Instytucje obrzędowe – ROZDZIAŁ IV. PREZENTY

§ 368. Podróżnicy, stykając się z ludźmi obcymi, zazwyczaj zjednywają ich sobie za pomocą podarków. Cel, jakiego się w ten sposób dosięga, jest dwojaki: Przyjemność, wywołana samą wartością upominku usposabia przyjaźnie osobę obdarowaną, z drugiej zaś strony widzimy tu domyślne ze strony dającego wyrażenie chęci przypodobania się, co miewa również skutek podobny. Ż tej to właśnie ostatniej pobudki wyłania się dawanie podarków, jako ceremonia. Pokrewieństwo pomiędzy skaleczeniami a podarkami — pomiędzy ofiarowywaniem części ciała oraz ofiarowywaniem czegoś innego — uwydatnia się dobrze w pewnym twierdzeniu, dotyczącym starożytnych Peruwiańczyków; twierdzenie to wskazuje nam również, w jaki sposób dawanie podarków staje się aktem przejednawczym, niezależnie od wartości upominku. Opisując ludzi, którzy przenoszą ciężary przez wysokie przesmyki górskie, Garcilasso powiada, iż rozjuczają się oni na szczycie, a wówczas niekiedy mówią do Boga Pachacamac „dzięki tobie czynię, że to zostało przeniesione”. Składając zaś ofiarę, wyrywają oni włosek z brody albo też biorą z ust trawę zwaną cuca, jako upominek najdroższy z tych, jakie posiadają. Albo jeżeli nie było nic lepszego, ofiarowują mały kawałeczek lub źdźbło słomy albo nawet bryłkę kamienia lub grudkę ziemi. Na wierzchołkach takich przejść górskich znajdowały się wielkie stosy takich ofiar”. Jakkolwiek ofiary te z części samego siebie albo też rzeczy cenionych lub nie mających wartości, ukazując się nam w tej niezwykłej postaci, wydają się czymś dziwnym, to jednak mniej nas dziwić będą, gdy przypomnimy sobie, że po bokach jakichś dróg rozstajnych we Francji można nieraz zobaczyć kupę małych krzyżyków, porobionych z dwóch wzajemnie wszczepionych w siebie patyczków. Krzyżyki owe nie posiadając większej wartości wewnętrznej niż słomki, patyki i kamienie ofiarowywane przez Peruwiańczyków, ściągają również uwagę naszą, na tę prawdę, że akt dawania upominków przechodzi w ceremonię, wyrażającą pragnienia pojednawcze. O ile naturalną jest taka zamiana istotnego obdarowywania przez obdarowywanie nominalne, kiedy pierwsze jest niemożliwością, o tym przekonywają nas nawet zmyślniejsze zwierzęta. Wyżeł, przyzwyczajony do sprawiania przyjemności swemu panu przez aportowanie mu zabitych ptaków i t. p., popada w nałóg noszenia mu niekiedy rzeczy innych dla okazania swojej chęci przypodobania się. Widząc po raz pierwszy z rana kogoś, z kim pozostaje w przyjaźni, zapragnie on do swoich objawów radości, dodać jeszcze inny, a to wyszukując i przynosząc w pysku suchy liść, gałązkę lub jakiś inny mały a w pobliżu leżący przedmiot. Zachowanie się też takie nie tylko służy do wykazania przyrodzonego początku tej ceremonii przejednawczej, ale zarazem służy też do okazania, jak głęboko Biegają początki procesu symbolizacji, jak zrazu akt symboliczny bywa o tyle bliskim powtórzeniem aktu rzeczywistego, o ile tylko pozwalają na to okoliczności.

Przygotowani w ten sposób do śledzenia rozwoju praktyki dawania podarków w ceremonię, rozważmy teraz rozmaite jej odmiany, oraz wypływające z niej niekiedy urządzenia społeczne.

§ 369. Wśród plemion bezgłowych, wśród takich, gdzie przywództwo nie jest stałe, oraz wśród tych, które jakkolwiek ustalone, to jednak słabe mają przywództwo, dawanie podarunków nie staje się jeszcze zwyczajem trwałym. Przykładów odnośnych doceniają Australijczycy, Tasmańczycy, mieszkańcy Ziemi Ogniowej. Czytając zaś wszystkie opisy dzikich plemion amerykańskich, bądź słabo zorganizowanych, jak Eskimowie, Czynukowie, Indianie wężowi, Komanczowie, Chipewaowie, bądź też zorganizowanych na sposób demokratyczny, jak Irokezi i Krykowie, znajdujemy tam obok braku silnych rządów osobistych, prawie zupełny brak jakiejkolwiek wzmianki o dawaniu podarków, jako o ceremonii politycznej.

Należyte przeciwieństwo z tamtymi opisami stanowią sprawozdania o zwyczajach takich plemion amerykańskich, które w przeszłości dosięgły pod rządami despotycznymi znacznego stopnia cywilizacji. Torquemada pisze, iż w Meksyku „kiedy ktoś idzie pozdrowić pana lub króla, bierze ze sobą kwiaty i podarki”. O Chibchach czytamy, że „kiedy przynosili, upominek w celu zawierania jakiejś ugody lub rozmawiania z kacykiem (nikt bowiem nie odwiedzał go, nie przynosząc podarunku), wchodzili z głową i ciałem pochylonym naprzód”. Pośród Yukatańczyków „kiedy się odbywało polowanie, połów ryb lub dobywanie soli, zawsze dawali oni część jakąś panu”. Ludy innych typów, jak np. Malajo-Polinezyjczyoy, żyjące w pokrewnych stadiach społecznego rozwoju pod niezaprzeczoną władzą, wodzów, dostarczają nam przykładów tegoż zwyczaju. Mówiąc o przedmiotach sprzedawanych prostszej ludności Tahitańskiej na pokarm, odzież i t. p. Forster powiada: „jednakże znajdowaliśmy, że po pewnym czasie wszystkie owe bogactwa nabyte spływały, jako podarki lub oznaki dobrowolnego uznania, do skarbca rozmaitych wodzów”. Na wyspach Fidżi znowu „o każdym, kto żąda jakiejś łaski wodza lub pragnie obcować z nim, jako człowiek prywatny, przypuszcza się, iż przyniesie upominek”.

Przykłady ostatnio wskazują nam, w jaki sposób upominki stają się z objawów zjednywania dobrowolnego oznakami przymusowego zjednywania; czytając bowiem, że „wodzowie Tahitańscy plądrowali podług upodobania plantacje swych poddanych” oraz, że na wyspach Fidżi, „wodzowie zabierają przemocą własność i osoby innych” zrozumiemy jasno, że składanie podarków rozwija się w zwyczaj oddawania części w celu zapobieżenia utracie całości. Jest to polityka, służąca jednocześnie do nasycenia chciwości oraz do wyrażenia uległości. „Wśród Malgesów, zarówno niewolnicy jak i inni, składają niekiedy podarki z zapasów żywności swym wodzom, na znak hołdu”. Wywnioskować też można, że troska o przypodobanie się wodzom, będzie tym większą, im większa będzie ich władza; wzrastać ona będzie zarówno pod wpływem chęci uprzedzenia ich nienasyconych żądań, jako też w celu okazania lojalności.

Jednakże bardzo rzadko lub może nigdy nawet, składanie podarków wodzowi, nie staje się zwyczajem tak dalece rozwiniętym wśród plemion prostych, Naprzód, zwierzchnik ich, niezbyt jeszcze odróżniający się od innych, nie może robić na nich wrażenia obawy dość wielkiej, aby praktyka dawania upominków, stała się ceremonią zwykłą. Dopiero w społeczeństwach złożonych, wylęgłych z podboju wielu plemion przez plemię zdobywcze, ukazuje się klasa rządząca, złożona z wodza głównego oraz podrzędniejszych wodzów, dość już różniących się od ludności pozostałej i dość już potężnych, aby mogli ją natchnąć czcią niezbędną. Przykłady powyższe wzięte były ze społeczeństw takich, które dosięgły już stadium władzy królewskiej.

