§ 589. Trudno znaleźć satysfakcjonujące rozróżnienie między kapłanami a uzdrowicielami. Obaj odnoszą się do czynników nadprzyrodzonych, którymi w pierwotnej formie są duchy; a sposoby ich postępowania z tymi nadprzyrodzonymi czynnikami są tak różnorako zmieszane, że na początku żadna jasna klasyfikacja nie może zostać przeprowadzona.
Wśród Patagończyków ci sami ludzie pełnią obowiązki „o trojakim charakterze” kapłanów, magów i doktorów [doctors]”, a wśród północnoamerykańskich Indian funkcje „czarownika, proroka, lekarza, egzorcysty, kapłana i specjalisty od pogody [rain-doctor]” są złączone. Pe-i’owie z Gujany „działają jako magicy [conjurors], wróżbiarze [soothsayers], lekarze, sędziowie i kapłani”. Tak też, jak powiada Ellis, na wyspach Sandwich doktorzy [doctors] są generalnie kapłanami i czarownikami. W innych przypadkach znajdujemy już początek rozdzielenia; tak świadczy przypadek Nowozelandczyków, którzy oprócz kapłanów, mieli co najmniej jednego w każdym plemieniu, uchodzącego za czarownika. A wraz z rozwojem organizacji społecznej zwykle zachodzi stałe rozdzielenie.
Ze względu na czas uzdrowiciele mają pierwszeństwo. Ci, którzy opisują zdegenerowanych Feugian, mówią tylko o czarodziejach; a nawet o względnie zaawansowanych Mapuché’ach z przyległego lądu, czytamy, że nie mają kapłanów, chociaż mają wróżbitów i magów. U plemion australijskich jedynymi osobami, zajmującymi się nadprzyrodzonością, są ludzie-boyala, czyli doktorzy; a podobnie przypuszcza Bonwick o Tasmańczykach. Co więcej, w wielu innych przypadkach ci, których nazywa się kapłanami między ludami niecywilizowanymi, wykonują niewiele więcej oprócz praktykowania czarów w takiej czy innej formie. Paje czy kapłan Mundurucú’ów, „decyduje o czasie najbardziej sprzyjającym atakowi na wroga, egzorcyzmuje złe duchy i twierdzi, że leczy choroby”; a podobny przypadek stanowią Uaupé’ie [?]. U rozmaitych plemion Ameryki Północnej, u Clallumów [Clallums], Czippewejów, Kriów [Crees] czynności kapłańskie są po prostu czynnościami magików [conjuror].
Jak powinniśmy rozumieć to pomieszanie tych dwóch funkcji i wczesną przewagę funkcji nekromantycznych, które ostatecznie stają się tak podrzędnymi?
§ 590. Gdy przypomnimy sobie, że dla myśli pierwotnej inny świat odbija ten świat, do tego stopnia, że jego duchowi mieszkańcy wiodą podobny żywot, znajdują się w podobnych stosunkach społecznych i kierują nimi te same namiętności, powinniśmy dostrzec, że różne sposoby postępowania z duchami przyjęte przez uzdrowicieli i kapłanów są analogiczne do różnych sposobów, jakie przyjmują ludzie w postępowaniu ze sobą nawzajem, to powinniśmy spostrzec, że rozmaite sposoby postępowania z duchami, używane przez znachorów i kapłanów, podobne są do rozmaitych sposobów, jakimi posługują się ludzie we wzajemnych stosunkach, i że w obu przypadkach sposoby zmieniają się wraz z okolicznościami.
