Instytucje eklezjastyczne – R. IX. Kościelny system jako łącznik społeczny

§ 622. Jeszcze raz musimy wrócić do idei religijnej i religijnych uczuć w ich rudymentarnych formach, aby znaleźć wyjaśnienie roli, jaką system eklezjastyczny odgrywa w rozwoju społecznym.

Chociaż kult przodków wymarł, przetrwały wśród nas pewne koncepcje i uczucia jemu właściwe i pewne zwyczaje, które umożliwią nam zrozumienie jego pierwotnego oddziaływania oraz pierwotnego wpływu jaki miały kulty bezpośrednio z niego wyprowadzone. Odnoszę się przede wszystkim do zachowań potomków po śmierci rodzica czy dziadka. Powinno się odnotować trzy cechy, których znaczenie musimy obecnie dostrzec.

W czasie pogrzebu naturalne uczucie i zwyczaj je wspierający podpowiadają członkom rodziny czy klanu, zwłaszcza dzieciom oraz innym krewnym w znacznym stopniu, a przyjaciołom w pewnej mierze, zebranie się razem. Wszyscy biorący udział w ceremonii łączą się w wyrażaniu szacunku, który stanowi pierwotny kult i ciągle pozostaje powściągliwą formą kultu. Pogrzeb przodka w konsekwencji staje się okazją, przy której, bardziej niż przy innej następuje odrodzenie myśli i uczuć właściwych pokrewieństwu i wzmocnienie więzi między spokrewnionymi. Z rzadka zdarza się jeszcze dodatkowy, istotniejszy skutek. Jeśli między członkami rodziny ma miejsce antagonizm, nie wolno im jego sobie okazywać. Owładnięci wspólnym uczuciem do zmarłego i tak dalece skłonieni do sympatii, że ci, którzy byli w stanie wrogości, muszą swój antagonizm do pewnego stopnia złagodzić; czego skutkiem nierzadko są pojednania. Tak więc poza wzmocnieniem grupy rodzinnej przez zebranie razem jej członków, następuje jej wzmocnienie poprzez uzdrowienie rozłamów.

Istnieje jeszcze jeden współdziałający wpływ. Ujawnia się [przy okazji pogrzebu KK] zalecenia zmarłego; a kiedy mają one odniesienie do nieporozumień rodzinnych, posłuszeństwo im wspiera rodzinę. Chociaż prawdą jest, że dyrektywy dotyczące rozdziału własności często inicjują nowe kłótnie, mimo pod względem kłótni istniejących uprzednio, znana wola umierającego człowieka, że powinny być zakończone w sposób znaczący oddziałuje w kierunku kompromisu czy przebaczenia; a jeśli z jego strony było pragnienie, nawet wyrażone ustnie, by po jego śmierci obrać jakiś szczególny kurs czy politykę, [życzenie to KK] mocno zmierza do stania się prawem dla jego potomków i tak stwarza jedność działań wśród nich.

Jeśli w naszych czasach wpływy te ciągle mają znaczną siłę, musiały mieć ją w czasach, gdy wciąż żywa była koncepcja duchów przodków jako skłonnych do gniewu, gdy zlekceważyć ich życzenia i zdolnych ukarać nieposłusznych. Ewidentnie kult rodzinny w czasach pierwotnych musiał znacznie sprzyjać utrzymaniu więzi rodzinnej: podobnie nakazując periodyczne zebrania dla złożenia ofiar, przez poskramianie niesnasek i wytwarzanie konformizmu względem tych samych nakazów.

