ROZDZIAŁ X – POŁOŻENIE KOBIET

§ 324. Postęp obyczajowy ludzkości nigdy może tak jasno się nie uwydatnia, jak wówczas, gdy porównamy stanowisko kobiet wśród dzikich oraz wśród narodów najbardziej w cywilizacji posuniętych. Na jednym krańcu obchodzenie się z niemi nacechowane jest okrucieństwem i niemożliwe prawie do zniesienia, na drugim krańcu — spostrzegamy obejście się, nadające im w pewnych kierunkach pierwszeństwo przed mężczyznami.

Jedynym hamulcem brutalności, jakie znoszą, od mężczyzn kobiety ras najniższych, jest to, iż przy gorszym jeszcze traktowaniu nie mogłyby one ani żyć, ani być matkami. Jasnym jest, że złe obchodzenie się, skąpe odżywianie, przeciążanie pracą, może tu posuwać się do tego stopnia, iż jakkolwiek niebezpośrednio zabójcze bywa dla kobiet, to jednak pozbawia je zdolności wypielęgnowania liczby dzieci, dostatecznej do utrzymania ludności; następstwem tego bywa zanikanie danej społeczności. Zarówno pośrednio, jak i bezpośrednio, taki nadmiar ciemięstwa pozbawia, plemię zdolności ostawania się w walce z innymi plemionami; nie tylko bowiem powiększa to znacznie śmiertelność dzieci, ale nadto bywa przyczyną nieodpowiedniego odżywiania, a stąd niedoskonałego rozwoju tych, co pozostają przy życiu. Pomimo to jednak, zrazu tyrania piłci silniejszej względem słabszej nie znajduje żadnej przeszkody. Wykradziona plemieniu innemu, albo może zniewolona ciosami, którym oprzeć się nie jest w stanie; nie tylko bita, ale nawet — w razie niełaski swego posiadacza — kłuta włócznią, w łydki, zmuszona wykonywać wszelką pracę i znosić wszelkie ciężary, a zarazem strzec i pielęgnować dzieci, żywiąca, się resztkami tego, co jada mężczyzna — kobieta cierpi, a w zadawaniu jej tych cierpień mężczyzna miarkuje się tylko o tyle, iżby ona sama i dzieci jej mogły pozostać przy życiu.

Nie zdaje się też nieprawdopodobnym, że, przez działanie swe i oddziaływanie, owo złe obchodzenie się z kobietą utrudnia coraz bardziej zmianę takich stosunków dwojga płci na lepsze; ciągłe znęcanie się bowiem sprowadza niższość fizyczną, zaś niższość taka dąży do wyrugowania uczuć, mogących powściągać w znęcaniu się. Bardzo pospolite jest, że pośród ras niższych kobiety są z powierzchowności jeszcze mniej ponętne, niż mężczyźni. Zauważono o Putuahach, których mężczyźni są drobni, kobiety zaś jeszcze drobniejsze, że „mężczyźni bynajmniej nie są piękni, lecz palmę brzydoty trzeba przyznać kobietom. Te ostatnie pracują ciężko i są źle odżywiane”. O mieszkańcach Korei Gützloff powiada: „Kobiety są bardzo brzydkie, podczas gdy przedstawiciele płci męskiej należą do najkształtniejszych w Azji… Kobiety traktowane są jak bydlęta robocze”. Na koniec, odnośne wypadki przeciwne zawsze z jednakich wypływają przyczyn: przykładów mogą dostarczyć plemiona Kałmyków i Kirgizów, których kobiety, w mniej ciężkich znajdując się warunkach, wyglądają lepiej.

Nie powinniśmy jednak wnioskować, że ów niski stan (status) kobiet wśród ludów najprostszych wypływa z grubego sobkowstwa samych tylko mężczyzn. Kiedy się dowiadujemy, że tam, gdzie torturowanie wrogów jest w obyczaju, tam kobiety prześcigają mężczyzn — gdy czytamy o okrucieństwach, jakich dopuszczały się dwie kobiety-wodzowie Dajaków, opisane przez Brooke’a albo też o czynach okropnych krwiożerczej królowej afrykańskiej, o jakich opowiada Winwood Reade, to przekonywamy się, że nie brak chęci, ale brak siły nie pozwala kobietom pierwotnym ujawnić przyrody zarówno brutalnej. Dzikość, wspólna płciom obu, niechybnie sprowadza wyniki, jakie oglądamy w danych warunkach. Przypatrzmy się owym wynikom.

§ 325. Przede wszystkim można tu zaznaczyć pewne anomalie. Nawet wśród mężczyzn najmniej okrzesanych, których zachowanie się względem żon jest jak najgorsze, napotykamy niekiedy przewagę kobiet. Snów mówi o Fidżyjanach, iż „widział, jak jedna z ich kobiet najstarszych dzierżyła władzę nad pozostałą częścią swego ludu”; o Australijczykach zaś Mitchell powiada, że starzy mężczyźni, a nawet stare kobiety wielką mają władzę. Dalej, mamy ten fakt, że nawet wśród ludów, u których stanowisko kobiet jest upośledzone, napotykamy kobiety-władczynie; tak bywa u Battów Sumatrzańskich, na

Madagaskarze oraz we wzmiankowanym wyżej królestwie afrykańskim. Być może, że anomalia ta wypływa ze zwyczaju przestrzegania rodowodów w linii żeńskiej. Jakkolwiek bowiem przy takim systemie własność i władza przechodzą na męskich potomków siostry, to jednak, ponieważ czasem bywa jedna tylko siostra, nie posiadająca synów, przeto spowodować to może niekiedy wywyższenie się córki. Nawet, w czasie pisania tych słów, autor, poszukując dowodów, natrafił na pewien przykład pouczający. Opisując Haidahów, Bancioft powiada: „Prawie u wszystkich dostojeństwa są, dziedziczone nominalnie w linii żeńskiej… Kobiety często posiadają prawo zwierzchnictwa”.

Pozostawiając wszakże na uboczu fakty wyjątkowe, a przyglądając się przeciętnym, widzimy, iż przedstawiają one to właśnie, czego spodziewać się można po przewadze siły mężczyzn — w okresach, gdy plemię nie nabyło jeszcze uczuć podnioślejszych. Liczne, wzmiankowane już przykłady wykazują, że zrazu kobiety uważane są przez mężczyzn wprost jako własność i że tak samo uważane są one przez kilka stadiów późniejszych: ceni się je — jako bydło domowe Pewien wódz chippewajski mówił do Hearne’a: „Kobiety zrobione zostały do pracy; każda z nich może udźwignąć lub znieść tyle, co dwóch mężczyzn. One również rozbijają nasze namioty, robią, i naprawiają odzież, ogrzewają nas w nocy i, w istocie, bez pomocy ich nie zdarza się tutaj przedsięwziąć nawet jakiejś znaczniejszej podróży”.

