Instytucje obrzędowe – ROZDZIAŁ III. SKALECZENIA

§ 357. Wykład nasz będzie łatwiejszy, gdy drogą pośrednią przystąpimy do faktów oraz do wniosków, jakie tu wyciągniętymi być mają.

Starożytnej ceremonii nadawania feudów w Szkocji dokonywano w sposób następujący: „on (pełnomocnik zwierzchnika) pochylał się a, wziąwszy kamień i garść ziemi, trzymał je nad pełnomocnikiem nowego wasala, przelewając przez to na niego rzeczywiste, istotne i cielesne władanie feudum”. Wśród dalekich, mało ucywilizowanych ludów spotykamy również zwyczaj podobny. Każdy z Kondów, sprzedając swój uprawny kawałek gruntu, wzywa naprzód na świadka bóstwo wioskowe, a „następnie wysypuje garść ziemi na kupującego”. Od takich wypadków, w których w ten sposób wyraża się oddawanie ziemi za wynagrodzeniem, możemy przejść do takich, w których przy pomocy form podobnych ziemia ustępowaną jest na znak podległości politycznej. Gdy Ateńczycy żądali pomocy przeciwko Spartanom po napadzie Kleomenesa, wówczas w zamian za żądaną opiekę domagano się od nich oświadczenia podległości; jakoż oświadczenie takie zrobiono posyłając ziemi i wody. Podobny postępek posiada też znaczenie podobne na wyspach Fidżi „soro z koszykiem ziemi… pozostaje zwykle w związku z wojną, i ofiarowywanym bywa przez stronę słabszą, wskazującą w ten sposób, iż ustępuje swego kraju zdobywcom”. Podobnie też dzieje się w Indiach Kiedy przed 16-tu mniej więcej laty Tu-wen-hsin posłał swoją misję, „Panthay” do Anglii, „członkowie jej przynieśli ze sobą kawałki skały, odłamanej na czterech krańcach gór (Talijskich), jako najbardziej formalną oznakę ich pragnienia stać się wasalami korony brytańskiej”.

To oddawanie części zamiast całości w takich razach, gdy całość nie może być wzięta w ręce, będzie może przytoczonym jako przykład ceremonii symbolicznej; jakkolwiek, nawet w braku wszelkiego wytłumaczenia dalszego, możemy powiedzieć, iż zbliża się ono, o ile tylko przyroda rzeczy na to pozwala, do przenoszenia istotnego. Nie jesteśmy wszakże zmuszeni zapatrywać się na ten zwyczaj, jako na ceremonię obmyślaną sztucznie. Możemy spokrewnić ją z pewną inną ceremonią prostszą, która rzucając na nią, światło, sama zarazem zyskuje od niej pewno wytłumaczenie. Mam tu na myśli oddawanie części ciała dla oznaczenia tego, że się ustępuje całość. Na wyspach Fidżi, kiedy dannicy zbliżali się do swoich panów, zwiastun oznajmiał im, „iż muszą wszyscy obciąć swoją tobę (kędziory włosów pozostawione na kształt ogona)…; wszyscy oni obcinali swoje ogony”. Jednakże i tutaj można odpowiedzieć, że akt ten, jest również symbolicznym — wymyślonym raczej sztucznie, nie zaś powstałym w sposób naturalny. Jeżeli wszakże cofniemy się jeszcze o krok jeden, znajdziemy klucz jego pochodzenia naturalnego.

Naprzód przypomnijmy sobie, jaki zaszczyt spływa na człowieka z nagromadzonych trofeów; w ten to sposób wśród Szoszonów np. „ten kto zdobędzie najwięcej skalpów, zyskuje największą sławę”. Dodajmy do tego twierdzenie Bankrofta o obchodzeniu się Czyczimeków z jeńcami: „częstokroć skalpowano ich jeszcze za życia a krwawe trofea umieszczali sobie na głowie ich dręczyciele”. Teraz zapytajmy siebie, co się też dziać będzie, gdy oskalpowany nieprzyjaciel pozostanie przy życiu. Zdobywca zachowa sobie skalp, jako dodatek do innych swoich trofeów; zwyciężony nieprzyjaciel staje się jego niewolnikiem, niewolnictwo zaś jego ujawni się w tym, iż nie będzie miał swego skalpu. Tutaj więc mamy początki zwyczaju, który się może utrwalić, gdy warunki społeczne sprawią, iż pożyteczniejszym będzie zatrzymywanie zwyciężonych jako niewolników, niż zjadanie ich. Zachowawczy dziki zmienia się w stopniu możliwie nieznacznym. Kiedy się utrwali obecny zwyczaj zatrzymywania w niewoli jeńców wojennych, wówczas zwyczaj dawniejszy odcinania im części ciała mogących służyć jako trofea, trwać będzie w dalszym ciągu; ślad zaś pozostały po takim obcięciu, stanie się oznaką poddaństwa. Stopniowo, kiedy otrzymanie takiego piętna pocznie oznaczać więzy niewoli, cechować ono będzie już nie tylko jeńców wojennych ale

i tych, co się z nich zrodzą; aż na koniec, noszenie podobnej odznaki stanie się cechą, podległości w ogóle. Dzieje Hebrajczyków wskazują nam, iż poddawanie się okaleczeniom, może niekiedy urastać w zwyczaj stwierdzania zgody na niewolnictwo. „Tedy przyciągnął Nahas Amończyk i położył się obozem przeciw Iabes Galeackiemu. I rzekli wszyscy mężowie Iabes do Nahasa: uczyń z nami przymierze a będziemy ci służyli. I rzekł do nich Nahas Amończyk: W ten sposób uczynię z wami przymierze, jeżeli wyłupię z was każdemu oko prawe”.

Przystali oni na poddaństwo, a okaleczenie ich (dokonywane wszakże pomimo ich zgody) poczęło oznaczać ich podległość. Nadto, okaleczenia, służące tak samo, jak cecha gospodarza na owcy, do oznaczenia naprzód własności osobistej, później zaś własności państwowej, służą też zarazem, jako wiekuiste przypomnienie potęgi władcy: napawają one strachem, który nakłania do posłuszeństwa. Fakt taki widzimy w twierdzeniu, że kiedy Bazyli II pozbawił wzroku 15, 000 jeńców bułgarskich, „naród został przejęty obawą wobec tego okropnego przykładu”.

Dodawszy tutaj, że okaleczenia, stawszy się w ten sposób cechą, rasy podległej, trwają, dalej jako oznaka poddaństwa nawet wówczas, kiedy zniknie już zwyczaj brania trofeów, który dał im początek, zaznaczmy teraz rozmaite rodzaje okaleczeń, oraz sposoby, jakimi wchodzą one do zakresu znanej nam trojakiej kontroli: państwowej, religijnej i towarzyskiej.

§ 358. Kiedy Araukańczykowie, zbierając się na wojnę, posyłają gońców, aby zebrać plemiona sprzymierzeńcze, wówczas gońcy owi zamiast listów wierzytelnych, mają pewne strzały; jeżeli zaś „działania nieprzyjacielskie już się rozpoczęły, wówczas dodaje się do owych strzał palec albo (jak chce Alcedo) rękę zabitego nieprzyjaciela”; — jest to jeden jeszcze przykład, który obok innych wyżej przytoczonych, wskazuje nam, iż ręce albo ich części, bywają przynoszone do domu na znak zwycięstwa.