§ 370. ceremonia ta przybiera też jednocześnie postać bardziej rozciągłą. Kiedy bowiem, obok władców drugorzędnych, istnieje jeszcze władca główny, to zjednywanym on być musi zarówno przez ludność całą, jak i przez owych podwładnych sobie wodzów. Musimy przeto rozważyć tutaj rozwój obu powstałych z tego źródła rodzajów dawania podarków.

Timbuktu jest miejscem, w którym zwyczaj zachował swoje cechy pierwotne. Tutaj „król nie zbiera daniny z poddanych swych albo z kupców obcych, ale otrzymuje od nich podarki”. Ale przy tym Caillé dodaje: „nie masz tu rządu regularnego. Król jest jakby ojcem, który rządzi swoimi dziećmi”, gdy powstają spory „zbiera on radę starszych”. To znaczy, iż dawanie podarków pozostaje dobrowolnym tam, gdzie władza królewska nie jest wielka. Wśród Kafrów widzimy, iż obdarowanie traci swój charakter dobrowolny, „dochód króla składa się z rocznej daniny bydła, pierwszych płodów i t. p. „; i „kiedy Kussa (Kafer) otwiera swój spichrz, musi posłać trochę zboża swoim sąsiadom oraz część znaczniejszą, królowi”. W Abisynii spostrzegamy też podobną mieszaninę wymagań przymusowych oraz podarków dobrowolnych: obok daniny stałej, władca z Tygré otrzymuje co roku podarki. Oczywistym jest, że kiedy upominki takie staną się rzeczą zwyczajową i o tyle też przestaną być środkiem przejednawczym, wówczas zjawi się dążność do składania innych podarków, które, jako niespodziewane, będą miały wpływ przejednawczy.

Jeżeli ofiara, dokonana przez osobę prywatną, każe domyślać się podległości, to jeszcze bardziej znaczenie takie posiadać musi ofiara, dokonana przez władcę podrzędnego naczelnemu władcy. stąd to składanie podarków urasta na ceremonię formalnego uznawania zwierzchnictwa. W starożytnym Vera-Pas, „gdy tylko obrano kogo na króla… wszyscy panowie pokoleń zjawiali się sami lub przysyłali kogoś ze swoich krewnych… z podarkami”. Kiedy wśród Chibchów, nowy król na tron wstępował, „wodzowie pomniejsi składali przysięgę, iż będą posłusznymi i lojalnymi wasalami, zaś na dowód lojalności swej każdy z nich dawał jakiś klejnot i pewną liczbę królików i t. p. „O Meksykańczykach Toribio mówi: „co roku po pewnych uroczystościach, ci Indianie, którzy nie płacą podatków, a nawet wodzowie… składali podarki władcom… na znak swej uległości”. Tak samo też w Peru, „nikt nie zbliżał się do Atahualpy, nie przynosząc mu podarku na znak uległości”. Takie znaczenie składania podarków, uwydatnia się w pomnikach piśmiennictwa hebrajskiego. Na dowód najwyższego zwierzchnictwa Salomona, mówi się, że „wszyscy królowie ziemscy pragnęli widzieć Salomona… i przynosili mu każdy upominek swój… a to na każdy rok”. Przeciwnie, kiedy Saul obrany był na króla „ludzie niepobożni rzekli: cóż tenże nas wybawi? i wzgardzili nim ani mu przynieśli darów”. Na całym odległym wschodzie składanie podatków głównemu władcy dotąd jeszcze posiada to samo znaczenie. Mam przed sobą odnośne fakty z Japonii, Chin, Birmanii.

Nie mniej też dawniejsze dzieje Europy będą mogły dostarczyć nam przykładów owego składania podarków oraz jego znaczenia, W ciągu okresu Merowingów, „w dniu oznaczonym raz na rok, na polu marcowym, zgodnie z dawnym zwyczajem lud składał dary królowi”. Zwyczaj zaś ten trwał jeszcze w okresie Karolingów. Dary takie składane były zarówno przez jednostki jak i przez gminy. Od czasów Gontrama, który został przytłoczony podarkami ludności Orleanu, gdy wchodził do tego miasta, długo jeszcze trwał zwyczaj, iż grody w ten sposób pozyskiwały sobie łaskę zwiedzających je monarchów. Nadto, w starożytnej Anglii, kiedy monarcha odwiedzał jakieś miasto, składanie darów pociągało za sobą, tak ciężką, stratę, iż w wypadkach niektórych „na przejście rodziny królewskiej i dworu zapatrywano się jak na wielką klęskę”.

§ 371. Dowody te w ugrupowaniu powyższym, każą. przypuszczać, iż podarki przejednawcze, zrazu dobrowolne i wyjątkowe, lecz w miarę potęgowania się władzy państwowej, mniej dobrowolne i bardziej już ogólne, niekiedy urastały na powszechną i mimowolną kontrybucję — na daninę stałą, i że z powstaniem wartości obiegowych, przeobraziło się to w podatek. Persja dostarcza nam dobrego przykładu, w jaki sposób odbywa się podobne przeobrażenie. Mówiąc o „nieregularnych i uciążliwych podatkach, na jakie oni (Persowie) są ustawicznie narażeni”, Malcolm oświadcza, „jako najpierwszy z tych podatków nadzwyczajnych można wymienić zwykle i niezwykłe podarki. Podarkami zwykłymi dla króla są te, jakie co roku składają wszyscy rządcy prowincji i okręgów, wodzowie pokoleń, ministrowie oraz wszyscy inni urzędnicy wyżsi, a to w czasie uroczystości Nourouse, czyli wiosennego porównania dnia z nocą… o rozmiarach darowizny w takim wypadku stanowi pospolicie zwyczaj; niewypełnienie normy grozi tu utratą urzędu, zaś przekroczenie jej, zwiększa łaskę”.

Przejście od dawania podarków do płacenia daniny, która już staje się periodyczną., widzimy jasno w pewnych stosunkowo małych społecznościach, posiadających utrwaloną władzę rządzącą. Na wyspach Tonga „wyższa klasa wodzów pospolicie składa upominek królowi z wieprzów i zjamów (dyoscorea), mniej więcej raz na dwa tygodnie: wodzowie ci w tym samym czasie otrzymują podarki od swoich podwładnych, ci od swoich i t. d., aż do pospolitego gminu”. Meksyk starożytny, utworzony z prowincji o rozmaitym stopniu zależności, przedstawiał rozmaite stadia owego przechodzenia. „Prowincje… składały owe daniny… gdyż były podbitymi, a to aby uprzejma władza Meksykańczyków przestała je niszczyć”. Wskazuje to jasno, iż podarki miały zrazu znaczenie przejednawcze. Dalej „w Meztitlan daniny nie płacono w terminie stałym… lecz wtedy, kiedy pan jej potrzebował”. Następnie o daninach ściąganych w całym państwie Montezumy powiadają nam, że niektóre z nich płacono rocznie, inne co 6 miesięcy, zaś inne co dni 80”. na koniec, o podarkach składanych w dni uroczyste przez niektórych, „na znak ich podległości”, Toribio powiada: „w ten sposób zdaje się być rzeczą, oczywistą, że wodzowie, kupcy i właściciele ziemscy nie byli obowiązani płacić podatku, lecz czynili to dobrowolnie”.

