Instytucje obrzędowe – ROZDZIAŁ VII. FORMY ZWRACANIA SIĘ

§ 392. Co pokłon wyraża w akcji, to formy zwracania się wyrażają słowami. Można się tego spodziewać, jeżeli jedno i drugie mają pochodzenie wspólne, że zaś tak jest w istocie, to daje się wykazać. Zdarzają się przykłady, w których jedno uważanym jest za równoważnik drugiego. Mówiąc o Polakach i Ślązakach, kapitan Spencer robi następującą, uwagę: „nie masz może żadnego wybitniejszego rysu ich obyczajów, jak uniżony sposób wyrażania przywiązania; wyrazem ich wdzięczności są służalcze „upadam do nóg”, nie będące bynajmniej zwrotem mowy, gdyż literalnie rzucą się oni do nóg waszych i całować je będą za marny datek kilku pensów”. Tutaj więc, postawa człowieka pokonanego wobec zwycięzcy, przybieraną jest, albo istotnie albo w słowach; kiedy się zaś używa tego zwrotu, wówczas wyrażenie słowne zastępuje realizację owej postawy w czynie. Inne przykłady wskazują nam również owo skojarzenie słów i postępków; widzimy to np., gdy dworak turecki, przyzwyczajony do składania kornych pokłonów, zwraca się do sułtana: „o środku wszechświata! głowa twego niewolnika jest u stóp twoich”; lub kiedy Syjamczyk, występujący ze służalczą czołobitnością codziennie, mówi do swego zwierzchnika, „panie i dobroczyńco, u którego stóp jestem”; do księcia: „ja ziemia twojej stopy”; do króla: „ja pyłek twojej świętej stopy”. Dawniejsze obyczaje Europy dostarczają, również przykładów pokrewnych. W Rosji, aż do wieku XVII, prośby ( podania ) rozpoczynały się od słów następujących: „taki a taki bije czołem” ( o ziemię ); proszących zaś nazywano „czełobitczyki”. Na dworze Francuskim, jeszcze w r. 1577, zwyczajem było mówić do niektórych osób: „całuję ręce waszej łaskawości”, zaś do innych „całuję twoją pańską stopę”. Nawet obecnie czytamy o Hiszpanii, gdzie dotąd tuła się jeszcze orientalizm, „jeżeli zajmiecie miejsce obok jakiej pani, macie powiedzieć: „pani, sadowię się u nóg twoich”, na co ona odpowie: „całuję rękę twoją, panie”.

Z tego, co powiedziano dawniej, można już było przewidywać takie źródła i cechy form zwracania się. Obok innych sposobów zjednywania zwycięzcy, pana, władcy, ukaże się naturalnie mowa, która, poczynając od wyznania porażki i słownego przybrania odnośnej postawy, rozwinie się w rozmaite zwroty, wyrażające poddańczość Domyślać się przeto trzeba, iż owe formy zwracania się w ogólności, pochodząc z takich źródeł, opowiadać będą jasno lub niewyraźnie władztwo osoby, do której się zwracamy albo też poddańczość względem niej.

§ 393. W liczbie przemówień przejednawczych, istnieją też takie, które zamiast opisywania czołobitności, wypływającej z porażki, opisują stan następczy pozostawania na łasce osoby, do której się zwracamy. Jeden z najdziwniejszych tego rodzaju zwrotów spotykamy wśród ludożerczych Tupiów. Z jednej strony, kiedy wojak strzela tam do wroga, mówi: „bodajby wszelkie nieszczęście spadło na ciebie, moja ty strawo”; z drugiej zaś strony, od wziętego do niewoli Hansa Stade’a, gdy zbliżał się do mieszkania, wymagano, aby mówił: „ja, wasz pokarm, przyszedłem”, to znaczy: życie moje jest w waszej mocy. Dalej znów, znajdujemy czasem, iż zamiast wyznawania tego, że się żyje tylko za zezwoleniem zwierzchnika istotnego lub urojonego, do którego się mówi, przemawiający wyznaje, iż jest tylko ruchomością jego, lub że posiada własność tylko do jego rozporządzenia, albo też oświadcza się z jednym i drugiem. Afryka, Azja, Polinezja i Europa dostarczą tu przykładów. „Kiedy cudzoziemiec wchodzi do domu Serra-Colet’a (murzyn wnętrza Afryki), występuje on i powiada: „biały człowieku, mój dom, moja żona, moje dzieci należą do ciebie”. Gdy w okolicach Delhi, zapytacie kogoś podrzędniejszego, „czyj jest ten koń?” odpowie on: „niewolnika”, co znaczy, że jest jego własny; albo też odpowiedzieć może: „należy on do waszej wysokości”, co znaczy, iż, będąc własnością jego, pozostaje do waszego rozporządzenia. Na wyspach Sandwich, wódz zapytany o posiadacza domu albo łodzi, do niego należących, odpowiada: „jest to pańskie i moje”. We Francji w wieku XV, podczas zwiedzania klasztoru przez królową, opat, klęcząc przed nią, zwracał się z takim oto przemówieniem powitalnym: „zrzekamy się i ofiarujemy tobie to opactwo ze wszystkim, co w nim jest, z ciałami naszymi i bogami”. na koniec, w czasach obecnych w Hiszpanii, gdzie grzeczność wymaga, aby wszystko, co gość podziwia, zostało mu ofiarowanym, „poprawny sposób datowania (listu skądkolwiek)… jest: z tego pańskiego domu, gdziekolwiek by był; nie macie mówić z tego mojego domu, oddajecie go bowiem do rozporządzenia waszego korespondenta”.