Takie pojmowanie rzeczy pospolite jest nie tylko wśród plemion podobnie niskich, ale i wśród ludów znacznie już posuniętych w rozwoju. Kobieta, że powtórzymy tu przykład, przytoczony przez Barrow’a, „jest wołem swego męża — jak mi powiedział pewnego razu jeden Kafer — została ona kupioną — dodał — musi więc pracować. ” Podobne też jest twierdzenie Shooter’a, że Kafer po zabiciu żony „może się obronić, powiedziawszy: kupiłem ją raz na zawsze”.

Na utrzymanie takich stosunków wpływa, jak tego domyślać się każe owa obrona, nabywanie żon drogą kupna lub przez uprowadzenie. Kobieta z plemienia pokonanego, nie zabita lecz przyniesiona do domu zwycięzcy, musi, naturalnie, uchodzić za bezwzględną jego własność; tak samo też uważaną, jest taka, za którą zapłacono. Mówiąc o stanowisku kobiet wśród Chibchów, Simon zaznacza: „Sądzę, że fakt tak złego traktowania żon przez Indian tym się tłumaczy, iż zostały one przez nich kupione”. Dla całkowitego określenia prawdy musimy tu jednak powiedzieć, iż pierwotną, przyczyną złego jest tu raczej ów stan społeczny i obyczajowy, jakiego domyślać się pozwala handel kobietami, skoro wola i pomyślność córki zarówno mało woził w oczach ojca, który ją sprzedaje, jak i w oczach kupującego ją, męża. Przekonywa nas o tym wszelki opis owych transakcji — gdziekolwiek by się zdarzały, sprzedanie córki „uważane bywa przez Mandańczyka, jako sprawa czysto kupiecka, w której obstaje on za otrzymaniem możliwie największej za nią. ceny”. Wśród dawnych Jukatańczyków „gdy żona nie miała dzieci, mąż mógł ją odprzedać, jeśli ojciec jej nie przystawał na zwrócenie wziętej za nią. zapłaty”. W Afryce wschodniej ojciec dziewczyny „żąda za nią tyle krów, odzieży i drucianych bransoletek, ile tylko ofiarować może pretendent… Mąż może sprzedać żonę, lub, jeśli wziętą, mu zostanie przez innego mężczyznę, domaga się zwrotu jej wartości, o której orzeka przypuszczalna cena jej na targu niewolniczym”. Rzecz naturalna, że tam, gdzie kobiety można wymieniać na woły lub inne zwierzęta, tam również uważa się je za pozbawione praw osobistych.

Poniżenie, jakiemu podlegają, one w ciągu tych okresów rozwoju ludzkości, kiedy egoizm nie jest jeszcze hamowanym przez altruizm, uwydatnia się wszakże najlepiej w zwyczaju przechodzenia żon zmarłego mężczyzny wraz z inną jego własnością do jego krewnych. Już w § 302 przytoczono liczne tego zwyczaju przykłady, wiele zaś innych można byłoby dodać, U Mapuche’ów „wdowa ze śmiercią męża staje się panią siebie, jeżeli tylko nie pozostawił on synów dorosłych z innej żony, w którym to wypadku staje się ona wspólną ich nałożnicą, uważana będąc za naturalną część ogólnego dziedzictwa”.

Tak więc, uznając tę prawdę, że dopóki kobiety kupowanymi są lub wykradanymi, dopóty zapoznawaną bywa człowiecza ich indywidualność, przypatrzmy się teraz wynikającemu z takiego stanu podziałowi pracy; podział ten określa się po części nieskrępowanym despotyzmem mężczyzn, po części zaś ograniczeniami, wypływającymi z nieudolności kobiet na pewnych polach.

§ 326. Klasa niewolników w społeczeństwie pierwotnym składa się z kobiet, najwcześniejszym też podziałem pracy jest ten, jaki ukazuje się pomiędzy niemi a ich panami. Rzecz jasna, iż niczego nad to spodziewać się nie możemy po ludach tak nisko stojących, jak: Tasmańczycy, Australijczycy, mieszkańcy Ziemi Ognistej, Andamańczycy, Bnszmeni. Nie znajdziemy też postępu pod tym względem wśród wyższych plemion myśliwskich — jak Komanczowie, Chippowajowie, Dakotowie.

Z pomiędzy zajęć, dzielonych w ten sposób, mężczyźni wkładają, na barki kobiet wszystko czego tylko wykonywać nie przeszkadza

im brak siły, zwinności lub wprawy. Podczas gdy mężczyźni, pośród wygasłych już dzisiaj Tasmańczyków, do ogólnych zasobów żywności dodawali od siebie tylko upolowane przez nich kangury — to kobiety ich wspinały się na drzewa po opossumy, wykopywały korzenie patykami, wygrzebywały muszle, szukały ostryg, łowiły ryby — a poza tem wszystkiem musiały doglądać, dzieci; dzisiaj istnieje też podobny podział zajęć pośród mieszkańców Ziemi Ognistej, Andainańczyków, Australijczyków. Tam gdzie pożywienie składa się głownie z większych ssawców, mężczyźni łowią zdobycz, kobiety zaś ją niosą. Czytamy o Chippewajach, że,. gdy mężczyźni zabija jakieś zwierzę większe — zawsze się posyła kobiety, aby przyciągnęły je do namiotu”, o Komańczach zaś słyszymy, że kobiety „często towarzyszą swym mężom na łowach. On zabija zwierzynę, one ćwiartują i przenoszą żywność, suszą, skóry i t. p. „, o Eskimosach, że kiedy mężczyzna „przyniesie swą, zdobycz do kraju, nie troszczy się już o nią, uważałby bowiem sobie za zbrodnię, gdyby bodaj wyciągnął fokę z wody”. Jakkolwiek w takich wypadkach na usprawiedliwienie mężczyzny przytacza się zwykle to, że wilkiem jest wyczerpanie sił po łowach, to jednak, kiedy czytamy, że kobiety eskimoskie poza obrębem ciesielki „uczestniczą w budowaniu domów i namiotów