Podobne też przejście śledzić się daje w dawnych dziejach Europy. Pomiędzy źródłami dochodu Merowingów Waitz wylicza dobrowolne podarki ludności przy rozmaitych okazjach, obok corocznych darów, składanych początkowo w czasie zgromadzeń marcowych. Dalej zaś, mówiąc o tych podarkach dorocznych okresu Karlowingów, ten sam pisarz powiada, że straciły one już od dawna swój charakter dobrowolny, i że Hincmar opisuje je nawet jako podatek. Do podatków takich należały: konie, złoto, srebro i klejnoty, oraz (z klasztorów żeńskich) odzież i sprzęty do pałaców królewskich, dodaje też, że wszystkie daniny czyli tributa, oznaczały się charakterem mniej lub więcej prywatnym, aczkolwiek już przymusowe, nie stały się one podatkiem w znaczeniu dosłownym. Tak samo też było z podarkami, ofiarowywanymi władcom pomniejszym przez podwładnych im feudałów. „Dona, będące z razu, jak sama nazwa dostatecznie wskazuje, darami dobrowolnymi, stały się w stuleciu XII terytorialnymi daninami, pobieranymi przez panów”. W miarę tego, jak wartość stawała się coraz bardziej określoną, oraz, jak łatwiejszą stawała się wypłata w monecie brzęczącej, nowe ukazywały się zmiany: przykładem tego mogą być w okresie Karolingów „tak zwane inferenda — danina składana początkowo w bydle, obecnie zaś w pieniądzach”. Przykładem też mogą być oublies, składające się z chleba „ofiarowywanego w pewne dni przez wasalów ich panom”, a które często zastępowanymi były małą coroczną, daniną pieniężną”; przykładem może być w samej historii Anglików owo dawanie przez miasta pieniędzy zamiast towarów królowi i jego świcie, gdy przez nie przechodzili. na koniec, szereg dowodów można z całą właściwością zamknąć odpowiednim urywkiem ze Stubbs’a, „zwykły dochód króla angielskiego pochodził jedynie z dóbr królewskich, oraz z płodów tego, co należało było do folklandu, z płacą feoru fultum, albo czynszu zmienionego w taki sposób, iż przedstawiał bądź zastrzeżoną rentę z dawnych posiadłości koronnych, bądź też niby dobrowolną daninę, składaną, przez naród głowie, którą tenże wybrał”.

Urywek ten każe jednocześnie domyślać się przejścia od podarków dobrowolnych do mimowolnej daniny, oraz przeobrażania się daniny w podatek.

§ 372. Jeżeli dobrowolne podarki, składane władcy najwyższemu, stają się danina, niekiedy zaś tworzą dochód stały, to czyż nie możemy się spodziewać, że dary ofiarowywane jego podwładnym dla uzyskania ich pomocy, również wejdą w zwyczaj i ostatecznie dostarczą im środków utrzymania? Czyliż wskazany wyżej proces, ściągający się do wyższego urzędnika w państwie, nie zostanie powtórzonym w stosunku do urzędników niższych? Znajdujemy iż tak jest istotnie.

przede wszystkim zaznaczyć trzeba, iż oprócz podarków zwykłych człowiek rządzący otrzymywał jeszcze pospolicie w stadiach wcześniejszych dary szczególne, gdy poddany wzywał jego władzy na pomoc przeciwko wyrządzonej sobie krzywdzie. Pośród Chibchów, „nikt nie może się ukazywać w obecności króla, kacyka lub przełożonego, nie przynosząc daru, który należało złożyć, zanim się wystąpiło z prośbą”. Na Sumatrze „wódz nie zbiera żadnych innych podatków, niema innych dochodów… lub innych jakichś danin od swych poddanych, oprócz tego tylko, co mu przybywa z rozstrzygania spraw”. O ostatnim władcy Iumoo, Gurab-Singh, Mr. Drew powiada: „za pomocą zwykłej ofiary jednej rupii, jako nazaru (podarku), każdy mógł otrzymać jego posłuchanie; nawet w tłumie można było zwrócić jego uwagę, trzymając w podniesionej ręce rupiję i wykrzykując „Maharadża prośba!” rzucał się on wtedy na monetę, jak jastrząb, a owładnąwszy nią, wysłuchiwał cierpliwie proszącego”. Istnieją dowody, że wśród samych Anglików istniał dawniej zwyczaj pokrewny. „Możemy łacno wierzyć”, powiada Broom, mówiąc o twierdzeniu Lingarda, „że niewielu książąt, za dni owych (za Angło-Sasów), uchylało się od wykonywania czynności sądowych, gdy ich prosiły o to ulubienice, gdy kusiło ich przekupstwo lub podniecały do tego chciwość albo skąpstwo”. Czytając zaś, że za dawnych czasów normandzkich „najpierwszym krokiem w sprawie otrzymania zadośćuczynienia, było ubłaganie albo też kupno przez wniesienie ustanowionych opłat” oryginalnego skryptu królewskiego, który niezbędnym był dla obrońcy do tego, aby się mógł przed królem ukazać, czytając to wszystko możemy podejrzewać, że suma płacona za ten dokument przedstawiała to, co początkowo było upominkiem składanym królowi za uzyskanie od niego pomocy sądowej. Wniosek ten może znaleźć poparcie. Blackstone powiada: „dzisiaj zaiste nawet o skryptach królewskich sądzi się, że każdy ma prawo domagać się ich po wniesieniu zwykłej opłaty”; każe to domyślać się takich czasów uprzednich, kiedy otrzymywanie ich było sprawą łaski królewskiej, jakiej dostępowano zjednując sobie monarchę.