Ale wszystkie te sposoby zwracania się do istotnego albo mniemanego zwierzchnika, wyrażające mu podległość ciałem i mieniem, posiadają mniejszą wagę w porównaniu z bezpośrednimi oświadczeniami swego niewolnictwa i poddańczości, co począwszy od dni barbarzyństwa przetrwało do czasów obecnych.

§ 394. Opowieści Hebrajskie oswoiły nas z wyrazem „sługa”, jaki osoba niższa lub podwładna stosuje do siebie samej, gdy mówi do władcy albo osobistości wyższej. Za naszych dni wolności, skojarzenia utrwalone nałogiem codziennym, zaciemniły ten fakt, że wyraz „sługa” w naszym tłumaczeniu dawnych pomników znaczy: „niewolnik” — każe domyślać się położenia, w jakie się popadło, będąc wziętym do niewoli na wojnie. Dlatego też, kiedy, jak się to często zdarza w Biblii, spotykamy wyrazy „twój sługa”, albo „twoi słudzy” wymawiane przed królem, to należy rozumieć, iż oznaczają one taki sam stan ujarzmienia, jaki w sposób bardziej opisowy wyrażają zwroty, przytoczone w paragrafie ostatnim. Jasnym jest, iż tym słowom poniżającym posługiwali się nie tylko przyboczni, ale i ludzie pobici i poddani w ogóle; widzimy to np., kiedy nieznany jeszcze Dawid, zwracając się do Saula, opisuje siebie i swego ojca, jako sługi Saulowe. Pokrewne też używanie tego wyrazu wobec władców trwało aż do czasów najnowszych.

Bardzo wcześnie jednak te oświadczenia służalczości, składane tylko władzy najwyższej, poczynają znajdywać zastosowanie wobec dostojników podrzędniejszych. Bracia Józefa, stanąwszy przed nim w Egipcie, a bojąc się go, nazywają siebie jego sługami lub niewolnikami; co większa, mówią nawet o swoim ojcu również jako o jego słudze lub niewolniku. Nadto, istnieje dowód, iż podobne zwroty wkradały się nawet do obcowania pomiędzy równymi, gdy miano na celu uzyskanie jakichś względów; świadczy o tym księga Sędziów XIX — 19. Widzieliśmy też w paragrafie ostatnim, że w Indiach nawet dotąd okazuje się grzeczność, nazywając siebie sługą osoby, do której się zwracamy. Tego, w jaki sposób w Europie upowszechnił się podobny zwyczaj, nie potrzeba tu wykazywać szczegółowo; dość będzie, gdy przytoczymy przykłady stadiów niektórych. Wśród dworzan francuskich wieku XVI, istniał zwyczaj mówienia: „jestem pańskim sługą i wiecznym niewolnikiem pańskiego domu”, zaś wśród samych Anglików, w czasach ubiegłych, istniał zwyczaj takiego oto pośredniego wyrażania poddańczości: „na pańskie rozkazy”, „wiecznie do rozporządzenia waszej dostojności”, „do usług najuniżeńszych” itp. Formy takie, którymi dzisiaj posługujemy się dość rzadko lub chyba tylko ironicznie, pozostawiły po sobie tylko przedstawicieli swych na piśmie: „sługa powolny”, „pański sługa uniżony”; ostatnie te zwroty zachowuje się właśnie na takie wypadki, kiedy zachowaną ma być pewna odległość i dlatego też częstokroć miewają; one znaczenie wprost przeciwne. Że tych samych wyrazów przejednawczych używamy też w celach religijnych, jest to prawda powszechnie znana. W historii hebrajskiej ludzi opisuje się, jako sługi Boga, zupełnie tak same, jak opisuje się ich jako sługi króla. O ludach sąsiednich mówi się, iż służą swoim bóstwom, zupełnie tak samo, jak się mówi o niewolnikach, że służą swym panom. Istnieją, też wypadki, w których zarówno te stosunki względem władców widzialnych, jak i stosunki względem niewidzialnego władcy, znajdują, wyraz jednaki. Tak np. czytamy, że „król spełnił prośbę swego sługi”, gdzie indziej zaś, że „Pan wybawił sługę swego Jakuba”. stąd też wyrazy: twój sługa, używane w modłach religijnych, taki sam mają początek, jak i inne pierwiastki religijnego ceremoniału.

