RELIGIE ALTERNATYWNE – Cienka czerwona linia

VI. Cienka czerwona linia

Zwolennicy koncepcji prania mózgu powołują się często na autorytet Liftona czy Scheina.

Trudno nie przyznać, że w wielu nowych religiach, zwłaszcza prowadzących życie wspólnotowe i wymagających intensywnego zaangażowania, występuje wiele z elementów „ideologicznego totalizmu” opisanego przez Liftona w książce Thought Reform and the Psychology of Totalism. A Study of „Brainwashing” in China w 22 rozdziale. Rodzi to jednak innego rodzaju problem, mianowicie kwestię wyznaczenia jasnej linii między tym, co społecznie dozwolone, a tym, co już stanowi nadużycie. Lifton kończy swój wcześniejszy artykuł słowami:

Reforma myśli ukazuje również dylemat, przed którym stajemy w naszych własnych politycznych, kulturalnych i edukacyjnych instytucjach. Każde społeczeństwo używa podobnych procedur winy, wstydu i wyznania oraz kontrolę otoczenia, jako środków utrzymania swych wartości i organizacji. Musimy zapytać sami siebie, gdzie – nieumyślnie i w mniej skrajnych formach – możemy również używać ich w nadmiarze, by formować jednakowe tożsamości i aby skłaniać ludzi by myśleli i działali w konformistyczny sposób. Jesteśmy tu konfrontowani z problemem każdego demokratycznego społeczeństwa, – utrzymywania równowagi która ogranicza te siły wystarczająco aby pozwolić ludziom czuć indywidualną wolność, kreatywności i ludzką godność (Lifton 1957:19).

Faktycznie, w wielu nowych religiach można odnaleźć wiele z opisanych przez Liftona elementów procedury reformy myśli. Ale można je odnaleźć również w wielu społecznie uznanych instytucjach. Przy pomocy Znajdziemy je w wielu zakonach (por. Marek OP), jednostkach specjalnych, instytucjach edukacyjnych, harcerstwie.

Opisana przez Liftona procedura nie jest więc żadnym „narzędziem kontroli umysłu” ale procedurą formacyjną wykorzystującą do przemiany osobowości w pożądanym kierunku wspierający i motywujący wpływ grupy. Jednoczenie się ludzi w grupie wyzwala wielką energię psychologiczną i społeczną. Pomysł, aby energię tę wykorzystywać do wspieranie ludzkiej przemiany w pożądanym kierunku nie jest nowym pomysłem. Można postawić tezę, że stanowi on istotę życia zakonnego we wszelkich religiach. Niezależnie jaki ideał dowolna organizacja sobie postawi: chrześcijańskiego świętego, czy krwiożerczego wojownika – musi stosować właśnie te, opisane przez Liftona środki: ograniczać wpływ konkurencyjnych ideałów, karać za przejawianie wszelkich cech sprzecznych z ideałem, motywować, by osoby same je w sobie wyszukiwały i eliminowały (publiczne ich potępienie jest dodatkowym wzmocnieniem), nagradzać za sprostanie normom. Organizacje różnią się oczywiście stopniem konsekwencji i intensywnością presji, ale Lifton nie dostarcza żadnych kryteriów, które pozwoliłyby uznać, że w tym wypadku presja jest już zbyt duża. Między praniem mózgu a formacją w innych instytucjach wykorzystujących ten model różnica zasadza się przede wszystkim na tym, czy jednostka akceptuje ideał, w kierunku którego jest przekształcana: nowicjusz chce zostać zakonnikiem, rekrut chce zostać komandosem, etc.

Sprawowanie kontroli nad jednostkami ze strony grupy nie jest niczym niezwykłym. Jak trafnie zauważa niemiecki raport na temat „tak zwanych sekt” powołanej przez Bundestag komisji Enquette odnosząc się do koncepcji Stephena Hassana:

kontrola otoczenia identyfikowana przez Hassana jako składająca się z kontroli zachowań, umysłu, emo­cji, i informacji nie może być w każdym przypadku i jako kwestia zasad, scharakteryzowana jako ‚manipulacyjna’. Kontrola tych obszarów działań jest nieuniknionym składnikiem społecznej interakcji w grupie lub wspólnocie. Kontrola społeczna, która jest zawsze związana z intensywną przynależnością do grupy musi stąd być ściśle odróżniona od wykonywania intencjonalnego, metodycznego wpływu jako wyrazu celu manipulacji (Enquette 1998:150).

