ROZDZIAŁ XI – POŁOŻENIE DZIECI

§ 330. Powszechnie znanym jest fakt, że zwierzęta, nawet najdziksze, obchodzą, się czule ze swym potomstwem; najzupełniej toż zgadza się z owym faktem to, że najbardziej nieokrzesane ludy okazują, również czułość względem potomstwa. Istnieje pewne oczywiste wytłumaczenie tego na pozór niezwykłego faktu. Tak samo jakeśmy widzieli, że traktowanie kobiet przez mężczyzn nie może przekroczyć pewnych granic brutalności, nie sprowadzając zagłady całego plemienia, tak samo tutaj zobaczymy, że plemię musi zaniknąć, gdy miłość potomstwa nie jest dość silną. Stąd też nie powinniśmy się dziwić, gdy Monat, opisując wyspiarzy andamańskich, powiada: „Rodzice u Minkopów okazują najwyższą czułość i przywiązanie do dzieci”, lub kiedy Snów mówi o mieszkańcach Ziemi Ognistej, że obie płcie są tam bardzo przywiązane do potomstwa, albo jeszcze gdy Sturt pisze o matkach i ojcach australijskich, iż zachowują się z wielką czułością względem swych małych. Przywiązanie dość wielkie, aby mogło popchnąć do ofiary, staje się zaiste niezbędne w warunkach życia dzikich, utrudniającego sprawę wychowania potomstwa; utrwalanie się zaś takiego przywiązania bywa zapewnione przez to, iż rodziny nie posiadające go wymierają. Ale owa silna miłość rodzicielska, tak samo jak rodzicielska miłość zwierząt, objawia się w sposób bardzo niejednolity. Podobnie jak wśród tworów zwierzęcych, instynkt przywiązania do potomstwa ustępuje niekiedy wobec żądzy zamordowania lub pożarcia młodych, podobnie wśród ludzi pierwotnych instynkt ów rugowanym bywa raz po raz przez inne, budzące się chwilowo, popędy. Matki australijskie, jakkolwiek przywiązane do dzieci, porzucają je wszakże czasem w razie niebezpieczeństwa jeżeli zaś mamy wierzyć Angasowi, to spotykano mężczyzn, którzy używali mięsa zabitych przez siebie dzieci, na przynętę do swoich wędek. Mieszkańcy Ziemi Ognistej, pomimo wybitnych swych uczuć rodzicielskich, sprzedają dzieci do niewoli. Wśród Indian Chonów ojciec, jakkolwiek szalenie przywiązany do dziecka, może je zabić w przystępie gniewa za jakieś wykroczenie przypadkowe. Wszędzie też wśród plemion niższych napotykamy podobne sprzeczności. Talkner, opisując ojcowskie uczucia Patagońozyków, jako bardzo silne, powiada, iż często dają oni w zastaw, albo sprzedają Hiszpanom dzieci swe i żony za wódkę. Bancroft, mówiąc o pewnych Indianach (Sound Indiana) oraz ich dzieciach, powiada, że „sprzedają je oni, lub przegrywają”. Piedowie „wymieniają, swe dzieci z właściwymi Utyjezykami na parę sztuk odzieży, lub za parę błyskotek. Na koniec, wśród Indian Macusi „cena dziecka jest taka sama, za jaką Indianin sprzedaje swego psa”.

