnie jest, jak się przypuszcza, krwawą wojną: np. świadectwo w 1 Kron. V, 22 – „Wielu też rannych poległo, bo była Pańska wojna”. Wszystko to, czym bóstwo się cechuje, co jest mu przypisywane przez ludy wczesnohistoryczne tak jak przez obecne barbarzyńskie, wyjaśnia się, gdy przypomnimy sobie, że mitologie, które zwykle opisują bitwy o pierwszeństwo między bogami, są tylko przekształconymi relacjami o walkach między pierwotnymi władcami, w których silniejszy, bardziej krwiożerczy, i pozbawiony skrupułów zwykle wygrywał.
Aby w pełni zrozumieć pierwotny związek między działaniami militarnymi a powinnościami religijnymi, musimy przypomnieć sobie, że kiedy uważa się, iż bogowie są nie tylko aktywnymi uczestnikami bitew, których się domagali i które popierali, przypuszcza się także, że są obecni w przedstawieniach idoli czy w pewnych ich odpowiednikach. Wszędzie znajdujemy analogie do stwierdzenia poczynionego przez Cooka, że mieszkańcy wysp Sandwich zabierają z sobą swych bogów wojny idąc na bitwę. Wśród starożytnych Meksykanów, kiedy potykali się z wrogiem, „kapłani ze swymi idolami maszerowali na przedzie”. Pewni Yukatańczycy mieli „idole, które czcili jako bogów wojny… Dźwigali je ze sobą, gdy szli walczyć ze swymi sąsiadami i śmiertelnymi wrogami Chiuamitami”. O Czibczach Herrera powiada, odnosząc się do osobistych bożków – „Tak wielkie było ich oddanie, że dokądkolwiek się udawali, zabierali je ze sobą trzymając je w jednej ręce a walcząc drugą w trakcie swych bitew”. Nie inaczej było w starym świecie. Opis w 2 Samuela V, 21 ukazuje, że Filistyni nosili wyobrażenia bogów ze sobą w czasie walki, a arka, uważana przez Hebrajczyków za mieszkanie Jahwe, była nierzadko zabierana na wojnę (2 Samuela XI). W rzeczy samej w 1 Samuela IV[,5.7], czytamy, że Hebrajczycy, gdy zostali pokonani przez Filistynów, posłali po arkę, jakby mogła ich ocalić; „A gdy przyszła skrzynia przymierza Bożego do obozu, krzyczał wszystek Izrael głosem wielkim, i rozległo się po ziemi (…) I zlękli się Filistyni rzekąc: Przyszedł Bóg do obozu”. Co więcej, jak bliski był związek między zabijaniem wrogów a zadawalaniem bóstw, ukaże nam się dalej, gdy przypomnimy sobie ofiary zwykle składane przed, po a czasami w trakcie bitew przez niecywilizowanych i na wpół-cywilizowanych.
Skoro kapłani są oficjalnymi przejednawcami bóstw, wniosek jest oczywisty. Podczas gdy często powstrzymywali od wojen między ludźmi tej samej krwi, pierwotnie pobudzali do wojen z ludźmi innej krwi, czczącymi inne bóstwa. Tak odnośnie Meksykanów wyżej wspomnianych, którzy walczyli by dostarczyć ofiar swym bogom, czytamy, że „kiedy Kapłani uważali za stosowne, udawali się do Królów i mówili im, by pamiętali o Bożkach, którzy przymierali głodem”. Kapłani asyryjscy mieli dalsze uzasadnienie. „Utrzymywali się z dochodów świątyń… byli bezpośrednio zainteresowani w wojnach, jako, że część łupów przeznaczana była dla świątyń”. Ale bez mnożenia przykładów, wystarczy przywołać fakt, że nawet wśród Hebrajczyków, podczas gdy król i lud byli w pewnych przypadkach skłaniani do okazywania łaskawości, kapłani obstawali przy cherem – bezlitosnej masowej rzezi: a Samuel „wołał do Pana przez całą noc” [1 Sm XV,10] ponieważ Saul, chociaż miał „zburzyć wszystko” [1 Sm XV,3] Amalekitów, nie zabił ich króla i ich bydła: przypomina nam to Fidżijanina, który ponieważ nie dość przykładał się do mordowania wprowadzając siebie w „religijny szał”, wołał ciągle „bóg gniewa się na mnie”.