Posiadamy dowód na to, iż w pewnych wypadkach zwyciężeni, których pozbawiono rąk przez zdobywanie takich trofeów, przynoszonymi bywali do domów z pola bitwy. Król Ozymandyasz odprowadził zbuntowanych Baktryjczyków i jak wskazano „na drugiej ścianie” jego pomnika „jeńców niesiono naprzód: są oni pozbawieni rąk i kończyn”. Jakkolwiek wszakże pokonywany nieprzyjaciel może postradać jedną ze swoich rąk, zabraną mu jako trofeum, nie narażając się zbytnio na utratę życia, to jednak strata owa tak dalece zmniejsza jego wartość jako niewolnika, iż naturalnie przekłada się tu jakieś trofeum inne. Nie można jednak powiedzieć tego samego o palcu; widzieliśmy przed chwilą, że palce bywają niekiedy przynoszone do domu, jako trofea, zaś biblia świadczy, że nieprzyjaciołom pozbawionym palców, pozwala się żyć w stanie niewolnictwa. W księdze sędziów I — 6 — 7 czytamy: „i uciekał Adonibezek (Chananejczyk) a pojmawszy go poucinali palce wielkie u rąk jego i u nóg jego. Tedy rzekł Adonibezek: Siedemdziesiąt królów z palcami wielkimi obciętymi u rąk swych i nóg swych zbierali odrobiny pod stołem moim; jakom czynił tak mi oddał Bóg”. Mamy więc fakt, że palce w rozmaitych miejscowościach obcinane bywały i ofiarowywane ku przebłaganiu władców żyjących, władców zmarłych albo też zmarłych krewnych. Krwiożerczy Fidżijanie, krańcowi w lojalności swej względem swych despotów-ludożerców, dostarczają tu wiele przykładów. Williams, opisując następstwa pewnej mniemanej zniewagi powiada: „goniec został… posłany do zwierzchnika tego, który obraził, z żądaniem wyjaśnień; udzielono też ich wraz z palcami czterech osób ku złagodzeniu gniewu dowódcy”. Z powodu śmierci pewnego wodza wydano rozkazy) aby obcięto sto palców, oderznięto ich wszakże tylko 60, wskutek czego jedna kobieta utraciła życie”. Innym jeszcze razem ręka dziecka „pokryta była krwią, która ściekała z pieńka, na jakim przed chwilą odcięto mu mały palec na znak przywiązania do zmarłego ojca”. Ten zwyczaj przebłagiwania zmarłych za pomocą ofiary z palców albo też z ich części, zdarza się również gdzie indziej. Kiedy wśród Charruaów umiera głowa rodziny „córki, wdowa i zamężne siostry zmuszone bywają obciąć sobie po jednym stawie palca; powtarzało się też to dla każdego z umierających krewnych podobnie ważnych, przy czym najpierwej amputacji podlegał mały palec”. U Mandańczyków zwykłym sposobem wyrażania smutku po śmierci krewnego „było obcinanie dwóch stawów małych palców czasem zaś palców innych”. Podobny też zwyczaj znajdowano pośród Dakotów, oraz wśród rozmaitych innych plemion amerykańskich. Odcięty palec; poświęcony w ten sposób upiorowi zmarłego krewniaka albo też zmarłego wodza dla wyrażenia podległości, która by była zjednała go za życia, staje się w innych wypadkach ofiarą dla upiora rozwielmożnionego, czyli boga. Wojak Mandańczyków w czasie przyjęcia go do szeregów, „trzymając mały palec lewej swej ręki wobec wielkiego ducha, wyrażał przed nim w krótkich słowach gotowość oddania mu go na ofiarę; wówczas kładzie palec na suchej czaszce bawołu, gdzie inny obcina mu go tuż przy dłoni uderzeniem toporka”. na koniec, tubylcy wysp Tonga odcinają część małego palca na ofiarę bogom, dla przywrócenia zdrowia wyższemu a choremu krewniakowi. Okaleczenie to, będące początkowo wyrazem podległości względem istot potężnych żywych i zmarłych, w wypadkach niektórych poczyna, jak się zdaje, być oznaką poddaństwa rodzinnego. Australijczycy mają zwyczaj obcinania ostatniego stawu małego palca kobietom; zaś u Hotentotów „wdowa wychodząca za mąż po raz drugi musi pozbawić się końcowego stawu palca, a wychodząc trzeci raz za mąż, traci znowu staw inny i tak dalej, ilekroć tylko wstępuje w związki małżeńskie”.

Dla wykazania tego, iż owe okaleczenia błagalne rąk dokonywane są w taki sposób, iżby jak najmniej wyrządzały szkody, można tu zaznaczyć, że zwykle poczynają się one od obcięcia ostatniego stawu małego palca i że dotyczą ważniejszych części ręki tylko wtedy, kiedy się powtarzają. na koniec, tam, gdzie odcięcie całej ręki odtwarza w zupełności pierwotne okaleczenie nieprzyjaciół zabitych, spostrzegamy, iż wzgląd na użyteczność osoby kaleczonej nie może odgrywać żadnej roli, gdyż postępowanie takie dotyka nieprzyjaciela wewnętrznego czyli zbrodniarza. Hebrajczycy utratą ręki karali pewien rodzaj wykroczenia, jak to wskazuje nam Deutoronomium XXV — 11. W starożytnym Egipcie fałszerze pieniędzy oraz inni fałszerze tracili obie ręce. O pewnym przestępcy politycznym w Japonii mówi się: „kazano mu obciąć ręce, co w Japonii jest największym zbezczeszczeniem”. W Europie średniowiecznej obcinano ręce za wykroczenia rozmaite.

§ 359. Nowoczesne opowiadania o wschodzie świadczą, że niektórzy ze zwyciężonych, pozbawieni nosa przez zwycięzców, pozostają przy życiu, później zaś tacy uważanymi są za ludzi podbitych. Tym sposobem brak nosa może się stać oznaką, niewolnictwa; w pewnych razach bywa też tak istotnie. Niektórzy ze starożytnych mieszkańców Ameryki środkowej wyzywali na bój ludy sąsiednie, gdy „doznawali braku niewolników; gdy druga strona nie przyjmowała wyzwania, pustoszyli jej ziemię i odcinali nosy niewolnikom”. na koniec, opisując wojnę, jaka toczyła się w czasie jego niewoli w Aszantyi, Kamseyer powiada, że Aszantyjowie oszczędzili jednego więźnia, „którego głowa była ogoloną, nos i uszy obcięte, sam zaś on służył do noszenia królewskiego bębna”.

Obok utraty nosa, widzimy w wypadku ostatnim utratę uszu. Początek tego okaleczenia daje się również odnieść do zwyczaju brania trofeów, a w niektórych wypadkach przetrwał on, jeżeli nie jako oznaka niewoli, to przynajmniej jako cecha innego rodzaju niewolnictwa, jakiem jest kara za zbrodnie. W Meksyku starożytnym „temu kto skłamał ku szczególnej szkodzie drugiego, obcinano część warg, niekiedy zaś uszy”. Wśród mieszkańców Hundurasu, złodziejowi konfiskowano jego mienie, „kiedy zaś kradzież była bardzo wielką, obcinano mu uszy i ręce”. Prawo ludu sąsiadującego z nimi, Mizteków, nakazywało „obcięcie nosa, uszu lub warg cudzołożnikowi”; na koniec, niektórym z Zapotekskich kobiet, przekonanych o cudzołóstwo, obcinano uszy i nosy.

Jakkolwiek wszakże brak uszu częściej, jak się zdaje, odznaczał zbrodniarza, nie zaś pokonanego wroga, który przeżył obcięcie mu uszu na trofea, to jednak podejrzewać możemy, iż początkowo brak ów cechował wziętego do niewoli jeńca i że przez pewne złagodnienie zwyczaju, wyłonił się stąd inny sposób cechowania niewolników, jakim posługiwali się Hebrajczycy, a jaki ze zmianą, znaczenia trwa dotąd na wschodzie. W Exodus XXI — 5 — 6 czytamy, że kiedy po sześcioletniej służbie kupiony niewolnik nie chce być wolnym, tedy „przywiedzie go pan jego do sędziów a postawi go u drzwi albo u podwoją i przekole mu pan jego ucho jego szydłem i będzie mu niewolnikiem na wieki”. Konstatując tę ceremonię, Knobel powiada: „na dzisiejszym wschodzie wspomina się o symbolu przekłuwania uszu, jako o odznace, cechującej tych, którzy są komuś oddani… wyraża to należenie do kogoś”. na koniec, ponieważ tam, gdzie rozwija się niczym nie krępowany despotyzm, niewolnictwo osobiste łączy się z niewolnictwem publicznym, oraz panuje teoria, iż wszyscy poddani są własnością, władcy, możemy przeto podejrzewać, iż następstwem tego w wypadkach niektórych będzie powszechne panowanie tego rodzaju okaleczeń. „Wszyscy Birmańczycy bez wyjątku mają, zwyczaj przekłuwania sobie uszu. Dzień, w którym dokonywa się tej operacji, uważany jest za uroczystość, gdyż zwyczaj w ich mniemaniu posiada mniej więcej taką, wagę, jak chrzest w mniemaniu naszym”. Jako dowód pośredni, mogę tu jeszcze przytoczyć ciekawy fakt, że Gondowie „biorą się rękami za uszy na znak podległości”.