Tutaj też z większą niż gdzie indziej właściwością, można zaznaczyć, że słowa: „twój syn”, jakimi posługiwano się, mówiąc do władcy, zwierzchnika albo do innej osoby, początkowo równoznaczne były ze słowami: „twój sługa”. Przypominając sobie, iż w społeczeństwach pierwotnych dzieci istnieją o tyle tylko, o ile cierpiane są przez rodziców, oraz, że w grupach patriarchalnych ojciec ma władzę życia i śmierci nad dziećmi, spostrzeżemy, iż oświadczenie, że się jest czyimś synem, podobnym było do oświadczenia, że się jest sługą jego lub niewolnikiem. W starożytności istniały przykłady, wykazujące tę równoważność; tak np,: gdy „posłał Achaz posły do Teglat Pilezara króla Asyryjskiego, mówiąc: „Sługa i syn twój jestem. Przyciągnij a wybaw mnie”… Europa średniowieczna dostarcza nam przykładów, w których, jak żeśmy widzieli, władcy pomniejsi prosili o adoptację władców bardziej potężnych, stawiając siebie w ten sposób w położeniu poddańczości synowskiej i nazywając się synami; tak uczynili np. Theodebert I i Childebert II względem cesarzów Justyniana i Maurycego. Nie brak też dowodów, że ten sposób wyrażania podległości, upowszechniając się tak jak i inne, stał się wreszcie uprzejmym zwrotem mowy potocznej. Za dni dzisiejszych w Indii, człowiek, który przez uprzejmość powiada, iż jest waszym niewolnikiem, powie również, przyprowadzając swego syna, „oto jest syn waszej wysokości”. na koniec, „Samoańczyk nie zna bardziej ujmującego przemówienia nad to, iż się nazywa synem osoby, do której się zwraca”.

§ 395. Od takich zwrotów pochlebczych, wyrażających poniżenie siebie samego, przejdziemy do takich, które wywyższają innych. Każdy z tych dwu rodzajów, wzięty z osobna, jest wyznaniem względnej niższości; wyznanie zaś takie potęguje się, kiedy, jak to pospolicie bywa, połączymy ze sobą oba rodzaje.

Na pierwszy rzut oka nie wydaje się rzeczą prawdopodobną, iżby chwalba, tak samo jak i inne rodzaje przejednuje nią, początkiem swym sięgała aż do zachowywania się zwyciężonego względem zwycięzcy; mamy jednakże dowód, iż powstaje ona w ten sposób, rozumie się, w wypadkach niektórych. Do zwycięskiego Ramzesa II pokonani jego wrogowie zwracają się, błagając o łaskę ze słowami: „książę, strzegący wojsk twoich, czuwający z mieczem, osłono twych zastępów w dniu bitwy, królu potężny a silny, wielki władco, słońce potężne prawdy, wybrany od Ra, potężny zwycięstwami Ramzesie Miamonie”. Oczywistym jest, iż niema żadnego przedziału pomiędzy takimi pochwałami, wypowiedzianymi przez zwyciężonych, oraz tymi, jakie pochodzą później od nich, jako od ludu poddanego. Nieznacznie przejść możemy do takich słów wysławiających, z jakimi np. zwracają się poddani do króla Syjamskiego: „potężny i dostojny panie”, „łasko boska”, „boski porządku”, „władco życia”, „panie ziemi”; albo też do takich, z jakimi zwracają się do Sułtana; „cieniu boga”, „chwało świata”; albo do cesarza chińskiego: „synu nieba”, „panie 10, 000 lat”, albo do tych, od jakich dawniej rozpoczynały się przemówienia do monarchy francuskiego: „o wielce błogosławiony!”, „o największy, o najłaskawszy!”. Dalej obok tych przejednywań za pomocą bezpośredniego pochlebstwa, ukazują się inne, którym pochlebstwo towarzyszy pośrednio; a to przez udawanie podziwu wobec wszystkiego, co powie władca; tak było np., gdy dworzanie króla Delhi, po jakimś zwykłem jego przemówieniu wznosili ręce, wołając: „dziwo, dziwo!”; albo też, jeśli wśród dnia białego powiedział, że była noc, odpowiadali: „patrzcie oto księżyc i gwiazdy”, albo też, gdy Rosjanie w czasach ubiegłych wykrzykiwali: „Bóg i kniaź chcieli”,” Bóg i kniaź wiedzą”.

