Instytucje eklezjastyczne – R. VIII. Hierarchie kościelne

§ 616. Składowe instytucje każdego społeczeństwa zwykle wykazują pokrewne cechy struktury. Gdzie organizacja poli­tyczna jest nieznacznie rozwinięta, tam rozwój organizacji eklezjastycznej jest nieznaczny natomiast za scentralizowanymi, przymusowymi rządami cywilnymi podąża nie mniej zcentralizowana i przymusowa organizacja religijna. Ograniczenia tego stwierdzenia, wymagane, aby uwzględnić zmiany spowodowane czy to przez rewolucję, czy przez zmianę wyznania nie wpływają na nie poważnie. Wraz z powrotem do równowagi [equilibrium] pokrewieństwo to zaczyna na powrót się zaznaczać.

Zanim rozważymy hierarchie eklezjastyczne ujęte same w sobie, zwróćmy uwagę bardziej szczegółowo [na problem KK], jak te dwie organizacje, pierwotnie identyczne zachowują przez długi czas jedność natury wynikającą z ich wspólnego pochodzenia.

§ 617. Jak już wyżej zasugerowano, relacja ta pierwotnie ujawnia się w przypadku, w którym, wraz z nieustalonymi instytucjami cywilnymi, występują nieustalone instytucje religijne. Relacje o Nagach przytoczone przez Stewarta i Butlera, które są tej treści, że oni „nie mają żadnego rodzaju wewnętrznego rządu” i nie mają żadnego widocznego kapłaństwa, pokazują również, że wraz z lekceważeniem przez nich władzy ludzkiej, okazują ekstremalnie mały szacunek dla władzy bogów, których oni zwyczajowo uznają: postępują z istotami w świecie duchowym tak jak z żywymi ludźmi. O Komanczach znów, Schoolcraft powiada, że „władza ich wodzów jest raczej nominalna niż realna”, a także powiada: „nie dostrzegłem żadnego porządku kapłaństwa… jeśli uznają jakąkolwiek eklezjastyczną władzę, to spoczywa ona w rękach ich wodzów”. Najwyraźniej pod nieobecność ustalonego przywództwa politycznego, zwykle nie może pojawić się uznanie zmarłego politycznego przywódcy i w konsekwencji nie ma miejsca dla jakiegoś oficjalnego przejednawcy.

Wraz z powstaniem patriarchalnego typu organizacji obie te rządowe agencje przyjmują swe zaczątkowe formy. Jeśli, jak na wczesnych stadiach, ojciec rodziny, jest domowym rządcą jest także tym, który składa ofiary duchom przodków – jeśli jest głową klanu albo wodzem wioski, to dopóki sprawuje polityczną kontrolę oddaje również cześć duchowi zmarłego wodza w imieniu innych, tak jak we własnym imieniu; jasne jest, że eklezjastyczne i polityczne struktury są jak jedna i ta sama: współwystępujący uzdrowiciel nie jest, jak już widzieliśmy, w ścisłym znaczeniu kapłanem. Kiedy na przykład czytamy o wschodnich Słowianach, iż „zwyczajnym pośród nich było, że głowa rodziny czy plemienia składał ofiary w imieniu wszystkich pod świętym drzewem” widzimy, że cywilne i religijne funkcje i ich wykonawcy są początkowo niezróżnicowane. Nawet tam, gdzie powstaje coś na podobieństwo kapłana, a jeśli rządząca agencja jest nierozwinięta, to są one nieznacznie rozróżniane od innych i nie mają wykluczających się władz: przykład Bodo i Dhimalów, których głowa wioski miała „ogólną władzę o dobrowolnym raczej niż przymusowym pochodzeniu”, a wśród których najstarsi „partycypowali w funkcjach kapłańskich”. Zwyczaje nomadyczne, jak długo przeszkadzają w rozwoju organizacji politycznej, przeszkadzają również w rozwoju kapłaństwa; nawet, gdy kapłanów da się wyróżnić, jak powiada Tiele o pierwotnych Arabach, że „sanktuaria różnych duchów i fetyszy miały swych własnych dziedzicznych funkcjonariuszy [ministers], którzy jednak nie formują żadnej kapłańskiej kasty”. Tak też gdy fizyczny charakter siedliska i charaktery jego mieszkańców hamują scalanie się małych grup w większe, wówczas utrzymują prostotę struktur tak eklezjastycznych jak i politycznych. Świadectwa Greków, o których pisze pan Gladstone, wspominają, że kapłani nigdy nie byli „znaczącymi osobistościami w Grecji”, dodaje „ani duchowny ani bóstwo z któregokolwiek miejsca, na ile nam wiadomo, nie mieli, żadnego organicznego powiązania z kapłanami z innego miejsca; tak, że o ile byli kapłani, to nie było jeszcze kapłaństwa”.

