RELIGIE ALTERNATYWNE – Problemy praktyczne

VIII. Nauka a ideologia

Koncepcja psychomanipulacji może być oczywiście stosowana na użytek różnych ideologii (w tym katolicyzmu), jednak – jak wskazują przykłady deprogramowania katolickich zakonnic – jest pod tym względem bronią obosieczną. Ale koncepcja ta opiera się sama w sobie, na nie zawsze uświadamianych silnie ideologicznych założeniach (które z katolicyzmem nie mają nic wspólnego).

Tą ideologiczną podstawą jest wywodzący się jeszcze z oświecenia skrajny indywidualizm, wynoszący wolność człowieka do rangi absolutnej wartości. Z założenia skierowany jest on przeciw wszystkiemu, co wolność tę mogłoby naruszyć, a przede wszystkim przeciwko autorytetowi oraz grupie. Każda więź z innymi, zwłaszcza więź lojalności i posłuszeństwa stanowi przecież ograniczenie wolności.

Wprost wyraził to Denis Barthelemy z Francuskiej Misji do Walki z Kultami stwierdzając, jak relacjonuje Richardson, że:

„wolność religijna (religious liberty) i wolność wiary (freedom of belief) są różnymi koncepcjami, i mogą być w konflikcie. „Wolność religijna” („kolektywna wolność” dla kościołów i ruchów) może być ograniczana na rzecz „wolności wiary”, „wolności indywidualnej” myślenia i wierzenia bez więzów zewnętrznych w stosunku do jednostkowego sumienia. (Introvigne, Richardson 2001:163)

Kluczowym elementem jest tu wspomniane wyżej nieograniczone poszerzanie pojęcia przymusu, dzięki czemu każde wpływanie na innych staje się ograniczaniem ich woli. Samo bycie w grupie oznacza podleganie wielorakim wpływom, czyli ograniczenie wolności.

Ten sam argument, jak zauważają Introvigne i Richardson stosowano we Francji w XIX i pocz. XX wieku gdy likwidując katolickie klasztory wyrzucano z nich mnichów i zakonnice, aby uchronić ich indywidualną wolność od presji instytucji. Wyrazem tej ideologii stały się następnie takie nurty w teorii wychowania i edukacji jak bezstresowe wychowanie czy antypedagogika (pedagogika negatywna). Myślenie tego typu uderza nie tylko w autorytet guru, ale wszystkie autorytety, również instytucjonalne, będące źródłem „przemocy symbolicznej” (Bourdieu).

Koncepcja psychomanipulacji wspiera więc faktycznie najbardziej antycywilizacyjne i anarchistyczne nurty w kulturze, stąd też nie dziwi, że tam, gdzie odniosła pewien sukces, czyli we Francji i USA – co może wydawać się paradoskalne – kościoły tradycyjne (katolicki, prawosławne i protestanckie) wyrażają w stosunku do niej daleko idącą nieufność a nawet niechęć.

Od czasów Arystotelesa podstawową przesłanką socjologii jest, że człowiek jest zwierzęciem towarzyskim, stadnym (ὁ ἄνθρωπος
φύσει πολιτικὸν
ζῷον). Wynika z tego, że ludzka dojrzałość polega na znalezieniu wolności w grupie i dzięki grupie, a nie na drodze ucieczki od jej wpływów. Sugerowanie, że każde zaangażowanie społeczne prowadzi do zniewolenia, zakłada, że jedyną drogą do wolności jest droga samotników. Drugą podstawową przesłanką socjologii jest, że ludzie są różni, różnią się pod względem każdej istotnej zmiennej socjologicznej, jeśliby ta różność (np. kompetencji) nie miała wyrażać się w postaci różnic pozycji społecznych, autorytetów tworzylibyśmy porządek społeczny oparty na fikcji, ignorujący rzeczywistość.