Zwroty pochwalne, używane pierwotnie w stosunku do osób najwyższych, zstępują powoli do mniej wybitnych i tak coraz niżej. Przykładów można zaczerpnąć z owych upowszechnionych we Francji w wieku XVI zwrotów — do kardynała: „najoświeceńszy i najczcigodniejszy”, do markiza: „najoświeceńszy i najszanowniejszy panie”, do doktora: „cnotliwy i najprzedniejszy”. W przeszłości zaś samych Anglików można jeszcze znaleźć przykłady takich pochlebczych form zwracania się, jak: „prawdziwie czcigodny” — do rycerzy a niekiedy do „esquires; „„ prawdziwie szlachetny i czcigodnego ducha” — do szlachcica, albo nawet takie oto zwroty pochlebcze, jak „godny i czcigodny” przy zwracaniu się nawet do ludzi, tytułowanych zwykle Mister. Obok pochlebczych epitetów, upowszechniają się też inne pochlebstwa bardziej złożone; spostrzega się to szczególniej na Wschodzie, gdzie jedne i drugie dosięgają krańca. Na chińskich kartach zaproszeniowych czytamy zazwyczaj komplement: „do którego to podniesienia splendoru obecność pańska nam dopomoże!”. Tavernier, z którego przytoczyłem przykład powyższy nieprawdopodobnego prawie pochlebstwa na dworze Delhijskim, dodaje: „wada ta przeszła nawet do ludu” mówi też, że jego towarzysza wojskowego porównywano z największymi zdobywcami, opisując go jako takiego, przed którym świat drży, gdy wsiadał na konia. W tych okolicach Indii do zwykłego urzędnika zwracają się dziś jeszcze z następującymi słowy: „panie mój, dwóch jest tylko takich, którzy mogą zrobić coś dla mnie, Bóg jest pierwszym, drugim zaś pan”; albo też czasem, jak pisze do mnie jeden z korespondentów: „Bóg jest najwyżej, zaś wasza dostojność pod nim”; „dostojność wasza posiada moc uczynienia wszystkiego”; „jesteś pan naszym królem i władcą”; jesteś pan na „miejscu Boga”.

Czytając, że za czasów Tavernier’a, zwykłym zwrotem w Persji było: „niech się stanie zadość woli króla”; pamiętając równoległe temu wyrażenia: „niech się stanie zadość woli Boga”, przypominamy sobie, że wielu z pomiędzy przemówień pochwalnych, zwracanych do króla, odpowiadają te, z jakimi zwracano się do bogów. Tam, gdzie typ wojowniczy wysoce jest rozwinięty, oraz, gdzie przypisuje się boskość monarsze, nie tylko po śmierci lecz i za życia, jak to było dawniej w Egipcie i Peru, obecnie zaś w Chinach, Japonii i Syjamie, tam naturalnym tego następstwem jest tożsamość pochwał, oddawanych władcom żyjącym oraz nieżyjącym. Doszedłszy już do najdalszych krańców przesady względem króla żyjącego, nie mogą oni pójść dalej, gdy ten umrze i zostanie ubóstwionym. Tożsamość zaś, począwszy się w ten sposób, trwa dalej przez stadia późniejsze w odniesieniu do bóstw, których początek nie daje się już wówczas wyśledzić.

§ 396. Widzieliśmy, iż w skład pokłonu całkowitego wchodzą dwa pierwiastki; jeden z nich każe domyślać się podległości, drugi wyraża miłość. Podobne też dwa pierwiastki wchodzą w skład całkowitej formy zwracania się. Obok słów używanych w celu zjednania danej osoby, już przez poniżenie siebie samego, już przez jej wywyższenie, już też przez jedno i drugie, spotykamy tu również słowa, wyrażające przywiązanie do niej — pragnienie dla niej życia, zdrowia, szczęśliwości.