Potrzeba tu zaznaczyć jeszcze pewien zwyczaj pokrewny: przewlekanie kółek przez nos. Komentując ten zwyczaj, którego przykładu dostarczają niektóre kobiety astrachańskie, Bell mówi: „powiedziano mi, że był to skutek religijnego oddania się tych osób na służbę Bogu”. Przeczytajmy teraz ustęp poniższy z Izajasza o Senacherybie: „tedy to jest słowo, które mówił Pan o nim… przeto założę kolce moje za nozdrza twoje, a wędzidło moje wprawię w gębę twoją”…

Do tego dodajmy fakt, iż rzeźbiarze asyryjscy przedstawiali niewolników, jako takich, których wiedziono na sznurach, przywiązanych do kółek przez nosy przeciągniętych. Czyż nie spostrzegamy tutaj wzajemnego pokrewieństwa tych wszystkich form: podbój, przypadkowe znaczenie jeńców i ostawanie się przy życiu piętna już dla oznaczania osób podległych w ogóle.

§ 360. Szczęki można zabierać tylko tym, którym się odbiera życie. Istnieją wszakże zęby: niektóre z nich można wyrywać jako trofea, nie zmniejszając zbytnio użyteczności więźnia. Wyłania się stąd pewna inna forma kaleczenia.

Widzieliśmy, iż zęby zabitych nieprzyjaciół noszone bywają w Aszantyi i Ameryce południowej. Otóż skoro się wyrywa zęby jako trofea jeńcom, których się zatrzymuje na niewolników, tedy utrata ich musi stać się cechą, podległości. Mogę tu wymienić jeden tylko fakt, świadczący bezpośrednio, iż ze zwyczaju tego wyłania się ceremonia błagalna. Pomiędzy skaleczeniami, jakim podlegają ludzie na wyspie Sandwich w razie śmierci króla albo wodza, Ellis wymienia wybijanie jednego z zębów przednich — przy czym zamiast tego, można sobie obciąć uszy. Kiedy czytamy dalej u Cook’a, że mieszkańcy wysp Sandwich wybijają sobie po jednym z czterech przednich zębów i że, jak mówi on, cała ludność naznaczona jest tymi powtarzanymi kilkakrotnie skaleczeniami, którym podlegają tam ludzie w celu ubłagania upiorów zmarłych władców — kiedy wywnioskujemy dalej, iż dla ubłagania władcy, budzącego większy postrach a ubóstwionego po śmierci, nie tylko ci, którzy go znali, mogą poddawać się temu kalectwu ale i ich dzieci, zrodzone później, to spostrzegamy, jak praktyka dana, utrwaliwszy się, może się ostać przy życiu, jako zwyczaj religijny, gdy nawet znaczenie jej początkowe zaginie. Istnieją, inne jeszcze powody do wnioskowania, iż praktyka owa posiada taką przyrodę Sakramentu; powody owe widzimy w ustaleniu wieku, w którym dokonywa się operacji, oraz w charakterze samego operatora. W Nowej Walii południowej, ceremonii tej dokonywają ludzie „koraddżera” czyli kapłani; zaś o pewnym na wpół oswojonym Australijczyku Haygarth pisze, iż mówił on jednego dnia z miną poważną, że musi oddalić się na dni parę, gdyż dosięgnął już wieku męskiego i „był już wielki czas aby sobie powybijał zęby”. Rozmaite plemiona afrykańskie, jak: Batoka, Dor, podobnież tracą dwa lub więcej ze swoich przednich zębów i zazwyczaj utrata taka jest obrządkiem obowiązującym. Ale najlepszy dowód dają nam starożytni Peruwijanie. Pomiędzy niektórymi z nich istniało podanie, że zdobywca Huayna Capac, znajdując, iż byli nieposłuszni „ustanowił prawo, mocą którego oni sami i potomkowie ich mieli wybijać sobie w każdej szczęce po trzy przednie zęby”. Inne podanie, pochodzące, rzecz jasna, od pierwszego głosiło, że owo wyjmowanie zębów dzieciom” przez ich ojców było „usługą bardzo miłą ich bogom”. na koniec, tak samo jak to bywa z innymi skaleczeniami, których znaczenie wyszło już z pamięci, sądzono w niektórych miejscowościach, że pobudką, takiego postępowania były względy przystojności zewnętrznej.

§ 361. Ponieważ przeobrażanie się zwyczaju zjadania podbitych nieprzyjaciół w zwyczaj zatrzymywania ich w niewoli łagodzi praktykę pobierania trofeów o tyle, iżby się nie zadawało śmierci; ponieważ nadto zjawia się dążność do tego, iżby wyrządzane wrogowi uszkodzenie w możliwie najmniejszym stopniu zmniejszało użyteczność niewolnika, na koniec, ponieważ z ukazaniem się klasy niewolników urodzonych, piętno, jakie by nosili oni nie wskazywało, aby pojmanymi byli na wojnie, a więc już nie świadczyło o zwycięstwie ich pana, przeto z biegiem czasu nie pozostawało już żadnej przyczyny do nadawania im oznak, pociągających za sobą, okaleczenia poważne. stąd też można wywnioskować, że najbardziej powszechnymi stawać się poczęły uszkodzenia jak najlżejsze takim zdaje się być, w pewnej mierze słuszne, wytłumaczenie tego faktu, iż obcinanie włosów należy do uszkodzeń najbardziej upowszechnionych.

Widzieliśmy już prawdopodobne źródło tego zwyczaju na wyspach Fidżi, gdzie dannicy muszą, poświęcać kędziory włosów, zbliżając się do swych wielkich wodzów; istnieje zaś świadectwo, iż podobnej ofiary żądano również w Brytanii starożytnej. W legendach arturyjańskich, które pomimo całej możliwej swej niehistoryczności dają dokładne wyobrażenie, o zwyczajach epoki, z jakiej pochodzą; czytamy: „tedy przyszedł Artur do Caerleonu, tam też przyszli gońcy od króla Ryona, którzy rzekli: „jedenastu królów złożyło mi hołd i brodami ich ustroiłem sobie płaszcz. Poślij mi jeszcze twoją brodę, albowiem brakuje właśnie jednej do wykończenia mego płaszcza”„.

Istnieją powody do mniemania, że pobieranie włosów obróconego w niewolę jeńca, poczyna się w sposób jak najmniej się różniący od skalpowania wroga zabitego; część bowiem włosów, oddawana w niektórych wypadkach ku przebłaganiu, w innych zaś zdejmowana dla oznaczenia własności posiadacza, położeniem swym odpowiada położeniu kędziorów skalpowych. Tobe (ogon), oddawany przez Fidżyjańskich danników, posiadał kształt harcapa: domyślać się należało przy tym, iż żądanym mógł być przez zwierzchnika a przeto do niego też należeć. Co większa, pośród Kałmyków „gdy jeden pociągnie drugiego za warkocz albo istotnie wyrwie go, uważa się to za wykroczenie karygodne, gdyż sądzą, oni, że warkocz należy do wodza albo, że jest oznaką poddaństwa względem niego. Jeżeli udziałowi podobnemu podlegną krótkie włosy na wierzchołku głowy rosnące, to nie stanowi to wykroczenia karygodnego, gdyż włosy takie uważane są. za własność osobistą nie zaś za własność wodza”.

na koniec, mogę tu dodać twierdzenie Wiliamsa, że Tatarowie zdobywcy Chin, „nakazali Chińczykom przybrać narodowy zwyczaj tatarski, golenia przodu głowy, oraz splatania włosów w długi warkocz na znak podległości”. Inny fakt, jaki podamy teraz, łącznie z poprzedzającymi napomyka również, że człowiek zwyciężony, nie zabijany na miejscu lecz brany do niewoli, oddawał na znak tejże swój kędzior skalpowy.