Wstępując, jak to czynimy, od zwykłego ojca do patriarchy przewodzącego licznym rodzinom, czyjego ducha przejednywać muszą wszyscy ich członkowie i dalej, do jakiegoś przywódcy spokrewnionych klanów, który prowadząc ich do podboju, staje się po śmierci miejscowym głównym bogiem, którego ponad wszystkich innych obawia się i jest mu posłusznym, możemy oczekiwać, że znajdziemy wszędzie w tych kultach, wywodzących się z kultu przodków ten sam wpływy, jaki kult przodków ukazuje nam w swej prostej, pierwotnej formie. Nie doznamy zawodu. Nawet zajmując się ludami tak prymitywnymi jak Ostyakowie znajdujemy wzmiankę, że „korzystanie z tego samego uświęconego miejsca albo z tego samego kapłana jest także więzią związkową”; a wyższe rasy dostarczają jeszcze jaśniejszych dowodów. Przestudiujmy je w wyżej wskazanym porządku.

§ 623. Pierwotne plemiona Egipcjan, zaludniających obszary, które ostatecznie stały się nomami, kilkakrotnie utrzymywane były razem przez szczególne kulty. Centralnym miejscem w każdym „była zawsze, na pierwszym miejscu świątynia, dookoła której zostało uformowane miasto”. A ponieważ „pewne zwierzęta, święte w jednej prowincji były przedmiotem odrazy w innej”, co, jak widzieliśmy, zapoczątkowane zostało w sposób naturalny przez nadawanie zwierzęcych imion wodzom-przodkom czczonym w jednym plemieniu, ale znienawidzonych poza nim; mamy przesłankę dla wniosku, że każda lokalna więź związkową była czcią osobliwego przodka-boga.

Dawna cywilizacja grecka pokuje działanie podobnego wpływu; a świadectwa umożliwiają nam śledzenie go aż do wyższych stadiów. Grote powiada:

„Uczucie braterstwa między dwoma plemionami albo wioskami najpierw manifestowało się przez posyłanie świętego poselstwa lub Theôria by złożyć ofiarę na każdym ze świąt obchodzonym przez drugich i wziąć udział w zabawie, która potem następowała”… „Czasami tendencja do braterstwa religijnego przybierała formę zwaną Amfiktionią, inną niż zwykłe święta. Pewna liczba miast wchodziła w ekskluzywne religijne partnerstwo dla celebracji periodycznych ofiar dla boga poszczególnej świątyni, która jak przypuszczano była wspólną własnością pod wspólną pieczą wszystkich”.

Następnie, odnośnie najważniejszego z tych związków, czytamy u Curtiusa:

„Wszystkie greckie wspólne nazwy narodowe wiążą się z poszczególnymi sanktuariami, które były centrami związków i punktami początkowymi historii. … Z tego względu Apollo, jako bóg Amfiktionii Tesalskiej może być nazwany założycielem wspólnej narodowości Hellenów i inicjatorem helleńskiej historii”.

Jeśli połączymy z tym kolejny znamienny fakt, że „Dorianie… nazywali nawet Dorusa, przodka swej rasy, synem Apollina, i uznawali rozprzestrzenianie jego kultu za swą własną misję w historii”, pochodzenie tego rozwoju religijnego z kultu przodków staje się jawne. A ponieważ okresowe zebrania dla złożenia ofiar zainicjowały radę Amfiktiońską, czyjej prawa „miały swe źródło w religii Apollina” i były traktowane z szacunkiem przez oddzielne państwa greckie „we wszystkich sprawach dotyczących praw wspólnych wszystkim”, mamy jasny dowód, że federalna więź wzięła swój początek we wspólnym kulcie.

Podobnie działo się w Italii. Mommsen powiada o Etruskach – „każda z ich lig składała się z dwunastu wspólnot, które uznawały metropolię, zwłaszcza ze względu na cel kultu i federalnego przywódcę czy raczej arcykapłana”. To samo jest prawdą o Latynach. Głównym miejscem ligi latyńskiej była Alba, a było to też miejsce w którym plemiona tworzące ligę zbierały się na swe święta religijne: unia istniejąca między nimi była uświęcona przez kult, który łączył ich wszystkich. O starożytnym Rzymie twierdzi się, że miał miejsce pokrewny fakt. „Najstarsza instytucja Rzymu jest na wskroś religijna” powiada Seeley. „Instytucje inspirowane czystą użytecznością pojawiły się później a te, które praktycznie zastąpiły, nie zostały obalone, ale formalnie były utrzymywane z powodu swego religijnego charakteru”.