To postępowanie z potomstwem, zdradzające na pozór brak serca, pochodzi częstokroć z trudności pielęgnowania dzieci. Temu też głównie zawdzięczać należy, tak upowszechnione wśród niecywilizowanych i nawpólcywilizownnych dzieciobójstwo — grzebanie dzieci żywych wraz z matkami, które zmarły w czasie porodu — uśmiercanie jednego z dwojga bliźniąt, zabijanie dzieci młodszych, gdy jest już ich kilkoro. Wszystkie te postępki znajdują, takie same usprawiedliwienie, jak i zwyczaj zabijania ludzi chorych i starych. Kiedy, odnośnie do porzucania ludzi wiekowych przez koczujące plemiona preryjskie, Katluig powiada: „często porzucenie ich staje się rzeczą nieodzowną, w takich wypadkach; sami też oni jednogłośnie domagają się tego, mówiąc, jak to uczynił ten starzec, że są już w późnym wieku i nie zdadzą się na nic, że oni w taki sam sposób porzucili swych ojców, że pragną umrzeć i że dzieci! ich nic powinny smucić się po nich”, — kiedy o „mieszkańcach, okalających Zatokę Hudsońską, mówi nam Heriot, że doszedłszy wieku. sędziwego „ojciec zazwyczaj wybiera sobie na oprawcę najdroższego z pomiędzy swych synów”, kiedy u Kane’a czytamy o pewnym wodzu Asiuiboińskim, który zabił swą matkę, gdyż była ona „starą i słaba, ” i „prosiła, aby się ulitował nad nią i położył kres jej nędzy”, kiedy czytamy to wszystko, wówczas mimo woli nasuwa się nam wniosek, że, tak samo jak zabijanie chorych i słabych może zmniejszać ogólną, sumę cierpień, jakie znosić trzeba w warunkach życia dzikiego, tak samo też działa dzieciobójstwo tam, gdzie okolica jest niepłodną, gdzie trudno jest zdobyć utrzymanie. Z podobną też obroną, występować można dla złagodzenia wyroku na tych dzikich, którzy sprzedają albo wymieniają swe dzieci. Pospolicie przeto wśród ludzi niecywilizowanych, jak i wśród zwierząt, instynkty i popędy są jedynymi bodźcami, oraz hamulcami. Położenie dziecka człowieka pierwotnego podobne jest do położenia młodego niedźwiedzia. Niema tu ani obowiązków moralnych, ani moralnych powściągliwości, istnieje natomiast niczym nie skrępowana władza pielęgnowania, porzucania, zabijania, stosownie do tego, jak nakazuje gniew, albo miłość.

§ 331. Do troskliwości uczucia przyrodzonego przyłączają się w okresach wcześniejszych pewne pobudki częścią, osobiste, częścią społeczne, dopomagające do zabezpieczenia życia dzieci, ale jednocześnie dające początek różnicy w położeniu dzieci płci różnej. Ukazuje się pragnienie nadania plemieniu większej siły na wojnie; ukazuje się żądza posiadania w przyszłości mściciela wobec wrogów osobistych, zjawia się troska o to, aby pozostawić po sobie kogoś, kto by dokonał obrzędów pogrzebowych, a później co pewien czas składał na grobie obiaty.

Nagląca potrzeba powiększenia liczby wojowników popycha do oddawania pierwszeństwa dzieciom płci męskiej. Czytając o plemieniu tak wojowniczym jak Chechemaca’owie, że „lubią bardzo dzieci swe płci męskiej, wychowane przez ojców, lecz pogardzają, córkami i nienawidzą ich”; albo, czytając o Panczach, że kiedy żona urodzi naprzód dziewczynkę, zabijają oni to niemowlę i postępują tak samo ze wszystkimi dziewczętami, rodzącymi się przed dziecięciem płci męskiej” — kiedy czytamy to, ukazują się nam następstwa owej żądzy synów; wszędzie też widzimy, iż prowadzi ona albo do zabijania córek, albo do niskiego ich szanowania i złego obchodzenia się z niemi. Powstała w ten sposób żądza, trwa jeszcze długo przez wiele późniejszych okresów postępu; świadczy o tym twierdzenie Herodota, że każdy Pers chlubił się z liczby swych synów i że rokrocznie monarcha dawał nagrodę temu z pomiędzy niech, który mógł wykazać największą liczbę żyjących. Oczywiste jest, że pobudka społeczna, przychodząc w pomoc rodzicielskiej pobudce, dążyła do wyniesienia stanowiska dzieci pici męskiej ponad stanowisko potomstwa płci słabszej.

Przyczyna szczególnej troskliwości o synów, zaznaczona domyślnie w owym ustępie Eklezyjasty, mówiącym: „pozostawił po sobie mściciela na nieprzyjacioły swoje”, ważyła wielo u wszystkich plemion, znajdujących się w stanie barbarzyńskim lub nawpółucywilizowanym. Święty obowiązek zemsty krwawej, najwcześniejszy ze wszystkich uznawanych obowiązków, utrzymuje się przy życiu dopóty, dopóki w społeczeństwach panuje przewaga wojowniczości; uznawanie zaś tego obowiązku wytwarza troskę o posiadanie przedstawiciela męskiego, któryby pomścił się na tych, co byli sprawcami krzywdy. To przekazywanie waśni w spuściźnie, przekazywanie, dające się wyśledzić aż do czasów najnowszych pośród tak zwanych chrześcijan, jak to widzimy w ostatniej woli Brantome’a, wpływało, rzecz jasna, stale na podnoszenie wartości synów i złemu obejściu się z nimi kładło taką tamę, jakiej nie miało przed sobą złe traktowanie córek: stąd poszło dalsze jeszcze zróżniczkowanie się ich stanowisk.