Spójrzmy, jak poszczególny członek dzikiego plemienia odnosi się do innych dzikich. Są najpierw członkowie sąsiednich plemion, chronicznie wrodzy, a nawet wyczekujący tyko [okazji] by zranić go lub jego towarzyszy. Pośród ludzi z jego własnego plemienia są rodzice i bliscy krewni, od których, w większości przypadków, oczekuje korzyści i pomocy, a wobec których jego postępowanie jest na ogół przyjazne, chociaż sporadycznie antagonistyczne. Co do reszty, to są pewni niżsi od niego, nad którymi zwykle panuje; są też inni, którzy, jak się okazało w doświadczeniu, są silniejsi i bardziej sprytni, których zwykle się obawia i w stosunku do których zachowuje się tak, aby ich sobie zjednać; i jest wielu, których niższość czy wyższość jest niepewna, tak dalece, że postępuje z nimi, raz w taki, raz w inny sposób, stosownie do okoliczności, przechodząc od znęcania się do uległości, czy od uległości do znęcania się, w zależności od tego, czy spotyka się z taką czy inną odpowiedzią. Tak więc, w stosunku do żyjących wokół niego rozmaicie przystosowuje swe działania – raz by się pogodzić, raz by sprzeciwić, raz by zranić, zgodnie z tym, co jawi się najkorzystniejsze ze względu na jego cele.
Ludzkie duchy początkowo pojmowane są jako pod wszelkimi względami podobne do swych pierwowzorów, co prowadzi do tego, że ich zgromadzenie składające się ze zmarłych członków plemienia i sąsiednich plemion, uważane jest zwykle przez każdą osobę jako pozostające do niej w relacjach podobnych do tych, w jakich pozostają z nią żyjący przyjaciele i wrogowie. Jak literalne to było [przenoszenie] dobrze pokazuje wyjątek z relacji biskupa Callawaya o Zulusach, w którym rozmówca opisuje swe stosunki z duchem swego brata.
„Przychodzisz do mnie, przychodząc aby mnie zabić. Jasnym jest, że byłeś złym towarzyszem, kiedy byłeś człowiekiem, czy jesteś złym towarzyszem pod ziemią?”
Duchy i pochodzących od nich bogów pojmowano jako odzwierciedlających cechy i sposoby zachowania żywych ludzi, naturalnie zdarza się stąd, że sposoby traktowania ich są podobnie przystosowane – podobne są wysiłki, raz aby zadowolić, raz aby oszukać, innym razem aby przymusić. Stewart powiada nam o Nagach [Nagas], że oszukują oni jednego ze swych bogów, który jest ślepym, utrzymując, iż mała ofiara jest wielką. Wśród Burjatów [Bouriats] zły duch, któremu przypisuje się chorobę, jest wprowadzanym w błąd za pomocą podobizny? przypuszcza się, iż „pomyli podobiznę z chorą osobą”, a kiedy podobizna zostanie zniszczona, pomyśli, że odniósł sukces. W Kibokwe Cameron widział „udawanego diabła”, którego „funkcjami było odstraszać diabły, które nawiedzały lasy”. Wierzący, że duchy są wszędzie naokoło, mieszkańcy Kamczatki ,,adorowali je, kiedy ich życzenia się spełniły a ubliżali im, gdy ich sprawy szły źle”. Nad chorym Nowozelandczykiem czyniono zaklęcia „spodziewając się albo przejednać gniewające się bóstwo, albo też je odpędzić:” w celu tego ostatniego używano gróźb „zabicia i zjedzenia go”, czy też spalenia. Waralio’wie [Wáralís], czczący Waghy’a [Wághiá], na zapytanie: „Czy kiedykolwiek besztacie Waghia’a?” odpowiadali: „Bądź pewny, że tak. Mówimy mu, Ty, kolego, daliśmy ci kurczaka, kozła, a jeszcze nas krzywdzisz! Czego jeszcze chcesz?” Następnie do tych przypadków, w których postępowanie w stosunku do pewnych duchów i pochodnych od duchów bogów jest całkowicie czy częściowo antagonistyczne, trzeba dodać przypadki zdarzające się obficie wszędzie, w których duchy, które jak się przypuszcza, pozostają w przyjacielskich stosunkach z żywymi, są zjednywane przez dary i pochwały, przez wyrazy podporządkowania z widokiem otrzymania od nich pomocy – duchy, które stają się obiektami dodatkowego przejednywania, kiedy przypuszcza się, że się gniewają i stąd mogą wyrządzić zło.