Oświadczenia, zdradzające zainteresowanie się dobrobytem i pomyślnością innego, są. naprawdę wcześniejszego pochodzenia, niż te, które wyrażają podległość. Tak samo, jak owymi uściskami i pocałunkami, wskazującymi lubienie, posługują się nie mający jeszcze rządu lub słabo rządzeni i nieznający żadnych pokłonów dzicy, jako oznakami pochlebnej uprzejmości, tak też przemówienia przyjazne poprzedzają mowę, wyrażającą, podległość. Indianie Wężowi witają obcego słowami: „bardzo mi przyjemnie, bardzo jestem rad”; zaś pośród Araukańczyków, których organizacja społeczna, jakkolwiek bardziej już posunięta, nie rozwinęła się jeszcze pod wpływem wojowniczości w typ przymusowy, formalistyka powitania, „zajmującego 10 do 15 minut” polega na szczegółowym wypytywaniu się o powodzeniu danej osoby oraz jej bliskich, na składaniu wyszukanych powinszowań i kondolencyj.

Rzecz naturalna, iż ten pierwiastek powitania trwa dalej, kiedy rosną postępki i zdania wyrażające podległość. Widzieliśmy, iż wśród ludów murzyńskich obok pokłonów służalczych, istnieje zwyczaj składania życzeń i powinszowań przy zwracaniu się do osoby wyższej; pozdrowienia też takie są bardzo skomplikowane wśród Fellahów i Abisyńczyków. Ale najwyższego stopnia rozwoju dosięgły one w Azji Poczynając od takiego zwrotu przesadnego, jak: „królu, żyj wiecznie”, dochodzimy do rozmów pomiędzy równymi, wyrażających w sposób równie przesadny wielką. sympatię. Tak np. dzieje się wśród Arabów, którzy troskliwość swą okazują, powtarzając szybko przez kilka minut: „dzięki Bogu, jak pan się miewasz?”, a którzy, jeśli należą, do dobrze wychowanych, niekiedy znowu przerywają sobie rozmowę później zapytaniem „jak się pan miewa?”; albo jeszcze podobnie też bywa wśród Chińczyków, którzy na zwykłej karcie wizytowej piszą: „czuły i szczery przyjaciel waszej dostojności, a wieczny uczeń pańskiej doktryny stawi się, aby spłacić dług swój i złożyć pokłon nawet aż do ziemi”. W społeczeństwach zachodnich, rządzonych mniej despotycznie, wyznania przyjaźni i troskliwości mniej były przesadzone: słabły też one w miarę potęgowania się wolności. We Francji starożytnej, u królewskiego stołu” za każdym razem, gdy herold krzyknął: król pije, każdy składał życzenie krzycząc: niech żyje król”. Jakkolwiek zarówno w Anglii, jak i po za jej granicami, posługują się ludzie jeszcze taką samą albo pokrewną, jej mową, to bynajmniej nie zdarza się to już równie często. Nadto, tak samo dzieje się z życzeniami w stosunkach towarzyskich. Wykrzyknik: za zdrowie pańskie, można jeszcze wprawdzie słyszeć; ale słyszymy go wśród ludzi, którzy pozostając aż do czasów ostatnich pod rządami osobistymi, dziś jeszcze ulegają silnej kontroli swojej lojalności względem przedstawicieli starych rodów. W częściach zaś państwa, dawniej już uwolnionych od feudalizmu i wyćwiczonych przez industrializm, zwykłe formuły, wyrażające zajęcie się, skrócono do „jak się pan ma” lub „do widzenia”, wymawiane, są w sposób pozwalający domyślać się nie większego zainteresowania się niż to, jakie się uczuwa.

Obok zwrotów, w których się wzywa pomocy boskiej dla osoby pozdrawianej, jak np.: „Oby Bóg ci udzielił swojej łaski” u Arabów, albo „niech cię Bóg chowa zdrowo” u Węgrów, „niech cię Bóg osłania” u Murzynów, oraz obok również upowszechnionych zwrotów, wyrażających sympatię przez wypytywanie się o zdrowie i powodzenie, istnieją też takie zwroty, którym charakter szczególny nadają jakieś warunki zewnętrzny. takim jest np. na Wschodzie: „pokój z wami”, pochodzące z czasów burzliwych, kiedy pokój stanowił desideratum powszechne; takim jest również zwrot przypisywany mieszkańcom Egiptu, „jak się pan pocisz?” albo jeszcze ciekawszy: „jak z panem poczęły sobie moskity?”, który, zdaniem Humboldta, stanowi powitanie ranne nad Orinoko.