Przeciwnie, wraz z rozwojem cywilnego rządu, towarzyszącym społecznej integracji, zwykle podąża rozwój rządu eklezjastycznego. Możemy jako przykład wziąć Polinezję. Tu wraz z rangami króla, szlachty, posiadaczy ziemskich i zwykłego ludu, podążały rozróżnienia między kapłanami, z których każdy posługiwał tylko w ramach rangi, do której sam należał; a „kapłani świątyni narodowej stanowili odrębną klasę”. U Dahomejów i Aszantów, wraz z despotycznym rządem i wielostopniową organizacją cywilną podążają porządki kapłanów i kapłanek dzielących się na kilka klas. Państwa starożytnej Ameryki również wykazują podobną jedność cech. Ich scentralizowanym i wielostopniowym systemom politycznym towarzyszyły systemy eklezjastyczne o analogicznej złożoności i podporządkowaniu. A że w bardziej zaawansowanych społeczeństwach zachodzi coś bliskiego paralelizmowi między rozwojem agencji rządu cywilnego i religijnego, nie ma potrzeby szczegółowo wykazywać.

Dla wyłączenie nieporozumień, warto tu może również dodać, że ustanowienie organizacji eklezjastycznej oddzielonej od organizacji politycznej, ale pokrewnej jej w strukturze wydaje się być w dużej mierze zdeterminowane przez powstanie zdecydowanego rozróżnienia w myśli między sprawami tego świata i sprawami domniemanego innego świata. Gdzie uważa się, że istnieje między nimi ciągłość, albo ścisłe powiązanie, to ich zarządzanie odpowiednio jednym czy drugim pozostaje również identyczne albo niedoskonale rozróżnione. W starożytnym Egipcie, gdzie wyobrażane więzi między zmarłymi a żywymi były bardzo ścisłe, i gdzie jedność cywilnych i religijnych funkcji w osobie króla pozostawał unią realną, „każdym miastem zarządzał główny kapłan otoczony przez liczne duchowieństwo”. Japończycy również dostarczają przykładu. Wraz z wiarą, że Japonia była „ziemią duchowych istot, albo królestwem duchów” i wraz z przejęciem przez Mikado władzy promowania zmarłych osób do wyższej rangi w ich drugim życiu (§347) podążała ta cecha, że dwór Mikado posiadał sześć stopni eklezjastycznych rang, a w tym głównym centrum rządów, sakralne i świeckie funkcje były pierwotnie zmieszane: „wśród starożytnych Japończyków rząd i religia były tym samym”. Podobnie w Chinach, gdzie niebiańskie i ziemskie były, jak zaznacza Huc, tak słabo rozdzielone w wyobrażeniu, i gdzie jest jedna władza wspólna im dwóm, funkcje religii panującej są sprawowane przez ludzi, którzy jednocześnie są tam administratorami spraw cywilnych. Nie tylko cesarz jest najwyższym kapłanem, ale czterej pierwsi ministrowie „są panami duchowymi i doczesnymi”. Jeśli, jak powiada Tiele, „Chińczycy odznaczają się zupełnym brakiem kasty kapłańskiej”, to jest tak dlatego, że wraz z ich powszechnym i czynnym kultem przodków zachowali obowiązki kapłana włączone w obowiązkach władcy, co charakterystyczne dla kultu przodków w prostej formie.