Możliwość dopatrzenia się kontroli umysłu w powszechnie uznanych instytucjach nie jest czysto teoretyczna. Eileen Barker wspomina o kilku przypadkach, gdy tłumaczono w ten sposób zaangażo­wanie w tradycyjne religie co skutkowało wynajęciem deprogramatorów.

Znamy przypadki wynajmowania przez protestanckich rodziców zawodowego deprogramatora dla „oca­lenia” dziecka przed religią rzymskokatolicką, zorganizowania przez katolickich rodziców uprowadzenia córki z zakonu, którego przełożona miała być zwolenniczką arcybiskupa Marcela Lefebvre’a, uprowadzenia przez żydowskich rodziców dzieci, które wstąpiły do Kościoła ewangelickiego, lub porwania córki, która poślubiła muzułmanina (Barker 1997: 169).

Nieco węższą kategorią jest koncepcja Scheina, który jednak również szukał możliwości zastosowania swej koncepcji poza oryginalnym kontekstem. Istotą przymusowej perswazji (PP) jest według niego to, że więźniowie byli fizycznie powstrzymywani od opuszczenia sytuacji w której uczenie się było jedyną alternatywą. Uczenie się polega na 1) opanowaniu nowych kategorii myślenia, czyli poznawcza redefinicja oraz 2) zmianie przesunięciu – jak powiada Schein – kotwicy, czyli punktu odniesienia w wartościowaniu, kryteriów sądu. Oczywiście procesy te należą do takich, które wzbudzają opór uczących się. I tu pojawia się rola przymusu. Dla Scheina jest on kluczowym elementem w PP – uniemożliwia więźniowi opuszczenie sytuacji uczenia się.

Gdy zatem z przymusowej perswazji wyeliminujemy przymus – pozostaje tylko perswazja.

Schein w późniejszych latach stosował czasem swą teorię w innym, niekomunistycznym kontekście: sądził, że duża korporacja, której managerowie postanowili zmienić filozofię organizacji (np. z konkurencyjnego nastawienia na indywidualistyczny sukces, na filozofię pracy zespołowej, wzajemnego zaufania i otwartości), również musi przeprowadzić swego rodzaju „pranie mózgu” wśród pracowników. Podobieństwo jednak nie polega na nakłanianiu do samokrytyki, kontrolowaniu informacji czy izolacji: głównym podobieństwem jest przymus – w przypadku korporacji jest to przymus ekonomiczny – groźba utraty pracy.

Tymczasem tego kluczowego elementu – przymusu – w sektach brakuje. Aby więc zastosować koncepcję PP do sekt koniecznym okazało się przeprowadzenie pewnych operacji semantycznych.

VII. Psychotechniki a manipulacje (semantyczne)

Zwolennicy koncepcji przymusowego werbunku twierdzą, że sekty stosują pranie mózgu „drugiej generacji” (Singer, Ofshe 1986), w którym element przemocy fizycznej został zastąpiony przez przemoc w postaci podstępnych technik psychomanipulacji.

Aby obronić swa tezę wykorzystują jednakże wieloznaczność tych słów. Wszystkim im można bowiem nadać w mowie potocznej znaczenie wąskie albo szerokie, z których jedno posiada, drugie nie, konotacje pejoratywne. Odpowiedź na pytanie, czy sekty stosują przymus w postaci psychotechnik manipulacji wymaga określenia, do których znaczeń się odwołujemy.

Technika

W sensie wąskim technika to zastosowanie wiedzy naukowej do zmiany rzeczywistości. W sensie szerokim – po prostu sposób robienia czegoś (Jasia technika wiązania sznurowadła). Dwuznaczność tą widzimy już w klasycznym opisie najważniejszych psychotechnik, na który często powołują się krytycy sekt (w tym M. Singer), – w pracy Roberta Cialdiniego Wywieranie wpływu na ludzi. Posługiwał się metodą o nazwie „pełne koło psychologii społecznej”.

1) Na początku badacz podgląda ludzi w ich naturalnych warunkach, starając się zaobserwować w jaki sposób na siebie oddziałują, gdy chcą osiągnąć jakiś cel, np. kogoś do czegoś przekonać czy namówić, skłonić do podjęcia jakichś działań.