§ 397. Pozostaje tu jeszcze zaznaczyć pewne zmiany w języku tak gramatyczne, jako też i inne, które domyślnie wywyższają osobę, do jakiej się zwracamy, albo też poniżają mówiącego. Przedstawiają one pewne cechy podobieństwa do innych pierwiastków ceremonii. Widzieliśmy, że tam, gdzie poddańczość dosięga krańców, tam władca albo całkiem jest niewidzialny, albo też, jeśli się ukaże, nie wolno nań patrzeć; jakoż z tego pojęcia, że spoglądanie na osobę najwyższą jest śmiałością nie do przebaczenia, powstał w niektórych krajach zwyczaj zwracania się do osób wyższych plecami. Podobnie też praktyka całowania ziemi przed osobistością czczoną, albo też całowanie jakiegoś należącego do niej przedmiotu, każe domyślać się, że dany osobnik zajmuje stanowisko tak od niej odległe, iż nie wolno mu nawet ucałować stopy jego albo ubrania. W podobny też sposób formy językowe, używane w zwrotach pochlebczych, noszą na sobie również cechę takiego unikania stosunków bezpośrednich z osobą, do której się zwracamy.

Formy takie ukazują się. we wczesnych stosunkowo stadiach uspołecznienia. O osobistościach wyższych wśród Abiponów czytamy, że „imiona ludzi należących do tej klasy kończą, się na in, imiona kobiet dzielących te zaszczyty na en. Zgłoski te należy dodawać w rozmowie z nimi nawet do rzeczowników i czasowników”. Dalej znów „język samoański posiada odrębny i stały słownik wyrazów, których grzeczność każe używać względem osobistości wyższych, albo też w wypadku jakiejś ceremonii”. Jawajczycy nie pozwalają, pod żadnym pozorem nikomu, jakimkolwiek byłoby jego stanowisko, zwracać się do zwierzchnika w pospolitej czyli gminnej mowie krajowej. na koniec, o dawnym języku meksykańskim Gallantin powiada, że istnieje „pewna szczególna forma, zwana formą, uszanowania, przenikająca cały ich język, a nie napotykana w żadnym innym… mniema się, iż jest ona jedyną (mową ), w której każdy wyraz, wymówiony przez osobę niższą, przypomina jej o jej stanowisku społecznym”.

Najbardziej upowszechniony rodzaj pośredniości (indirectnesses), jakie etykieta wprowadza do form zwracania się, wypływa, jak się zdaje, z pierwotnego przesądu, dotyczącego imion własnych. Rozumiejąc, że imię człowieka jest częścią jego osobistości, oraz, że posiadanie tegoż imienia daje nad nim władzę, dzicy prawie wszędzie niechętnie odsłaniają, swoje imię. Bez względu na to, czy jest to powodem jedynym, czyli też oprócz tego czuje się, że wymawianie cudzego imienia jest jakby objawem zbyt swobodnego obejścia się — pozostaje faktem, że pośród ludów pierwotnych imiona zdobywają pewien rodzaj świętości i że używanie ich nadaremnie jest zakazanym: stosuje się to szczególniej do osób podrzędnych, gdy mówią o wyższych. Wypływa stąd pewien ciekawy wynik przypadkowy. Ponieważ w stadiach wcześniejszych, imiona osób pochodziły od przedmiotów, przeto nazwy przedmiotów musiały wyjść z użycia i zastąpionymi być przez inne. „Wśród Kafrów, żona nie może wymawiać publicznie i-gama (imię nadawane przy urodzeniu) swego męża lub któregokolwiek z jego braci; nie może też ona używać zakazanego wyrazu w jego znaczeniu zwykłem… i-gama wodza usunięte jest z języka jego ludu. Albo jeszcze: „ponieważ imię dziedziczne wodza Pango-Pangów (na Samoa) jest obecnie Maunga czyli Góra, przeto wyraz ten nie może być nigdy używany w jego obecności dla oznaczenia góry, lecz grzecznie należy wyraz ten… zastępować”. na koniec tam, gdzie istnieją imiona własne bardziej rozwinięte, spotykamy dotąd pokrewne ograniczenia, co do używania ich ogólnego; tak np. ma się rzecz w Syjamie, gdzie „imię króla niema być wymawianym przez poddanego; mówi się o nim zawsze opisowo, jak np.: „władca życia”; „pan kraju”; „głowa najwyższa”; tak też dzieje się w Chinach, gdzie gość, dla oznaczenia ojca swego gospodarza, używa takich orzeczeń, jak: „stary człowiek domu”, „przedni a szacowny”, oraz „czcigodny wielki władca”.