i chociażby nawet wypadło im dźwigać kamienie, mogące ciężarem swym zdruzgotać ich grzbiety, mężczyźni przypatrują się temu z największą obojętnością i nie poruszą palcem w celu dopomożenia im” — wówczas nie mażemy uznać wymówki owej za dostateczną,. Dalej, obyczajem jest owych plemion niskich — koczowniczych lub nawpółkoczowniczych — wkładać na kobiety obowiązek przenoszenia rzeczy. Tasmanka do innych ciężarów, jakie dźwigała w czasie podróży, dodawała „wiele włóczni i ładunków, niepotrzebnych w danej chwili”; podobnie też działo się wśród plemion znacznie wyższych, zarówno nawpółrolniczych jak i pasterskich. Żona Damarczyka „dźwiga jego rzeczy w czasie przenoszenia się jego z miejsca na miejsce”; kiedy Tiupowie wędrują, całe gospodarstwo zabierają na nową siedzibę kobiety: „mąż bierze tylko broń, zaś żona… objuczoną zostaje, jak muł”. Wyliczając pracę mieszkanek Brazylii Południowej, Spix i Martius mówią, iż żony „objuczają się… jak bydlęta tlomokowe”; zaś Dobryzhoffer pisze: „ponieważ sprawa przenoszenia bagaży powierzoną jest kobietom, przeto Abiponowie podróżują, niosąc tylko włócznie, a to aby w razie potrzeby mogli rozpocząć walkę albo łowy”. Powód przytoczony w urywku ostatnim, może być bez wątpienia przytaczany ku jakiej-takiej obronie tego zwyczaju, tak powszechnego wśród dzikich w czasie ich wędrówek; zaskoczenie ich

bowiem przez zaczajonych wrogów mogłoby mieć bardzo złe następstwa, gdyby mężczyźni nie byli gotowi do natychmiastowej walki. Jakoż być może, że świadomość tej prawdy, łącznie z siłą przyzwyczajenia, sprawia, iż kobiety same popierają ów zwyczaj.

Wznosząc się do społeczeństw całkowicie lub częściowo osiadłych i nieco bardziej złożonych, napotykamy już znaczną, rozmaitość podziału pracy pomiędzy dwiema płciami; zazwyczaj mężczyźni biorą na siebie budownictwo, zdarza się to jednak nie zawsze: kobiety wznoszą lepianki wśród Beczuanów, Kafrów, Darnarczyków, jak również pośród Utanatów w Nowej Gwinei; niekiedy też obowiązkiem kobiet jest ścinanie drzew, jakkolwiek prawie zawsze sprawa ta należy do mężczyzn. O Koroadach, chociaż rzecz ta wyda się niezwykłą, dowiadujemy się, że ugotowanie obiadów i utrzymywanie ognia należy do mężczyzn”; podobnie też dzieje się na wyspach Samoa: „obowiązki gotowania spoczywają na mężczyznach, nie wyjmując wodzów”. Wśród plemion niecywilizowanych i na wpół cywilizowanych handlem najczęściej trudnią się mężczyźni, ale nie zawsze. „Na Jawie same tylko kobiety uczęszczają na targi i kierują wszystkimi sprawami kupna oraz sprzedaży”. Podobnie też w Angoli kobiety „kupują, sprzedają i wykonywają wszystkie inne praco, należące w innych krajach do mężczyzn, gdy tymczasem mężowie ich pozostają. w domu, oddając się przędzeniu, tkaniu bawełny i tym podobnym zajęciom zniewieściałym”. W starożytnym Peru istniał też podobny podział pracy: mężczyźni trudnili się przędzeniem i tkactwem, kobiety pracą rolną. Albo znowu w Abisynii: „hańbą byłoby dla mężczyzny pójść na targ dla kupienia czegokolwiek. Nie może on nosić wody albo piec chleba, ale musi prać odzież, należącą do płci obu, a w czynności tej kobiety nie mogą mu pomagać”. Na koniec, pośród niektórych Arabów „niewiasty zupełnie odrzucają szycie, przy czym skromną ilość niezbędnych w tym zakresie robót wykonywają mężowie ich i bracia”.

Z ogólnego przeglądu faktów, licznych i różnorodnych, a zaznaczonych tu pokrótce, jeden, jak się zdaje, określony można wyprowadzić wniosek, że mężczyźni monopolizują dla siebie zajęcia, wymagające zarówno siły jak i zręczności i zawsze korzystne: wojny oraz polowania. Nie roztrząsając tutaj sprawy względnego uzdolnienia kobiet do walki z wrogiem oraz do ścigania dzikich zwierząt, spostrzeżemy, iż zdolności ich do obu tych zajęć w okresie pielęgnowania dziecka staje na przeszkodzie zarówno brzemienność jak i karmienie niemowląt — tak dalece, iż praktycznie zostają one od zajęć

owych usunięte. Jakkolwiek Dahomejczycy ze swoim wojskiem amazonek wskazują nam, że kobiety mogą być wojownikami, to jednak przykład ów dowodzi, że mogą one pełnić obowiązki, stawszy się faktycznie bezpłciowymi; jakkolwiek bowiem nominalnie są żonami króla, to jednak naprawdę żyją w celibacie, a wszelkie przekroczenie go bywa dla nich fatalne.

Pomijając jednakże zajęcia, do których kobiety przez znaczną część życia bywają, uniezdolnione fizycznie, lub którym nie mogą się oddać w znacznej liczbie, nie powodując fatalnego zmniejszania się ludności, nie możemy dać bardziej szczegółowego określenia podziału pracy pomiędzy dwiema płciami, jak tylko to, że przed początkiem cywilizacji, płeć silniejsza zmusza słabszą do wszelkich robót ciężkich i że w miarę społecznego postępu, stosunek tych zajęć, łagodniejąc nieco, specjalizuje się rozmaicie pod działaniem różnorodnych warunków.