Chociaż generalnie w takich przypadkach to potrzeba zjednoczonej obrony przeciw zewnętrznym wrogom jest główną przyczyną skłaniającą do federacji, to jednak w każdym przypadku uformowana federacja jest określona przez wspólnotę świętych rytuałów, które od czasu do czasu zbierają rozproszone części tego samego rodu razem i utrzymują w nich żywą ideę wspólnego pochodzenia jak i uczucie jej właściwe.

Chociaż chrześcijaństwo nie ujawniło w jakimś znaczącym stopniu podobnego konsolidacyjnego oddziaływania, chociaż jego kult, będąc kultem przejętym, nie dostarczył tej więzi, która pojawia się, gdy cześć oddawana jest jakiemuś wielkiemu założycielowi plemienia czy tradycyjnemu bogowi rasy; mimo to trudno zakwestionować, że jedność wiary i ceremonii musiała do pewnego stopnia służyć jako zasada jednocząca. Chociaż chrześcijańskie braterstwo nie ujawniało się tak wśród ludów chrześcijańskich, mimo to, nie było całkowicie czczą nazwą. W rzeczy samej jasne jest, że ponieważ podobieństwo myśli i współodczuwanie uczuć musi wspierać harmonię przez uszczuplanie powodów do różnic, zgoda co do religii w sposób konieczny sprzyja związkowi.

§ 624. Jeszcze wyraźniej ukazuje się ta równoległość między zawieszeniem animozji rodzinnych na pogrzebie a czasowym zaprzestaniem wrogości między klanami z okazji wspólnych świąt religijnych.

Już w § 144 wykazano, że wśród niektórych niecywilizowanych miejsca grzebalne wodzów stają się miejscami sakralnymi, do tego stopnia, że walka tam jest zakazana: jednym ze skutków tego jest zapoczątkowanie sanktuariów. Oczywiście zakaz sporów w miejscach grzebalnych czy miejscach świętych, gdzie składano ofiary zmierza do przekształcenia się w zakaz spierania się z tymi, którzy udają się tam złożyć ofiarę. Tahitańczycy nie naprzykrzaliby się wrogowi, któryby szedł złożyć ofiarę narodowemu bożkowi; a wśród Czibczów pielgrzymi do Iraca (Sogamoso) chronieni byli przez religijny charakter tej krainy nawet podczas wojny. Przypadki te przywołują natychmiast sytuacje ze starożytnej historii europejskiej. O plemionach, które zapoczątkowały cywilizację rzymską czytamy- „Są jednak oznaki, że podczas świąt Latyńskich [ofiary dla Jupitera], tak jak podczas świąt lig helleńskich w całym Latium przestrzegano ?rozejmu Boga'”. A przykład z którym Mommsen robi tutaj porównanie, jako że bardziej specyficzny jest też szczególnie pouczający. Służący wpierw regulowaniu kultu bóstwa wspólnego wszystkim i utrzymania okresowego pokoju wśród czcicieli rada amfiktiońska służyła gwarancją „bezpiecznego i nienaruszonego przejścia nawet poprzez wrogie państwa helleńskie” w celu złożenia ofiar i na igrzyska, które zaczęto z nimi wiązać. I tutaj z tego okresowego zawieszania antagonizmu wynika drugorzędny skutek wspierający związek.