Ten wstępny krótki przegląd przygotowuje nas do zorientowania się, że na wczesnych stadiach ewolucji społecznej funkcjom kapłańskim towarzyszą funkcje militarne. Przyjrzyjmy się im ze względu na ich główne aspekty.
§ 629. Fakt, że w porządku normalnym wódz, będący początkowo największym wojownikiem, jest także pierwotnym kapłanem, zakłada jedność funkcji kapłańskich i militarnych w jednej osobie. Początkowo główny wojownik jest też głównym przejednywaczem bogów. Freski i inskrypcje Egiptu i Asyrii przedstawiające króla jako jednocześnie przywódcę na wojnie i przywódcę w kulcie, ilustrują zwykle zachodzący związek.
Związek ten jest nawet bliższy niż się pierwotnie wydaje gdyż wśród najważniejszych ofiar sprawowanych przez królów dla bogów są te sprawowane w przededniu bitwy by pozyskać przychylność bogów albo po zwycięstwie na znak dziękczynienia. To znaczy, król wywiązuje się ze swych funkcji religijnego przejednawcy wtedy, gdy jego militarne przywództwo sprawowane jest w najwyrazistszy sposób.
Z niewielką modyfikacją, związek tych funkcji pojawia się okazjonalnie tam, gdzie przywództwo na wojnie nie jest sprawowane przez rządzącą jednostkę czy ciało, ale przez wyznaczonego wodza, gdyż w takich przypadkach wodzowie przejmują funkcje kapłańskie. Meksykańczycy dostarczają przykładu. Urząd arcykapłana „obejmował prawie zawsze obowiązki Tlacochcalcatla, czyli głównodowodzącego armii”. Tak było też u starożytnych cywilizowanych ludów Europy. W Rzymie, „przed rozpoczęciem ekspedycji, zbierano armię, a generał powtarzał modlitwy i składał ofiarę. Taki sam zwyczaj panował w Atenach i w Sparcie”. Możemy do tego dodać, że wśród Rzymian „armia na polu była podobizną miasta, a religia za tym podążała”, święte ognisko wiecznie płonęło, byli augurowie i wróżbiarze, a król czy dowódca składał ofiary przed i po bitwie. Kapłańska funkcja rzymskiego dowódcy była w rzeczywistości tak [istotna KK], że w pewnych przypadkach przykładano więcej uwagi do składania ofiar niż do walki.
Ale ta łączność nie kończy się na tym. Poza tym związkiem funkcji militarnych z kapłańskimi w osobach liderów, zdarzają się wśród niecywilizowanych przypadki brania przez kapłanów aktywnego udziału w walce. Odnośnie Tahitańczyków, których „wodzowie i kapłani należeli często do najsłynniejszych bokserów i zapaśników” Ellis powiada, że „kapłani nie byli wyłączeni z udziału w bitwie, nosili broń i maszerowali z wojownikami do walki”. Wkrótce będziemy musieli zauważyć, że takie paralele napłynęły z najmniej spodziewanej strony.
§ 630. Po uznaniu faktu, że na początku czynne przywództwo eklezjastyczne zjednoczone jest z czynnym przywództwem militarnym i po uznaniu faktu, że poprzez późniejsze stadia te dwa [rodzaje] przywództwa pozostają nominalnie zjednoczone z przywództwem państwa, możemy dalej poczynić obserwację, że bardzo szybko kapłani zwykli porzucać bezpośrednie uczestnictwo w wojnie i pozostali tylko jej pośrednimi uczestnikami.
W ciągu czasów, kiedy charaktery uzdrowiciela i kapłana były mgliście reprezentowane w osobie o której sądzono, że posiada władzę nad albo wpływ na istoty nadprzyrodzone, widzimy zapowiadane doradcze i administracyjne funkcje kapłanów na wojnie. Dakotowie przedstawiają ten rodzaj działań ich najprymitywniejszej formie.
„Wodzowie wojenni często wybierali niektórych z kapłanów czy magików, by prowadzili dla nich wojnę. Faktycznie, każdy z magików potrafił prowadzić wojnę, gdy go wybrali”.
Dalej, wśród Abiponów uzdrowiciel –
„nauczał ich jakie jest miejsce, czas i sposób najwłaściwsze do zaatakowania dzikich zwierząt lub wroga. Gdy walka się zbliżała, jeźdźił dookoła szeregów uderzając w powietrze gałęziami palmowymi i z dzikim wyrazem twarzy i groźnym wzrokiem, wywierającą wrażenie gestykulacją zaklinał zło na wrogów”.