Odnośnie do przyczyn owego łagodnienia, o których obecnie mówić będziemy, zaznaczyć tu można, że kobiety są traktowane lepiej tam, gdzie okoliczności popychają do upodobnienia zajęć płci obu. Sshoolcraft mówi o Chippewajach, że „nie odznaczają się oni przymiotami myśliwych, co zawdzięczać należy łatwości, z jaką udaje się im łapać niedźwiedzi w sidła, oraz łowić rybę; zajęcia zaś te nie przekraczają siły ich starców, dzieci i kobiet”. Powiada on też dalej, że „jakkolwiek kobiety pozostają tam w mocy mężczyzn, jak i inne przedmioty ich władania, to jednak zasięga się od nich rady i posiadają one wpływ bardzo znaczny w handlu z Europejczykami oraz w innych ważnych wypadkach”. Czytamy nadto, że „pośród Kladcopów i Czinuków, żywiących się rybami i korzeniami, w zdobywaniu których kobiety zarówno są biegłe jak i mężczyźni, pierwsze cieszą się stanowiskiem i wpływem, jakie bardzo rzadko można napotkać wśród Indian. Kobietom wolno tam rozmawiać swobodnie w obecności mężczyzn, do których zaiste zwracają, się one niekiedy w tonie wyższości”. Dalej znów, „w prowincji Cueba, kobiety towarzyszą mężczyznom, walcząc u ich boku, niekiedy nawet występując na czoło”; o tym samym też ludzie Wafer powiada: „mężowie ich są bardzo uprzejmi i czuli dla nich. Nie słyszałem nigdy, aby Indianin bił żonę, albo też zwracał się do niej z szorstkimi wyrazami. Podobne też znaczenie posiada fakt, zaczerpnięty z życia Dahomejczyków, wśród których, pomimo krewkości ich i skrajnej nieczułości, oraz uczestniczenia kobiet w wojnie wraz z mężczyznami, spostrzegamy znacznie wyższe, niż zazwyczaj, społeczne ich położenie;

Burton bowiem robi uwagę, że w Dahomeju „kobieta urzędowo jest wyższą, lecz pod innymi względami cierpi ona jeszcze wskutek brutalności mężczyzn”. Można też tu zaznaczyć pewną inną prawdopodobną przyczynę poprawy położenia kobiet. Mam tu na myśli wysługiwanie żon, zamiast ich kupowania na własność. Zwyczaj, z którym poznajomiły nas podania hebrajskie w historii Jakóba, okazuje się zwyczajem szeroko upowszechnionym. Jest on powszechnym wśród Bhilów, Goudów i górskich plemion Nepalu; przeważał na Jawie przed wprowadzeniem tam muzułmaństwa; upowszechniony był w starożytnym Peru i w Ameryce Środkowej, zaś pośród wielu istniejących plemion amerykańskich napotyka go się dotychczas. Oczywiste jest, iż żona, na którą się długo pracowało, łatwiej może być cenioną wysoko, niż ta, którą się wykradło, albo kupiło. Oczywiste też jest, że, że okres służby, w ciągu którego na przyobiecaną dziewczynę patrzy się, jak na przyszłą małżonkę, umożliwia powstawanie pewnych uczuć, wyższych nad proste instynkty — daje początek czemuś, co się zbliża do starania się i narzeczeństwa ludzi cywilizowanych. Ale najgłówniej zaznaczyć tu wypada te fakty, iż owa zmiana, z trudnością dająca się urzeczywistnić pośród ludów łupieżczych, staje się do urzeczywistnienia łatwiejszą w miarę tego, jak się utrwalają, rozmaite rodzaje przemysłu, stwarzając takie sfery działania, w jakich usługi mogą być oddawano; następnie zaś zaznaczyć trzeba, że ludźmi, oddającymi się pracy i nie mogącymi kupować żon, ludźmi, wśród których zastąpienie kupna przez usługę zdarzać się będzie najczęściej, są zwykle biedniejsi członkowie danej społeczności; domyślnym zaś z tego wywodem jest to, iż owa wyższa forma małżeńska, ku jakiej bywa popychaną klasa przemysłowa, rozwija się wraz z rozwojem typu przemysłowego. Obecnie też przychodzimy do pytania natury ogólnej, a mianowicie — jaki zachodzi związek między położeniem kobiet a typem organizacji społecznej?

§ 327. Częściową odpowiedź na to pytanie znaleźliśmy byli już wówczas, gdyśmy przyszli do wniosku, że istnieją pewne przyrodzone skojarzenia pomiędzy wojowniczością a wielożeństwem, oraz pomiędzy przemysłowością a jednożeństwem. Ponieważ bowiem wielożeństwo każe domyślać się niskiego położenia kobiet, gdy tymczasem jednożeństwo musi koniecznie poprzedzać położenie ich wyższe, przeto wynika z tego, że słabnięcie wojowniczości, oraz potęgowanie się przemyslowości są ogólnymi współobjawami, towarzyszącymi wznoszeniu się ich stanowiska. Wywód ten zdaje się równie zgadzać z faktem, dopiero co zaznaczonym. Prawda owa, iż pośród ludów skądinąd niższych, położenie kobiet bywa względnie dobrem wtedy gdy zajęcia ich są prawie te same. co i zatrudnienia mężczyzn, zdaje się spokrewniać z inną prawdą, szerszy, że położenie ich staje się lepsze, w miarę tego jak działania wojownicze ustępują miejsca działalności przemysłowej; kiedy bowiem mężczyźni walczą, kobiety zaś pracują, wówczas różnica zajęć większą jest niźli wówczas, gdy oboje oddani są pracom produkcyjnym — bez względu nawet na możliwą prac tych różnorodność. Od przyczyn ogólnych, pozwalających domyślać się tego związku, przejdźmy teraz do przyczyn szczególnych. Tak samo jak nie potrzeba było wcale nagromadzać dowodów dla wykazania tego, że ustawiczna wojowniczość, cechująca niższe plemiona proste, towarzyszy zazwyczaj wielożeństwu, tak nie potrzeba też nagromadzać ich dla dowiedzenia tego, że wespół z ową ustawiczną, wojowniczością istnieje zawsze brutalne obchodzenie się z kobietami. Wystarczy gdy spojrzymy tu na przykłady przeciwne — społeczeństw, które, wyjątkową odznaczając się przemysłowością, wyjątkowymi też są pod względem wyznaczenia swoim kobietom wyższego stanowisk; !. Nawet nieokrzesani Todowie, jakkolwiek niskimi mogą być ich stosunki płciowe, wyrażające się w skojarzeniu wielomęstwa i wielożeństwa, jakkolwiek niskim być może rozwój ich przemysłu, na co wskazuje na wpół osiadły ich żywot pasterski, dostarczają nam tutaj dowodów. Mężczyznom dojrzałym i chłopcom pozostawia się tam wszelkie cięższe rodzaje pracy, gdy tymczasem żony ” krokiem nawet nie wydalają, się po wodę lub drzewo, które… przynosi im zwykle jeden z ich mężów”; cecha zaś taka ukazuje się tutaj obok cechy pokojowości oraz całkowitego braku oznak typu wojowniczego w budowie społecznej. Uderzającego przykładu dostarczają też inne plemiona górskie: Bodowie i Dhimalowie. Widzieliśmy, że pomiędzy ludami bardzo niskiej kultury stanowią, oni wybitny przykład niewojowniczości, braku rozwijanej przez wojowniczość organizacji politycznej, braku różnic klasowych a natomiast obecności owej dobrowolnej wymiany usług, jakiej domyślać się każe przemysłowość; o nich też, odznaczających się, jak już wierny, jednożeństwem, czytamy: „Bodowie i Dhimalowie obchodzą, się dobrze z żonami i córkami, postępując z niemi uprzejmie i poufale”. Wolne też są one od wszelkiej pracy pozadomowej. Weźmy dalej przykład Dajaków, którzy, jakkolwiek nie wolni od waśni plemiennych oraz ich następstw, nie mają jednak nad sobą, stałego przywództwa, ani organizacji wojskowej, są przeważnie przemysłowymi i posiadają dość dobrze rozwinięte prawo własności osobistej. Chociaż pośród rozmaitych ich odmian zwyczaje różnią się cokolwiek, to jednak faktem jest ogólnym, że ciężką pracę pozadomową, wykonywają, tam głównie mężczyźni, gdy tymczasem kobiety dobrze są traktowane, i posiadają znaczne przywileje.