Podobnie też unika się zaimków osobistych, utrwalających również pomiędzy dwoma osobami stosunek zbyt bezpośredni, iżby mógł być dozwolonym tam, gdzie zachowywaną ma być pewna odległość. W Syjamie, przy zapytywaniu o rozkazy królewskie, forma zaimkowa jest jak najbardziej unikaną; że zaś ten zwyczaj powszechnym jest wśród Syjamczyków, o tym świadczy uwaga Ojca Brughier’a, że „posiadają oni zaimki osobiste, lecz rzadko ich używają”. W Chinach również styl taki przedostaje się do obcowania codziennego. „Jeżeli nie są zażyłymi przyjaciółmi, nigdy nie mówią ja, albo wy (You) coby było wielką niegrzecznością. Lecz zamiast powiedzieć ja jestem bardzo obowiązany za usługę, jaką żeście wy (You) mnie wyświadczyli, mówią oni: usługa, jaką pan albo doktór wyświadczył swemu najniższemu słudze, albo swemu uczniowi, bardzo mnie wzruszyła”.

Przechodzimy obecnie do owych spaczonych sposobów używania zaimków, jakie wywyższają zwierzchnika, poniżają zaś osobę niższą. „Ja i mnie wyrażają Syjamczycy rozmaicie, odpowiednio do tego, czy idzie: 1) o stosunek pana do niewolnika, 2) niewolnika do pana, 3) człowieka z gminu i szlachcica, 4) dwu osób równych; istnieje wreszcie pewna forma zwracania się, jakiej używają tylko kapłani”. Jeszcze bardziej rozwinęli byli ten system Japończycy. „W Japonii wszystkie klasy posiadają właściwe sobie ja, którego używać nie mogą klasy inne, istnieje też pewne ja, przysługujące wyłącznie Mikadzie… oraz inne właściwe tylko kobietom… istnieje osiem zaimków osoby drugiej, właściwych sługom, wychowańcom, dzieciom”. Na całym Zachodzie, jakkolwiek wyróżnienia, powstałe z nadużycia form zaimkowych, były mniej wyszukane, to jednak również przedstawiały się dość wyraźnie. Niemcy do wszystkich osobistości niższych przemawiają w osobie 3-ej liczby pojedynczej er, to znaczy, iż za pomocą formy pośredniej, nie uznawano, jak gdyby obecności niższego, a w ten sposób rozłączano go z mówiącym. I na odwrót, „niżsi stale używają 3-ej osoby liczby mnogiej, zwracając się do wyższych”: jest to sposób, który, zaszczycając wyższego przez uwielokrotnienie go, powiększa odległość pomiędzy nim a niższym wskutek swej względnej pośredniości; dalej, jest to sposób, który, począwszy się jako zjednywanie potężnych, upowszechnił się tak samo, jak i inne, aż wreszcie stał się pospolitą formą zjednywania. W mowie samych Anglików, jakkolwiek nie masz takiego poniżającego używania zaimków, istnieje wszakże posługiwanie się zaimkiem wy zamiast ty, które, będąc niegdyś przesadą pochlebczą, obecnie wskutek upowszechnienia całkiem utraciło swoje znaczenie ceremonialne Jasnym jest, że zwyczaj ten zachowywał jeszcze pewne takie znaczenie, wówczas gdy Kwakrowie upierali się przy używaniu zaimka ty; że zaś w czasach jeszcze dawniejszych zaimka wy używano dla oznaczenia czyjegoś dostojeństwa, o tym wnioskować można z tego faktu, że we Francji w okresie Merowingów, królowie rozkazywali, oby się zwracano do nich w liczbie mnogiej. Ktokolwiek będzie jeszcze nie dowierzać, że mówienie „wy” (you) służyło do wywyższenia danej osoby, temu do przekonania się dopomoże pewien bardziej pierwotny i przesadny sposób spaczenia mowy, jaki spotykamy na Samoa; mówi się tam do wodza; czyście wy dwaj przyszli” albo „czy wy dwaj idziecie?”

§ 398. Ponieważ formy zwracania się wyrażają w słowach to, co ukłony wyrażają w czynie, przeto, rzecz prosta, pozostają one w takim samym stosunku ogólnym do typów społecznych. Musimy tu zaznaczyć ową równoległość.