A powiedziano nam, że wśród Khondów –
„Kapłan, który w żadnym wypadku nie nosi broni, daje sygnał do ataku po drugiej ofierze przez machanie siekierą w powietrzu i wykrzykiwanie zachęt do rzucania wyzwisk”.
Podobną funkcję, wzmagania odwagi żołnierzy nadzieją pomocy ze strony bogów, mieli kapłani wśród Spartan.
„Każda wyprawa i każda rada wojenna była poprzedzona ofiarą. Kapłan wzywał noszących ogień (pyrfopos), wnoszących przed armię płonącą żagiew, którą trzymano zawsze płonącą, zabraną z ołtarza w Sparcie na którym król złożył ofiarę Zeusowi Agetorowi”.
Hebrajczycy zaś podobnie pomagali sobie pośrednictwem kapłanów obiecujących nadprzyrodzoną pomoc, jak zaświadcza Księga Powtórzonego Prawa, XX, 1-4 „A gdy już bliska będzie walka, stanie kapłan przed wojskiem uszykowanym i tak przemówi do ludu: Słuchaj Izraelu, wy dziś walkę staczacie przeciw nieprzyjaciołom waszym; niechże się nie lęka serce wasze, nie bójcie się, nie ustępujcie, ani się ich strachajcie; bo Pan, Bóg wasz, jest wpośród was, i za was będzie walczył przeciw nieprzyjaciołom waszym, aby was wyrwać z niebezpieczeństwa.” [2-4]
W pewnych przypadkach, o których wspomniałem, funkcje kapłanów, którzy towarzyszą armiom nie są sprecyzowane. Na Złotym Wybrzeżu, gdzie „królowie czy państwa nigdy nie przedsiębiorą wojny bez skonsultowania się z narodowymi bóstwami”, „człowiek-fetysz towarzyszy wojownikom udającym się na pole [bitwy KK]”. Herrara zaś opisuje armie Yukatańczyków jako „posiadające dwa skrzydła i centrum, gdzie znajdowali się Pan i arcykapłan”. Ale w innych przypadkach militarne funkcje kapłanów w trakcie działań wojennych są nieco odmienne. Wśród pierwotnych Germanów –
„Utrzymanie dyscypliny na polu, tak jak na radzie wojennej, pozostawiono w dużej mierze kapłanom; wykonywali wróżby i dawali sygnał do ataku, tylko oni mieli władzę wymierzania zgodnie z prawem kary, wiązania albo bicia”.
W jeszcze innych przypadkach funkcje te pełnione są w sposób bliższy religijnemu w ścisłym sensie. Samoańczycy zabierają kapłanów „na bitwy by modlili się za swój lud i przeklinali wrogów”. Na Nowej Kaledonii „kapłani udają się na bitwę, ale siedzą w oddali, poszcząc i modląc się o zwycięstwo”. Wśród Komanczów przed udaniem się na wojnę sprawowana była błagalna ceremonia. „Kapłani” powiada Schoolcraft „zdają się nie wywierać żadnego wpływu w ramach swego ogólnego rządu, ale na wojnie, gdy zostanie ogłoszona, wywierają wpływ na Bóstwo”. A jeśli chodzi o koncepcję swego urzędu wydaje się, że kapłani chrześcijańscy zgadzają się z kapłanami Komanczów jak świadczy o tym następująca modlitwa, jaką Arcybiskup Canterbury zarządził by odmawiać przy okazji rozpoczęcia ostatniej wojny w Egipcie.
„O wszechmogący Boże, którego mocy żadne stworzenie nie jest zdolne się oprzeć, zachowaj, prosimy Cię, naszych żołnierzy i marynarzy, którzy teraz udają się na wojnę, by uzbrojeni w Twą obronę, zostali zachowani od wszelkich niebezpieczeństw, by Ciebie wychwalali, któryś jest jedynym dawcą wszelkich zwycięstw, przez zasługę Twego jedynego Syna, Jezusa Chrystusa, Pana naszego. Amen”.