„Święta tak czczonych wspólnie bogów były świętami narodowymi. Od systemu świąt mamy tylko krok do wspólnego kalendarza. Potrzeba było wspólnego funduszu na utrzymanie budynków, w których składano ofiary i na sprawowanie ofiar; to uczyniło niezbędną wspólną monetę. Wspólny fundusz i skarbiec świątynny wymagał administratorów, warunkiem ich wybrania było zebranie się, a sprawowanie przez nich urzędów musiało być kontrolowane przez reprezentację sfederowanych plemion. W przypadku sporu między Amfiktioniami poszukiwano prawnego autorytetu by zapewnić powszechny pokój albo ukarać jego pogwałcenie w imię boga. Tak nieznaczący początek wspólnych corocznych świąt stopniowo zaczął przekształcać całość życia publicznego; zrezygnowano ze stałego noszenia broni, kontakty okazały się bezpieczne a świętość świątyń i ołtarzy była uznawana. Ale najważniejszym ze wszystkich skutkiem było to, że członkowie Amfiktionii nauczyli się traktować siebie nawzajem jako jedno zjednoczone ciało naprzeciw tych, stojących na zewnątrz jego; z pewnej liczby plemion powstał naród, który potrzebował wspólnej nazwy aby odróżniać siebie, i swój polityczny i religijny system od wszystkich innych”

A że, na tyle na ile oddziaływała, akceptacja wspólnej wiary zmierzała w kierunku pewnej konsolidacji ludów europejskich, dostrzegamy podobnie w cotygodniowym zawieszeniu feudalnych walk pod wpływem Kościoła, w dłuższym zawieszeniu większych konfliktów w skutek obietnicy papieża podczas krucjat i w konsekwencji łączeniu działań królów, którzy w innym czasie byli wrogami jak widać na przykładzie wspólnej walki Filipa Augusta i Ryszarda I pod tym samym sztandarem.

Następnie, oprócz tych różnych wpływów pośrednio wspomagających konsolidację, przejdźmy do bezpośredniego wpływu wyroków, o których przypuszcza się, że pochodzą od Boga za pośrednictwem natchnionej osoby – wyroczni delfickiej czy katolickiego arcykapłana. „jako ludzie uprzywilejowani uzdolnieniem duchowym” kapłani Delf „posiadali zdolność i posłannictwo występowania w imieniu swego boga jako nauczyciele i doradcy dla dzieci tej ziemi we wszystkich sprawach”; i oczywiście, tak dalece jak ich wyroki odnosiły się do zagadnień wewnątrz-plemiennych przyczyniali się do zapobieżenia wojnom. W podobny sposób wiara w papieża jako pośrednika, poprzez którego ogłaszana jest boska wola, skłania tych, którzy tak utrzymują, do posłuszeństwa jego decyzjom odnoszącym się do sporów międzynarodowych o tyle, że redukuje rozkładowe oddziaływanie nieustających konfliktów: przypadek akceptacji jego arbitrażu przez Filipa Augusta u Ryszarda I pod groźbą kary kościelnej; przypadek utrzymania pokoju między królami Kastylii i Portugalii przez Innocentego III pod karą ekskomuniki; przypadek wezwania Eleonory – „czyż nie dał ci Bóg władzy rządzenia narodami”; przypadek formalnie wyrażonej teorii, że papież jest najwyższym sędzią w sporach między książętami.

§ 625. Nie mniej jasno fakty usprawiedliwiają wyżej wskazaną analogię między uznawaniem obowiązku spełniania życzeń zmarłego rodzica, oraz stanowczym zobowiązaniem podporządkowania się nakazanemu przez Boga prawu.

Dwukrotnie w przeciągu sześciu miesięcy w moim małym kręgu przyjaciół widziałem ilustrację podporządkowania się kierownictwu wyobrażonemu dyktatowi zmarłej osoby: pierwszego przykładu dostarczył ktoś, kto po długim wahaniu zdecydował się przebudować dom postawiony przez swego ojca, ale tylko na tyle, na ile, jak sądził, jego ojciec by to zaakceptował; drugiego przykładu dostarczył ktoś, kto samemu nie mając obiekcji do zabaw w niedzielę, odmówił, gdyż sądził, że nie spodobałoby się to jego zmarłej żonie. Jeśli w tych przypadkach przypuszczalne życzenia zmarłego przekształcają się w zasady postępowania o wiele bardziej muszą skłaniać się do tego wyrażone wprost nakazy. A ponieważ utrzymanie jedności rodziny jest celem, który tak wyrażone nakazy najprawdopodobniej zawsze mają na widoku – podobnież rozkazy umierającego patriarchy albo zwycięskiego wodza naturalnie służą dobrobytowi klanu czy plemienia, którym rządził; reguły czy prawa, które zapoczątkowuje kult przodków zwykle będą z rodzaju tych, które dopóki wewnętrznie wspierają społeczną spójność, wspierają ją również zapoczątkowując idee obowiązku wspólnego wszystkim.