§618. Podobieństwo między organizacją eklezjastyczną a polityczną, tam gdzie się już rozdzieliły, jest w dużej mierze spowodowane ich wspólnym źródłem w uczuciu czci [reverence]. Gotowości posłuszeństwa ziemskiemu władcy w sposób naturalny towarzyszy gotowość posłuszeństwa rzekomemu niebiańskiemu władcy; a natura, która sprzyja wzrostowi administracji wymuszającej jedno, sprzyja tez wzrostowi administracji wymuszającej drugie.

Związek ten dobrze ilustrują społeczeństwa starożytnej Ameryki. W Meksyku wraz z „okropnym despotyzmem” i skrajną uległością ludzi czyniącą możliwą organizację rządową tak rozgałęzioną, że był tam pod-pod-rządca nad każdymi dwudziestoma rodzinami, podążało ogromnie rozwinięte kapłaństwo. Szacunek Torquemady, mówiący o 40.000 świątyń jest oceniany przez Clavigero jako znacznie zaniżony; sam zaś Clavigero powiada „nie powinienem sądzić, że pochopne jest twierdzenie, iż mogło być nie mniej niż milion kapłanów w całym imperium”; szacunek czyni bardziej wiarygodnym stwierdzenie Herrera, że „każdy wielki Człowiek miał kapłana albo kapelana”. Podobnie w Peru, gdzie nieograniczonemu absolutyzmowi Inki i politycznej biurokracji [officialism] tak szerokiej i wymyślnej, że jeden z każdej dziesiątki mężczyzn miał dowodzenie nad innymi, towarzyszyła nie mniej szeroka biurokracja religijna. Arriaga powiada – „jeśli ktoś policzy wszystkich wyższych i niższych urzędników [officers], ogólnie przypada jeden kapłan [minister] na dziesięciu lub mniej Indian”. Wyjaśnienie tego paralelizmu leży oczywiście w moralnej naturze Meksykanów i Peruwiańczyków. Ludzie tak służalczy politycznie jak ci rządzeni przez Montezumę, który był „zawsze noszony na ramionach szlachciców” i który rozkazał, by „żaden człowiek z ludu nie mógł spojrzeć w jego twarz, a jeśli by to zrobił, ginął za to”, byli naturalnie ludem zadowolonym z dostarczania niezliczonych ofiar ludzkich rocznie poświęcanych dla bogów i stale gotowym na nakazywane im przejednawcze upuszczanie krwi. I oczywiście społeczne środki utrzymywania ziemskiej i niebiańskiej subordynacji rozwinęły się wśród nich w porównywalnym stopniu z małym oporem, tak jak się stało też w Abisynii. Słowami Bruce’a „królowie Abisynii są ponad wszelkimi prawami”, a gdzie indziej powiada „nie ma kraju na świecie, w który jest tak wiele kościołów jak w Abisynii”.

Nie musimy zatrzymywać się nad dowodzeniem odwrotnej relacji. Wystarczy wykazać przedstawione przeciwieństwo, zarówno polityczne jak eklezjastyczne, między społeczeństwami greckimi i społeczeństwami współczesnymi, by zasugerować, że charakter społeczny niesprzyjający wzrostowi wielkiej i skonsolidowanej organizacji regulującej politycznego rodzaju nie sprzyja też wzrostowi wielkiej i skonsolidowanej organizacji regulującej eklezjastycznego rodzaju.

§ 619. Wraz ze wzrostem wielkości kapłaństwa zwykle podąża wzrost specjalizacji, które tworzą hierarchie. Integracji towarzyszy dyferencjacja.

Najpierw zauważmy, że rozwój tych dwóch jest równoczesny o czym świadczy fakt, że podczas gdy organizacja eklezjastyczna jest pierwotnie słabiej odróżniona od politycznej niż to zachodzi później, jej struktury są też słabiej odróżniane od siebie. Jak powiada Tiele:

„tego, że religia egipska, podobnie jak chińska była pierwotnie niczym innym niż zorganizowanym animizmem, dowodzą instytucje kultu. Również tutaj nie istniała ekskluzywna kasta kapłańska. Potomkowie składali ofiary dla przodków, urzędnicy państwa dla specjalnych bóstw lokalnych, król dla bóstw całego kraju. Dopiero później powstał stan [order] pisarzy i regularne kapłaństwo, a nawet ono z reguły nie było dziedziczne”.