Rozwój kultu przodków, który, żądając od każdego mężczyzny składania ofiar na grobach jego bezpośrednich i bardziej odległych przodków męskich, pozwala mu zarazem spodziewać się, że duch jego będzie miał takie same ofiary od jego syna, i daje jeszcze początek innej pobudce do przenoszenia dzieci płci męskiej nad córki. Wyniki owej pobudki uwydatniają się w dzisiejszych czasach wśród Chińczyków, gdzie szczególnie opłakuje się śmierć jedynego syna z powodu, iż nie będzie miał już kto składać ofiar na grobie, i gdzie nieodzowna, wynikająca stąd potrzeba syna, usprawiedliwia nałożnictwo; jakkolwiek wtedy, kiedy ktoś ma synów prawowitych (córki bowiem nigdy nie wchodzą w rachubę), branie nałożnic uważa się za rzecz naganną. Przypominając sobie freski i papirusy egipskie, oraz podobne świadectwa, zawierające się w pomnikach asyryjskich, a wskazujące, że ofiary przodkom przynoszone były przez ich potomków męskich — przypominając nadto, że wśród dawnych Aryjczyków, bądź Hindusów, bądź Greków, lub Rzymian, córka nie mogła wykonywać takich obrzędów — spostrzegamy, w jaki sposób ta rozwinięta forma religii, wzmacniając podległość synowską, jednocześnie dodawała bodźca troskliwości rodzicielskiej o synów, lecz nie o córki. Krótko mówiąc wtedy, stosunki osobników dojrzałych do młodych, pierwiastkowo podobne wśród istot ludzkich tym, jakie panowały wśród zwierząt, poczęły przybierać postać wyższą pod wpływem żądz rozmaitych — naprzód żądzy posiadania pomocnika w walce z wrogami, dalej — zapewnienia sobie mściciela krzywd doznanych, na koniec, pozostawienia po sobie kogoś, co by myślał o naszym dobrobycie pośmiertnym: wszystkie te pobudki, krzepnąc w miarę przechodzenia społeczeństwa przez stadia wcześniejsze, nadawały coraz większą siłę wymaganiom dzieci płci męskiej, z pominięciem potomstwa płci słabszej. W ten sposób widzimy raz jeszcze, jak ścisłą jest łączność pomiędzy wojowniczością mężczyzn, a poniżeniem kobiet.

§ 332. Przychodzimy tutaj do pytania — jaki zachodzi stosunek pomiędzy położeniem dzieci, oraz formą organizacji społecznej? Odpowiedź na to pytanie pokrewna będzie tej, jaką daliśmy w rozdziale ostatnim, a mianowicie, że złagodnienie obchodzenia się z dziećmi towarzyszy przechodzeniu od typu wojowniczego do przemysłowego. Najniższe stany społeczne, w których potomstwo już jest ubogie, już zabijane lub sprzedawane — odpowiednio do podszeptów przeważającego w danej chwili uczucia — są właśnie takimi stanami, w których ustawicznie trwają wrogie stosunki z otoczeniem. Owa bezwzględna zależność potomstwa od woli rodzicielskiej ukazuje się zarówno tam, gdzie wojowniczość cechuje grupy archaicznej jak i tam, gdzie jest ona cechą, społeczeństw o budowie wyższej. Tak w jednym jak i w drugim wypadku istnieje rodzicielska władza nad życiem i śmiercią dzieci, będąca zaprzeczeniem ich praw i wymagań. Porównując położenie dzieci wśród najniższych plemion wojowniczych z położeniem ich wśród wojowniczych plemion patriarelinlnych i powstałych z zespolenia patriarchalnego, jedno co możemy powiedzieć na korzyść dzieci tych ostatnich, to, że utrzymująca się jeszcze przy życiu teoria poczyna już tam podlegać pewnym ograniczeniom w praktyce i że ograniczenia te wzmagają się w miarę wzrostu przemysłowości. Zaznaczmy tu odnośne dowody.