2) Po precyzyjnym opisaniu tych sposobów, przeprowadza się laboratoryjne eksperymenty, które mają stwierdzić, czy sposoby te są rzeczywiście skuteczne. Potem przychodzi moment kluczowy:

3) trzeba wyjaśnić dlaczego sposoby te działają, odkryć psychologiczny mechanizm, który się za nimi kryje. Cialdini odkrył sześć takich najważniejszych mechanizmów. Są to: reguła wzajemności, konsekwencji, społecznego dowodu słuszności, lubienia, autorytetu i niedostępności. Gdy znamy już sposób i mechanizm – następuje przejście do ostatniej fazy „pełnego koła”.

4) „W tym miejscu badacze starają się w kontrolowany sposób wywierać wpływ na ludzi i manipulować nimi bez ich wiedzy, sprawdzając w ten sposób trafność dokonanego przez siebie opisu mechanizmy. Po zakończeniu tego etapu technika manipulacyjna jest gotowym, racjonalnym i precyzyjnym sposobem oddziaływania na innych ludzi” (Witkowski 2006:17).

Cialdini podkreśla, że wiedza ta nie jest monopolem specjalistów: „Każdy z nas w jakimś stopniu dysponuje taką wiedzą – dzięki niej potrafimy wpłynąć na swoich sąsiadów, przyjaciół czy rodzinę. Dzięki temu zaś, że oni taką wiedzę mają, my sami ulegamy ich wpływom” (Cialdini 2000:11). Jak jednak z pozycji obserwatora odróżnić naszą „amatorską” wiedzę i nasze sposoby wpływania na innych, które obserwuje badacz w fazie 1) od „technik psychomanipulacji”, którymi posługuje się w fazie 4)? Jak osądzić, czy podchodzący do nas mężczyzna w eleganckim garniturze stosuje psychotechnikę wyzwalania automatycznej uległości opisaną przez Cialdiniego na stronie 204, czy też jego ubranie jest wyrazem jego dobrego gustu, szacunku do rozmówcy, ogólnej kultury osobistej? Romantyczną scenę, w której chłopak zaprasza podobającą się mu dziewczynę do kawiarni, daje kwiaty, prawi komplementy i umawia się na kolejną randkę można przecież doskonale opisać odwołując się do wyszczególnionych przez autora Wywierania wpływu reguł wzajemności, konsekwencji, lubienia i opartych na nich technik. Wówczas zakochany adorator może zacząć jawić się w naszych oczach jako cyniczny manipulator, którego potocznie nazywamy uwodzicielem – a o taki efekt chodzi przecież tym, którzy przy pomocy tych kategorii opisują straszliwych „werbowników sekt”. Oczywiście psychologowie posługują się słowem technika w znaczeniu technicznym, ale jego zastosowanie do konkretnej rzeczywistości nie pozostaje bez konsekwencji: posługując się kategorią psychotechnik, całą złożoną relację społeczną spłaszczamy do jednego wymiaru: prakseologicznego. Gdy mowa o technice – liczy się tylko skuteczność, pomijamy inne motywy nadające sens działaniom społecznym: przyjemność, przyzwyczajenie, ofiarność, miłość, nienawiść, dobro wspólnoty czy ludzkości etc.

Manipulacja

Również manipulację można pojmować w sensie wąskim bądź szerokim. W pierwszym wypadku mamy na myśli działania (najczęściej ukryte) zmierzające do zmiany sposobu myślenia bądź działania na takie, o których manipulator wie, że są fałszywe / szkodliwe dla poddanego manipulacji, ale korzystne dla manipulatora. W sensie szerokim, jaki pojawia się choćby w wyżej cytowanej wypowiedzi Tomasza Witkowskiego uwidacznia się natomiast tendencja do stosowanie zamienne terminów „manipulacja” i „wpływ” – zgodnie z najszerszym (etymologicznym) znaczeniem tego pierwszego słowa. Stosując je zamiennie, zrównuje się tym samym sytuacje, kiedy wpływa się na osobę daną techniką dla własnego interesu i z jej szkodą, oraz sytuacje, gdy robi się to dla jej dobra albo dobra wspólnego. Przecież telewizyjne kampanie informacyjne ostrzegające społeczeństwo przed jakimś zagrożeniem (rakiem szyjki macicy, skokami do wody, piractwem drogowym, przemocą domową) również często stosują psychotechniki silnie wpływające na emocje.