Rzecz naturalna przeto, że kiedy czynności sądowe oraz inne poczynają wykonywanymi być przez zastępców, że wówczas też i podarki składane będą już urzędnikom dla pozyskania ich usług; podarki zaś te zrazu dobrowolne staną się przymusowymi. Dowodów dostarczają nam pomniki starożytne. Amos II — 6 każe domyślać się, że sędziowie odbierali podarki, podobnie jak to w tych samych okolicach czynią do dziś dnia sędziowie tureccy. na koniec, znajdując, że wśród Kirgizów rzeczą jest zwykłą, iż „sędziowie biorą podarki od stron obu”, widzimy, iż przypuszczenie proroka, oraz mniemanie spostrzegacza nowoczesnego, że zwyczaje te wylęgły się z zepsucia, jest jeszcze jednym z wielu wypadków opacznego tłumaczenia szczątkowych objawów stanu niższego, jak o uwstecznienia wyższego stanu. We Francji w roku 1256, król nakazał swoim urzędnikom sądowym „wyższym oraz podrzędniejszym składać przysięgę, iż nie będą dawali ani przyjmowali podarków i że wymierzać będą sprawiedliwość bez względu na osobę”, niemniej wszakże zwyczaj składania darów trwał dalej. Sędziowie otrzymywali „korzenie” na znak wdzięczności od strony, która wygrała sprawę. W r. 1369, jeśli nie wcześniej, zamieniono to na pieniądze, zaś w r. 1402 uznano za rzecz obowiązującą. W historii samych Anglików przykład Bacona świadczy nie o jakiejś praktyce szczególnej i późniejszej, lecz o dawnym a pospolitym zwyczaju. Pomniki miejscowe wskazują, iż było tam rzeczą zwykłą składanie podarków urzędnikom sądowym oraz ich pomocnikom i, że „nie zbliżano się nigdy do jakiegoś człowieka wielkiego, do urzędnika lub dworzanina, bez wschodniego akompaniamentu — bez upominku”. „Damage-Clierr” upominek dla proto-notaryjuszów zamienił się w wieku XVII na opłatę stałą. O tym, że upominki dla urzędników państwowych stanowiły w wypadkach niektórych cały ich dochód, można wnioskować z tego faktu, iż w wieku XII, wielkie urzędy dworu królewskiego były kupowane: wartość otrzymywanych tam podarków była dość wielką, aby posady owe uczynić godnymi zapłaty. Dobrego też dowodu dostarcza nam Rosja. Karamazin „powtarza spostrzeżenia podróżników, którzy zwiedzali Moskwę w wieku XVI: „czyliż jest dziwnym, mówią owi cudzoziemcy, że wielki książę jest bogaty? Nie daje on pieniędzy swym wojskom ani też posłom, a nawet tym ostatnim zabiera wszystko, cokolwiek kosztownego przywiozą z obczyzny do domu… nie mniej wszakże ludzie ci nie uskarżają się”. Z tego zaś wnioskować musimy, że nic mając zapłaty z góry, żyli oni na rachunek upominków, otrzymywanych z dołu. Dalej staje się widocznym tutaj, że to, co my nazywamy kubanem, a czego nędznie płatni urzędnicy rosyjscy domagają się przed spełnieniem swych obowiązków, jest tylko pozostałością owych podarków, jakie tworzyły całe ich utrzymanie w czasie, gdy jeszcze nie pobierali żadnego wynagrodzenia. Podobnie też wnioskować można o Hiszpanii, o której Rose powiada: „od sędziego aż do konstabla panuje wszędzie łapownictwo i przedajność… biedny urzędnik hiszpański ma wszakże tę wymówkę, iż rząd nie daje mu żadnego wynagrodzenia, sam zaś domaga się odeń wszystkiego”. Zwyczaj stałego płacenia za pewne usługi wydaje się nam dzisiaj tak naturalnym, iż przypuszczamy, że stosunek ten istniał od początku. Kiedy czytamy jednak, że w społeczeństwach słabo uorganizowanych, jak np. wśród Beczuanów, wodzowie pozostawiają swym przybocznym „skąpą ilość żywności lub mleka, pozwalając im uzupełniać braki myślistwem lub kopaniem dzikich korzeni”, kiedy widzimy, że w społeczeństwach posuniętych znacznie wyżej, np. w Dahomeju, „żaden urzędnik rządowy nie jest płatnym”, to przekonywamy się, że początkowo podwładni jakiegoś zwierzchnika, nie utrzymywani z urzędu, musieli utrzymywać się sami. Ponieważ zaś stanowisko ich pozwala im szkodzić lub pomagać osobom podwładnym, ponieważ istotnie częstokroć przy ich tylko pomocy można było dostąpić zwierzchnika głównego, przeto zjawiała się taka sama pobudka do zaskarbiania za pomocą podarków, ich łaski, jak i do zjednywania, takąż drogą, względów samego zwierzchnika. stąd też pochodził równoległy wzrost dochodu. Po ogłoszeniu po raz pierwszy zdań powyższych otrzymaliśmy nowe ich potwierdzenie ze Wschodu: „nikt z tych (sług lub niewolników) nie otrzymuje zapłaty, ale pan obdarowuje każdego garniturem odzieży w czasie wielkiego dorocznego święta, nadto otrzymują oni podarki najczęściej w pieniądzach (bakszysz) od tych z pomiędzy gości, którzy mają interes do pana, i którym idzie o to, aby przy sposobności przypomniano mu o nich dobrem słówkiem”.

§ 373. Ponieważ zrazu sobowtór człowieka zmarłego, podobny doń pod każdym względem, podlega w mniemaniu ludzi pierwotnych uczuciom bólu, zimna, głodu, pragnienia, przeto przypuszcza się, iż podobnie jak i człowieka żyjącego można go będzie zjednać, dostarczając mu pokarmu, napoju, odzieży i t, p. Na początku więc, upominki składane zmarłemu, nie różnią się ani pod względem znaczenia, ani pobudek od upominków dawanych osobom żyjącym.

Dowodów dostarczają nam wszystkie niższe typy społeczne całego świata. Pokarm i napój pozostawianym bywa wraz z ciałem niepogrzebanym przez Papuasów, Tahitijczyków, wyspiarzy z Sandwich, Melanezyjczyków, Badagaów, Karenów, starożytnych Peruwiańczyków, Brazylijczyków i t. p. Inne ludy, jak: Scherbrowie, Longowie, Murzyni lądowi, Dahomejczycy, oraz inni w Afryce, jak Bhilowie, Santalowie i Kukajowie w górach Indyjskich; jak Karaibowie, Chipchowie i Meksykańczycy w Ameryce — noszą pokarm i napój na groby później; podobny też zwyczaj upowszechniony był wśród ludów starożytnego Wschodu, Eskimosi od czasu do czasu składają zmarłym swym w upominku ubranie, Patagończycy rok rocznie otwierają swoje grobowce i przebierają na nowo zmarłych; tak samo czynili też dawni Peruwianie Kiedy potentat jakiś umiera wśród mieszkańców Kongo, ilość dawanej mu od czasu do czasu odzieży, bywa tak wielką, „że ponieważ pierwsza budka, w której złożono ciało, staje się za ciasną, przeto umieszcza się na niej drugą, trzecią a niekiedy nawet szóstą budkę, coraz to większych rozmiarów”. na koniec, niekiedy podarki składane przez władców podrzędnych upiorowi najwyższego władcy zmarłego, naśladują daninę, składaną mu za życia. O pogrzebie króla w Tonkinie, Tavernier pisze: „kroczy następnie sześć księżniczek, niosących jadło i napój dla zmarłego króla… czterech rządców czterech głównych prowincji królestwa, z tych zaś każdy niesie na ramieniu tyczkę, na której wisi wór pełen złota i rozmaitych wonności; wory te zawierają w sobie upominki, składane zmarłemu królowi, przez rozmaite prowincji e, z tym, aby były pogrzebane wraz z ciałem i aby on mógł ich używać na innym świecie”.

Nie może też być tutaj wątpliwości, co do podobieństwa pobudek. Kiedy czytamy, jak wódz Nowokaledończyków mówi do upiora swego przodka „zmiłuj się ojcze, oto nieco żywności dla ciebie; spożyj ją, bądź nam miłościw za to”, lub kiedy czytamy, jak w Eddach, wzywając po imieniu zmarłego krewniaka, mówi: „przyjdź i skosztuj tego. Daj nam utrzymanie, jakieś to czynił za życia”, — spostrzegamy, iż zaprzeczyć się nie da, że dawanie podarków zmarłym podobne jest do takiegoż dawania podarków żyjącym, z tą tylko różnicą, że odbiorca ich jest niewidzialnym.

Zaznaczywszy tylko, że istnieje też podobna pobudka podobnego zjednywania nieokreślonych istot nadprzyrodzonych, jakimi ludzie pierwotni są, w mniemaniu swym, otoczeni dokoła — zaznaczywszy, iż ujawnia się to bądź w okruchach chleba i ciasta, jakie pozostawiali dla Elfów Skandynawscy przodkowie Anglików, bądź w pokarmach, jakie Dajakowie umieszczają na szczytach swych domów dla nakarmienia duchów, bądź też w rzucaniu cząstek pożywienia lub wylewania napoju dla upiorów przed rozpoczęciem posiłku, co praktykują plemiona rozmaite na całym świecie — przejdźmy teraz do rozpatrywania rozwiniętego systemu składania podarków rozwiniętym istotom nadprzyrodzonym. Przedmioty składane tutaj, oraz pobudki Ich darowywania pozostają te same, jakkolwiek tożsamość owa ukrywa się za maską wyrazów odmiennych: ofiary, gdzie idzie o bóstwo, zaś prezenty, gdy rzecz dotyczy osoby żyjącej. Tożsamość pierwotna jasno uwydatnia się w pewnym twierdzeniu dotyczącym Greków: „dary, jak powiada dawne przysłowie, określają czyny bogów i królów”; podobnie też widzimy to samo w jednym z ustępów psalmu (LXXVI — 12) „śluby czyńcie a oddawajcie je Panu Bogu waszemu, wszyscy którzyście około niego, wszyscy przynoście dary strasznemu”. Zbadajmy tę równoległość w szczegółach.