Już w §§ 529 i 530 wskazałem, że wśród ludów pierwotnych zwyczaje zastępujące prawa, wcielały idee i uczucia dawnych pokoleń, a będące zwyczajami religijnymi, ukazują panowanie zmarłych nad żywymi. Od zwyczajów Weddahów, Skandynawów i Hebrajczyków wyprowadziłem tam dowód, że w pewnych przypadkach duch zmarłego jest proszony o przewodnictwo w wyjątkowych wypadkach; dałem dowód, że ogólniej, apoteozowani ludzie czy bogowie proszeni są o wskazówki: cytowałem przykłady z relacji o Egipcjanach, Peruwianach, Tahitańczykach, Toganach, Samoańczykach, Hebrajczykach i różnych ludach aryjskich. Dalej ukazano, że z poszczególnych poleceń stanowiących odpowiedzi na specjalne wezwania, następowało przejście do ogólnych zaleceń przechodzących w stałe prawa: w zbiorach praw tak wyprowadzonych zachodziło pomieszanie regulacji wszelkiego rodzaju: sakralnych, świeckich, publicznych, rodzinnych, osobistych. Niech mi będzie wolno dodać dowód wzmacniający te wcześniej przedstawione.

„Rolnictwo było wpojone w zwolenników Zoroastra jako święty obowiązek, a nauczał on, że na wszystkich, którzy czcili Ahuramazdę ciążył obowiązek prowadzenia osiadłego życia… Wszystko czego unikać zostało nakazane nomadom było wszczepione jako religijna powinność, na zwolenników Zoroastra… zasady Zoroastra i innych podobnych nauczycieli prowadziły do federacji osiadłych plemion z których wyrosły potężne imperia starożytności”.

Oczywiście zbiory praw uznawanych za dane w sposób nadprzyrodzony przez tradycyjnego boga rasy, zapoczątkowywały zwykle w ukazany sposób tendencję do powstrzymywania antyspołecznych działań jednostek przeciwko sobie nawzajem i do wzmacniania wspólnych działań w stosunkach społeczeństwa z innymi społeczeństwami: na oba sposoby prowadziły do spójności społecznej.

§ 626. Ogólny wpływ instytucji eklezjastycznych jest w dwojakim sensie konserwatywny. Na kilka sposobów utrzymują one i wzmacniają więź społeczną i tak zachowują agregat społeczny; i czynią to w dużej mierze zachowując wierzenia, uczucia i zwyczaje, które ewoluując w ciągu wcześniejszych stadiów społeczeństwa ukazały przez swe przetrwanie, że w przybliżeniu odpowiadają wymogom i najprawdopodobniej będą nadal im odpowiadać w dużej mierze. Gdzie indziej (Study of Sociology, rozdz. V) w innym celu zilustrowałem skrajny opór względem zmian przejawiany przez instytucje eklezjastyczne i to szczególnie pod względem wszystkich spraw przynależących do samej organizacji eklezjastycznej. Niech mi będzie wolno dodać dalszą serię ilustracji.

Starożytni Meksykanie „używali krzemiennych noży do składania ofiar”. Na San Salwador ofiarnik posiadał „krzemienny nóż, przy pomocy którego otwierał klatkę piersiową ofiary”. Pośród Czibczów znowu, kiedy składano w ofierze chłopca „zabijali go nożem trzcinowym”, a do czasów obecnych wieprz ofiarny, którego ród Karenów składa deifikowanym przodkom, „nie jest zabijany nożem albo włócznią, ale nabija się go na naostrzony bambus”. W wielu innych przypadkach narzędzia używane do świętych celów są również przetrwałymi narzędziami najbardziej archaicznych typów albo jeszcze względnie archaicznych typów; jak w pogańskim Rzymie, gdzie „aż do ostatnich czasów np. do wykonania świętego pługa i nożyc kapłanów można było używać tylko miedzi” i gdzie również podczas ceremonii religijnych używano starożytnych sukni.

