Instytucje eklezjastyczne – Kapłańskie obowiązki potomków

§ 594. Jak widzieliśmy wcześniej (§ 87), w pewnych przypadkach zwyczajem jest niszczenie ciał w celu zapobieżenia ich zmartwychwstaniu, a w konsekwencji ich naprzykrzaniu się; a w innych przypadkach, gdy nie stosowano takich środków ochrony, lękano się zmarłych, jako stanowiących przyczynę nieszczęść i klęsk bez rozróżniania między krewnymi a innymi. Ilustracje tego wierzenia występującego między różnymi dzikimi zostały podane w części pierwszej w rozdziałach XVI, XVII. Tutaj mamy następne z Nowej Brytanii.

Tubylcy Matukanaputa „grzebią swych zmarłych pod chatą, którą osta­tnio zamieszkiwał zmarły, poczym krewni udają się w długą podróż czółnem, pozostając w oddaleniu przez kilka miesięcy,… mówią, że… duch zmarłego pozostaje w swym ostatnim miejscu zamieszkania przez jakiś czas po swej śmierci, a ostatecznie nie znajdując nikogo, kogo mógłby dręczyć odchodzi na dobre; krewni, którzy przeżyli wracają wówczas i mieszkają tak jak dawniej”.

Nawet gdy duchy postrzegane są jako generalnie spoglądające na swych potomków z życzliwością, zdolne są obrazić się i oczekiwać przejednania. Czytamy o Santalach, że z cichego mroku przyległego lasku

„doglądając swych dzieci i dzieci swych dzieci nie zupełnie nieprzyjaznym okiem, pokolenia, które odeszły, odgrywają pewną rolę w ich życiu. Niemniej jednak duchowi mieszkańcy zagajnika są surowymi krytykami i rozdają krzywe kończyny, skurcze i trąd jeśli nie zostaną właściwie uspokojone”.

Ale dopóki zdajemy sobie sprawę z faktu, że duchy w ogólności są zwykle ujmowane jako mniej czy bardziej złośliwe, dostrzegamy, jak można by oczekiwać, że ludzie spodziewają się, duchy krewnych odczuwają najmniej wrogości i najwięcej życzliwości. W rzeczy samej, pewne rasy uważają takie duchy za wyłącznie dobroczynne; tak Karenowie, którzy wierzą, że ich zasłużeni przodkowie „sprawują ogólny dozór nad swymi dziećmi na ziemi”.

Chociaż wśród różnych ludów występuje przejednywanie głównie złych duchów, podczas gdy dobre duchy są lekceważone, jako że niepodobnym do nich jest wyrządzić szkodę; jednakże gdziekolwiek kult przodków zachowuje swe oryginalne rysy, dostrzegamy, że głównie zważa się na duchy krewnych. Do ofiar na grobach pierwotnie skłaniało uczucie do zmarłych, a do wywoływania pochwałami faktyczny żal po jego czy jej odejściu, naturalne jest zatem, że te przejednywania czynione są raczej przez krewnych niż przez innych.

§ 595. Stąd następna prawda, wszędzie się ukazująca, że ci, którzy sprawują obowiązki pierwotnego kultu są na początku dziećmi albo innymi członkami rodziny. Stąd też fakt, że na Samoa

„modlitwy na grobie rodzica, brata czy wodza były powszechne. Niektórzy na przykład, mogą modlić się o zdrowie w choro­bie i albo odzyskają je albo nie”.

Stąd fakt, że mieszkańcy wyspy Banksa, wyruszający na wędrówkę, mawiają:

„Wuju! Ojcze! Mnóstwo świń dla was, mnóstwo pieniędzy, kava do picia dla was, dwadzieścia worków żywności dla was do jedzenia w kanoe. Błagam was, wejrzyjcie na mnie, niech będę bezpieczny udając się na morze”.

A stąd też jeszcze jeden fakt, że wśród murzynów z Blantyre

„jeśli modlą się o udaną wyprawę łowiecką i aby wrócili obciążeni dziczyzną albo kością słoniową, wiedzą, że jest to rzeczą ich dawnego krewnego, by tak się stało i jemu składają ofiary dziękczynne. Jeśli grupa łowiecka nic nie zdobędzie, mogą powiedzieć, ‚duch dąsał się na nas’ i odmówić ofiar dziękczynnych”.

Bez wątpienia te przypadki wzmacniające podane wcześniej, pokazują nam początki religii rodzinnej [family-religion]. Wraz z tym lękiem przed istotą nadprzyrodzoną, która stanowi centralny element każdej religii, widzimy ofiarę i modlitwę, wdzięczność i nadzieję tak jak oczekiwanie uzyskania korzyści proporcjonalnych do przebłagań.

§ 596. Tak wsparte zostaje wyjaśnienie tego faktu, że w społeczeństwach nierozwiniętych funkcje kapłańskie są generalnie rozproszone.

Jak się okazuje, jest tak obecnie wśród niecywilizowanych; jak w Nowej Kaledonii, gdzie „prawie każda rodzina ma swego kapłana”, na Madagaskarze, gdzie inne kulty powstały „długo później po dominacji kultu bóstw domowych”, i jak wśród tubylców Indii, którzy, chociaż przejednywują przodków, nie mają „w ogólności, regularnego, ustanowionego kapłaństwa”. Tak również było u ludu, który dokonał pierwszego znaczniejszego postępu cywilizacyjnego – Egipcjan. Każda rodzina sprawowała ofiary dla własnych zmarłych, a większe bóstwa miały pół-prywatny kult utrzymywany przez faktycznych czy nominalnych potomków. Podobne piastowano u Greków i Rzymian, którzy łączyli ofiary dla publicznych bogów, głównie składane przez kapłanów, z ofiarami sprawowanymi przez osoby prywatne dla bóstw domowych, którymi byli zmarli krewni. A tak samo do dziś dnia dzieje się w Chinach, gdzie kapłaństwo poświęcone szerszemu kultowi nie wyparło pierwotnego kultu zmarłych przodków sprawowanego przez ich potomstwo.

Zaobserwowawszy, że na najwcześniejszym etapie przejednywanie sobowtórów zmarłych ludzi przez ofiary, modły, etc., sprawowane jest przez żyjących krewnych, możemy teraz poczynić obserwację, że ten kult rodzinny nabywa bardziej określonej formy przez przekazanie swych funkcji na jednego z członków rodziny.