Żywność i napój, stanowiące najwcześniejszy rodzaj darów dla osób żyjących, jak również najwcześniejszy rodzaj takichże darów dla upiora, pozostają wszędzie istotną częścią składową ofiary przynoszonej bóstwu. Tak samo, jak kiedy z rozwojem władzy politycznej, podarki posyłane wodzowi, składają się głównie z żywności, tak podobnież, gdy rozwijający się kult przodków przeobrazi upiora w boga, ofiary po wszystkie miejsca i czasy, jako część składową zawierają w sobie rzeczy służące do jedzenia. Nie potrzeba dowodzić, że tak dzieje się w społeczeństwach niższych; niemniej widocznym jest faktem, że to samo stosuje się do społeczeństw wyższych, jakkolwiek fakt ten zapoznawanym bywa tam właśnie, gdzie znaczenie jego jest najgodniejszym uwagi. Skoro Zulu zabija wołu dla zapewnienia sobie przychylności upiora swego zmarłego krewniaka, skarżącego się przed nim we śnie, iż nie został nakarmiony; skoro pośród Zulów ten akt osobisty rozwija się w akt publiczny, kiedy periodycznie zabija się tam byczka, jako „ofiarę błagalną dla ducha bezpośredniego poprzednika króla”, to możemy bez niewłaściwości zapytać, czy nie w podobny też sposób powstały takie postępki, jak owe np. króla egipskiego, który za pomocą hekatomby z wołów ma nadzieję przypodobać się upiorowi swego ubóstwionego ojca; ale nie przypuszcza się wcale, iż podobne też źródło miały ofiary z bydła, przynoszone Jehowie, o których składaniu tak szczegółowe wskazówki daje Leviticus. Kiedy czytamy, że pośród Greków, „obyczajem było wykonywać względem bogów te same obowiązki, jakich potrzebują ludzie, że świątynie były ich domami, ofiary ich pożywieniem, ołtarze stolarni ich”, wówczas dozwala się dostrzegać podobieństwa pomiędzy tymi sporządzonymi dla bóstwa posiłkami, oraz darami z rzeczy jadalnych, jakie dawano na grobach zmarłym — podobieństwa jako pomiędzy takimi zwyczajami, które pochodzą od podobnych upominków dawanych ludziom żyjącym; ale żeby ofiarowywanie potraw, chleba, owoców i napojów Jehowie miało początek podobny — tego przypuszczać nie należy — nawet bez względu na to, iż widzimy zupełne podobieństwo pomiędzy plackami, które Abraham piekł dla pokrzepienia Pana, gdy tenże odwiedził go w namiocie na równinie Mamzejskiej, oraz chlebem pokładnym, utrzymywanym na ołtarzu i od czasu do czasu zastępowanym przez inny chleb świeży i gorący (I Sam. XXI — 6). Tutaj wszakże, uznając ową równoległość, można dodać, że jakkolwiek w późniejszych czasach życia Hebrajczyków początkowe i proste tłumaczenie ofiar zaciemnia się, oraz jakkolwiek pierwotna teoria podległa od owego czasu stopniowemu zanikowi, to jednak sama forma ostała się przy życiu. Ofertoryja nasze zatrzymały jeszcze dotąd wyrazy: „przyjm nasze jałmużny i ofiary”. na koniec, królowa Wiktoryja podczas koronacji swej złożyła przez ręce arcybiskupa na ołtarzu „złocisty obrus oraz sztabę złota” miecz a dalej „chleb i wino do komunii”, następnie zaś „sakiewkę złota”, po czym nastąpiła modlitwa „o przyjęcie tych ofiar”.

Tak więc dowody napływające ze wszystkich stron świata wykazują, nam, że ofiary są początkowo upominkami w dosłownym znaczeniu. Zwierzęta daje się królom, zabija się na grobach lub na ofiarę składa się w świątyniach, strawę gotowaną daje się wodzom, pozostawia się na grobach, umieszcza się na ołtarzach; pierwsze płody ofiarowuje się władcom żyjącym, zmarłym władcom i bogom; tu piwo, owdzie wino, owdzie chica posyła się potentatowi, ofiarowuje się upiorom i wylewa się jako libację dla bóstwa; kadzidło palone przed dawnymi królami, tu i owdzie zaś przed osobistościami wybitnym), spalanym też bywa przed obliczem bogów w miejscowościach rozmaitych; na koniec, obok takich rzeczy jadalnych rozmaite przedmioty cenne, dawane dla zyskania względów, gromadzą się w skarbcach królewskich, oraz w świątyniach.

Tutaj właściwym będzie zrobić jeszcze jedną uwagę. Widzieliśmy, że podarek dla władcy żyjącego miał początkowo znaczenie przejednawcze ze względu na swoją wartość wewnętrzną, lecz, że później począł wywierać zewnętrznie taki sam wpływ przejednawczy, jako oznaka lojalności. Podobnie też upominki, składane władcy niewidzialnemu, a uważane początkowo, jako bezpośrednio pożyteczne, w następstwie poczęły oznaczać posłuszeństwo; to zaś ich znaczenie wtórne nadaje charakter ceremonii ofierze, która przetrwała dotąd.

§ 374. Obecnie zaś dochodzimy do jednego uwagi godnego wyniku. Tak samo, jak upominek dla króla rozwija się niekiedy w dochód państwowy, tak też upominek dla Boga niekiedy przeobraża się w dochód kościelny.

Rozpocznijmy rzecz naszą od owych stadiów najwcześniejszych, kiedy nie istnieje jeszcze żadna organizacja kościelna. W owych stadiach, upominek składany Istocie nadprzyrodzonej dzieli się częstokroć pomiędzy nią a tymi, którzy jej cześć oddają. Kiedy Istotę nadprzyrodzoną zjednywa się podarunkiem z jadła, wówczas, przez wspólne tegoż spożywanie, utrwala się pomiędzy nią a przejednawcami pewna spójnia — każąca domyślać się opieki z jednej strony, zaś posłuszeństwa z drugiej. Pojęcie pierwotne, że przyroda danej rzeczy, tkwiąc we wszystkich jej częściach, przyswajaną jest przez tych, którzy rzecz ową spożywają i, że przeto ci, którzy spożywają dwie części jednej rzeczy, zdobędą wspólnie jakąś jej przyrodę — to samo pojęcie, które daje początek zwyczajowi tworzenia braterstwa przez wzajemne spożywanie krwi, które piętnuje ofiarą krwawą obrzędy pogrzebowe, oraz, które nadaje siłę celom uświęconym wspólnością przez spożywanie jednego posiłku — daje również początek temu tak upowszechnionemu zwyczajowi zjadania części tego, co ofiarowanym zostało upiorowi lub bogu. W niektórych miejscowościach cała ludność bierze udział w ofiarach; w innych tylko znachorzy albo kapłani, na koniec w innych praktyka ostatnia jest rzeczą zwyczajną, podczas gdy pierwsza zdarza się tylko przy sposobności; tak np. było w Meksyku starożytnym, gdzie komunikujących, „którzy skosztowali świętego posiłku, zobowiązywano do służenia Bogu w ciągu roku następnego”.