Wśród Nagów, ogień do upieczenia ofiarnego zwierzęcia jest „świeżo rozpalany przez pocieranie dwóch suchych kawałków drewna; a przy podobnych okazjach wśród Todów, „chociaż ogień można łatwo dostarczyć z Mand, święty ogień wytwarza się przez pocieranie patyków”. Damarowie utrzymują święty ogień stale płonący, a w razie przypadkowego zgaśnięcia „ogień jest wzniecany ponownie w archaiczny sposób, mianowicie przez pocieranie”. Nawet w Europie długo trwało to powiązanie idei i praktyk. Peschel odnośnie świdra do rozpalania ognia powiada: „ten sposób rozniecania ognia utrzymywany był aż do całkiem niedawna w Niemczech z powodu ludowego przesądu, który przypisywał cudowną moc ogniowi wzbudzonemu tą starożytną metodą”; a na szkockich Hebrydach pod koniec siedemnastego wieku, ciągle pozyskiwano ogień przez pocieranie drewna dla celów ofiarnych w przypadku plagi i zarazy. Tak też jest z formami językowymi. Poza takimi przypadkami jak używanie wygasłych języków przez Żydów i rzymskich katolików do nabożeństw religijnych i zachowywanie starożytnego języka jako języka sakralnego przez Koptów, i podobnie, używania przez egipskich kapłanów archaicznego typu pisma, mamy ilustracje dostarczone przez niecywilizowanych. Schoolcraft powiada o Krikach, że ich starego języka (Seminole) „kobiety nauczają dzieci jako rodzaj religijnej powinności”. U Dahomejów również, kapłani „wymawiają mowy w niezrozumiałym hierarchicznym *) języku”. A pochodzenie japońskiego buddyzmu „ukazuje się w powtarzaniu modlitw w nieznanym języku, i zatrzymaniu hinduskiego alfabetu i pisma – Sanskrytu albo Devanagari – we wszystkich religijnych działaniach Japonii”. Ta sama tendencja różnorako ujawniła się u Hebrajczyków; jak widzimy na przykładzie nakazu stosowania nieociosanych kamieni na ołtarze (Wyj. xx, 25-6), używania niekwaszonego chleba na ofiary (Sędz. vi, 19-21) i zakazu budowania świątyni zastępowanej przez prymitywny namiot i przybytek domniemanego boskiego zamieszkiwania w dawnych dniach (2Sam vii, 4-6). A podobną trwałość widzimy w Grecji. Religijne instytucje, powiada Grote, „często trwały niezmienione mimo wszystkich zmian politycznych”.

Oczywiście, gdy tak opierają się zmianom zwyczaje, eklezjastyczni funkcjonariusze z równą lub większą zaciętością opierali się zmianie wierzeń; ponieważ każda rewolucja w odziedziczonym zbiorze wierzeń zmierza w pewnej mierze do wstrząśnięcia wszystkimi jego częściami przez zmniejszenie ogólnego autorytetu nauczania przodków. Ten znajomy aspekt konserwatyzmu eklezjastycznego, zgodny z aspektem wyżej zilustrowanym nie wymaga ilustracji.