Obok ich jednożeństwa ukazują się już „zaloty” i dziewczęta wybierają sobie swych towarzyszy. St. John powiada o Dajakach nadmorskich, że „mężowie i żony pędzi}, jak się zdaje, bardzo przyjemne życie wspólne”; zaś Brooke wymienia Mikę (Mukah), jako taką. część wyspy Borneo, gdzie żony zamykają drzwi i nie wpuszczają do siebie mężów dopóki ci nie dostarczą ryby. Dalej, jako wybitny przykład społeczności prostej, mającej względnie wysoką, organizację przemysłową, obieralnego zwierzchnika, radę przedstawicielską, oraz inne towarzyszące takiemu typowi właściwości, jako przykład ludu, nazywanego w opisach „przemysłowym, uczciwym, pokojowym” wymienić możemy Pueblów, którzy obok cechującego ich jednożeństwa okazują nam również wysokie położenie kobiet; pośród nich bowiem znajdujemy okres „starania się” i wolny wybór męża przez dziewczynę — nie tylko dowiadujemy się, że” żadna z dziewcząt nic bywa zmuszaną do wychodzenia za mąż przeciwko swej woli, bez względu na to jak dalece pożądaną byłaby partia dla rodziców ale niekiedy „zwykły porządek konkurów zostaje odwrócony: gdy dziewczyna usposobioną jest do wyjścia za mąż, nie czeka ona propozycji mężczyzny, lecz, wybrawszy jednego według upodobania, radzi się ojca, a ten odwiedza rodziców młodzieńca i zawiadamia go o życzeniach swojej córki”.

Zwracając się od tych społeczeństw prostszych do złożonych, znajdujemy dwie sąsiadujące ze sobą społeczności polinezyjskie, w których obok silnego przeciwieństwa ich społecznych typów — wojowniczego i przemysłowego, widzimy również wielkie przeciwieństwo stanowisk, zajmowanych w jednym i drugim przez kobiety, Mam tu na myśli Fidżyjan i Samoańczyków. Fidżyjanie okazują nam budowę i działania wojownicze, niekiedy w skrajnej ich postaci. Pod panowaniem niczym nie skrępowanego despotyzmu ukazują się tam: stała hierarchia społeczna, najgłębsze posłuszeństwo i oznaki poddania się, dochodzące do kultu; spostrzegamy tam dobrze zorganizowane wojsko wraz z rozmaitymi stopniami oficerów; klasy niższe istnieją tylko po to, aby zaspakajać potrzeby klas wojowniczych, tych zaś jedynym zajęciem jest bezlitosna wojna, której towarzyszy ludożerstwo. Tutaj też obok przewagi wielożeństwa, dochodzącego wśród wodzów do posiadania od dziesięciu do stu żon, znajdujemy położenie kobiet takie, iż nie tylko są one, jak wśród ludów najdzikszych, „mało co lepsze od bydląt jucznych”, nie tylko mogą być kupowane do woli, ale mąż może zabić i zjeść swoją żonę, gdy mu się

spodoba. Przeciwnie, na Samoa. system kierowniczy przybrał już w znacznym stopniu cechy typu przemysłowego. Istnieje tu rząd reprezentacyjny; zwierzchnicy, wykonujący swą władzę ze znacznymi ograniczeniami, są, częściowo obieralni; organizacja przemysłu rozwiniętą jest tak dalece, że istnieją, tam czeladnicy i terminatorzy, istnieje płaca za pracę, a nawet bezrobocia i pewien zaczątkowy trades-unionizm. To też tutaj położenie kobiety lepsze jest nie tylko pod tym względem, że praca ograniczoną zostaje jedynie do rodzajów wyższych, ale nadto pewnego polepszenia domyślać się każe ten fakt, że „mąż musi złożyć wiano tak samo jak i żona, wnioski zaś obojga musza, być mniej więcej jednej wartości; na koniec, pewną, poprawę widzimy w tym jeszcze, że para ludzi, żyjąca ze sobą. całe lata, przy rozstaniu dzieli się równo własnością posiadaną. Z pomiędzy innych, nadających się do porównania społeczeństw złożonych, mogę wymienić dwie społeczności amerykańskie: Irokezów i Araukańczyków. Jakkolwiek oba, podobne sobie złożonością, wytworzyły się dzięki ze palaniu się w wojnie przeciwko cywilizowanym najeźdźcom, to jednak budowa ich społeczna różni się pod tym względem, iż Araukańc??? wyrobili sobie wyraźnie wojenną organizację kierowniczą, gdy tymczasem Irokezi swojemu systemowi kierowniczemu postaci takiej nie nadali; instytucje bowiem rządzące, tak ogólne jak i szczególne, były w jednym wypadku osobiste i dziedziczne, w drugim zaś reprezentacyjne. Otóż, jakkolwiek te dwa ludy prawie zupełnie dorównywały sobie w sprawie podziału pracy pomiędzy dwiema płciami- gdyż mężczyźni ograniczali się tam do wojny, polowania i rybołówstwa, pozostawiając kobietom pracę w polu i w domu — to jednak obok wolniejszego typu politycznego Irokezów, rozwinął się też swobodniejszy typ życia domowego; widać to na przykład z tych faktów, że kobiety posiadały tam osobno prawa własności, że w razie rozłączenia się z mężem brały one dzieci ze sobą i że układy małżeńskie prowadzone były tam przez matki,