IX Medykalizacja i psychiatryczne oczernienie

Z wspomnianego wyżej skrajnego racjonalizmu wynika też innego rodzaju błąd widoczny często w pracach psychologów i psychoterapeutów na temat sekt jest, który można określić jako medykalizację. Bardzo ciekawe obserwacje w tym względzie poczynił Stuar A. Wright. Zauważył on, że osoby opuszczające NR wykazują identyczny zestaw zaburzeń, jak osoby po rozwodzie. W podsumowaniu stwierdza:

badania te pokazują, jak uczestnictwo w niekonwencjonalnych religiach może być źle zinterpretowane głównie poprzez model przemocy a szczególnie przez ścisłe użycie klinicznego i psychiatrycznego języka. Różne zachowania, postawy, symptomy czy rezydua wykazywane przez religijnych apostatów nie są specyficzne dla kultów, jak to rutynowo sugeruje grupę specjalistów od zdrowia psychicznego służących antykultowej klienteli ale są raczej przewidywalnymi reakcjami żalu czy cierpienia wynikającymi z utraty intensywnej więzi społecznej”. „Zwolennicy tezy koercyjnej wydają się być winnymi tego, co Thomas Szasz (1984) nazywa psychiatrycznym oczernieniem [psychiatric inculpation]. Niewinni są oczerniani jako patologiczni poprzez zawiły „pseudomedyczny hocus-pocus i żargon”
Pod auspicjami neutralności i obiektywności medycznej opinii, kilku lekarzy skutecznie wytworzyło diagnostyczną stygmatyzację osób zaangażowanych religijnie” (1991:141).

Język psychiatryczny może być potężną bronią, podobnie jak nazwanie neutralnego, albo kierowanego dobrą wiarą zachowania techniką psychomanipulacyjną, a proces formacji „praniem mózgu”.

Bardzo często jest też tak, jak powiada Wrwin H.Ackerknecht: „Psychopatologiczne etykietowanie zdaje się być przede wszystkim wyrazem bezradności, specyficzną postawą naszej kultury wobec nieznanego” (1990:103).

Można zaryzykowac tezę, że zdecydowana większość bohaterów hagiografii Piotra Skargi mogłaby dzisiaj być zamknięta w szpitalach psychiatrycznych. Starczy wizję nazwać halucynacjami, powtarzalne modlitwy wprowadzaniem się w trans, „dar łez” histerią, umartwienia zachowaniami masochistycznymi, etc. W ten sposób każde intensywne zaangażowanie religijne można by sprowadzić się do zabużeń umysłowych (por. Wright 1991:126)

X. Efekt terapeutyczny

Można by pomyśleć, że koncepcja przymusowej rekrutacji, choć fałszywa, może być użyteczna w terapii osób opuszczających sekty. Jak pisał Platon, kłamstwo może być czasem zastosowane jako lekarstwo. Stosuje się ją jako jedną z technik kształtowania świadomości nie tylko w procesie przymusowego deprogramowania, ale również w dobrowolnej terapii wyjścia. Mogłoby się wydawać, że byłemu członkowi łatwiej będzie przystosować się do życia w warunkach społeczeństwa otwartego, gdy całą winę za niedawny – obecnie oceniany negatywnie – okres życia, przerzuci na swych niedawnych towarzyszy.

W tym momencie warto odwołać się do słynnych badań Conwaya i Siegelmana i wywołanej nimi dyskusji. Autorzy ci przebadali 400 byłych członków różnych sekt. Stwierdzili, że istnieje zależność między długością pobytu w sekcie oraz ilością czasu spędzonego na praktykach medytacyjnych a występowaniem syndromu, który nazwali „chorobą informacyjną”.

Okazało się jednak, że – podobnie jak w przypadku raportu pani Singer – badania te posiadały poważne braki metodologiczne. Przede wszystkim autorzy ci oparli się wyłącznie na relacjach osób związanych z ośrodkami antykultowymi z których większość 71% (a w przypadku niektórych grup 92%) została poddana przymusowemu deprogramowaniu (wszyscy zatem podzielali koncepcję manipulowanego werbunku). Późniejsze badania autorów takich jak Ungerleider, Wellisch, Solomon czy Wright wykazały, że osoby przymusowo zdeprogramowane stanowią względnie niewielki procent wszystkich byłych członków (10-15%) i odróżniają się od reszty bardziej negatywnym stosunkiem do swej dawnej religii.






















