RELIGIE ALTERNATYWNE – Skuteczność

V. Skuteczność

Czy jednak rzeczywiście te subtelne i wyrafinowane techniki manipulacji wywierają tak zniewa­lający wpływ na ludzi? Czy rzeczywiście były zdolne z amerykańskich jeńców zrobić gorliwych komunistów i czy rzeczywiście są wstanie „wciągnąć” kogoś do sekty wbrew jego woli?

W Korei

Problem ten badali psychologowie tacy jak Lifton i Schein. Niestety ich badania nad „praniem mózgu” opierały się na wyjątkowo wąskiej próbie badawczej. Lifton badał 40 przypadków, ale podał szczegółowe informa­cje tylko o 11 z nich. Oryginalna praca Scheina oparta została na próbie jedynie 15 amerykańskich cywili, którzy wrócili po uwolnieniu z Chin. To trochę za mało, aby formułować mocne uogólnie­nia. Udało im się ustalić, że opis Huntera nie pokrywał się z rzeczywistością, Chińczycy nie tylko nie stosowali hipnozy ani technik wywołujących dysocjację, ale, co więcej Lifton zauważa:

Nie mamy dowodów, że Chińczycy, wypracowując swój program, czynili rozmyślny użytek z jakichś znanych technik psychiatrycznych czy z teorii Pawłowa – jak to często utrzymywano. […] Raczej postępo­wali pragmatyczną metodą prób i błędów opierając się kulturowej podstawie, umiejętnościach kierowni­czych i manipulacyjnych. […] Czynili też użytek z tradycyjnej chińskiej metody edukacyjnej, włącznie ze stałym powtarzanie i używaniem precyzyjnych modeli (1957:17).

Co więcej, okazuje się, że proces przymusowej perswazji zastosowany w stosunku do jeńców wojennych nie był tak skuteczny, jak mogłoby się wydawać.

Schein podaje następujące dane na temat postaw więźniów w stosunku do procesu:






























kategoria
N %
Opierający się 138 4,9
Neutralni 2235 78,6
Kolaboranci 470 16,5
Razem 2843 100,0

Na neutralnych, przy pomocy groźby, udawało się wymusić pewne konformistyczne zachowania. Jak podaje Denis Winn na stronę komunistów przeszło, dużo mniej poddanych tych samym zabiegom Brytyjczyków, a jeszcze mniej żołnierzy tureckich (2006:12, por. Richardson 1996). Lifton zauważył też na marginesie, że osoby przekonane na komunizm często już wcześniej charakteryzowały się względnie lewicowymi poglądami. Ale nawet w przypadku skutecznie „przekonanych” rezultat był wyjątkowo krótkotrwały i szybko zanikał po ustąpieniu fizycznej groźby (por. Melton 1999).

Lifton usiłował uzyskać w wywiadach pewne wyobrażenie na temat skuteczności chińskich metod perswazji w nieco mniej przymusowych warunkach – w chińskich uniwersytetach rewolucyjnych, gdzie większość wstępowała dobrowolnie i poddawana była procesowi zwanemu „reformą myśli”. Zastrzega, że są to wyłącznie spekulacje, gdyż do dyspozycji miał tylko… nieudane przypadki. Jednak z dostarczonych przez nich opisów rezultatów tego procesu w odniesieniu do innych osób, wynikało, że są 3 grupy „absolwentów” ze względu na ich odpowiedź na proces przemiany: 1) gorliwi konwertyci – najbar­dziej udane „produkty” procesu, szczególnie częste wśród młodych ludzi, 2) ci, którzy byli dławieni przez proces, ale się oparli, którzy się wyłamali. Najliczniejsza była jednak grupa: 3) częściowo przekonani, ale istotnie zainteresowani zaadaptowaniem się, ubezpieczający się w nowym reżimie, chcący dowiedzieć się, czego władza od nich oczekuje, aby wieść dalej swoje życie, względnie robić karierę w nowych warunkach. Lifton wspomina jednak jeszcze o jednej grupie: osób, które pierwotnie były nastawione pozytywnie do reżimu, a na które proces ten miał odwrotny efekt (1957:16). W warunkach ideologii panującej takie rezultaty mogły być zadowalające – ostatecznie wszyscy przynajmniej wiedzieli jak się poprawnie zachowywać, nawet, jeśli nie byli przekonani.