Fidżyjanie, mający rząd despotyczny i odznaczający się dzikością na wojnie, dostarczają nam przykładu krańcowego upośledzenia stanowiska dzieci. Zabijanie niemowląt, szczególnie płci żeńskiej, przekraczając połowę liczby ogólnej, dosięga raczej dwóch trzecich jej części; „uśmiercają oni niemowlęta dla prostej igraszki, dla wygody, z gniewu, lub z powodu niedbalstwa”, nadto, dzieci ofiarowywane były przez ludzi ich własnego plemienia, w celu przebłagania potężnego wodza” nie za niewolników lecz na pokarm. Krewkie a wojownicze plemię meksykańskie Chichimeo’owie dają inny przykład nadmiernej władzy rodzicielskiej: synowie „nie mogą żenić się bez woli rodziców; jeżeli młodzieniec przekroczy to prawo, karany bywa śmiercią”. Przykład ten przypomina nam życie domowe Meksykańczyków starożytnych (w znacznej mierze składających się ze zdobywczych ludożerców Chichimec’ów), których organizacja społeczna przedstawia typ wysoce wojowniczy, a o których Clavigero powiada: „dzieci ich wychowywane były w tak wielkiej czci dla rodziców, że nawet, po dorośnięciu wstąpieniu w związki małżeńskie prawie nie odważały się mówić w ich obecności. Podobne też rządy rodzinne były w dawnej Ameryce Środkowej; zaś w starożytnym Peru istniało prawo, że synowie mają słuchać swych ojców i służyć im aż do dwudziestego piątego roku życia”.

Jeżeli teraz zwrócimy się do paru niecywilizowanych lub nawpółcywilizowanych społeczeństw, całkowicie albo przeważnie przemysłowych, to znajdziemy, że dzieci, tak samo jak i kobiety, zajmują tam stanowisko znacznie wyższe. Wśród pokojowych Bodów i Dhimalów „dzieciobójstwo jest najzupełniej nieznanym”; córki traktowane są tam „z poufałością oraz czułością”; do tego zaś potrzeba dodać pewien rys odwrotny, że „uważa się za rzecz hańbiącą pozostawianie rodziców bez żadnej pomocy”. U blisko spokrewnionych z nimi Kocchów, również pokojowych, odbywa się „narada z narzeczoną” przed ukartowaniem jej małżeństwa przez rodziców. Dajakowie, w znacznej mierze przemysłowi i przedstawiający niewojowniczą budowę społeczną, ukazują nam znowu ten fakt, że „o dzieciobójstwie rzadko się tam słyszy”, a nadto fakty, wzmiankowane już z innego powodu, że dzieciom przysługuje tam swoboda, jakiej domyślać się pozwala zwyczaj starania się o rękę, oraz, że dziewczęta wybierają tam sobie mężów. O Samoańczykach, odznaczających się typem bardziej przemysłowym, niż sąsiedni Malajopolinezyjczycy, mówi się, że dzieciobójstwo po urodzeniu jest tam nieznane i te dzieci cieszą się tam znaczną niezależnością, jakiej domyślać się dozwala zwyczaj wykradania się — w wypadku, gdy nie mogą uzyskać zgody rodziców na związek małżeński. Podobnie też Turner pisze o Negrytach, zaludniających wyspę Tanna, gdzie wojowniczość jest nieznaczna i gdzie niema wcale wyraźnego przywództwa: „Tanneńozycy kochają swe dzieci. Niema tu zgolą dzieciobójstwa. Skłonni są oni do wielkiego pobłażania tak względem dziewcząt jak i chłopców”. Na koniec, mamy przykład przemysłowych Pueblów, których dzieci nie krępowane były co do małżeństwa i wśród których, jakeśmy widzieli, córki zajmowały stanowisko szczególnie uprzywilejowane.

Tak więc, wraz z typem wysoce wojowniczym ukazuje się skrajne poddaństwo dzieci, a położenie dziewcząt jeszcze gorsze bywa niż położenie chłopców; tymczasem, w miarę tego, jak typ staje się bardziej wojowniczym, ukazuje się nie tylko większe uznawanie wymagań dzieci, ale nadto uznawanie praw dziewcząt i chłopców poczyna zbliżać się do równości.

§ 383. Podobnych też dowodów dostarczają te społeczeństwa, które, przeszedłszy przez patriarchalne formy rządów państwowych i domowych, rozwinęły się jako narody większe. Kasy: Turańska, Semicka, albo Aryjska, okazują nam ten sam związek pomiędzy państwowym absolutyzmem w stosunku do poddanych, oraz absolutyzmem domowym nad dziećmi.