Czytamy znowu, że wśród starożytnych Rzymian –

„kapłani nie stanowili stanu odrębnego od innych obywateli. Rzymianie, w rzeczy samej, nie posiadali takich samych regulacji odnośnie służby publicznej, jakie obecnie panują u nas. U nich ta sama osoba mogła kontrolować politykę miasta, kierować sprawami imperium, przedkładać prawa, działać jako sędzia czy kapłan i dowodzić armią”.

A chociaż w przypadku religii przejętej [adopted] okoliczności są inne, widzimy jednak, że w rozwoju organizacji administracyjnej ujawniają się te same istotne zasady. M. Giuzot pisze –

„W najwcześniejszym okresie, społeczność chrześcijańska przedstawia się jako proste stowarzyszenie wspólnej wiary i wspólnych uczuć… Nie znajdujemy wśród nich [pierwszych chrześcijan – HS] żadnego systemu określającego doktryny, żadnych reguł, żadnej dyscypliny, żadnego ciała urzędników… Proporcjonalnie do jej rozwijania się… zaczyna się pojawiać zbiór doktryn, zasad, dyscypliny i urzędników; urzędników jednego rodzaju zwano presbyteroi czyli starszymi, którzy stali się kapłanami; inni, episkopoi czyli doglądający albo nadzorcy stali się biskupami; trzeci, diakonoi czyli diakoni, byli odpowiedzialni za troskę o biednych i rozdzielanie jałmużny… To ciało wiernych miało przewagę, zarówno jeśli chodzi o wybór funkcjonariuszy jak i zastosowanie dyscypliny, a nawet o doktrynę. Kościelny rząd i lud chrześcijański nie były jeszcze rozdzielone”.

W tych ostatnich faktach, gdy widzimy stopniowe ustanawianie struktury eklezjastycznej, a także zachodzenie, zarówno w kościele jak i w państwie, separacji małej rządzącej części od większej rządzonej i stopniową utratę władzy przez tą drugą.

Do ustanowienia ustopniowanych władz w ciele eklezjastycznym doprowadza, tak jak w politycznym, kilka przyczyn działających oddzielnie albo łącznie. Nawet w niewielkim skupisku społeczeństw utrzymywanych razem jedynie przez pokrewieństwo, istnieje tendencja, tam gdzie istnieją kapłani, do pojawienia się różnic między nimi ze względu na ich sumę wpływu, co prowadzi do pewnego podporządkowania, kiedy muszą działać wspólnie. Tak właśnie czytamy o kapłanach wśród Bodów i Dhimálów, że „ponad małym okręgiem wiosek przewodniczy jeden Dhámi i posiada mglisto określoną, ale powszechnie uznawaną władzę nad Déóshis swego rejonu”. Tym bardziej, gdy małe społeczeństwa skonsolidują się w jedno większe wskutek wojny, wówczas politycznej przewadze zwycięskiego wodza zwykle towarzyszy eklezjastyczna przewaga głównego kapłana zwycięskiego społeczeństwa. Tendencja do tego ukazuje się nawet tam, gdzie poszczególne kulty zjednoczonych społeczeństw pozostają nietknięte. Wydaje się, że „arcykapłani Meksyku byli przywódcami religijnymi tylko dla Meksykanów, ale nie dla podbitych narodów”, choć czytamy również, że kapłaństwo Hiutzilopochtli przynależało do panującego plemienia i miało odpowiednio wielki polityczny wpływ. Mexicatlteohuatzin posiadał władzę raczej nad innymi kapłaństwami aniżeli nad swym własnym. Jeszcze bardziej w starożytnym Peru, gdzie ujarzmienie zjednoczonych ludów przez zwycięski lud było absolutne, ustopniowane kapłaństwo religii zwycięzców miało zwierzchnictwo nad kapłaństwami religii wyznawanych przez zwyciężonych. Po opisie kapłaństwa Słońca w Cuzco czytamy, że:

„W innych prowincjach, gdzie znajdowały się świątynie Słońca, których było wiele, tubylcy byli kapłanami, będąc krewnymi miejscowych wodzów. Ale główny duchowny (albo biskup) w każdej prowincji był Inkiem, który troszczył się, by ofiary i ceremonie odbywały się zgodnie z tymi w metropolii”.