Tak w rezultacie powstaje ogólne przeciwieństwo między działaniami i charakterem ludzi, którzy byty nadprzyrodzone traktują w sposób antagonistyczny i ludźmi, którzy traktują je życzliwie. Stąd różnica między uzdrowicielem i kapłanem i stąd również wczesna przewaga tego pierwszego.
§ 591. Ponieważ w społecznościach pierwotnych relacje wrogości, zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz plemienia, są bardziej powszechne i znaczące niż stosunki przyjaźni, stąd sobowtóry zmarłych częściej uważane są za wrogów niż za przyjaciół.
Jak szczegółowo wykazano w §§ 118 i 119, jednym z pierwszych wniosków z teorii duchów jest ten, iż duchy są przyczynami nieszczęść. Liczne sobowtóry zmarłych, nawiedzające okolice, jak się przypuszcza, należały do wrogów plemienia. Spośród reszty, większość stanowią ci, z którymi zachodziły stosunki antagonistyczne czy zawistne. Duchy zarówno przyjaciół jak i krewnych są skłonne do obrażania się i do mszczenia się. Stąd też wypadki, nieszczęścia, choroby, śmierć, ciągle sugerują działalność złośliwych duchów i potrzebę walki z nimi. Obmyśla się sposoby ich odpędzania; a człowiek, który, posługując się takimi sposobami, zyskuje sławę odnoszącego sukcesy, staje się ważną osobistością. Skłaniany przez pierwotne wyobrażenie duchów jako podobnych do swych pierwowzorów we wszystkich swych odczuciach, emocjach i pojęciach próbuje nastraszyć je groźbami, mimiką, strasznymi hałasami albo w celu wzbudzenia w nich odrazy przez smród i rzeczy do których żywiły awersję albo, w przypadkach choroby, próbuje uczynić ciało przykrym mieszkaniem poddając je nieznośnemu gorącu albo źle i gwałtownie się z nim obchodząc. A uzdrowiciel oszukując siebie samego tak samo jak innych wierzeniem, że duchy zostały odpędzone przez niego, zaczyna uchodzić za tego, który posiada zdolność przymuszania ich i w ten sposób otrzymywania nadprzyrodzonej pomocy: na przykład o pagé Uaupeów [Uaupés], „sądzono, że ma moc zabijania wrogów, sprowadzania lub odpędzania deszczu, zabijania psów czy zwierzyny, sprawiania by ryby opuściły rzekę czy zsyłania choroby”.
Początkowa przewaga uzdrowiciela jako odróżnionego od kapłana, ma jeszcze inną przyczynę. Pierwotnie jedynymi duchami uważanymi za przyjacielskie są duchy krewnych, a zwłaszcza rodziców. W rezultacie akty przejednywania, w większości wykonywane przez potomków, są względnie prywatne. Natomiast funkcje uzdrowiciela nie są tak ograniczone w zakresie. Jako ten, który odgania złośliwe duchy jest wzywany raz przez jedną rodzinę, innym razem przez inną; i tak staje się funkcjonariuszem publicznym o zakresie obowiązków ogarniającym całe plemię. Kapłański charakter jaki czasami przybiera w skutek używania środków przejednawczych, tylko trochę określa jego pierwotny charakter. Zasadniczo pozostaje egzorcystą.
Należałoby dodać, że właściwy uzdrowiciel dysponuje pewną możnością znaczniejszego rozwoju jako czynnika społecznego, chociaż nie może być pod tym względem porównywany z kapłanem; już w § 474 zostały podane przykłady, pokazujące, że sława czarownika czasami przyczynia się do uzyskania i utrzymania władzy politycznej, a tutaj mamy następny:
„Król Wielkiego Cassanu (Gambea), zwany Magro? był bardzo biegły w sztukach nekromanckich? Pewnego razu, aby zademonstrować swą sztukę, spowodował silny podmuch wiatru? Innym razem, pragnąc znaleźć odpowiedź na jakieś szczegółowe zapytanie, spowodował, Zaklęciem, że dym i płomień powstały z ziemi, i z nich wywnioskował odpowiedź, której potrzebował”.