Społeczeństwa najwyższe, tak starożytne jak i nowożytne, często bardzo w ten albo inny sposób stały się nieprzydatne do porównania. W niektórych wypadkach brak nam dostatecznych świadectw; w innych nie wiemy nic o stanie uprzednim; jeszcze w innych fakty się pomieszały wskutek zespalania się społeczeństw różnych; zaś we wszystkich coraz liczniejszymi stawały się inne wpływy współdziałające. Odnośnie do społeczeństw najbardziej starożytnych, o których wiemy najmniej, możemy tylko powiedzieć, że charakterystyczne ich cechy nie pozostają w sprzeczności z wypowiedzianym tutaj poglądem. Akadyjczycy, którzy przed dosięgnięciem owych wyżyn cywilizacji, na jakich dokonanym został wynalazek pisma fonetycznego, musieli istnieć przez długi okres jako lud osiadły, tym samem musieli byli przez długi okres posiadać znacznie rozwiniętą, organizację przemysłową; prawdopodobne też jest, że w ciągu takiego okresu, ile że potężnymi byli w porównaniu z koczującymi dokoła plemionami, życie ich społeczne, rzadko kiedy zakłócane przez wrogów, odznaczało się pokojowością. Stąd też pogląd nasz nie napotka bynajmniej zaprzeczenia w tym fakcie, że, jak wskazują ich pomniki, wyznaczali oni względnie wysokie stanowisko swoim kobietom. Żony ich miały prawo własności, zaś poszanowanie matek szczególnie zalecane było przez ich ustawy.

Coś podobnego można powiedzieć o Egipcjanach. Ich najdawniejsze malowidła ścienne ukazują lud daleko już posunięty w sztukach, przemyśle, obrzędach i sposobie życia. Z tego niechybnie należy się domyślać, że przed okresem, w ten sposób uzmysłowionym, musiała była istnieć długa epoka wznoszenia się cywilizacji; jakoż ich malowidłowe pomniki świadczą, iż przez długi czas prowadzili oni życie przemysłowe w znacznym zakresie. W ton sposób, jakkolwiek wojowniczy typ ich budowy społecznej, wylęgły w czasie ich konsolidowania się i uświęcony przez formę ich religii, trwał dalej, to jednak przemysłowość stała się była czynnikiem ważnym, wpływającym znakomicie na ich urządzenia społeczne oraz upowszechniającym właściwe sobie uczucia i wyobrażenia. Współrzędnie z tym położenie kobiet było też względnie dobrem. Wielożeństwo, jakkolwiek istniało, należało do rzeczy niezwykłych; ustawy małżeńskie były ścisłe, rozwód zaś trudny; „pary małżeńskie żyły w całkowitej wspólności”; kobiety brały udział w zgromadzeniach towarzyskich tak jak to bywa w naszych własnych społeczeństwach; pod wieloma względami miały one przewagę nad mężczyzną; na koniec, podług słów Ebersa, „można przytoczyć wiele jeszcze innych faktów dla wykazania wysokiego stanu pożycia małżeńskiego”.

Starożytne społeczności aryjskie równie dobrze uwydatniają związek, zachodzący pomiędzy porządkiem rzeczy w domu a w państwie. Despotyzm głowy nieodpowiedzialnej, cechujący budowę typu społecznego, cechował również pierwotną rodzinę patriarchalna, skupienie rodzin mających wspólnego przodka, oraz zjednoczone skupienia rodzin, tworzące pierwotną gminę (community) aryjską. Podług opisu Momsena, dawny władca rzymski, zająwszy raz swe stanowisko, pozostawał względem obywateli w takim samym stosunku, jak ojciec rodziny względem żony, dzieci i niewolników. „Władza królewska nie miała i nie mogła mieć żadnych, narzuconych sobie przez prawo hamulców zewnętrznych; głowa gminy nie miała w jej obrębie sędziego swych postępków, tak samo jak ojciec domu nie miał sędziego w obrębie domostwa. Sama tylko śmierć kładła kres jego władzy”. Od tego pierwszego stadium, w którym głowa państwa cechowała się absolutyzmem, i kiedy absolutyzm głowy domu rozciągał się aż do życia i śmierci nad żoną, postęp w kierunku wyższego stanowiska kobiet odbywał się niewątpliwie i, jak utrzymuje Sir H. Maine, w znacznej mierze wypływał z owej dezintegracji rodziny, jaka się ukazywała wraz z postępem zespalania się społeczeństw mniejszych w społeczności większe; jakkolwiek ciesząca się powodzeniem wojowniczość przyśpieszała w ten sposób wyzwolenie kobiety, to jednak dokonywało się nie inaczej, jak przez względne uszczuplanie w następstwie tejże wojowniczości; w istocie też wyzwalaniu się kobiet towarzyszyło ogólne wzmaganie się urządzeń i działań przemysłowych. Jak już zaznaczono wyżej, stopień wojowniczości mierzyć należy nie tyle powodzeniem na wojnie, ile raczej tym, jak dalece wojna stanowi zajęcie ludności męskiej. Tam, gdzie wszyscy mężczyźni są wojownikami, zaś wszystkie prace wykonywają same tylko kobiety, tara wojowniczość jest największą. Wprowadzenie klasy mężczyzn, którzy łącząc się w produkcyjnej pracy, kładą podwalinę organizacji przemysłowej, jest już ograniczeniem wojowniczości. Na koniec, w miarę tego jak wzrasta liczebny stosunek wolnej klasy przemysłowej do klasy wojowniczej, całokształt działań społeczeństwa musi uważanym być za coraz bardziej przemysłowy i coraz mniej wojowniczy. Prawda ta uwydatni się przed nami w inny sposób, gdy zauważymy, że kiedy małe, liczne, wrogie społeczności zespolą się dzięki zwycięstwu najsilniejszych z nich, wówczas ogólna suma walk na zajmowanej przez nie przestrzeni staje się mniejszą, jakkolwiek wynikające od czasu do czasu starcia z sąsiednimi skupieniami mogą odbywać się na większą skalę. Widzimy to jasno, porównując liczebny stosunek bojowników do całej ludności u rzymian dawniejszych z liczebnym stosunkiem wojsk Cesarstwa do ludności w granicach tegoż Cesarstwa osiadłej. Na koniec, mamy jeszcze fakt, że trzymanie się razem tych złożonych i podwójnie złożonych społeczeństw, powstających niekiedy z podbojów, oraz skuteczne współdziałanie ich w celach wojowniczych, każą nam również domyślać się silniejszego rozwoju organizacji przemysłowej. Znaczne armie, działające na obszarze ziem rozległych każą domyślać się istnienia znacznej ludności pracującej, znacznego podziału pracy i dobrego urządzenia środków przewozu: zanim wielki aparat wojenny będzie mógł działać, rozwinąć się musi układ odżywczy i rozdziel-czy. W ten sposób, owej dezintegracji rodziny patriarchalnej i wynikiem stąd wyzwalaniu się kobiet, podążającemu w ślad za wzrostem Rzymskiego Cesarstwa, towarzyszył w istocie rozwój organizacji przemysłowej