§ 627. Ponownie zatem, teoria ducha dostarcza nam potrzebnego klucza. Jak odkryliśmy wcześniej, wszystkie religijne obrzędy mogą być wyprowadzone wstecz z obrzędów pogrzebowych; podobnie tutaj, odkrywamy, że wpływy wywierane przez instytucje eklezjastyczne mają swe zalążki we wpływach wywieranych przez uczucia żywione w stosunku do zmarłego. Pogrzeb zmarłego rodzica stanowi okazję do zgromadzenia się całej rodziny i związania jej odnowionym uczuciem pokrewieństwa; w trakcie tego zebrania antagonizm między krewnymi jest czasowo albo stale wygaszany; wówczas też są dalej jednoczeni będąc razem poddanymi życzeniom zmarłego i zmuszonymi tym samym działać wspólnie. Uczucie synowskiej miłości tak się ujawniające, powiększa swój zasięg, gdy zmarły jest patriarchą, założycielem plemienia, albo bohaterem rasy. Ale czy jest to okazywanie czci bogu czy pogrzeb rodzica wszędzie widzimy te same trzy rodzaje wpływu – wzmocnienie związku, zawieszenie wrogości i wzmocnienie przekazem zaleceń. W obu przypadkach proces integracji jest wspierany na kilka sposobów.

Tak więc, spoglądając na niego ogólnie, możemy powiedzieć, że eklezjastycyzm wspiera zasadę społecznej ciągłości. Ponad wszystkimi innymi agencjami jest tą, która sprzyja spójności; nie tylko między współistniejącymi częściami narodu, ale także między jego obecnymi i przeszłymi pokoleniami. Na oba sposoby pomaga utrzymać indywidualność społeczeństwa. Zmieniając nieco punkt widzenia, możemy powiedzieć, że eklezjastycyzm wcielający w swej pierwotnej formie rządy zmarłych nad żywymi i uświęcając w bardziej zaawansowanych formach autorytet przeszłości nad teraźniejszością ma za funkcję zachowywanie plonów wcześniejszych doświadczeń przeciw modyfikującemu oddziaływaniu doświadczeń obecnych. Oczywiście ten zorganizowany plon przeszłych doświadczeń nie jest pozbawiony uwierzytelnienia. Życie społeczeństwa aż dotąd trwało dzięki niemu; i stąd stały powód opierania się odchyleniom. Jeśli rozważymy, że zwykle wódz albo władca, czyjego ducha przejednywanie zapoczątkowuje lokalny kult, osiągnął swą pozycję dzięki sukcesowi takiego czy innego rodzaju, musimy wnioskować, że posłuszeństwo zaleceniom pochodzącym od niego i utrzymywanie zwyczajów, które zapoczątkował, jest, średnio rzecz biorąc, korzystne dla dobrobytu społecznego tak długo, jak warunki pozostają niezmienione; i że stąd ten intensywny konserwatyzm instytucji eklezjastycznych nie jest nieusprawiedliwiony.

Nawet pomijając względną odpowiedniość odziedziczonego kultu do odziedziczonych okoliczności społecznych, jest korzyść, jeśli nie w rzeczywistości konieczność, z akceptacji tradycyjnych wierzeń i konsekwentnego podporządkowania się wynikającym z nich zwyczajom i regułom. Ponieważ zanim zbiorowisko ludzi będzie mogło się zorganizować, ludzie muszą być zebrani razem i utrzymani stale w obecności warunków, do których muszą się zaadoptować; i aby ich tak utrzymać, przymusowy wpływ tradycyjnych wierzeń musi być silny. Przeszkody jakich antyspołeczne cechy dzikiego (§§33-38) nastręczają spoistości społecznej, która stanowi pierwszy warunek postępu społecznego są tak wielkie, że może on być utrzymany w niezbędnych więziach tylko dzięki uczuciu skłaniającemu do absolutnej uległości – uległości świeckiemu władcy wzmacnianego przez sakralnego, który pierwotnie jest z nim w zgodzie. I stąd, jak wcześniej wykazałem, prawda, że w jakimkolwiek miejscu powstaje – w Egipcie, Asyrii, Peru, Meksyku, Chinach – ewolucja społeczna poprzez wszystkie swe wczesne stadia podąża razem nie tylko ze skrajną subordynacją w stosunku do żywych królów, ale także z złożonym kultem bóstw wywodzących się od zmarłych królów.


*)Prawdopodobnie błąd w druku – z sensu wynika, że chodziło o hieratyczny