Widzieliśmy również w §198, że uzdrowiciel, traktowany z obawą, niekiedy staje się bogiem.
§ 592. Na kolejnych stadiach, kiedy uformowały się społeczne rangi [ranks] począwszy od naczelnego władcy w dół, i kiedy rozwinęła się mitologia posiadająca stopniowanie nadprzyrodzonych bytów, kiedy równocześnie rozrosła się kapłaństwo służące wyższym nadprzyrodzonym istotom, które nie mogą być przymuszane, ale muszą być przebłagiwane; powstało wtórne pomieszanie między funkcjami uzdrowicieli i kapłanów. Wrogie duchy, zamiast być bezpośrednio wyrzucane własną mocą czarownika są wyrzucane dzięki pomocy pewnego wyższego ducha. Kapłani zaczynają odgrywać rolę egzorcysty wzywając nadprzyrodzoną istotę, z którą utrzymują przyjacielskie relacje, by wyrzuciły pewną pomniejszą nadprzyrodzoną istotę, która wyrządza szkody.
To częściowe uzurpowanie sobie przez kapłanów funkcji uzdrowicieli możemy wyśledzić tak w najwcześniejszych jak i we współczesnych cywilizacjach. Na jednym biegunie mamy fakt, że Egipcjanie „wierzyli? w nieustające interwencje bogów; a ich literatura magiczna opiera się na wyobrażeniu o straszeniu jednego boga potężniejszym bóstwem”, a na drugim biegunie mamy fakt, że w starym wydaniu naszej Book of Common Prayer nieczystym duchom rozkazuje się odejść „W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”.
Można dodać dowód dostarczony przez wczesne źródła, że wyższe nadprzyrodzone istoty wzywane by odpędzić pomniejsze nadprzyrodzone istoty były same swego czasu uzdrowicielami. Smith podsumowując przetłumaczoną przez siebie tabliczkę, powiada –
„Przypuszcza się w niej, że na pewnym człowieku ciążyło przekleństwo, a Merodach, jeden z bogów, widząc go, udał się do boga Hea, swego ojca i zapytał jak go wyleczyć. Hea, bóg Mądrości, w odpowiedzi przytoczył ceremonie i inkantacje służące jego uzdrowienia i zostały one zapisane na tabliczce dla pożytku wiernych w późniejszych czasach”.
§ 593. Tak więc, po uznaniu faktu, że w wierze pierwotnej sobowtóry zmarłych, jak ich pierwowzory, we wszystkim stają się obiektami podobnego postępowania z nimi, i mogą stąd być skłonione przez przekupstwo, wychwalanie, błaganie o przebaczenie albo oszustwo czy pochlebstwo albo też groźbę, straszenie czy przymuszanie ich, do dostarczania korzyści albo zaprzestania zadawania zła; widzimy, że można przeciwstawić sobie antagonistyczne i życzliwe sposoby postępowania z duchami, które zapoczątkowały rozróżnienie między uzdrowicielem a kapłanem.
Nie ma potrzeby tutaj podążać za stosunkowo nieważnym społecznym rozwojem, u którego początku stał uzdrowiciel. Jak zauważyliśmy, sporadycznie wzrasta on na polityczną potęgę, a czasami staje się przedmiotem kultu po swej śmierci; wystarczy, jeśli odnotujemy następnie, że w trakcie trwania cywilizacji miał on różne odmiany następców o zmniejszającej się doniosłości, którzy, pod tą czy inną nazwą, używając takiej czy innej metody, mają, jak się przypuszcza, nadprzyrodzoną moc czy wiedzę. Rozproszone ich przypadki ciągle jeszcze przetrwały w formie mądrych kobiet i im podobnych na naszych obszarach wiejskich.
Ale ta druga klasa osób zajmujących się nadprzyrodzonością, która staje się coraz bardziej wyrazistą i potężną, a w miarę rozwoju społeczeństwa zdobywa często bardzo skomplikowaną organizację, a niekiedy najwyższą władzę, musi być potraktowana bardziej szczegółowo.