W Chinach tracenie dzieci płci żeńskiej jest pospolite; rodzice sprzedają dzieci do niewoli, w razie zawarcia małżeństwa „rodzice panny zawsze żądają zapłaty za swe dziecko”; „związek, wynikły z samej tylko miłości, byłby potwornym zgwałceniem obowiązku miłości względem rodziców, zaś skłonność ze strony dziewczyny byłaby zbrodnią tak niegodziwą, jak niewierność”. Zasadą ich jest, że cesarz powinien mieć pieczę ojca nad narodem, zaś ojciec — władzę monarchy nad swoją rodziną. Jednocześnie jednak zauważyć można, że owa, prawnie-nieograniczona władza ojcowska, pochodząca z czasów wojowniczych, a trwająca obok wojowniczego typu budowy społecznej, poczyna w praktyce podlegać ograniczeniom za sprawą uczuć, podsycanych przez typ przemysłowy. Dzieciobójstwo, potępiane jawnie, znajduje usprawiedliwienie tylko w wypadku biedy, oraz potrzeby wychowania dziecka płci męskiej; z drugiej zaś strony opinia publiczna hamuje zapędy tych, co sprzedają dzieci. Podobnie też, istniała znaczna podległość dzieci, obok owej organizacji wojowniczej, jaka w ciągu wojen dawniejszych wysokiego dosięgła rozwoju wśród Japończyków. Mitford przypuszcza, że ludzie niezamożni sprzedają swe dzieci „na posługaczki, śpiewaków, lub prostytutki”, zaś Sir Rotherfort Alcock powiada, że rodzice „mają prawo w wypadkach niektórych, jeżeli nie we wszystkich, sprzedawać swe dzieci”. Można dodać, że uległość młodych względem starszych, niezależnie od płci, jest tutaj większa, niż poddanie się kobiet mężczyznom; jakkolwiek bowiem głęboką jest niewola żony u męża, to jednak po jego śmierci władza wdowy „nad synem przywraca równowagę i wynagradza krzywdę przez umieszczenie kobiety, jako matki, ponad mężczyzną, jako synem, bez względu na jego wiek lub stanowisko”. Podobnie też dzieje się wśród Chińczyków.

Nie potrzeba tu wykazywać, jak wśród Senatów pierwotnych ojciec posiadał prawo miecza nad dziećmi, oraz jak, równo z tym, stanowisko dziewcząt stawało się tam niższe od stanowiska chłopców. Ale dla dalszego wyświetlenia stosunku rodziców do dzieci, można tu przytoczyć ten fakt, iż tak dalece uważano dzieci za własność ojca, że zabierano je za jego długi (Królewskie 2, IV t.; Hioba XXIV, 9); jak również ten fakt, że sprzedawanie córek było dozwolone (Eaiodus XXI, 7); na koniec, ten jeszcze fakt, że przepisy, ściągające się do postępowania z dziećmi, skierowane były wyłącznie na korzyść ojca: przykładem mogą (u być przytoczone w XXX rozdziale Eklezyjasty, powody karania synów. Jakkolwiek pewne ograniczania ojcowskiego absolutyzmu ukazały się w ciągu okresów późniejszych osiadłego życia Hebrajczyków, to jednak wraz z uporczywym trwaniem wojowniczego typu rządów trwała też w dalszym ciągu podległość dzieci.

Już w rozdziale „o rodzinie”, mówiąc o Rzymianach, jako o przykładzie społecznej i domowej organizacji Aryjczyków z okresu podbijania przez nich Europy, napomykano nieco o położeniu wśród nich dzieci. Podług słów Mommsena, zciągających się do ojców, „wszystko w domu pozbawione było praw legalnych — żona i dziecko na równi z wołem lub niewolnikiem”. Ojciec mógł wyrzucić swe dziecko. Zakazy religijne wzbraniające tego, „o ile sprawa tyczyła się wszystkich synów — z wyjątkiem urodzeń potwornych — oraz przynajmniej jednej córki”, nie posiadały sankcji świeckiej. Ojciec „miał prawo i obowiązek piastowania nad niemi władzy sądowej, oraz karania ich, gdy uważał za stosowne, cieleśnie lub śmiercią”. Mógł on również sprzedać swe dziecko. Na koniec, zauważmy, że ten sam rozwój przemysłowy, który, jakeśmy widzieli, pociągał za sobą poprawę położenia kobiet w okresie rozrastania się Cesarstwa Rzymskiego, towarzyszył też poprawie położenia dzieci. Można dodać, że w Grecji istniały pokrewne objawy ojcowskiego absolutyzmu. Mężczyzna mógł przekazywać w spadku zarówno swą córkę, jak i żonę.