Opisując dane oddziaływanie społeczne – a przecież całe życie społeczne składa się ze wzajem­nego oddziaływania na siebie ludzi – w kategoriach psychotechnik manipulacji, popełnić możemy zatem podwójne nadużycie (manipulację): insynuujemy działaczom czysto utylitarne podejście do drugiego człowieka oraz kierowanie się niecnymi intencjami. Niecne intencje bardzo łatwo wykazać przyjmując ostre przeciwstawienie egoizmu i altruizmu, czyli pomijając fakt, że w wielu (jeśli nie w większości) relacjach społecznych interesy obu stron są w jakimś stopniu uzgadniane, że altruizm stale miesza się i łączy z egoizmem, że czysty altruizm występuje jedynie u wyjątkowo fanatycznych świętych.

Stephen Hassan, następująco opisuje swoje postępowanie, gdy sam był członkiem Kościoła Zjednoczeniowego i „werbował” do niego innych: „Naprawdę wierzyliśmy, że sprzedając kwiaty i czekoladki ratujemy świat przed szatanem i komunizmem. Dawaliśmy ludziom sposobność wspierania Mejsasza w dziele ustanowienia raju na Ziemi” (Hassan 1997:51).

Jeśli przyjmiemy wąskie znaczenia powyższych terminów, to odpowiedź na pytanie, czy sekty stosują techniki psychomanipulacji musi być oczywiście negatywna: chyba, że ktoś przedstawi świadectwa pochodzące ze wszystkich sekt, na przykład relacje byłych członków, którzy by twierdzili: „Tak od początku wiedzieliśmy, że to wszystko bzdura, chodziło nam tylko o to, by wycisnąć z tych naiwniaków pieniądze i nacieszyć się sprawowaną przez nas absolutną władzą”.

W sensie szerokim (technicznym, a zatem pozbawionym konotacji negatywnych) odpowiedź będzie oczywiście twierdząca, ale trzeba dodać: twierdząca będzie także w odniesieniu do zakonów, szkół, etc.

Przymus

Najpoważniejszym nadużyciem semantycznym, którego konsekwencje wykraczają daleko poza dyskusję na temat sekt, jest poszerzenie pojęcia przymusu, kluczowego dla zastosowania koncepcji przymusowej perswazji. Potocznie przez przymus rozumiemy wywieranie na kogoś nacisku by postąpił wbrew swojej woli. Nie mogąc wykazać obecności tak rozumianego przymusu w sektach, trzeba było jego pojęcie poszerzyć. W rezultacie, jak się okazuje – nie musi być on ani odczuwany ani nawet uświadamiany (por. Robbins 1984:246). Tym samym można czynności formalnie dobrowolne (np. religijne praktyki w grupie) uznać za przymusowe, czyli zdolne do zawieszenia wolnej woli jednostki. Co istotne, postępuje się tak wyłącznie w odniesieniu do wybranych grup – tych, które zostały określone jako sekty – podczas gdy dokładnie te same procesy, działania i zachowania natychmiast tracą swą zniewalającą moc, jeśli tylko mają miejsce w uznanych wspólnotach kościelnych albo innych społecznie akceptowanych kontekstach.

Pojęcie psychotechnik manipulacji nie jest więc niczym innym, niż pseudonaukowym zaklęciem, które jednej z dwóch identycznych sytuacji pozwala nadać moralnie naganne znaczenie. Jak zauważa Robbins „przymusowa perswazja jest generalnie stygmatyzująca tylko wtedy, kiedy jej cel jest nienawidzony, np. produkowanie komunistów albo moonistów” (1984:247). A zatem wybór zależy od widzimisię autora,albo – precyzyjniej – od wyznawanej przez niego ideologii. Jak powiada cytowany przez Robbinsa Gutman:

Religia staje się sektą, prozelityzm staje się praniem mózgu, perswazja staje się propagandą, misjonarze stają się wywrotowymi agentami, rekolekcje, klasztory i konwenty stają się więzieniami; święty rytuał staje się cudacznym postępowaniem; religijne zwyczaje stają się dziwacznymi zachowaniami; poświęcenie i me­dytacja stają się psychopatycznymi transami (cyt za: Robbins 1984:244)

Koncepcja pranie mózgu jest ewidentnie błędnym tłumaczeniem procesu rekrutacji do ruchów religijnych. Ale nie jest to kwestia wyłącznie teoretyczna, rodzi bowiem także ważne problemy praktyczne. Czytaj dalej…