Faktem, który nas tutaj obchodzi, jest ten, iż z upominków w podobny sposób zużytkowanych, powstaje utrzymanie dla klasy kapłańskiej. Wśród Kukiów, kapłan dla uśmierzenia gniewu bóstwa, które zesłało na kogoś chorobę, bierze np. coś z ptactwa domowego, którego, jak mówi, bóg domaga się i szepcząc modlitwy, a utoczywszy w ofierze nieco krwi na ziemię, „siada powoli, piecze i zjada ptaka, wrzuca szczątki na ogień i powraca do domu”. Battowie z Sumatry przynoszą w ofierze swym bogom konie, bawoły, kozy, psy, drób „lub jakiekolwiek zwierzę, jakie w dniu owym będzie miał chęć spożyć czarodziej”. Plemiona Bustar w Indiach, swego KodoPen, „czczą na małej kupce kamieni w ten sposób, iż każdy przybysz, za pośrednictwem tubylca najstarszego, składa drób, jaja, zboże i trochę monety miedzianej, co wszystko staje się własnością sprawującego służbę kapłana”. Afryka posiada społeczności bardziej rozwinięte a przedstawiające podobne urządzenia. W Dahomeju, „ci którzy mają „pieczę o duszach”, nie otrzymują zapłaty stałej lecz żyją dobrze dzięki ofiarności wotaryjuszów; w świątyniach ich „codziennie małe ofiary składane są przez pobożnych a uprzątane przez kapłanów”.

Podobnie też w Aszantyi „dochód kapłanów fetyszowych pochodzi ze szczodrobliwości ludu. Połowa ofiar składanych fetyszowi należy do kapłanów”. To samo widzimy w Polinezji. Opisując Tahityjskiemu doktora, który ma być prawie zawsze kapłanem, Ellis zaznacza, iż przed rozpoczęciem działań otrzymywał on zawsze, jako wynagrodzenie, część tego, co w mniemaniu ich należało do bogów. Nadto tak samo też było w starożytnych państwach Ameryki środkowej. Badanie ustne, przytoczone przez Oviedo, zawiera w sobie urywek następujący;

Mnich. Czy ofiarowujecie coś jeszcze w waszych świątyniach?

Indianin. Każdy przynosi z domu to, co chce ofiarować, jak ptactwo, rybę, kukurydzę albo inne rzeczy, a chłopcy biorą to i zanoszą do wnętrza świątyni.

Mnich. Któż jada rzeczy w ten sposób ofiarowane?

Indianin. Ojciec świątyni jada je, a to co pozostaje zjadają chłopcy”.

Dalej znów w Peru, gdzie czczenie zmarłych było głównym zajęciem żywych, z nagromadzonych darów, składanych upiorom i bogom, powstały święte posiadłości liczne i bogate, z których utrzymywali się kapłani wszelkiego rodzaju. Podobny też początek rzeczy widzimy wśród starożytnych ludów historycznych. Pośród Greków „resztki ofiar stanowią wynagrodzenie kapłanów”, zaś „wszyscy ci, co służyli bogom, utrzymywali się z ofiar, oraz innych darów świętych”. Nie inaczej też miała się rzecz z Hebrajczykami. W księdze kapłanów (II. 10) czytamy: „a co pozostanie od owej ofiary śniednej, Aronowi i synom jego będzie” (przeznaczonym na kapłanów); gdy tymczasem urywek inny nadaje kapłanowi prawo do skóry ofiar, i do całych ofiar pieczonych i smażonych. Niemniej też przykładów podobnych dostarczają nam pierwotne dzieje chrześcijaństwa. „W pierwszych wiekach kościoła owe deposita pietatis, o jakich wspomina Tertulian, były wszystkie ofiarami dobrowolnym i”. Później „niezbędnym było dla duchowieństwa utrzymanie bardziej stałe lecz jeszcze i wówczas lud składał ofiary… ofiary owe (określone, jako to wszystko „cokolwiek chrześcijanie pobożni ofiarowywali Bogu i kościołowi”), które zrazu były dobrowolnym i, stały się później, dzięki ciągłemu ich składaniu, rzeczą, wymaganą przez zwyczaj”. W wiekach średnich spostrzegamy pewne dalsze stadia rozwoju: „obok tego, co niezbędnym było do komunii kapłanów, oraz ludzi świeckich, oraz tego, co było przeznaczonym za modlitwy, powstał zrazu zwyczaj ofiarowywania upominków wszelkiego rodzaju, które później zabierano do domu biskupa i przestano już przynosić do kościoła”. na koniec, wskutek dalszego trwania i rozszerzania się takich nadań, legowanych później nawet w testamentach, nominalnie Bogu, faktycznie zaś kościołowi, powstały dochody kościelne.

§ 375. Wszystkie opisy poprzedzające przedstawiają nam upominki, składane przez niższych ku zjednaniu wyższych, zaś pomijają, takie upominki, jakie wyżsi dawali niższym. Przeciwieństwo znaczenia tych dwu rodzajów podarków dobrze rozumianym jest tam, gdzie zwyczaj odnośny wielce jest rozwinięty, jak np. w Chinach: „w czasie zwykłych odwiedzin lub po wzajemnych odwiedzinach osobistości wyższej i niższej, odbywa się wymiana prezentów; ale upominki pierwszej osoby ofiarowywane są, jako nadania (donations), gdy tymczasem osoba niższa składa swoje podarki jako ofiary: taką. też jest terminologia chińska do oznaczania wymiany prezentów pomiędzy cesarzem a książętami obcymi”. Należy tu powiedzieć nieco o nadaniach, jakkolwiek charakter ceremonii nie jest w nich wybitny.

W miarę rozwoju władzy zwierzchnika politycznego, zanim zdobędzie on władanie powszechne, ukazuje się taki stan rzeczy, kiedy uważa on za potrzebne zwracać innym część tego, co zmonopolizował; podwładni zaś jego, poddani mu zrazu wskutek dawania, obecnie popadają niejako w większą jeszcze podległość pod wpływem otrzymywania. Ludzie, o których można powiedzieć, jak np. o Kukach, że wszelka własność, jaką mają, jest po prostu tylko tolerowaną przez radżę, albo też lud taki, który, jak Dahomejczykowi, ciałem i mieniem obowiązani są królowi, znajdują, się oczywiście w takich warunkach, iż po obfitym do zbytku napływie własności do władcy państwa musi nastąpić jej odpływ dla braku innego użytku. stąd to w Dahomeju, jakkolwiek żaden urzędnik państwowy nie jest płatnym, król darzy ministrów swych i urzędników z królewską hojnością. Nie szukając dalej przykładów, wystarczy, gdy zaznaczymy tutaj ów stosunek przyczyn do skutków w dawniejszej Europie. O starożytnych Germanach Tacyt powiada: „wódz musi okazać swą szczodrobliwość, a podwładny spodziewa się jej. Raz domaga się on konia bojowego, kiedy indziej znów zwycięskiej włóczni, zbroczonej krwią nieprzyjaciela. Stół księcia, jakkolwiek niewytworny, musi być zawsze zastawionym; jest on jedyną zapłatą, jego podwładnych”. To znaczy, iż następstwem zmonopolizowanego zwierzchnictwa były rozmaite darowizny dla poddanych. Francję średniowieczną, cechowały pewne zmienione już formy tego samego systemu. W wieku XIII, „dlatego, aby książęta krwi, cały dom królewski, wielcy dostojnicy koronni, oraz… domownicy króla mogli ukazywać się godnie, król dawał im szaty, odpowiednio do piastowanej przez każdego z nich godności, tudzież stosownie do pory roku, w której te uroczystości dworskie były obchodzone. Szaty owe zwano livrees dlatego, iż były wydawane”, jako dobrowolne dary króla: twierdzenie powyższe wskazuje nam, jak przyjmowanie takich podarków postępowało wraz z rozwojem podległości. Nie potrzeba chyba dodawać, że przez wszystkie takie stadia postępu Europy świadczenie ludowi largesse przez królów, książąt i szlachtę towarzyszyło również owemu położeniu służalczemu, w którym podobny dochód, otrzymywany za pracę, jako dodatek do ich utrzymania codziennego, ukazywał się raczej w kształcie podarków nie zaś w formie płacy zarobkowej. Co większa, dotychczas jeszcze w podarkach weselnych i kolendach dawanych służącym i t. p., widzimy szczątki systemu, w którym wynagrodzenie stałe nadsztukowywanym było przez darowizny — systemu, który sam był wynikiem innego systemu wcześniejszego, kiedy darowizna tworzyła wynagrodzenie jedyne.