Jakkolwiekby było wszakże, szeroko upowszechniony zwyczaj zabierania włosów podbitemu, bądź z częścią jego skóry, bądź też bez niej, prawie wszędzie doprowadził do kojarzenia krótkich włosów z niewolnictwem. Skojarzenie takie istniało zarówno wśród Greków, jak i Rzymian: „jeńcy mieli krótko obcięte włosy na znak niewolnictwa”. Znajdujemy to samo w całej Ameryce. „W towarzystwie niewolnik jest pogardzany, włosy jego są obcięte krótko”, powiada Bankroft o Nutkach, zaś „przywilej noszenia długich włosów surowo zakazany był” karaibskim niewolnikom i jeńcom. Niewolnictwo, jakiem karano zbrodnie, miało też podobną, odznakę. Nikaraguańskiemu „złodziejowi obcinano włosy i stawał się on niewolnikiem osoby, którą okradł, dopóki ona nie znalazła w ten sposób zadośćuczynienia”. Drogą, też naturalną nakładanie niewolniczego piętna stawało się karą. Wśród mieszkańców Ameryki środkowej, człowieka podejrzanego o cudzołóstwo „obnażano i obcinano mu włosy”. Jedną ze starożytnych kar meksykańskich „było obcięcie włosów na jakimś miejscu publicznym”. na koniec, w ciągu wieków średnich w Europie obcięcie włosów było również karą. Rzecz prosta, iż, mocą samego przeciwstawienia, włosy długie stały się cechą wyróżniającą zaszczytnie. Jeżeli wśród Chibchów „największą, zniewagą, jaką tylko można wyrządzić mężczyźnie albo kobiecie było obcięcie im włosów”, to przyczyną obrazy bywało tutaj upodobnienie ich do niewolników; domyślać się też należy przy tym, iż noszenie długich włosów uważało się za rzecz zaszczytną. Indianie Itzaeks, powiada Fancourt, nosili włosy tak długie, jak tylko mogły im urosnąć; zaiste najtrudniejszą jest rzeczą nakłonić Indian do obcięcia włosów”. Długie włosy oznaczają dostojeństwo wśród Tongańczyków: nikomu nie wolno ich nosić z wyjątkiem osobistości wybitniejszych. To samo stosuje się też do Nowokaledończyków, tudzież różnych innych plemion niecywilizowanych, a nadto do na wpół cywilizowanych mieszkańców wschodu: „książęta otomańscy golą sobie brody dla okazania, iż zależnemu są od łaski panującego cesarza”. Grecy „w wieku męskim… nosili włosy dłuższe” i „pewne znaczenie polityczne przywiązywano do włosów”. Nadto w Europie północnej „pośród Franków… niewolnicy nosili włosy krótsze i uczesane mniej starannie, niż ludzie wolni”, zaś ci ostatni nie nosili tak długich włosów, jak szlachta. „Włosy królów Frankońskich są święte… są one dla nich odznaką i zaszczytnym przywilejem królewskiego rodu”. Klotar i Hildebert, pragnąc podzielić królestwo swego brata, naradzali się co do swych synowców: „czy obciąć im włosy i w ten sposób sprowadzić ich do rzędu zwykłych poddanych, czy też ich pozabijać”. Mogę tu jeszcze dodać krańcowy przykład japońskiego Mikada. „Ani włosy jego, ani broda, ani paznokcie nigdy nie bywają (świadomie) obcinane, tak aby jego święta osoba została uszkodzoną”. Obcięcie, jeśli się zdarza, dokonywanym bywa wówczas, gdy przypuszczają, że Mikado śpi.

Mimochodem można zaznaczyć tutaj pewną równoległą cechę godności boskiej. Długość włosów, będąca oznaką ziemskiego dostojeństwa, staje się nadto oznakę dostojeństwa niebieskiego. Bogowie rozmaitych ludów, zwłaszcza zaś wielcy bogowie, odznaczają się powiewnemu brodami i długimi kędziorami włosów.

Cechą podległości w łonie rodziny bywają również w wielu wypadkach krótkie włosy. Na niskim stopniu uspołecznienia kobiety noszą zazwyczaj to piętno niewoli. Na wyspach Samoa kobiety noszą włosy krótkie, mężczyźni zaś długie, a pośród innych Malajo-Polinezyjczykow, jak np: Tahityjczyków i Nowozelandczyków spotykamy również podobną różnicę. Tak samo ma się rzecz z plemionami Negrytów”. „W Nowo-Kaledonii wodzowie oraz ludzie wpływowi noszą włosy długie… kobiety wszystkie obcinają je tuż przy samych uszach”. Ostrzyżone głowy w podobny też sposób stanowią cechę kobiet z Tanna, Lifu, Vate oraz kobiet Tasmańskich. Istniał też pokrewny zwyczaj wyrażania podległości synowskiej. Ofiara z włosów tworzyła niegdyś w Europie część obrzędu adopcji. „Karol Martel posiał syna swojego Pepina do Luitpranda, króla Lombardów, aby mu obciął pierwsze jego kędziory, a przez tę ceremonię mógł w przyszłości zająć miejsce jego ojca”. na koniec, Klockmeusz, dla zawarcia pokoju z Alarykiem, zaproponował, iż stanie się jego przybranym synem, a to, pozwalając mu obciąć sobie brodę.

Okaleczenia jednocześnie poczynają też oznaczać poddanie się osobom zmarłym. O ile ofiarowywanie włosów nieboszczykom jest początkowo pokrewne oddawaniu im trofeów, o tym świadczą dowodnie Dakotowie. „Mężczyźni pogolili sobie włosy na głowach, z wyjątkiem małego tylko czuba na wierzchołku (kędzior skalpowy), któremu pozwalają rosnąć i noszą w kształcie warkoczy, spadających na ramiona: zrzeczenie się tych warkoczy stanowi zwykle ofiarę w wypadku śmierci bliskich krewnych”. Jest to możliwe zbliżenie się do praktyki oddawania zmarłym swego skalpu. Znaczenie takiego zwyczaju uwydatnia się również w opowiadaniu o Karaibach. „Ponieważ włosy ich stanowiły w ten sposób główną ich chlubę, przeto był to nie dwuznaczny dowód szczerości ich smutku, gdy ze śmiercią krewnego lub przyjaciela obcinali sobie włosy tak krótko, jak ich niewolnicy i jeńcy”. Wszędzie ludy niecywilizowane przestrzegają form podobnych. Nie inaczej też działo się wśród starożytnych ras historycznych. U Hebrajczyków robienie, łysiny na ich głowach, było praktykowane jako obrzęd pogrzebowy; podobne też znaczenie miało wypalanie kątów brody”. Wśród Greków i Rzymian „włosy strzyżono krótko w czasie żałoby”. W Grecji znaczenie tej praktyki było powszechnie znanym. Potter robi uwagę następującą: „widzimy, iż Elektra Eurypidesa wyrzuca Helenie, jako błąd to, że pożałowała swych włosów a przez to oszukała zmarłego”; przytacza też on pewne twierdzenie, że owa ofiara z włosów (składanych niekiedy na grobie), dokonywaną była „po części dlatego, aby zjednać łaskę upiora nieboszczyka dla danej osoby”. Potrzeba tu dodać jeszcze pewną uwagę znaczącą: „na znak żałoby świeżej, golono głowę; na ofiarę zaś dla osób dawno zmarłych obcinano tylko pojedynczy kędzior”.