W sektach

Nic w pracach Liftona czy Scheina nie potwierdza „twardego determinizmu” zwolenników teorii prania mózgu. Ale może, jak twierdzi Hassan, sekty stosują znacznie skuteczniejsze metody niż komuniści:

Trzydzieści lat badań psychologicznych i rozwoju różnorodnych technik, z których mogą korzystać współcześnie działające destrukcyjne sekty, daje im przewagę nad zwolennikami Mao i czyni stosowane przez nie metody kontroli umysłu skuteczniejszymi i bardziej niebezpiecznymi (1991:104).

Już na pierwszy rzut oka nasuwa się wątpliwość w stosunku do tak groźnego obrazu: skoro tech­niki te byłyby tak skuteczne, liczba członków alternatywnych religii powinna wzrastać w tempie la­winowym. Posłużmy się modelem matematycznym: Kościół Zjednoczeniowy powstał w roku 1954, gdyby założyć, że każdemu członkowi przy pomocy owych skutecznych i nieodpartych technik psychomanipulacji, udałoby się zwerbować średnio jedną osobę na rok, to już w roku 1986 cel misji powinien zostać osiągnięty i ludność całego świata powinna być już członkami owej sekty. Tymcza­sem Kościół Zjednoczeniowy, jak podaje Richardson nie miał nigdy w USA więcej niż 10,000 wy­znawców, Hare Krishna nawet mniej (Richardson 1996).

Socjologowie wielokrotnie badali proces rekrutacji i jego skuteczność, również, w najczęściej chyba oskarżanym o nieuczciwe praktyki rekrutacyjne i stosowanie psychotechnik wspomnianym Kościele Zjednoczeniowym. Organizacja ta faktycznie używa różnych, nie zawsze etycznych środ­ków, aby sobą zainteresować: posługuje się instytucjami i imprezami fasadowymi i we wstępnych kontaktach ukrywa swą tożsamość – czemu trudno się dziwić, w związku z negatywnym wizerunkiem w mass mediach, nikt przecież nie chce zostać członkiem „sekty”. Warto wspomnieć, że ów negatywny wizerunek oddziałuje czasami przeciwnie do zamierzeń jego twórców. Zauważono, że wiele osób, które miały okazję przyjrzeć się danemu ruchowi z bliska, na własne oczy i przekonać się, że medialny wizerunek „sekty” jest fałszywy, tym gorliwiej angażowało się w jego działalność. Właśnie aby umożliwić takie doświadczenie wiele ruchów kamufluje swą tożsamość, aż osoba nie przekona się na własne oczy jak wygląda rzeczywistość. Jednocześnie zwykle nie ukrywa się innych istotnych (i potencjalnie odstręczających) aspektów ruchu: jego religijnego, autorytarnego (reżimowego) i ascetycznego charakteru (por. Robbins 1984:250-252).

W przypadku Kościoła Zjednoczeniowego właściwy „werbunek” ma miejsce w trakcie specjalnych warsztatów, gdzie osoby te są poddawane – wedle opisu Hassana – wszystkim możliwym technikom perswazji: presji grupy, oddziaływaniu na emocje, nieustannej towarzyszącej obecności członków grupy, bombardowaniu miłością, wielogodzinnej indoktrynacji etc.etc.

Badania przeprowadzone przez Eileen Barker wykazały, że wszystkie te zabiegi okazały się sku­teczne w stosunku do 8% (z 1000 poddanych temu procesowi w roku najbardziej dynamicznego rozwoju – 1979). Po dwóch latach liczba ta stopniała o połowę (do 4%). Jak powiada autorka:

Jeśli wzięlibyśmy pod uwagę wszystkie osoby, które z tych czy innych względów, odwiedziły jeden z ośrodków ruchu w 1979 roku, okazałoby się, że do połowy lat osiemdziesiątych przynajmniej 999 na każde 1000 osób zdołało oprzeć się technikom perswazyjnym stosowanym przez Kościół Zjednoczeniowy (Barker 1997:63).

Wypada dodać, że nie stanowi to jednocześnie dowodu, iż owa jedna na tysiąc osób uległa owym technikom – mogły wszak zadziałać zupełnie inne mechanizmy skłaniające ją do zaangażowania.