§ 334. Jeżeli porównamy teraz dawniejsze stany współczesnych narodów europejskich, nacechowane ciągłą wojowniczością, ze stanami ich późniejszymi, które cechują się wojowniczością mniej stałą, a rozpierzchłą, oraz rozrostem przemysłowości, wówczas natrafimy też na różnice podobne.

Mamy naprzód twierdzenie Cezara o Celtach Galijskich, że ojcowie „nie pozwalają dzieciom zbliżać się do siebie aż do czasu, gdy dosięgną dojrzałości”. W okresie Merowingów, ojciec mógł sprzedać dziecko, jak również prawo takie posiadała matka wdowa, a władza ta trwała aż do wieku IX lub dłużej. W dobie upadku feudalizmu, poprzedzającej rewolucję francuską, poddaństwo domowe, zwłaszcza wśród arystokracji, było jeszcze tak wielkie, że Chateaubriand powiada: ” matka moja, siostra i ja sam, zamienieni w posągi samą, obecnością, ojca, zazwyczaj odzyskiwaliśmy swobodę jedynie wtedy, gdy opuścił pokój”; zaś Taine przytaczając Beaumarchais’go i Restifa de la Bretonne, wykazuje, że owa nieugiętość władzy ojcowskiej była powszechną. To też po rewolucji Vicomte de Segur pisze: „u naszych poczciwych praojców mężczyzna trzydziestoletni bardziej podległym był głowie rodziny, niż dzisiaj osiemnastoletni dzieciak”.

Dzieje Anglii dostarczają również pokrewnych przykładów. Opisując obyczaje wieku XV, Wright powiada: „młode panie, nawet należące do wielkich rodzin, traktowane były nie tylko surowo, ale po tyrańsku… władzę rodzicielską rozciągano zaiste prawie do kresu niemożliwości: aż do wieku XVII „dzieci stały albo przyklękiwały, drżąc i milcząc w obecności ojców i matek, i nie mogły usiąść bez pozwolenia”. Nawet piśmiennictwo ubiegłego stulecia wskazuje nam na owo uporczywe trwanie poddaństwa dzieci, odpowiadające poddaństwu politycznemu: spostrzegamy je tak w zwyczaju używania wyrazów „sir” i „umilam” przy zwracaniu się do rodziców, tak we władzy rodzicielskiej w sprawie układania małżeństw swych dzieci, jak i w owej wielkiej uległości, z jaką synowie, a jeszcze bardziej córki uznawali obowiązek przyjmowania wybranych przez rodziców towarzyszów życia. Na koniec, w ciągu stulecia obecnego, obok olbrzymiego rozwoju przemysłowości, oraz odpowiedniego postępu w kierunku wolniejszego typu organizacji społecznej odbywał się też znaczny postęp w sprawie emancypacji młodzieży; uwydatnia się to w znacznym już umiarkowaniu rodzicielskich rozkazów, w złagodnieniu kar oraz w owym słabnięciu formalistyki stosunków domowych, jakie towarzyszyło przeobrażaniu się ojców — z panów, na przyjaciół.