Rzecz naturalna, że, jeżeli z owego przejednywania zmarłych, z których ci lub owi stają się bogami, urośnie przejednuje nie religijne, wówczas oczekiwać możemy, iż ofiara z włosów ukaże się znowu, jako ceremonia religijna; jakoż znajdujemy, że tak bywa w istocie. Już w fakcie wymienionym przed chwilą, że obok składania ofiary z włosów na pogrzebie greckim, robiono później takież ofiary pomniejsze, widzimy początek owego powtarzającego się błagania, jakie cechuje zazwyczaj kult bóstwa. Kiedy zaś dalej czytamy, że pośród Greków, „ze śmiercią jakiejś bardzo popularnej osobistości, jak np. wodza, zdarzało się niekiedy, że całe wojsko obcinało sobie włosy”, to widzimy jeszcze krok jeden w kierunku takiego przejednywania niespokrewnionych już członków danej społeczności, jakie, gdy się tylko utrwali, staje się cechą kultu religijnego. stąd pewne ceremonia greckie. „Obcinanie włosów, którego dokonywano zawsze wówczas, gdy chłopiec stawał się epsebos, było aktem uroczystym, któremu towarzyszyły obrzędy religijne… zaś włosy po obcięciu ich ofiarowywano jakiemuś bóstwu, zazwyczaj jednemu z bogów rzecznych” Podobnie też u Rzymian, przy pierwszym ostrzyżeniu: „włosy, obcięte w takich okolicznościach, poświęcane były jakiemuś bogu”. Ofiara z włosów była też aktem kultu wśród Hebrajczyków; mówią; nam: „mężów osiemdziesiąt ogoliwszy brody i rozdarłszy szaty i podrapawszy się, którzy ofiarę śniedna i kadzidło w rękach swych mieli, aby je odnieśli do domu Pańskiego”; zaś Krehl przytacza wiele faktów pokrewnych o Arabach. Ciekawą odmianę tego zwyczaju spotkać można było w starożytnym Peru. Małe ofiary z włosów trwały tam ciągle. „Inną ofiarą” pisze d’Acosta „było wyrywanie rzęs albo brwi i okazywanie ich słońcu, górom, wiatrom, obłokom lub wszystkiemu, czego tylko się obawiali”. „Wchodząc do świątyni albo znajdując się już w niej, podnoszą oni ręce ku brwiom, jak gdyby chcieli wyrywać stamtąd włosy, a następnie robią ruch taki, jakby macali je bałwanowi”: jest to dobry przykład skrócenia, jakiemu podlegają zazwyczaj obrzędy.

Pozostaje tu jeszcze pewna inna cecha rozwojowa. Ten rodzaj ofiary staje się w pewnych wypadkach sposobem towarzyskiego przejednywania. Tahityjczycy ofiarowują plecionki z własnych włosów na znak poważania. We Francji w V i VI stuleciu było zwyczajem, iż za zbliżaniem się do zwierzchnika wyrywano sobie parę włosów z brody i ofiarowywano je; zwyczaj ten bywał też niekiedy oznaką łaskawości władcy, jak np. wówczas, gdy Klodoweusz zadowolony z odwiedzin biskupa Tuluzy, dał mu włosek z brody swej, przy czym za przykładem jego poszli wszyscy przyboczni. Później znaczenie tego zwyczaju zaciemniło się w skutek skrócenia. Za czasów rycerstwa jednym ze sposobów okazywania szacunku było targnięcie siebie za wąsy.

§ 362. Już wówczas, gdyśmy mówili o trofeach i kiedyśmy znaleźli, że trofea, należące do rzędu sromnych, tak większe jak i mniejsze, posiadały takie znaczenie, jak i inne, przygotowaliśmy się niejako do wytłumaczenia sobie okaleczeń, z jakimi teraz będziemy mieli do czynienia. Widzieliśmy, że kiedy zwyciężonych nie zabijano, lecz uprowadzano ich w niewolę, to koniecznością stawało się, iżby pobieranie trofeów nie narażało ich życia, ani też nie było wielce dla nich szkodliwym i że stąd zamiast szczęki brano zęby, zamiast rąk palce, zamiast skalpów włosy. Podobnie też i w tym wypadku kaleczenie zabójcze lub niebezpieczne znikło, pozostawiając takie tylko uszkodzenia pokrewne, które nie szkodziły poważnie lub zgoła nie wpływały na wartość nieprzyjaciela, jako sługi.

Nie znajdujemy żadnych dowodów bezpośrednich, że kastracja wzięła początek w pobieraniu trofeów; ale istnieje bezpośredni dowód, że więźniowie podlegają, niekiedy takiej operacji, jaką. pociągnęłoby za sobą pobieranie trofeów tego rodzaju. Starożytni Persowie kastrowali zazwyczaj młodych mężczyzn i chłopców z pomiędzy swych pokonanych nieprzyjaciół. Czytamy u Gibbona o Teobaldzie markizie Spoletańskim, że, „jego jeńcy… zostali wykastrowani bez litości”. Istnieje też pewien inny powód do mniemania, że niegdyś składano przymusowe tego rodzaju ofiary zdobywcom, w tym mianowicie, iż znajdujemy zwyczaj przynoszenia takich samych ofiar bóstwu. Na dorocznej uroczystości bogini frygijskiej Amma (Agdistis) „zwyczajem było, że młodzieńcy robili z siebie eunuchów za pomocą, ostrej muszli, wykrzykując jednocześnie: „przyjmij to Agdistis”„. Podobna praktyka istniała też wśród Fenicyjan, zaś Brinton wspomina o pewnym surowym kaleczeniu się starożytnych kapłanów meksykańskich, które jak się zdaje, zawierało też w sobie kastrację . Zwyczaj ten, stawszy się w sposób wskazany wyżej oznaką, podległości, na podobieństwo zwyczajów innych, przetrwał w wypadkach niektórych nawet tam, gdzie znaczenie jego zaginęło. Hotentoci zmuszają, do kastracji połowicznej około 8-go lub 9-go roku życia; pokrewny też zwyczaj istnieje wśród Australijczyków.

Rzecz prosta, że z pomiędzy okaleczeń tego rodzaju najmniej poważne jest też najbardziej upowszechnionym. Obrzezanie spotykamy wśród niespokrewnionych z sobą plemion na całym świecie: pośród Malajo-Polinezyjczyków, na wyspach Tahiti, Tonga, na Madagaskarze, pośród negrytów Nowej Kaledonii i wysp Fidżi, wśród ludów afrykańskich, zarówno pobrzeży jak i wnętrza, poczynając od Abisynii północnej, aż do południowej Kafreryi; w Ameryce, pośród niektórych ludów meksykańskich, wśród Yukatańczyków oraz ludności San Salvadoru. na koniec, spotykamy się z tym znowu w Australii. Nawet niezależnie od tego faktu, że Egipcjanie, jak wskazują ich pomniki, uprawiali ten zwyczaj od czasów dawnych, oraz niezależnie od tego, iż panował on wśród plemion arabskich w ogólności, przytoczone wyżej dowody tego, że obrzezanie nie ogranicza się do jednej okolicy lub jednej rasy, w dostatecznej mierze obalają upowszechnione teologiczne tłumaczenie tej sprawy. Obalają też one podobnie inne jeszcze tłumaczenie podsuwane dość często; ogólny bowiem przegląd faktów przekonywa nas, że zwyczaj ten nie przeważa u plemion najbardziej chędogich, pospolitym zaś jest u plemion najbardziej niechlujnych. Przeciwnie, fakty wzięte w całej swej masie zgodne są. z teorią ogólną, i służą ku jej potwierdzeniu. Wskazaliśmy, że pośród Abisyńczyków trofea, zdobyte przez obrzezanie, dokonane na ciele zmarłego wroga, przedstawiane są przez każdego wojownika wodzowi, oraz, że wszystkie takie trofea wzięte po bitwie, niekiedy przedstawiane bywają królom. Jeżeli zwyciężeni nieprzyjaciele nie zostaną zabici, lecz pójdą w niewolę, oraz jeżeli wojownicy, którzy ich zwyciężą, będą, jak dawniej, przedstawiali zwykłe dowody swej dzielności, to będzie musiało powstać obrzezanie żywych jeńców, które w ten sposób stanie się cechą, ludzi ujarzmionych. Widocznym jest też pewien wynik dalszy. Ponieważ wodza i króla zjednywa się, przynosząc im owe trofea, zdobyte na ich wrogach, oraz ponieważ w mniemaniu pierwotnym, upiór zmarłego znajduje upodobanie w tym, co się podobało mu za życia, przeto naturalnym tego następstwem będzie okazywanie takich trofeów upiorowi zmarłego władcy. W społeczeństwach więc wysoce wojowniczych, rządzonych przez despotę o pochodzeniu boskim, który od wszystkich swoich poddanych wymaga, aby znosili to piętno służalstwa i po śmierci którego straszny jego upiór z trwogą bywa przejednuje ny, w społeczeństwach takich, oczekiwać możemy, że owo przedstawienie królowi podobnych trofeów, zdobytych na nieprzyjaciołach, uprowadzonych w niewolę, przeobrazi się z biegiem rozwoju w ofiarowywanie Bogu podobnych trofeów, branych od każdego pokolenia obywateli męskich w uznaniu ich poddaństwa względem niego. stąd też kiedy Movers powiada, że pośród Fenicyjan obrzezanie było „znakiem poświęcenia Saturnowi” oraz kiedy podają, nam dowody tego, że tubylcy San Salvadoru obrzezali się od dawna „na sposób żydowski, ofiarowując krew bałwanowi”, to widzimy w tym takie właśnie wyniki, jakie, podług przewidywań naszych, tu i owdzie ukazywać się mogą.