W ten sposób dość staje się jasnym, że podczas, kiedy z podarków ofiarowywanych przez osoby poddane, rozwijają się z czasem daniny, podatki i honoraria, to znowu z upominków robionych przez osoby rządzące z czasem rozwija się płaca najemna.

§ 376. Potrzeba jeszcze powiedzieć cośkolwiek o prezentach, wymienianych pomiędzy takimi osobami, które nie pozostają względem siebie w wyraźnym stosunku wyższości i niższości.

Rozważanie tego zwyczaju każe się nam cofnąć do pierwotnej formy składania podarków, jaka się zdarza pomiędzy członkami społeczeństw obcych; przy spoglądaniu zaś na niektóre z owych faktów powstaje pytanie wielkiej doniosłości, czy z darów przejednawczych, czynionych w takich okolicznościach, nie powstanie inny jakiś ważny rodzaj działań towarzyskich? Handel nie wszędzie jest rozumianym tak, jakbyśmy to przypuszczać byli skłonni. Cook, mówiąc o swojej nieudanej próbie dokonania jakiejkolwiek wymiany wyrobów z Australijczykami powiada: „nie mieli oni zaiste żadnego wyobrażenia o handlu”. Inne zaś twierdzenia napomykają, nam, że kiedy się wymiana już rozpocznie, wówczas nie powstaje jeszcze żadna prawie myśl o równoważności wymienianych przedmiotów. Bell robi uwagę o Ostiakach, którzy dostarczyli mu „w obfitości ryby i dzikiego ptactwa”: „dajcie im tylko trochę tytoniu i łyk gorzałki, a nie spytają o więcej, nie znając użytku pieniędzy”. Gdy przypomnimy sobie, że na początku nie istnieje jeszcze żaden środek mierzenia wartości, oraz, że koncepcja wartości równej musi rozwinąć się za sprawą, przyzwyczajenia, to nie wyda się nam rzeczą niemożliwą, iż wzajemne zjednywanie się za pomocą, darów było właśnie aktem, z którego powstała wymiana: przy tym utrwalało się stopniowo oczekiwanie, że upominek otrzymany w zamian będzie dorównywał wartością temu, jaki się dało. Z drugiej zaś strony, przedmioty wymieniane traciły jednocześnie charakter prezentów. Można istotnie dostrzegać pokrewieństwa pomiędzy tymi dwoma zwyczajami w pospolitym przykładzie dawania podarków wodzom tubylczym przez podróżników europejskich; w podobny np. sposób Mungo Park pisze: „obdarowany został Mansa-Kussan (zwierzchnik Iulifundy) pewną ilością bursztynu, korali i szkarłatu, z których zdawał się być zupełnie zadowolonym i przysłał w zamian byczka”. Takie transakcje wskazują nam zarówno pierwotne znaczenie upominków, jako darów przejednawczych oraz odsłaniają przed nami wyobrażenie, że podarek powrotny powinien mieć wartość w przybliżeniu równą: każe to domyślać się nieformalnej jeszcze wymiany. Co większa, pewne zwyczaje Indian Północno-Amerykańskich każą mniemać, że nawet wartość obiegowa może wziąć początek w podarkach przejednawczych. Katlin pisze:

„Broń wyrabiana była ciągle i cenioną wysoce, jako środek obiegowy (zamiast pieniędzy, których Indianie wcale nie znają), tyle to a tyle cięciw, lub tyle a tyle tarczy było stałą ceną konia, strzelby, sukni i t. p. W traktatach, pas wampunowy uchodził za zakład przyjaźni, a od czasów niepamiętnych posyłany był plemionom wrogim, jako zwiastun pokoju; albo też tyle a tyle sążni jego wypłacano zdobywczemu wrogowi, jako daninę”.

Pominąwszy spekulację , musimy tu zaznaczyć, jak upominek pojednawczy staje się obrzędem towarzyskim. Przykład Ameryki starożytnej wskazuje nam, że obok początkowej jego postaci, jako oznaki posłuszeństwa, upowszechniała się też inna jego forma, mająca oznaczać przyjaźń. O Yukatańczykach czytamy, że: „gdy idą w odwiedziny, Indianie niosą zawsze ze sobą podarki, które mają. rozdawać, a to odpowiednio do zajmowanego przez siebie stanowiska; ci, których się odwiedza, odpowiadają też upominkiem innym”, W Japonii, tak ściśle ceremonialnej, dobrze uwydatniają się stadia tego rodowodu. Istnieją, podarki periodyczne dla Mikada, wyrażające prawomyślność; istnieje „dawanie upominków wyższym przez niższych”, zaś pomiędzy równymi „zwyczajem jest, iż, z okoliczności pierwszych odwiedzin w jakimś domu, przynosi się jakiś upominek jego właścicielowi, który też przy oddawaniu wizyty daje także jakiś przedmiot równej wartości”. Inne plemiona dostarczają, nam przykładów, w których owo wzajemne zjednywanie się przybiera postać inną. Markham, pisząc o ludzie himalajskim powiada, że zamiana czapek jest „tak pewną oznaką przyjaźni w górach, jak w dolinie zamiana turbanów przez dwóch wodzów”. Ale najbardziej uderzającą formę rozwoju przedstawia ów zwyczaj dawania podarków w Butanie, gdzie: „pomiędzy ludźmi wszelkich dostojeństw i wieku, obdarowywanie się przepaską jedwabną stale tworzy istotną część ceremoniału powitania”. „Człowiek stanowiska niższego, zbliżając się do osoby dostojniejszej, podaje białą przepaskę jedwabną; kiedy zaś odchodzi, zarzucają mu na szyję inną przepaskę końcami zwieszającą się naprzód. Równi, zamieniają ze sobą przy spotkaniu przepaski, kłaniając się sobie z pochyleniem ciała. Żadne obcowanie nie odbywa się tam bez udziału przepaski. Towarzyszy ona zawsze każdemu listowi, zamknięta w tym samym pakiecie, bez względu na wielką odległość miejsca, do którego się list posyła”.

W jaki sposób dawanie podarków, rozwijając się zrazu w pewną ceremonię z obawy głównego władcy i ogarniając następnie zakres szerszy pod wpływem strachu wobec silniejszych, staje się niekiedy zwyczajem powszechnym z obawy równych, którzy mogą stać się wrogami, gdy się ich pominie przy zjednywaniu innych, o tym wszystkim dowiedzieć się możemy z dziejów Europy. Tak np. w Rzymie, „cały świat dawał sobie lub otrzymywał podarki noworoczne”. Klienci dawali je swym patronom, wszyscy Rzymianie dawali Augustowi, „zasiadał on w przedsieniu swego domu, oni defilowali przed nim, a każdy obywatel, trzymający w ręku swoją ofiarę, kładł ją, przechodząc u stóp tego ziemskiego boga… władca dawał w zamian pewną, sumę równą co do wartości ich upominkom lub przewyższającą je”. Zwyczaj ten, który przetrwał do czasów chrześcijaństwa, potępiany był przez kościół, z powodu związku swego z instytucjami pogańskimi. W r. 578 sobór Aukserski zabronił podarków noworocznych, o których wyrażał się w słowach surowych. Ives z Chartres powiada: „są niektórzy, co przyjmując od innych

i sami dają diabelskie podarki noworoczne”. W wieku XII, Maurycy, biskup paryski, kazał przeciwko złym ludziom, którzy: „pokładają, wiarę w prezentach, mówiąc, że nikt nie pozostanie bogatym w ciągu roku, jeżeli nie otrzyma podarku noworocznego”. Jednakże pomimo zakazów kościelnych, zwyczaj przetrwał przez wieki średnie, aż do czasów nowożytnych. Co większa, jednocześnie rozwijały się też pokrewne ceremonie periodyczne; takim było np. we Francji dawanie jajek wielkanocnych. Dawanie podarków tego rodzaju podlegało też zmianom takim samym, jak i te, które śledziliśmy w rodzajach innych; począwszy się jako rzecz dobrowolna, stawały się one później praktyką, przymusową.