Wartą odnotowania różnicą jest jednakże to, że, podczas gdy kapłani wśród pogan w ogólności, w pierwszym rzędzie poszukują jakiegoś znaku boskiej aprobaty, to kapłan chrześcijański przyjmuje, że tę aprobatę już posiada, nawet w przypadku atakowania ludu, który próbuje zrzucić nieznośną tyranię.
Kapłanom, poza tym, że są bezpośrednimi albo pośrednimi pomocnikami w bitwach, w innych przypadkach powierza się militarne kierownictwo albo odwołuje się do ich porad. W Afryce wśród Eggarahów, kapłan „pełni obowiązki ministra wojny”. O starożytnych Meksykanach czytamy – „arcykapłani byli wyroczniami, z którymi konsultowali się królowie w większości najważniejszych spraw państwa i żadna wojna nie została nigdy podjęta bez ich aprobaty”. Prescott powiada o kapłanach Peruwian jako udzielających rad w sprawach wojny, a Torquemada mówi, że w Gwatemali kapłani posiadali decydującą władzę w sprawach wojny. W San Salwadorze również, arcykapłan i jego podwładni, po zasięgnięciu nadprzyrodzonej wiedzy „wzywali razem kacyka oraz wodza wojennego i informowali ich o zbliżaniu się wrogów a także czy powinni udać się by ich spotkać”. Podobnie działo się wśród Hebrajczyków. 1 Królewska XXII [,15] powiada nam o konsultowaniu się z prorokami, dotyczącym stosowności wojny, a zwłaszcza jednym z nich:
„Przyszedł tedy do króla, i rzekł mu król: Micheaszu, mamy li jechać do Ramot Galaad na wojnę, czy li zaniechać? Któremu on odpowiedział: Wyjedź, a jedź szczęśliwie, a da je Pan w ręce królewskie.”
§ 631. Ktoś wystarczająco naiwny by przypuszczać, że wiara wyznawana przez ludzi określa ich sposób postępowania, mógłby wnioskować, że narody, które przyjęły chrześcijaństwo, jeśli nie powstrzymywane przez swe nominalnie akceptowane wierzenia, mogłyby przynajmniej ograniczyć funkcje swych kapłanów do religijnych albo w każdym razie nie-militarnych. Myliłby on się jednakże.
Znany jest fakt, że chrześcijańska Europa przez wiele stuleci widziała kapłanów biorących tak samo aktywny udział w wojnie jak to czynią kapłani między niektórymi obecnymi dzikimi. W siódmym wieku we Francji, biskupi udawali się na bitwę a „w środku ósmego wieku regularna służba wojskowa ze strony duchowieństwa już się w pełni rozwinęła”; „pod Karolem Młotem było czymś zwyczajnym widzieć biskupów albo księży noszących broń”. Guizot powiada odnośnie stanu kościoła w tym okresie, że biskupi „brali udział w narodowej wojnie, co więcej, podejmowali, od czasu do czasu, wyprawy z przemocą i grabieżą przeciw swym sąsiadom dla własnej korzyści”. A w dalszych stuleciach Niemcy i Francja podobnie poświadczają unię przywództwa militarnego i eklezjastycznego. W Niemczech przywódca duchowy „był teraz feudalnym baronem, był uznanym przywódcą sił militarnych w swej diecezji”. Pisząc o wydarzeniach we Francji Orderyk opisuje kapłanów prowadzących na bitwę swych parafian, a opatów – swych wasalów, w 1094 i znów w 1108 roku; podczas gdy w 1119 biskupi powołali kapłanów z ich parafianami. Nawet w drugiej połowie piętnastego stulecia kardynał Balue zebrał oddziały w Paryżu, a „biskup, przywódcy uniwersytetu, opaci, przeorowie i inni ludzie kościoła” „zjawili się z pewną liczbą ludzi”. Nie wcześniej niż około połowy siedemnastego stulecia został wydany edykt, który zwolnił kler z osobistej służby w armii. Nawet obecnie świat chrześcijański nie jest wolny od przykładów związku między funkcjami mordowania ludzi i zbawiania dusz. Zaznaczono, że Czarnogórcy tworzą „jedyną obecnie wspólnotę w Europie zarządzaną przez wojskowego biskupa”, a wielebny W. Denton powiada: „kapłani noszą broń i są generalnie dobrymi bohaterami, pierwsi na zebraniu, przywódcy swych trzód na wojnie”.