Mówiąc o Dakotach, którzy pod względem politycznym nie są zorganizowani i którzy nie posiadali nawet wodzów nominalnych, dopóki biali nie poczęli ustanawiać różnic pomiędzy nimi, Burton powiada: „ceremonij i zwyczajów towarzyskich w naszym znaczeniu tego wyrazu nie posiadają oni wcale”; przytacza też on przykład, jak Dakota, wchodząc do domu obcego, wydaje tylko okrzyk, oznaczający „dobrze”. Bailey robi uwagę o Weddahach, że, zwracając się do innych, „nie posługują się oni żadnymi formami wywyższania, tak bardzo pospolitymi wśród Syngalezów, używają jedynie zaimka „to” (ty) bez względu na to, czy się zwracają do równych sobie, czy też do osób, którym stanowisko mogłoby nadawać prawa do czci szczególnej”. Przykłady te wykażą dostatecznie ów fakt ogólny, że tam, gdzie nie istnieje żadne podporządkowanie, tam nie ukazują się też zwroty, wywyższające osobę, do której mówimy, albo poniżające tę, która mówi. Przeciwnie tam, gdzie rząd osobisty jest bezwzględny, tam słowne poniżenie się osoby mówiącej, oraz słowne wywyższanie innych przybiera postać przesadną. Pośród Syjamczyków, gdzie wszyscy są niewolnikami króla, niższy nazywa siebie prochem u stóp zwierzchnika, temu zaś ostatniemu przypisuje moc nadludzką; nadto w odnośnych zwrotach nawet pomiędzy równymi unika się tam nazywania po imieniu osoby, do której się mówi, W Chinach, gdzie władza „cesarskiej wysokości” nie ma żadnych więzów, zdania, wyrażające pochlebstwo i poniżenie, używane zrazu w obcowaniu z władcami i upowszechniające się później, stały się tak dalece wyszukanymi, iż zapytanie o czyjeś imię przybrało tam formę następującą: „czy mogę poważyć się zapytać, jakie jest wasze szlachetne nazwisko, oraz wasze wybitne imię”. Odpowiedź zaś brzmi: „nazwisko mojej zimnej (biednej) rodziny jest takie a takie; zaś moje nikczemna imię takie a takie”. Jeśli spytamy siebie, gdzie ceremonia dała początek najbardziej wyszukanemu spaczeniu zaimków, to znajdziemy, iż stało się to w Japonii, gdzie wojny od dawna już utrwaliły były despotyzm, który zdążył otoczyć się urokiem boskości.

Podobnie też, zestawiając Europę czasów ubiegłych, kiedy narządy życia społecznego rozwijały się i kształtowały pod wpływem walk ustawicznych, oraz Europę nowożytną, w której wojna, jakkolwiek toczy się jeszcze na szeroką skalę, to jednak przedstawia czasową raczej, nie zaś ustawiczną działalność społeczeństwa, spostrzegamy, że zwroty pochlebcze nie tylko są mniej dzisiaj używane, ale i mniej przesadne. Niemniej też podobną spostrzeżemy różnicę, zestawiając takie społeczeństwa z nowożytnej Europy, jakie odznaczają się wysoką organizacją wojenną, jak np. społeczeństwa lądu stałego, ze społeczeństwem angielskim, nie tak dobrze zorganizowanym do celów wojennych; albo też, porównywając kierownicze narządy społeczeństwa angielskiego, rozwinięte pod działaniem wojowniczości, oraz części przemysłowe tegoż społeczeństwa. Pochlebcze superlatywy i wyrazy oddania się są w Anglii mniej upowszechnione, niż po za jej granicami; jakkolwiek wreszcie używanie zwrotów pochlebczych znakomicie się zmniejszyło w okresie ostatnim wśród klas rządzących Anglii, to jednak użytek ich pozostaje tam znaczniejszym, niźli wśród klas przemysłowych — szczególnie zaś pośród takich klas przemysłowych, które nie mają stosunków bezpośrednich z rządzącymi

Związek taki, podobnież jak i poprzedzające, jest oczywiście nieuchronnym. Gdyby ktokolwiek powiedział, że obok posłuszeństwa przymusowego, jakiego domyślać się każe organizacją wojownicza, a jakie zazwyczaj cechuje społeczeństwa, ukształtowane dla działań wojennych, że obok takiego posłuszeństwa ukazują się zwroty mowy, nic wyrażające podległości, i gdyby przeciwnie utrzymywał, że obok czynnej wymiany towarów na pieniądze, obok usług płatnych, spełnianych dobrowolnie, co właśnie charakteryzuje życie społeczeństw przemysłowych, że obok tego wszystkiego powstają drogą naturalną przesadne pochwały innych, oraz służalcze poniżanie siebie samego, to twierdzenie jego byłoby oczywiście niedorzecznem. Niedorzeczność zaś tego przypuszczalnego poglądu służy do uwydatnienia prawdziwości twierdzenia istotnego, jakie się mu przeciwstawia.