Następnie inny pisarz powiada nam, że –

„W wielkiej świątyni Cuzco „Inkowie umieścili Bogów wszystkich podbitych prowincji, każdy idol miał oddzielny ołtarz, przy którym ci z prowincji mieli składać bardzo drogie ofiary; Inkowie sądzili, że utrzymując tych Bogów jako zakładników, zapewnią sobie ich prowincje”.

Krótko mówiąc starożytne kapłaństwo peruwiańskie składało się z głównej hierarchii postawionej na wielu drugorzędnych hierarchiach.

Ale oprócz tego podporządkowania jednych systemów kapłańskich innym spowodowanych przez podbój, jest, jak założono w podanych przypadkach, podporządkowanie powstałe w ramach organizacji każdego kultu. Takie różnice rang i funkcji istniały w Egipcie. Oprócz arcykapłanów byli tam prophetoe, justophoroi, stolistes, hierogrammateis i jacyś inni. Podobnie wśród Akkadyjczyków w On comptait ? Babylone Maury powiada „divers ordres de prętres ou interprčtes sacrés, les hakimim ou savants, peut-ętre les médecins; les khartumim, ou magiciens, les asaphim, ou théologiens ; et enfin les kasdim et les gazrim, c’est-ŕ-dire les Chaldéens, les astrologues proprement dits.”*) Rzym również „posiadał bardzo bogaty i skomplikowany establishment religijny: (1) Pontyfikowie, Augurowie etc., (2) Rex Sacrificulus, ofiarnicy, i dziewice Westalskie, (3) Saliowie i Fecjałowie, (4) Curiones, (5) Bractwa. Tak też było u kapłanów Meksyku. „Jedni byli ofiarnikami inni wróżbitami, inni komponowali hymny, jeszcze inni śpiewali… Pewni kapłani mieli utrzymywać czystość świątyni, inni troszczyli się o ornamenty ołtarzy; do innych jeszcze należało pouczanie młodzieży, poprawianie kalendarza, zarządzania świąt i troska o malowidła mitologiczne”.

Tam, gdzie zamiast współistniejących religii z ich kapłaństwami, jak to znajdujemy w większości złożonych społeczeństw powstałych na skutek wojny na wczesnych stadiach, mamy religię najeźdźczą, która, teoretycznie monoteistyczna, nie może uznać ani tolerować innych religii, tym niemniej w miarę jak się rozprzestrzenia, powstaje organizacja podobna pod względem centralizacji i specjalizacji do tych właśnie rozważanych. Opisując rozwój rządu kościelnego w Europie M. Guizot powiada:

„Biskup był pierwotnie doglądającym, przywódcą kongregacji religijnej każdego miasta… Kiedy chrześcijaństwo rozprzestrzeniało się na okręgi wiejskie, miejski biskup nie wystarczał. Pojawili się wówczas chorepiscopi, albo wiejscy biskupi… gdy wiejskie rejony stały się już chrześcijańskie, chorepiscopi z kolei przestali wystarczać… poszczególne chrześcijańskie aglomeracje o jakimś znaczeniu stały się parafiami i miały kapłana jako swego religijnego przywódcę… pierwotnie parafialni księża działali wyłącznie jako reprezentanci, delegaci biskupów a nie na mocy własnego prawa. Zjednoczenie wszystkich tych parafii skupionych dookoła miasta w obwód, przez długi czas niewyraźny i zmienny uformowało diecezję. Po pewnym czasie i aby wprowadzić większą regularność i kompletność w relacjach kleru diecezjalnego, uformowali mały związek parafii pod nazwą kapituła wiejska… W późniejszym okresie wiele kapituł wiejskich zostało zjednoczonych… pod nazwą dystryktu, który był kierowany przez archidiakona… organizacja diecezjalna była ukończona… Wszystkie diecezje w prowincji cywilnej uformowały prowincję kościelną pod kierownictwem metropolity czy arcybiskupa”.