Jasnym jest, że takie tłumaczenie zwyczaju obrzezania stosuje się również do tej jego formy, z jaką zaznajomiła nas biblia. Widzieliśmy już, że starożytni Hebrajczycy, tak sarno jak Abisyńczycy nowocześni, uprawiali pewną formę pobierania trofeów, która pociągała za sobą, ten rodzaj kaleczenia martwych nieprzyjaciół; tak samo też w jednym jak i w drugim wypadku wynika, że nieprzyjaciel zwyciężony lecz nie zabijany, ale wzięty do niewoli, zostanie naznaczony tym piętnem, jako osoba podwładna. Wszystkie dowody świadczą na korzyść tego, iż obrzezanie było wśród Hebrajczyków znamieniem poddaństwa. Dowiadując się, że wśród Beduinów współczesnych jedyna istniejąca tam koncepcja Boga przedstawia go, jako potężnego żywego władcę, znajdziemy, iż stwierdzenie przymierza Boga z Abrahamem — za pomocą obrzezania — jest ceremonia zrozumiałą. Zdobywamy w ten sposób wytłumaczenie tego faktu, że ze względu na ziemię jaką. otrzymać miał Abraham, uszkodzenie to, któremu tenże podległ, kazało domyślać się, że „Pan” miał „być Bogiem ponad nim”; pojmujemy również ten fakt, że znamię to miało być noszone nie tylko przez niego oraz jego potomków, jako jednostki ukochane, ale także i przez niewolników, należących już do krwi innej. Przypominając zaś, że w mniemaniu ludów pierwotnych powracający sobowtór zmarłego władcy nie daje się odróżnić od władcy żywego, znajdziemy • wytłumaczenie dziwnego podania o gniewie boskim na Mojżesza za to, że nie obrzezał swego syna: „i stało się w drodze, w gospodzie, że zabieżał Pan Mojżeszowi i chciał go zabić. Tedy wziąwszy Zefora krzemień ostry, obrzezała nieobrzezkę syna swego i porzuciła przed nogi Jego”. Istnieją też dalsze dowody tego, że obrzezanie wśród Żydów było oznaką poddania się Jehowie. Pod obcymi rządami Antyjocha, który wprowadził też obcych bogów, obrzezanie było zakazanym, tych zaś, którzy, obstając przy nim, odmawiali posłuszeństwa owym obcym bogom, zabijano.

Z drugiej strony Matatjas i jego przyjaciele, powstawszy przeciwko obcemu władcy i obcej wierze, jak nam mówią, zakrzątnęli się i zburzyli ołtarze i jakie tylko dzieci w Izraelu znaleźli nieobrzezane, wszystkie obrzezali pilnie. Nadto, Hyrkanus, podbiwszy Idumejczyków, poddał ich obrzezaniu, zaś Arystobulus w sposób podobny narzucał tę cechę zwyciężonemu ludowi Ituryjskiemu.

W całkowitej zgodzie z tym wszystkim pozostają pewne fakty przeciwne, Tu-i-Tonga (Wielki wódz boski Tongańczyków) nie jest obrzezanym na podobieństwo innych ludzi: będąc niepodległym, nie nosi on piętna poddaństwa. Do tego zaś możemy dodać taki wypadek, w którym całe plemiona, należące do rasy zazwyczaj obrzezanej, pozostają nieobrzezanymi, jeśli nie podlegają nikomu. Wymieniając niektórych dzikich Berberów w Marokko, mających się właśnie odróżniać brakiem owego piętna, Rohlfs powiada: „te plemiona nieobrzezane zamieszkują góry Riff… na przestrzeni całych tych gór mieszkańcy jadają mięso dzików, wbrew prawom koranu”. § 363. Obok uszkodzeń, pociągających za sobą jakąś utratę ciała, kości, skóry lub włosów istnieją też skaleczenia, które nie powodują takiego uszczerbku a przynajmniej nie sprowadzają go na stałe. Z pomiędzy nich możemy wziąć naprzód takie, które przynoszą w ofierze część płynną ciała nie zaś część stałą.

Puszczanie krwi, jako kaleczenie się, ma źródło pokrewne z innymi rodzajami owych dobrowolnych uszkodzeń. Gdybyśmy nie znaleźli, że niektóre plemiona nieucywilizowane, jak Samojedy, piją ciepłą krew zwierząt, gdybyśmy wśród istniejących dzisiaj ludożerców, takich np. jak Fidżijanie, nie znaleźli dowodów na to, że dzicy piją krew jeszcze żyjących ofiar ludzkich, wówczas wydałoby się nam rzeczą nieprawdopodobną, że ceremonia ofiarowywania krwi upiorom i bogom wyłoniła się ze zwyczaju wytaczania krwi z nieprzyjaciela zwyciężonego. Kiedy jednak do opowiadań o tego rodzaju okropnościach, dodamy opowiadanie o innych, dokonywanych przez dzikiego czynach strasznych, gdy przypomnimy sobie np., że u Kafrów z Amaponda „zwyczajem jest, iż wódz rządzący przy objęciu władzy musi być obmyty we krwi bliskiego krewnego, pospolicie brata, który przy tej sposobności ponosi śmierć”; nadto, kiedy przyjdziemy do wniosku, że, przed okresem cywilizacji, krwawe upodobania i zwyczaje, dzisiaj zdarzające się wyjątkowo, były prawdopodobnie, powszechnym], to będziemy mogli podejrzewać, że z wypijania krwi przez zwycięskich ludożerców powstał pewien rodzaj ofiar krwawych — a przynajmniej ofiar z krwi zamordowanych. możliwym jest, iż w ten sposób należy tłumaczyć sobie pewne ofiary z krwi osób żyjących. Te zaś, których wytłumaczyć tak nie można, dadzą, się pojąć, jako następstwo zwyczaju ustanawiania świętych więzów pomiędzy osobami żyjącymi przez wzajemne kosztowanie krwi: wyłonić się mogła z tego koncepcja, że ci, którzy dają część swojej krwi upiorowi zmarłego przed chwilą i błąkającego się w pobliżu człowieka, zawierają z nim związek, który z jednej strony każe domyślać się poddania się, z drugiej zaś usposobienia przyjaznego.

Jako podstawę tej hipotezy, możemy wskazać upowszechnienie zwyczaju dobrowolnego puszczania sobie krwi w czasie obrzędów pogrzebowych, nie tylko u współczesnych plemion dzikich, ale i wśród starożytnych, na wpół cywilizowanych ludów, jak: Żydzi, Grecy, Hunnowie i Turcy. Widzimy tu, jak powstają obrzędy pokrewne, utrwalając się, jako stały sposób zjednywania upiorów, budzących większą obawę a stających się bogami — widzimy ofiary ze krwi, toczonej już z własnego ciała ofiarników, już z ciała ich niemowląt, jak to np. czynili Meksykańczycy względem swoich bałwanów; widzimy dalej takie ofiary, jakich np. domyślać się kazało dobrowolne krajanie się kapłanów Baala, albo też takie, jakie składali nawet Żydzi Jehowie, jak o tym świadczy przykład owych 80 mężów, przybyłych z Sichem, Siloh i Samaryi. Co większa, zrozumiałymi tutaj stają się przykłady puszczania krwi, będące znakiem uprzejmości w stosunkach towarzyskich. W czasie obrzędów weselnych na Samoa przyjaciele panny młodej, dla dowiedzenia swego szacunku, brali kamienie i bili siebie niemi dopóty, dopóki nie nabili guzów na głowie i nie zakrwawili jej”. „Kiedy Indianie z Potonchan (Ameryka środkowa) przyjmują nowych przyjaciół… wówczas na dowód przyjaźni, wobec przyjaciela, puszczają sobie trochę krwi… z języka, ręki lub ramienia, albo z jakiej innej części ciała”. na koniec, Mr. W. Foster, ajent jeneralny w Nowej Walii południowej, pisze do autora, iż widział, jak pewna matka australijska, zobaczywszy swego syna po półrocznej rozłące, drapała sobie twarz zaostrzonym patykiem „aż dopóki krew nie wytrysła”.