Do bezpośredniego uczestnictwa w wojnie, jakie stanowi czynna służba w armii, należy dodać pośrednie uczestnictwo, jakie zakłada administracyjna kontrola walczących organizacji. Kardynał Richelieu dowodził zarówno marynarką jak i armią. Co więcej, jego polityka „stanowiła otwarcie nowej ery dla Francji, ery wielkich i systematycznych działań wojennych”, a w swym „Testament politique, przywołuje z dumą dyscyplinę jaką wprowadził w armii włoskiej i wśród jednostek, które oblegały La Rochelle. „Byli posłuszni jak mnisi pod bronią”.
Obecnie ludzie odwykli od tych powiązań i zapomnieli, że one kiedykolwiek istniały. Obowiązki militarne kapłanów pośród nas samych zanikają, ograniczając się do poświęcania sztandarów, wygłaszania przez kapelanów armii nawoływań o przebaczenie do ludzi, którzy udają się dokonywać zemsty, co łączy się okazjonalnie z modlitwami do Boga miłości, by pobłogosławił agresjom, sprowokowanym lub niesprowokowanym.
§ 632. Tak rozważanie faktów dostarczonych ze wszystkich miejsc i czasów odwraca to skojarzenie idei, które stwarzają fakty bezpośrednio nas otaczające. Uznając tę prawdę, że bogowie dzikich i częściowo cywilizowanych ludów, będący pierwotnie okrutnymi wodzami i królami, których duchy były przejednywane przez wykonywanie ich agresywnych i mściwych planów, widzimy, że ich oficjalnym przejednawcom, daleko początkowo do tego, by być kojarzonymi w doktrynie i działaniach z wyższymi cechami ludzkiej natury, byli natomiast kojarzeni z niższymi. Stąd naturalność tej wojowniczości, jaką się charakteryzują na niższych stadiach.
Pod bardziej konkretną formą tą jedność kapłańskich i wojowniczych charakterów ukazuje fakt, że w normalnym porządku ewolucji społecznej przywódca polityczny jest jednocześnie przywódcą na wojnie i przywódcą kultu. Oczywiście wypływa z tego wniosek, że te dwie funkcje, pierwotnie zjednoczone, mogą uzyskać oddzielne agencje tylko stopniowo, i że te oddzielne agencje muszą długo wykazywać pewną wspólnotę charakteru; prawda wskazywana przez to, że w wielu przypadkach utrzymuje się nominalne przywództwo sprawowane przez przywódcę państwa nad kościołem i armią, wówczas gdy aktualne przywództwo zanika.
Należy się zatem spodziewać, że inni kapłani oprócz tych, którzy są jednocześnie przywódcami kapłańskimi i przywódcami wojowników, winni brać aktywny udział w wojnie. Nie musimy się dziwić odkrywając, że w różnych barbarzyńskich społeczeństwach biorą udział w bitwach – czasami jako czynni żołnierze, w innych czasach jako doradcy oświeceni przez bogów; podczas gdy okazjonalnie działają jako ministrowie wojny.
Co więcej ta pierwotna relacja, jak widzimy, nie łatwo daje się wymazać. Historia średniowiecznej Europy udowadnia, że warunki, które powodują wielki nawrót wojowniczości ponownie ustanawiają pierwotną unię żołnierza i kapłana, pomimo kultu, który zabrania rozlewu krwi – ponownie ustanawia to tak, jakby to był kult najbardziej krwawego rodzaju. Jedynie wówczas, gdy wojna staje się mniej chroniczną, a cywilizujące wpływy pokoju zaczynają dominować, kapłani tracą swój na wpół wojenny charakter.
Ostatecznie zauważmy, że dyferencjacja tych dwóch funkcji zwalczania wrogów i przejednywania bóstw, które pierwotnie były połączone z przywództwem państwa, posunęła się najdalej w tych organizacjach religijnych, które odłączyły się od państwa. W przeciwieństwie do pastorów kościoła panującego, którzy zazwyczaj przynależą do rodzin dostarczających oficerów armii i marynarce, oraz którzy chociaż militarnie nie aktywni, to jednak wykazują militarne sympatie skłaniające czasami do głosowania na biskupów w Izbie Lordów, odróżniających się zapatrywaniami od pastorów pochodzących z klas zajętych w tej czy innej formie aktywnością produkcyjną, którzy są najmniej wojowniczy z funkcjonariuszy religijnych.