Podobnego też znaczenia różnice możemy wyśledzić, porównując bardziej i mniej wojownicze typy dzisiejszych społeczeństw europejskich. Stosunkowo rozwiniętemu społecznemu typowi organizacji politycznej w Anglii towarzyszy też traktowanie dzieci mniej komercyjne niż we Francji lub w Niemczech, gdzie przemysłowość mniej wpłynęła na zmianę organizacji politycznej. We Francji, obok większej miłości i pobłażliwości dla młodych, istnieje też ściślejszy nad nimi nadzór; zaś więzy, krępujące ich postępowanie, są, zarazem silniejsze i bardziej liczne: dziewczęta w domu nigdy nie bywają wolne od kontroli matki, chłopcy zaś w szkołach podlegają dyscyplinie szkolnej. Co większa, nadzór rodzicielski naci dziećmi dorosłymi posuwa się tak daleko, iż nie mają one prawie sposobności dokonywania wolnego małżeńskiego wyboru. W Niemczech, znowu, spostrzegamy surowość wychowania w połączeniu z surowością rządów państwowych. Jedna z pań niemieckich, oddawana przebywająca w Anglii i posiadająca doświadczenie nauczycielki, pisze do autora: „dzieci angielskie nie są tyranizowane, są one kierowane przez rodziców. Duch niezależności i poczucie praw osobistych są tutaj pielęgnowane. Nie mogę przeto zrozumieć owego nauczyciela, który utrzymywał, iż wolałby uczyć raczej dwadzieścioro niemieckich (dzieci), niż jedno angielskie — rozumiem go, lecz nie mogę z nim sympatyzować; dziecko niemieckie jest prawie niewolnikiem w porównaniu z angielskim; łatwiej więc ulega ono czyjejkolwiek bądź władzy”.

Na koniec, mamy tu fakty, zaczerpnięte ze Stanów Zjednoczonych, cechujących się oddawana wielkim rozwojem organizacji przemysłowej, słabo ograniczonej przez organizację wojowniczą; rządy rodzicielskie stały się tam nadzwyczaj luźne, dziewczęta zaś i chłopcy zajmują stanowiska prawie całkiem jednakie: niezależność jest już tak wielką, że młode panny mają własne swe znajomości i zawierają stosunki przyjaźni bez pozwolenia lub przeszkody ze strony ojców lub matek.

§ 335. Znajdujemy przeto, jak można się było spodziewać, szereg zmian w położeniu dzieci, odpowiadający szeregowi zmian w położeniu kobiet.

W społeczeństwach archaicznych, nie znających prawa, wśród których zwyczaje rozciągają się tylko na pewne strony życia, władza rodzicielska nie ma żadnych granic; to też namiętności, ćwiczone tam codziennie w starciach ze zwierzętami albo ludźmi, nie znają w stosunku do dzieci innego hamulca nad instynkt zamiłowania potomstwa.

Ukazująca się wcześnie potrzeba posiadania towarzysza broni, mściciela i wykonawcy obrzędów dodaje do uczuć ojcowskich inne pobudki tak osobiste, jak społeczne, dążące, do nadania już jakiego takiego stanowiska dzieciom płci męskiej, pozostawiające jednak potomstwo żeńskie w takim samem położeniu, w jakiem znajdują się młode osobniki zwierzęce.

Te stosunki ojca do syna i córki, powstające w bardziej już rozwiniętych grupach typu archaicznego, a utrwalające się więcej tam, gdzie życie pasterskie daje początek grupie patriarchalnej, cechują w dalszym ciągu społeczeństwa, wybitnie jeszcze wojownicze, wylęgłe bądź z grupy patriarchalnej, bądź też inną drogą. Zwycięstwa, oraz porażki, będące wyrazem działalności wojowniczej, niechybnie pociągają za sobą despotyzm i niewolnictwo w organizacji wojskowej, politycznej, oraz domowej.

Stanowisko (status) dzieci wraz ze stanowiskiem kobiet wznosi się w miarę tego, jak współdziałanie przymusowe, cechujące działalność wojowniczą, poczyna podlegać ograniczeniom za sprawą współdziałania dobrowolnego, cechującego przemysłową działalność. Widzimy to, porównując wojownicze stany narodów cywilizowanych ze stanami ich późniejszymi, bardziej przemysłowymi; na koniec, widzimy to, porównując cywilizowane narody dzisiejsze, względnie wojownicze z tymi, które się cechują względną przemysłowością.

Najbardziej przekonywająco wszakże uwydatni się ów związek, gdy zgrupujemy przeciwstawne sobie fakty w sposób następujący: z jednej strony plemiona dzikie w ogóle mają, wspólnie z wielkimi, wybitnie wojowniczymi narodami starożytności tę cechę, że ojciec posiada tam władzę życia i śmierci nad dziećmi. Z drugiej strony nieliczne ludy niecywilizowane, cechujące się pokojowością i przemysłowością, posiadają, wspólnie z najbardziej rozwiniętymi narodami cywilizowanymi, tę cechę, że życie dzieci jest dla nich świętem i że, zarówno chłopców jak i dziewczętom, przysługuje tam znaczna swoboda.