§ 364. Nacięcia pozostawiają, blizny. Jeżeli ofiary krwi, pociągające za sobą takowe blizny, przynoszone są przez krewnych odbiegłemu duchowi osoby zwyczajnej, to blizny owe nie łacno zdobędą jakieś znaczenie trwałe, lecz jeżeli ofiar takich dokonywają ku przebłaganiu zmarłego wodza nie tylko jego krewni, ale i niespokrewnieni członkowie plemienia, żywiący cześć dla niego i bojący się jego upiora, to blizny takie, na podobieństwo innych, staną się oznakami poddaństwa. Hunnowie, którzy „na pogrzebie Atylli krajali sobie twarz, zadając głębokie rany’„, jak również Turcy, którzy postępowali podobnie na pogrzebach królewskich, nadawali sobie tym samem piętno, które później odróżniało ich jako sługi ich władców. Tak samo też postępowali Lacedemończycy, którzy: „kiedy ich król umierał, mieli barbarzyński zwyczaj zbierania się w wielkiej liczbie, przy czym mężczyźni, kobiety i niewolnicy zmieszani razem wyrywali sobie ciało z czoła szpilkami i igłami… a to dla przypodobania się upiorom zmarłych”. Zwyczaje takie łatwo mogły miewać pewne następstwa dalsze. Oznaki tego rodzaju, apoteozując wybitnego króla, któremu jego podboje nadały charakter założyciela narodu, a cechując nie tylko jego współczesnych ale też przechodząc w drodze przymusu na ich dzieci, mogły stawać się cechą narodową.

Posiadamy dobry dowód tego, że blizny, wynikłe z puszczania krwi na pogrzebach, uznawanymi były za łącznik pomiędzy osobą, zmarłą oraz tymi, którzy je nosili, nadto, że zwyczaj ten rozwijał się w sposób, o jakim napomknęliśmy wyżej. Nakaz zawierający się w księdze kapłanów „dla umarłego nie rzęźcie ciała waszego ani żadnego piętna na sobie nie czyńcie”, wskazuje nam istnienie owego zwyczaju w takim stadium, kiedy jeszcze blizna, pozostająca po ofierze z krwi jest po części znakiem poddaństwa rodzinnego, po części zaś podległości innej. Podania zaś Skandynawów ukazują nam takie stadium, w którym blizna oznacza uleganie, bądź jakiejś nieokreślonej istocie nadprzyrodzonej, bądź też zmarłemu władcy, który się stał bogiem. Odyn, „gdy był bliskim śmierci, kazał się naznaczyć końcem włóczni”, zaś Niort „zanim umarł, kazał naznaczyć siebie dla Odyna ostrzem włóczni”.

prawdopodobnym jest, że blizny na powierzchni ciała, poczynające w ten sposób wyrażać uległość względem zgasłego ojca, zgasłego wodza, lub względem boga, który z nich powstał, dają między innymi początek owym zeszpeceniom, które odróżniamy mianem tatuowania. Nacięcia oraz ślady przez nie pozostawiane niewątpliwie muszą, przedstawiać rozmaitą, postać w miejscowościach rozmaitych. Wyspiarze Andamańscy „tatuują nacinając skórę… nie napuszczając rany materią barwną, przy czym blizna bielszą jest od pozostałej skóry zdrowej”. Niektórzy z tubylców australijskich, mają wydatne pręgi na takiej lub innej części ciała, gdy tymczasem inni poddają, się wypalaniu. Taneńczycy robili sobie wypukłe blizny na ramionach i piersiach. Burton w swojej Abeokuta powiada: „desenie naskórne były bardzo rozmaite, od malutkich nakłuć do wielkich blizn oraz dużych wzniesień bańkowatych… w tym kraju każde pokolenie (tribe), podpokolenie, a nawet rodzina, posiada własne swe godła, których nieskończone odmiany można porównać z liniami i rodowodami heraldyki europejskiej”. Rzecz prosta, iż pomiędzy rozmaitymi uszkodzeniami skóry, poczynającymi się w ten sposób, niektóre pod działaniem próżności ludzkiej, poczną przybierać charakter coraz bardziej ornamentacyjny, a posługiwanie się niemi w celach ozdoby często trwać jeszcze będzie wtedy, gdy znaczenie ich już zaginie.

Niezależnie od hipotezy, mamy dowód tego, że owe oznaki bywają w wielu wypadkach cechą pokoleń, jaką stać się musiały naturalnie, jeśli początkowo nadawano je wówczas, gdy ludzie łączyli się za pomocą krwi ze zmarłym założycielem pokolenia. U Kuebów, Ameryki środkowej, „gdy syn wodza uchylał się od przyjęci wyróżniającego znamienia swego domu, powinien był, stawszy się wodzem, wybrać sobie jakiekolwiek godło inne”, ale” syn, który nie przybrał Totema swego ojca był dla niego zawsze nienawistnym”. Skoro zaś odmowa przyjęcia cechy rodzinnej, znaczonej na ciele, uważaną była w ten sposób, jako pewien rodzaj nieprawomyślności, to podobnie też dziać się będzie wówczas, gdy cecha należy do takich, co powstały z przeobrażonych okaleczeń; odmowa zaś podobna będzie buntem tym większym, gdy cecha oznacza pochodzenie od jakiegoś wielkiego przodka plemienia oraz podległość temuż przodkowi. stąd też mamy takie oto fakty: „wszyscy ci Indianie” powiada Cieza o Peruwiańczykach starożytnych „nosili pewne odznaki, po których są poznawani, a które używanymi były przez ich przodków”; „obiedwie płcie wyspiarzy z Sandwich, mają pewną szczególną odznakę (tatuowaną), jaka zdaje się wskazywać dzielnicę lub też wodza, w której albo pod którym żyli” (1).

Istotnie, posiadamy pewne dowody bezpośrednie, że pewna szczególna forma tatuowania staje się odznaką pokolenia w sposób powyższy. Pośród wyspiarzy z Sandwich w liczbie obrzędów pogrzebowych, jak wybijanie zębów, obcinanie uszu, i t. p., znajduje się również tatuowanie części języka. Tutaj, jak widzimy, uszkodzenie to staje się oznaką posłuszeństwa względem zmarłego wodza; kiedy przeto władca taki, jako niezwykle wybitny bywał apotezowanym, wówczas cecha tatuicyjna stawała się znakiem posłuszeństwa dlań, jako dla Boga. „Liczne ludy wschodnie” powiada Grinim: „miały we zwyczaju dobrowolne piętnowanie się znakami wypalonymi lub nacinanemi, dla okazania, iż są. wyznawcami pewnego kultu”. Tak samo też miała się rzecz z Hebrajczykami. Pamiętając, iż nie wolno im było piętnować siebie dla nieboszczyków, zrozumiemy znaczenie poniższego ustępu z Deutoronomium: „pokazili Mu się, piętno ich nie jest piętnem Jego dzieci. Naród zły a przewrotny”. Że zaś owo przeciwstawienie piętna rozumiano później jako wzmiankę o służeniu innym bogom, o tym napomykają nam ustępy z objawienia, w których opisuje się, iż anioł każe zaczekać, „aż popieczętujemy sługi Boga naszego na czołach ich”; gdzie „144, 000 mających Imię ojca Jego napisane na czołach swoich” stoi na górze Syońskiej, gdy tymczasem aniół oznajmia, że „jeśli się kto pokłoni bestii i obrazowi jej i jeśli weźmie piętno na czoło swoje albo na rękę swoją, i ten pić będzie z wina gniewu Bożego”. Nawet obecnie „ten zwyczaj noszenia znaków religijnych na rękach i na ramionach jest prawie powszechnym wśród Arabów wszelkich sekt i klas”. Co większa, „chrześcijanie w niektórych częściach wschodu oraz majtkowie europejscy przez długi czas mieli zwyczaj znaczenia za pomocą nakłuwań, napuszczanych czarną, barwą, krzyżów albo wyobrażeń Matki Boskiej na ramionach swych oraz na innych członkach ciała; Mahometanie zaś znaczą siebie imieniem Allacha”. W ten sposób, pośród ras w rozwoju posuniętych, okaleczenia owe mają dotąd takie same znaczenie, jakie nadawano im w Meksyku starożytnym, gdzie, kiedy dziecko poświęcane było Quetzalcohuatlowi „kapłan robił mu lekkie nacięcie nożem na piersi, jako znak, iż należało ono do kultu i służby danego boga”. Podobne też znaczenie nadaje się im dzisiaj w niektórych częściach Angoli, gdzie niemowlę, zaraz po urodzeniu zostaje utatuowanem na brzuchu w celu poświęcenia go w ten sposób pewnemu fetyszowi.