Aby w pełni zrozumieć ten rozwój organizacji eklezjastycznej potrzeba rzucić okiem na proces, który go spowodował i zaobserwować jak wzrastająca integracja wymaga wzrastającej dyferencjacji.

„Przez dużą część tego [drugiego HS] wieku, kościoły chrześcijańskie były od siebie niezależne, ani też nie były połączone przez stowarzyszenie, konfederację czy jakieś inne związki, oprócz dobroczynności… Ale z upływem czasu wszystkie kościoły chrześcijańskie prowincji utworzyły jedno wielkie eklezjastyczne ciało, które jak skonfederowane państwa, zbierały się o pewnym czasie, aby naradzać się nad wspólnymi sprawami całości… Te sobory… zmieniły całą postać kościoła i nadały mu nową formę; gdyż przez nie starożytne przywileje ludu zostały znacznie uszczuplone, a władza i autorytet biskupów ogromnie się powiększyła. Pokora, w rzeczy samej i roztropność tych pobożnych dostojników przeszkodziła im w objęciu za jednym zamachem władzy, w którą zostali później obleczeni… Ale wkrótce zmienili ten pokorny ton, niedostrzegalnie rozszerzyli granice swej władzy, obrócili swój wpływ w dominację a swe rady w prawa… Innym skutkiem tych soborów było stopniowe zniesienie tej doskonałej równości, która panowała między biskupami w pierwotnych czasach. Ponieważ porządek i przyzwoitość tych zgromadzeń wymagały, by któryś z przybyłych na sobór prowincjalnych biskupów został obdarzony wyższym stopniem władzy i autorytetu; i stąd wywodzą się prawa metropolitów… Kościół powszechny miał teraz wygląd ogromnej republiki uformowanej przez połączenie wielkiej liczby małych państw. Spowodowało to utworzenie nowego stanu duchownych [order of ecclesiastics], którzy zostali wyznaczeni w różnych częściach świata jako głowy kościołów. Taka jest natura i urząd patriarchów między którymi wreszcie, ambicja, która pojawiła się w najbardziej butnym okresie, uformowała nową godność, obdarzającą biskupa Rzymu i jego następców tytułem i władzą księcia patriarchów”.

Aby uzupełnić tę koncepcję trzeba tylko dodać, że wraz z postępującą centralizacją najwyższych urzędów, postępowała bardziej drobiazgowa dyferencjacja niższych. Lingard powiada o klerze anglosaskim:

„Posługujący ograniczali się najpierw do trzech stanów: biskupów, księży i diakonów: ale proporcjonalnie do wzrastającej liczby prozelitów potrzeba było usług dodatkowych jednakże podporządkowanych urzędników: i wkrótce spotykamy, w bardziej uroczystych kościołach subdiakonów, lektorów czy kantorów, egzorcystów, akolitów, ostiariuszy czy odźwiernych… Wszyscy oni zostali ordynowani z zachowaniem właściwych form przez biskupa”.

§ 620. Pośród głównych rysów w rozwoju instytucji eklezjastycznych trzeba dodać powstanie i ustanowienie monastycyzmu.