§ 377. Tak więc, podarek składany dobrowolnie wśród ludzi pierwotnych komuś takiemu, czyją przychylność pozyskać chciano, stała się w miarę rozwoju społeczeństwa inicjatorem wielu rozmaitych rzeczy.

Względem głowy państwa, w miarę wzrastania jej władzy, przestrzegano zwyczaju dawania podarków, częścią z obawy, częścią zaś dla uzyskania jej pomocy, a upominki takie, zrazu przejednawcze tylko w moc swej wartości wewnętrznej, poczęły być przejednawczymi, jako wyraz prawomyślności: z tych ostatnich powstało dawanie podarków, jako ceremonia, z pierwszych zaś wyłoniło się dawanie podarków, jako daniny, zmieniając się niekiedy w podatek. Jednocześnie dostarczanie żywności i t. p., umieszczanej na grobie nieboszczyka w celu przypodobania się jego upiorowi, rozwijając się w -ofiary, składane na ołtarzu Boga, różniczkuje się również w sposób podobny: podarki zjadła, napoju lub odzieży, mające zrazu pozyskiwać, podług mniemania, względy z powodu pożyteczności swej istotnej, stają się domyślnie oznaką uległości. stąd to dawanie podarunku urasta na akt kultu, niezależnie od ceny danego przedmiotu; gdy tymczasem z drugiej strony podarki takie, dostarczając utrzymania kapłanowi, umożliwiają działalność, za sprawą której kult jest sprawowany. Z ofiar biorą początek dochody kościelne.

Tak więc, niespodziewanie natrafiamy na dalszy dowód tego, że kontrola ceremonii (zwyczajowa) poprzedza państwową i kościelną kontrolę; okazuje się ona bowiem jednym z tych działań, które dają początek pierwszej, ą niekiedy daje początek zasobom, kosztem których utrzymuje się druga.

Gdy zapytamy, w jakim stosunku pozostaje dawanie podarków do rozmaitych typów społecznych, to zaznaczymy naprzód, iż ujawnia się ono słabo w społeczeństwach prostych, w których zwierzchnictwo nie istnieje wcale lub nie jest jeszcze utrwalonym. Przeciwnie, przeważa ono w społeczeństwach złożonych i podwójnie złożonych; tak np, we wszystkich na wpół cywilizowanych państwach Afryki, w państwach Polinezji, Ameryki starożytnej, gdzie obecność stałego zwierzchnika pierwszo i drugo – rzędnego przedstawia zarówno odpowiednią sposobność, jak i pobudkę. Uznając tę prawdę, zmuszeni będziemy uznać inną prawdę głębszą, że dawanie podarków, wiążąc się tylko pośrednio z prostotą lub złożonością typu społecznego, bezpośrednio wiąże się z większą, lub mniejszą, wojowniczością jego organizacji. Żądza przejednuje nią jest tym większą” im straszniejszą jest osoba, którą się ma przejednywać; tym samem wódz zdobywczy, ale jeszcze bardziej król, który siłą oręża narzucił się na władcę wielu wodzom, należy do takich, których przychylności szuka się najtroskliwiej za pomocą aktów, zadawalających jednocześnie ich skąpstwo tudzież wyrażających podległość. stąd to ów fakt, że ceremonia dawania podarków władcom przeważa szczególnie w społeczeństwach, bądź wojowniczych dziś jeszcze, bądź też takich, w których stała wojowniczość czasów ubiegłych rozwinęła właściwe im rządy despotyczne. stąd to ten fakt, że na całym Wschodzie, gdzie ten typ społeczny istnieje wszędzie, dawanie podarków osobom stojącym u władzy wszędzie jest wymaganym. stąd to fakt, że w dawniejszych czasach Europy, kiedy działania społeczeństw były wojownicze, a budowa im odpowiadała, prawomyślne podarki, składane królowi od jednostek i ciał zbiorowych, były rzeczą powszechną; gdy jednocześnie pospolitymi też były nadania ze strony wyższych osobom niższym, wyłaniające się z tego stanu zupełnego uzależnienia, jakie towarzyszy wojowniczości.

Podobny też związek spostrzegamy w ofiarach religijnych. W wygasłych państwach wojowniczych Nowego Świata ofiary bogom składano wiekuiście, ołtarze zaś ich wiecznie zbogacane bywały cennymi dary. Papyrus, malowidła ścienne i rzeźby wskazują nam, że wśród starożytnych narodów wschodnich, wysoce wojowniczych, tak co do działań swych, jak i typu budowy, ofiary składane bóstwom były znaczne i ciągłe, oraz, że wielki zasób własności poświęcony był ku sławie ich świątyń. W ciągu dawniejszych a wojowniczych czasów Europy dary składane Bogu i kościołowi bardziej upowszechnione były i znaczniejsze, niźli za czasów naszych, względnie przemysłowych. Nadto, zauważyć można, jak nawet dzisiaj owo składanie ofiar pierwotnych, jakie widzimy jeszcze w chlebie i winie mszalnym, oraz w Sakramencie (ofiarowywanym Bogu zanim spożyty zostanie przez komunikujących), zdarza się rzadziej w Anglii, niż w społeczeństwach katolickich, stosunkowo bardziej wojowniczych pod względem typu swej organizacji; gdy tymczasem z drugiej strony ofiarowywanie kadzidła, będące jedną, z pierwotnych form ofiary wśród rozmaitych ludów i trwające dotąd w nabożeństwie katolickim, znikło już z urzędowego nabożeństwa w Anglii. Ale nawet w samej Anglii można również wyśledzić podobne przeciwieństwo, podczas bowiem, kiedy w kościele państwowym, tworzącym część owej budowy kierowniczej, rozwiniętej pod wpływem wojowniczości, obrzędy ofiarne trwają dotąd, to Kwakrowie, najbardziej niekościelna ze wszystkich sekt, nie wykonywają ich wcale; oni też, odznaczając się bezwzględnym brakiem wojowniczości, tak przez zupełne nieposiadanie kapłaństwa, jak i za pośrednictwem demokratycznych form swego rządu, przedstawiają, nam również typ organizacji najbardziej cechujący przemysłowość (industrializm).

To samo stosuje się nawet do zwyczaju dawania podarków w celu zjednywania względów towarzyskich. Widzimy to, zestawiając z Anglią narody Europejskie, które, jakkolwiek łacno dorównywają jej pod względem stadiów swego postępu, różnią się jednak stopniem ograniczenia wojowniczości przez industrializm. W Niemczech, gdzie periodyczne dawanie podarków wśród krewnych i przyjaciół jest obowiązkiem powszechnym, oraz we Francji, gdzie brzemię stąd wynikające jest tak wielkie, że na Nowy Rok i Wielkanoc ludzie częstokroć opuszczają dom dla uniknięcia go, ten zwyczaj towarzyski trwa w większej sile, niż w Anglii, posiadającej organizację, mniej wojowniczą.

Tak więc, o tym rodzaju ceremonii, tak samo, jak i o tych, jakieśmy już roztrząsnęli powiedzieć możemy, że, biorąc kształty wraz z utrwalaniem się owego zwierzchnictwa państwowego, wytwarzanego przez wojowniczość, rozwija się on wespół z rozwojem wojowniczego typu budowy społecznej, oraz chyli się do upadku wraz z rozwojem typu przemysłowego.