Gdy czytamy autobiografie osób, które zaangażowały się w nowe religie, jak choćby tę, zamiesz­czoną w książce Hassana opisującą jego rekrutację do Kościoła Zjednoczeniowego, czy też relację wysokiego funkcjonariusza scjentologii Norberta Potthoffa (2001) – stosowane wobec nich psychotechniki raczej zniechęcały i powstrzymywały ich przed wstąpieniem do grupy niż do tego skłaniały. Wydaje się, że rację ma Robbins (1984:247), gdy stwierdza, że zabiegi rekrutacyjne sekt może wtedy są bardziej skuteczne, gdy są mniej przymusowe i manipulacyjne?

Warto w tym miejscu przytoczyć istotne zastrzeżenie, które zamieszcza w swej książce polski ekspert od psychomanipulacji:

Kolejnym, jeśli idzie o częstotliwość występowania, błędnym przeświadczeniem jest przekonanie, że „umiejętność manipulacji zwiększy moją skuteczność” … Dlaczego twierdzę, że umiejętność manipulowania innymi nie zwiększa skuteczności? Przede wszystkim dlatego, że nasze relacje z ludźmi to najczęściej związki długotrwałe, może nawet wbrew potocznemu przekonaniu, że są przelotne. Manipulacje służą raczej uzyskaniu doraźnych korzyści niż budowaniu trwałych więzów. […] Klienci wrócą chętniej tam, gdzie nie byli manipulowani. Jakikolwiek zakup może tworzyć psychologiczny związek z firmą produkującą czy sprzedającą dane produkty. To może być zwykłe przyzwyczajenie, ale również lojalność. Nie powstaną one w sytuacji, kiedy człowiek poczuje się oszukiwany, czy wówczas, gdy stwierdzi, że firma wywarła na niego presję. Na co dzień będziemy unikać ludzi, którzy manipulują nami. Z całą pewnością nie zostaną naszymi przyjaciółmi. Jeśli stwierdzimy, że zostaliśmy wmanipulowani w związek z drugą osobą, bardzo szybko postaramy się taki związek zerwać (Witkowski 2006:19-20).

Innymi słowy: żadna technika psychomanipulacji nie zmusi „Kowalskiego”, aby kupił drugi raz czekoladę, po której się rozchorował, proszku do prania, który nie pierze, a w dodatku nieprzyjemnie pachnie. Żaden trik nie skłoni go do kupna samochodu, na który go nie stać i który jest mu niepotrzebny, nawet jeśli bardzo lubi oglądać reklamującą go panią. Jakim więc sposobem psychotechniki miałyby determinować znacznie poważniejsze jego wybory? Jedną z zasad poprawnego myślenia jest zachowanie proporcji między przyczyną a skutkiem – wydaje się, że w tym wypadku mocno one zostały zachwiane.

Siła zniewolenia

Załóżmy jednak, że alternatywnej grupie religijnej udało się jakoś zwerbować daną osobę – czy to dzięki, czy pomimo stosowanych psychotechnik. Koncepcja pani Singer czy Hassana zakłada, że teraz zwerbowana jednostka zostaje poddana totalnej kontroli przy pomocy specjalnej psychotechnologii. Trzeba więc zapytać jak jednak wygląda skuteczność tych procesów w nowych religiach? Zgodnie z założeniem zwolenników koncepcji prania mózgu, kontrola umysłu na tyle pozbawia adeptów „sekt” wolnej woli, że w sami z siebie nie są zdolni odejść z grupy ani nawet dostrzec jakiś powodów, aby to uczynić, w zasadzie jedynym rozwiązaniem jest więc uprowadzić taką osobę siłą i poddać przymusowemu deprogramowaniu. Ta „robot-theory” nie ostaje się jednak w konfrontacji z danymi empirycznymi.

Jak wykazało wielu badaczy, większość uczestników NR pozostaje w nich jedynie przez krótki czas (Richardson 1996). Badania Rochforda wykazały, że z wszystkich inicjowanych w ruchu Hare Krisha ponad połowa opuściła ruch dobrowolnie przed upływem roku. Badanie Barker nad Kościołem Zjednoczeniowym wykazały, że 61% osób opuściło ruch przed upływem 2,5 lat. Inne dane podaje Lewin – wg jego badań z 800 członków NRR 90% opuściło ruch w ciągu 2 lat (Barker 1997:174). Jak podaje Wright, w USA, gdzie praktyka przymusowego deprogramowania jest najbardziej rozpowszechniona osoby, które opuściły ruch religijny na tej drodze stanowią niewielki procent – 10-15% (Wright 1991:130, por. Melton 1999). Pozostali – odchodzą o własnych siłach.

Czytaj dalej…