Ze względu na początki praktyk ascetycznych musimy jeszcze raz cofnąć się do teorii ducha i pewnych wynikających z niej idei i działań powszechnych wśród niecywilizowanych (§103 i 140). Na pogrzebach występują okaleczenia i puszczanie krwi; posty, jako konsekwencja ofiar ze zwierząt i żywności na grobie; a w pewnych przypadkach niedobór odzieży, który następuje gdy pozostawić odzienie (zawsze najlepsze) zmarłemu. Sprawianie przyjemności zmarłemu jest stąd nieuchronnie związane w myśli z cierpieniem ponoszonym przez żywych. Ten związek idei staje się najbardziej znaczącym, gdy przejednywany duch, jest kimś w rodzaju panującego człowieka, notorycznego w swej łapczywości, swym umiłowaniu rozlewu krwi a w wielu przypadkach, w swym upodobaniu do ludzkiego ciała. Dla takiego panującego człowieka pozyskującego władzę na drodze podboju i stającego się przerażającym bogiem po śmierci powstają ceremonie przejednawcze, które pociągają za sobą surowe cierpienia. Stąd tam, gdzie jak w starożytnym Meksyku, stwierdzamy istnienie kanibalistycznych bóstw, dla których składano rzesze ludzkich ofiar, zauważamy też, że były tam między kapłanami i innymi, poważne samookaleczenia, samobiczowania, przedłużające się posty etc. Uboczna, ale zwracająca uwagę cecha tych akcji, uzurpuje sobie w umyśle ludzkim miejsce najważniejszej ale mniej natrętnej. Ponieważ cierpienia towarzyszyły ofiarom czynionym dla duchów i bogów, powstało pojęcie, że poddanie się tym współwystępującym cierpieniom samo sprawia przyjemność duchom i bogom; a ostatecznie, że postawa dobrowolnych cierpiętników podoba się im. Na całym świecie praktyki ascetyczne powstawały w ten właśnie sposób.

Nie jest to jednak jedyny sposób w jaki ascetyczne praktyki powstały. Zostały one przyjęte przez wszystkie ludy z powodu tego, że sprowadzały te niezwykłe stany umysłowe, które, jak się przypuszczało wynikają albo z owładnięcia przez duchy, albo ze zjednoczenia z duchami. Dzicy poszczą, aby mieć sny i uzyskać nadprzyrodzone przewodnictwo, które, jak sądzą, uzyskają w snach; przede wszystkim wśród uzdrowicieli i tych szkolących się, aby nimi zostać występuje wstrzemięźliwość i poddawanie się różnym prywacjom z zamiarem spowodowania obłędnego pobudzenia, które biorą oni i ci wokół, za natchnienie. Tak powstaje wierzenie, że przez uporczywe samoumartwianie się można uzyskać zamieszkanie w nas boskiego ducha; i asceta wskutek tego zaczyna cieszyć się szacunkiem jako święty człowiek **).

Przywiedziony do swego sposobu życia przez to dwojakie wierzenie – że dobrowolne poddanie się cierpieniu sprawia przyjemność Bogu i że umartwianie ciała przynosi natchnienie – asceta pojawia się wśród wyznawców każdej religii, która osiąga jakiś istotny rozwój. Chociaż nie ma specjalnych doniesień o stałych anachoretach w starożytnych społeczeństwach Ameryki, powiada się nam jednak o czasowych odosobnieniach religijnych, jak w Gwatemali, gdzie arcykapłan, który w pewnych przypadkach był królem, pościł „cztery a nawet osiem miesięcy w odosobnieniu”, i jak w Peru, gdzie Inkowie okazjonalnie żyli w samotności i pościli. Między religiami starego świata, buddyzm, judaizm, chrześcijaństwo i mahometanizm wszystkie dostarczyły licznych przykładów. Biblijne opowieści ukazują jak „w czasie poprzedzającym Ewangelię, prorocy i męczennicy w owczych i koźlich skórach wędrowali przez góry i pustynie zamieszkując jaskinie”. Ta dyscyplina odosobnienia i wstrzemięźliwości pojawia się już w czasach Mojżesza jako „śluby naziratu” a na przykładzie esseńczyków okazuje się, że istniała też w późniejszych czasach, pojawiając się ponownie w dyscyplinie eremitów chrześcijańskich, którzy najpierw byli mnichami czyli pustelnikami – te dwa słowa były pierwotnie równoznaczne. Ich liczba wzrosła podczas prześladowań trzeciego stulecia, kiedy ich odosobnienie stało się ucieczką.

„Od tego czasu aż do panowania Konstantyna życie klasztorne ograniczało się do eremitów lub anachoretów, żyjących w osobnych komórkach w dziczy. Ale kiedy Pachoniusz wzniósł klasztory w Egipcie, inne kraje niebawem podążyły za tym przykładem i tak życie monastyczne osiągnęło pełną dojrzałość w Kościele”.