§ 328. Podobny związek przyczyny i skutku uwydatnia się przed nami inną drogą w ciągu rozwoju społeczeństw Europy od czasów rzymskich.

Odnośnie do położenia kobiet w Europie średniowiecznej Sir Henryk Maine powiada: „nie może być poważnej wątpliwości co do tego, że rozpadnięcia się Rzymskiego Cesarstwa w ostatecznym swoim wyniku było bardzo niekorzystne dla osobistej i własnościowej wolności kobiet. Umyślnie powiadam: „w wyniku swym ostatecznym”, aby uniknąć uczonych sporów odnośnie do ich położenia pod władzą obyczajów czysto teutońskich”. Otóż nie rozstrzygając pytania czy wniosek ten stosuje się i do tych części Europy, u których instytucje pochodzenia rzymskiego podległy najmniejszemu wpływowi urządzeń germańskiego pochodzenia, możemy, jak sądzę, zestawiając stan rzeczy przed upadkiem Cesarstwa ze stanem ich po upadku, wywnioskować, że istnieje pewien związek pomiędzy owym obniżeniem się stanowiska kobiet, oraz powrotem do większej wojowniczości. Kiedy bowiem Rzym panował nad ludami zajmującymi znaczne przestrzenie, w obrębie tym trwał stan względnego wewnętrznego pokoju; gdy tymczasem, w ślad za nieudaną próbą utrzymania tych ludów w posłuszeństwie, wywiązała się powszechna wojna. Na koniec, po owym obniżeniu się stanowiska kobiet, jakie towarzyszyło temu wstecznemu wzrostowi wojowniczości, ukazująca się później poprawa ich położenia podążała równomiernie z zespalaniem się małych dzierżaw feudalnych w większe; wynikiem zaś nowego zespalania się było to, że na przestrzeni ziem połączonych zmniejszała się ogólna suma walk i zapasów.

Porównanie główniejszych narodów doby dzisiejszej potwierdza również nasz pogląd. Zaznaczmy tu naprzód fakt, znamiennie cechujący łączność pomiędzy despotyzmem politycznym oraz domowym, że, juk utrzymuje Legouve Napoleon I powiedział Radzie Państwa: „Un mari doit avoir un empire absolu sur les actions de sa femme”. Liczne zaś zastrzeżenia kodeksu w tłomaczeniu Pothiera noszą na sobie ślady tego orzeczenia. Dalej, zaznaczmy, że zgodnie ze zdaniem De Segur’a, stanowisko kobiet we Francji uległo poniżeniu w czasie Cesarstwa; i „nie tylko w sferach wyższych istniało owo unicestwienie kobiet… nałóg wojowania napełniał mężczyzn pewnym rodzajem dumy i szorstkości, które częstokroć kazały im zapominać o względach,

jakie winni byli słabości”. Pominąwszy mniej istotne przeciwieństwa, napotykane wśród główniejszych ludów Europy dzisiejszej, a rozważając głównie położenie kobiety, ujawniające się w codziennym życiu raczej biedniejszych warstw nie zaś bogatych, spostrzeżemy z całą. jawnością, że udział masy kobiet cięższy jest tam, gdzie przeważają organizacja i działalność wojownicza, niż tam gdzie spostrzegamy przewagę przemysłowej organizacji i działalności. Stosunek, zaznaczany przez podróżników afrykańskich, że w miarę tego, jak mężczyźni bardziej oddają się wojnie, większa ilość pracy spada na kobiety, stosunek ten uwydatnia się również we Francji i w Niemczech.

Utrzymanie społeczeństwa musi być wykonywane w jakiś sposób; to też im więcej osób wciągniętych będzie do służby wojskowej, tym więcej kobiet powołać trzeba na ich miejsce do pracy. Stąd to kobiety niemieckie w tak znacznym zakresie oddają się pracom pozadomowym: kopaniu, wożeniu, dźwiganiu ciężarów; stąd to we Francji ciężkie roboty polne w tak znacznej mierze wykonywane są, przez kobiety. Że angielska gospodyni domu jest mniej wyrobnicą, niż jej siostra niemiecka, że kramarze angielscy nie wymagają od niej brania tak wielkiego udziału w interesach, jak tego wymagają sklepikarze francuscy, i że w Anglii praca pozadomowa ilościowo i jakościowo jest łatwiejszą, niż na stałym gruncie, to rzecz jasna; niemniej też jasne jest, że różnica ta wiąże się ze zmniejszeniem zapotrzebowaniem ludności męskiej na cele obrony i napadu. Na koniec, można tu dodać ten fakt pokrewnego znaczenia, że w Stanach Zjednoczonych, gdzie aż do czasów wojny ostatniej stopień wojowniczości był tak mały i gdzie przemysłowy typ urządzeń i działań społecznych przeważa tak dalece, kobiety dosięgły wyższego, niż gdziekolwiek bądź indziej położenia.