Conway,
Siegelman

Ungerleider, Wellisch, Solomon


Zdeprogramowani

71%

10-15%

Odeszli dobrowolnie

29%

85-90%

Szczególnie ważne były badanie Lewisa i Bromleya (1987), którzy zbadali inną próbę byłych członków pod kątem występowania wśród nich symptomów owej choroby informacyjnej. Okazało się, że obecność tych syndromów nie była związana z długością czy intensywnością zaangażowania (jak to już wykazał Kilbourne (1983) poprzez wtórną analizę danych Siegelmana i Cowaya). Do ciekawych wniosków zaczęli dochodzić dopiero, gdy podzielili próbę według innego kryterium – sposobu, w jaki opuścili grupę.





























































Symptomy
choroby informacyjnej/ sposób odejścia z grupy

Samodzielne
(bez kontaktów z terapeutami antykultowymi)

Dobrowolna
konsultacja (terapia wyjścia)

Niedobrowolna
konsultacja (deprogramowanie)

Procent
przypadków

57%

26%

23%

zmienione
stany świadomości

11

41

61

koszmary
nocne

11

41

47

amnezja

8

41

58

halucynacje

4

24

36

Niezdolność
do przerwania rytmu skandowania

3

55

56

Wybuchy
agresji

9

31

42

myśli
samobójcze

9

34

31

Ci, którzy odeszli dobrowolnie nie wykazywali znaczących różnic w stosunku do grupy kontrolnej, znacząco gorzej wyglądało to w odniesieniu do tych, którzy wprawdzie odeszli dobrowolnie, ale potem zostali poddani tzw. dobrowolnemu deprogramowaniu w ośrodkach antykultowych (terapii wyjścia). Radykalnie większe natężenie owych patologicznych symptomów wystąpił w grupie osób poddanych przymusowemu deprogramowaniu.

Wskazuje to wyraźnie, że wiara w „pranie mózgu” nie ułatwia znalezienia się w społeczeństwie i powrót do normy, ale utrudnia. Po zastanowieniu nie wydaje się to takie dziwne: wszak osoba, która uwierzy, że w całym tym ważnym, czasem wieloletnim, fragmencie swego życia nie była autonomicznym podmiotem swych czynów ale marionetką w czyichś rękach, znajduje się w sytuacji podobnej do bohatera filmu Matrix, który w pewnym momencie dowiedział się, że całe jego dotychczasowe życie było jedynie komputerową symulacją.Rozwód stanowi jedną z najbardziej stresujących sytuacji w życiu człowieka (75pkt w skali Holmesa i Rahe), a gdyby po rozprawie rozwodowej ktoś był przekonywany przez swego adwokata, że współmałżonka wyszła za niego wyłącznie dla pieniędzy, a przez te wszystkie lata miała jednocześnie kochanka? Ale tutaj problem jest głębszy, nie dotyczy tylko tego jak wygląda świat: ale jest to kwestia wolności. Nawet jeśli mamy fałszywe informacje o stanie rzeczy pozostajemy wolni w tym, jak się zachowamy. Teoria ta zakłada jednak, że przez czas pobytu w „sekcie” nie byliśmy wolni i -co gorsza – nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy.

Poczucie sprawstwa, autonomii, wiary we własne ja zostanie trwale nadszarpnięte. Osoba taka będzie miała większe problemy w zaufaniu innym ludziom (dlatego często kurczowo przywiązują się do deprogramatorów i działaczy ośrodków antysektowych, którzy ich zdeprogramowali, jako „jedynych pewnych”) i samemu sobie – skoro wówczas nie zdawała sobie sprawy, że nie kieruje się wolną wolą, czy będzie potrafiła ustrzec się, gdy znowu ktoś zacznie nią manipulować, przy pomocy może potężniejszych i bardziej subtelnych technik?

Stosowanie teorii „prania mózgu” w terapii wyjścia czy deprogramowaniu ma wszelkie cechy nadrzędności doktryny nad osobą – jednej z cech środowiska totalnego wyróżnionej przez Liftona. Nie istotne jest, co tak naprawdę osoby te doświadczyły, doświadczenia te są reinterpretowane według ideologicznego klucza – podsuniętych przez „terapeutów” modeli (Singer, Liftona czy Hassana).