Tak natomiast ten proces opisuje Lingard:

„gdziekolwiek zamieszkiwał mnich [pustelnik] większej sławy czy świętości, potrzeba skorzystania z jego rady czy przykładu skłaniała innych do osiedlenia się w sąsiedztwie: stawał się ich Abbą, czyli duchowym ojcem, oni jego dobrowolnymi poddanymi: a grupa oddzielnych cel, które uformowali wokół niego znana była innym pod nazwą monasteru”

Tak zaczynając, jak zwykle, od formy rozproszonej i niezorganizowanej i rozwijając się w małe skupisko, jak te cenobitów w Egipcie, oddzielnie rządzone przez przełożonego z zarządcą, ciała monastyczne, wyrastając powszechnie zyskują w tym samym czasie określone organizacje; a przyszłość, jak w przypadku benedyktynów przyniosła wspólną regułą czy sposób kierownictwa i życia. Chociaż w swych wczesnych dniach mnisi uważani byli za ludzi bardziej świętobliwych niż kler, nie wykonywali jednak funkcji kapłańskich; ale w piątym i szóstym wieku nabyli niektóre z nich i tak stali się poddanymi biskupów; skutkiem tego była długa walka o utrzymanie niezależności z jednej strony i o narzucenie władzy z drugiej, która zakończyła się ich praktycznym wcieleniem do Kościoła.

Oczywiście tym samym pojawiła się dalsza komplikacja hierarchii eklezjastycznej, którą wystarczy tu wspomnieć bez opisywania w szczegółach.

§ 621. Dla obecnych celów istotnie nie ma potrzeby dalszego opisu eklezjastycznych hierarchii. Zajmujemy się tu tylko ogólnymi aspektami ich ewolucji.

Badanie ujawnia relację pod względem stopnia miedzy eklezjastycznymi i politycznymi rządami. Gdzie jest niewiele jednego, tam jest niewiele drugiego; a w społeczeństwach, które rozwinęły wysoce przymusowe rządy świeckie, zwykle występują wysoce przymusowe rządy religijne.

Wykazano, że wzrastając ze wspólnego korzenia i posiadając struktury słabo zdyferencjowane od siebie we wczesnych społeczeństwach, polityczne i eklezjastyczne organizacje długo są bardzo niedoskonale odróżniane.

Ta ścisła relacja tych dwóch form regulacji podobnych w swych środkach i w swym zakresie ma źródło moralne. Skrajna uległość natury sprzyja skrajnemu rozwojowi zwierzchnictwa [control] zarówno politycznego jak i religijnego. Odwrotnie, wzrost agencji wykonujących takie zwierzchnictwo jest hamowany przez uczucie niezależności; dopóki się ono opiera despotyzmowi żywego władcy nie sprzyja też skrajnemu samoponiżaniu w przejednywaniu bóstwa.

Podczas gdy ciało utrzymujące obrzędy kultu wzrasta w masę, wzrasta również jego struktura; i niezależnie czy kult jest tubylczy czy najeźdźczy z tego wzrostu wynika hierarchia kapłańskich funkcjonariuszy analogiczna pod względem swych ogólnych zasad organizacji do ustopniowanego systemu funkcjonariuszy politycznych. Tak w jednym jak w drugim przypadku dyferencjacja zaczyna się od stanu, w którym władza jest rozdzielona w przybliżeniu jednostajnie, postępuje do stanu, w którym masy stają się całkowicie podporządkowane, a agencja kontrolująca ukazuje w sobie podporządkowanie wielu względem niewielu i względem jednego.


*)„różne rodzaje kapłanów czyli interpretatorów sakralnych: hakimim, czyli uczeni, być może lekarze, khartumim, czyli czarownicy, asaphim, czyli teologowie, w końcu kasdim i gazrim, to znaczy Chaldejczycy, astrologowie we właściwym sensie tego słowa]

**)Ciekawym jest obserwować jak te pierwotne idee ciągle się utrzymują. W Słowniku kościelnym Blunta jest pochwalny opis proroka Daniela, „używającego swych ascetycznych praktyk jako specjalnego środka pozyskania Boskiego światła”; pisarz widocznie nie ma pojęcia, że uzdrowiciele na całym świecie zawsze czynili to samo z tą sama intencją.