Współczesne narody wschodnie popierają również ten pogląd. Chiny z ich długą historią wojen, wywołujących konsolidacje, dysolucyjno, rekonsolidacyjne itp., ciągnące się wstecz po przez 2, 000 lat przed Chrystusem, Chiny, trwające dalej w swojej wojowniczości w ciągu podbojów tatarskiego i mongolskiego, pomimo rozrastania się przemysłu, zatrzymały swój wojowniczy typ budowy; to też, obok absolutyzmu państwowego, istniał tam absolutyzm rodzinny, a tak pierwszy jak drugi krępowany był tylko przez zwyczaje i uczucia, wy karmione na łonie przemysłowości: żony są tam kupowane, nałożnictwo jest zjawiskiem pospolite wśród bogatych; wdowy bywają niekiedy sprzedawane za nałożnice przez swych teściów; na koniec, kobiety biorą udział w pracach ciężkich niekiedy tak dalece, iż wprzęgane bywają do pługa; faktycznie jednak to niskie położenie kobiet znajduje

niejako pomoc w opinii publicznej, która karci brutalne obchodzenie się z niemi, dozwolone przez prawo. Japonia znowu, przeszedłszy przez długie okresy zatargów wewnętrznych, wytworzyła sobie była organizację całkiem wojowniczą, pod którą wolność polityczna była nieznaną., jednocześnie zaś, spostrzec tam można było zupełny brak wolności w domu: kupowanie żon, nałożnictwo, rozwód z woli samego tylko męża, krzyżowanie lub ścięcie żony za niewierność. Tymczasem, wraz ze wzrostem przemysłowości cechującej ostatnie dni dziejów Japonii, ukazało się takie polepszenie prawnego stanowiska kobiet, że mężowi nie wolno już było wymierzać sobie sprawiedliwości w wypadku cudzołóstwa żony. Na koniec teraz, jakkolwiek widuje się czasem kobiety z cepem w ręku, to jednak najczęściej mężczyźni” pozostawiają swym kobietom lżejszą robotę w domu, sami zaś wykonywają, cięższą, pracę pozadomową”.

§ 329. Trudno jest, rzecz jasna, uogólniać zjawiska, w których wytwarzaniu biorą, udział tak liczne i zawiłe czynniki jak — charakter rasy, wierzenia religijne, zwyczaje i podania szczątkowe, stopień kultury i t. d.; niewątpliwie też wiele przyczyn działających wespół daje początek niezgodnościom, które ograniczają nieco wyprowadzony tu wniosek. Ale, streszczając rzecz naszą, ujrzymy, jak sądzę, iż jest on w istocie swojej prawdziwym. Najmniej zagmatwanym świadectwem jest to, które najwyraźniej wywód ów nam przedstawia. Przypominając, iż prawie wszystkie społeczności niecywilizowane, tocząc ustawiczne zapasy z sąsiadami, cechują się wojowniczością działań i że kobiety ich zajmują stanowisko bardzo upośledzone, a zestawiając przypomnienie to z faktem, że w wyjątkowo napotykanych społecznościach prostych, pokojowych i przemysłowych, kobiety cieszą się stanowiskiem wyjątkowo wysokim, będziemy mieli tym samym dowód już prawic wystarczający: w wypadkach bowiem takich ani rasa, ani wierzenie, ani kultura nie mogły być uważane za przyczyny zjawiska.

Związek, istniejący, jakeśmy widzieli, pomiędzy wojowniczością a wielożeństwem, oraz pomiędzy przemysłowością a jednożeństwem, uwydatnia nam również tę prawdę w innej postaci; wielożeństwo bowiem każe domyślać się niskiego położenia kobiet, zaś jednożeństwo, jeżeli nawet nie pozwala przypuszczać stanu wysokiego, to przedstawia zasadniczy warunek jego istnienia. Dalej, owo liczebne równanie się dwojga płci, wynikające ze słabnięcia wojowniczości i ze wzmagania się przemysłowości, prowadzi do podniesienia się stanowiska kobiet; w miarę bowiem tego, jak wzrasta zastęp mężczyzn, mogących pracować na utrzymanie społeczeństwa, praca tego utrzymania mniej ciężkim już brzemieniem spada na kobiety. Można też dodać, że społeczeństwa, w których owi wolni mężczyźni, biorąc na siebie roboty cięższe, zwalniają, kobiety od niewłaściwego podatku i uzdalniają, je przez to do wydawania liczniejszego i lepszego potomstwa, że społeczności takie, wobec innych warunków jednakich, odnoszą w walce o byt przewagę nad społeczeństwami, których kobiety nie są. w ten sposób zwolnione. Stąd to może ukazywać się pewna dążność ogólna do zapanowywania społeczeństw takich, w których położenie kobiet jest lepsze.

Nadto, mamy tu fakt jeszcze, że despotyzm, cechujący społeczność zorganizowaną, w celach wojennych, wiąże się zasadniczo z despotyzmem domowym; gdy przeciwnie wolność, cechująca publiczne życie społeczności przemysłowej, cechuje też w niej życie prywatne. W pierwszym wypadku, tak w publicznym jak i domowym życiu, przeważa współdziałanie przymusowe; w drugim wypadku — współdziałanie dobrowolne. Kontrast moralny ukazuje nam tutaj jeszcze inną, postać tego samego faktu. Zwykłe zatargi i niszczenie wrogów wpływają, na stłumienie sympatii, gdy tymczasem codzienna wymiana wyrobów i usług pomiędzy współobywatelami nie stawia żadnych przeszkód rozwojowi uczuć przyjaznych. Altruizm zaś, rosnący wraz z postępem pokojowego współdziałania, ulepsza jednocześnie tak życie pozadomowe, jak i życie wewnątrz domu (1).


(1) Po napisaniu tego rozdziału natrafiłem na uderzające potwierdzenie moich wywodów w dziele M. W. Mateusza Williamsa, Through Norway with Ladies, powiada on: „nie masz ludu na świecie, jakkolwiekby był uspołeczniony, wśród którego by stosunek mężczyzn i kobiet był bardziej korzystnym niż wśród Lapończyków”‚. Przytoczywszy przykłady własnych spostrzeżeń, zapytuje on siebie o przyczynę zjawiska, mówiąc:” czyżby dlatego, że mężczyźni nie są wojownikami?… Nie mają wcale żołnierzy, nie staczają bitew ani z wrogami zewnętrznymi, ani też z rozmaitymi plemionami i rodzinami pośród siebie… Pomimo nędznych swych lepianek, brudnych twarzy, odzieży pierwotnej, nieznajomości piśmiennictwa, sztuk i nauk, górują oni nad nami najwyższym pierwiastkiem prawdziwej cywilizacji, pierwiastkiem moralnym; wszystkie też wojownicze narody świata mogą stanąć przed nimi z głową odkrytą” (str. 162 — 3).