Pozostaje jeszcze pewna znacząca grupa dowodów. Widzieliśmy, że tam, gdzie krótko ostrzyżone włosy oznaczają, poddaństwo, tam włosy długie stają się oznaką honorową, i że niekiedy w przeciwstawieniu do obrzezania kojarzącego się z podległością, widzimy nieobecność tego zwyczaju w razie posiadania władzy najwyższej. Tutaj mamy też antytezę podobna.. Wielki wódz boski Tangańczyków nie podobny jest do innych mężów tongańskich, nie tylko z tego, iż nie jest obrzezanym ale i z tego, iż nie podlegał tatuowaniu. gdzie indziej całe klasy społeczne, wyróżniają się w ten sposób. Nie znaczy to jednak, iż wyróżnienia takie podlegają zawsze temu prawidłu: napotykamy też tutaj anomalie. Jakkolwiek tatuowanie pospolicie jest oznaką niższości społecznej, to jednak w niektórych miejscach wskazuje wyższość. Ale przytrafianie się takich anomalii, nie przedstawia nic dziwnego. W ciągu ustawicznych najść jednego plemienia przez drugie, musiało zdarzać się niekiedy, iż plemię nie tatuowane podbiłem bywało przez takie, które uprawiało tatuowanie, a wówczas obecność owej odznaki kojarzyła się ze społeczną wyższością.

Istnieje pewna inna przyczyna, takiej niezgodności mniemań, Potrzeba nam tu jeszcze wymienić pewien rodzaj uszkodzeń naskórnych, mających inny początek oraz inne znaczenie.

§ 365. Obok blizn, wynikających ze skaleczenia się, dokonywanego w celu przejednywania zmarłych krewnych, zmarłych wodzów i bóstw, istnieją jeszcze blizny, będące następstwem rań otrzymanych w bitwie. Na całym świecie uważa się je za rzecz zaszczytną i pokazuje się z dumą. O uczuciach, jakie wśród nas samych kojarzyły się z niemi w czasach ubiegłych, świadczy Shakespeare, wzmiankując często o takich, „którzy chełpliwie okazują swe blizny”. Lafen powiada: „blizna szlachetnie nabyta, czyli blizna szlachetna jest dobrą liberią honoru”, zaś Henryk V przepowiada o pewnym starym żołnierzu, że: „wówczas zakasze on rękaw i pokaże swe blizny”.

Czego też spodziewać się możemy, wiedząc, że dzicy w większym jeszcze stopniu od ludzi cywilizowanych ożywieni są podobnymi uczuciami? Czy troska o dostąpienie zaszczytu nie popchnie ich kiedy do wytwarzania sobie blizn sztucznych? Mamy dowody, że tak bywa istotnie. Kapłan Beczuański robi długie nacięcie na skórze od uda aż do kolana każdemu wojownikowi, który zabił człowieka w bitwie. Kafrowie bachapińscy mają też zwyczaj pokrewny. Pośród Damarczyków „po każdym zabiciu dzikiego zwierza przez młodzieńca ojciec tegoż robi cztery małe nacięcia na przodzie ciała synowskiego, a to w celu nadania mu odznaki zaszczytnej”. Dalej Tuckey mówiąc o pewnym ludzie z Kongo, robiącym blizny, powiada, że to „głównie czynionym jest w zamiarze przypodobania się kobietom”; pobudka taka będzie zrozumiałą, skoro wiemy, iż podobne blizny uchodziły pierwotnie za odznakę, zdobytą, na wojnie a więc pozwalającą domyślać się męstwa Czytamy również, że „Indianie Itzaeks (w Yukatanie) mają piękne twarze, chociaż niektóre z nich oznaczone były pręgami na znak odwagi”. Fakty, jakich dostarczają nam plemiona amerykańskie, każą, wnosić, że zadawanie tortur przy dojściu do wieku dojrzałego, wzięło początek w robieniu blizn sztucznych, naśladujących blizny nabyte w czasie bitwy. Jeżeli samokaleczenie się w celu uniknięcia służby orężnej nie było rzeczą rzadką pośród tchórzliwych, to możemy wnioskować, że wśród ludzi odważnych, którzy jednak nie otrzymali żadnych ran, samokaleczenie się również nie było rzadkim, skoro przy jego pomocy nadawano sobie ów ceniony nad wszystko charakter dzielności. Reputacja, tą drogą zdobywana, mogła wpłynąć na to, iż praktyka zrazu tajemna i wyjątkowa, stawała się coraz pospolitszą a z biegiem czasu ogólną, aż na koniec opinia publiczna, powstając przeciwko tym, którzy jej nie przestrzegali, uczyniła zwyczaj ten obowiązującym. Czytając też, że wśród Abiponów „chłopcy siedmioletni przebijają sobie rączki, naśladując rodziców i okazują mnóstwo ran”, widzimy wzmaganie się owego uczucia oraz wynikającej z niego praktyki, których rozrost może zakończyć się systemem tortur nowicjatu męskości. Jakkolwiek wtedy, kiedy blizny noszone są już przez wszystkich i nie mogą przeto być odznaką wyróżniającą, za powód do praktykowania ich podaje się wyrabianie w ludziach wytrzymałości, to jednak powód taki nie może być ich przyczyną początkową. Ludzie pierwotni nieprzezorni pod każdym względem, nigdy by nie wymyślali i nie ustanawiali jakiegoś zwyczaju w zamiarze osiągnięcia jakiejś korzyści dalekiej: nie tworzą oni praw lecz tylko popadają, w pewien obyczaj.

Tutaj więc, znajdujemy jeszcze jeden powód dodatkowy, dla którego znaki naskórne, jakkolwiek będące zazwyczaj piętnem podległości, stają się w wypadkach niektórych odznaczeniem zaszczytnym, niekiedy zaś oznaką dostojeństwa.

§ 366. Potrzeba tu dodać coś jeszcze o drugorzędnych pobudkach kaleczenia więźniów i niewolników, jakie odpowiadają drugorzędnym pobudkom pobierania trofeów albo też są, ich następstwem.

W rozdziale ostatnim przyszliśmy do wniosku, że dziki pod wpływem mniemania, iż duch przenika (pervades) ciało, przechowuje szczątki zmarłych wrogów, spodziewając się poniekąd, że będzie mógł przez to panować nad ich upiorami — jeżeli nie sam bezpośrednio, to przy pomocy znachora.

Podobnie też ma on powód do przechowywania części odciętej temu, kogo uczynił niewolnikiem; gdyż zarówno on sam, jak i niewolnik sądzą, iż przez to dostała mu się władza szkodzenia. Przypominając sobie, iż najpierwszym krokiem czarodzieja było postarać się o jakieś włosy lub obrzynki paznokci jego ofiary, albo też o kawałek jej ubrania, nacechowany ową wonią, którą utożsamiano z jej duchem, dojdziemy do nieuchronnego wniosku, że pan, zatrzymujący przy sobie ząb niewolnika, staw jego małego palca lub nawet kędzior włosów, przez to samo zatrzymuje władzę oddawania go w moc czarodzieja, który może sprowadzić na niego taką lub inną straszną przygodę — udręczenie demonów, chorobę, śmierć.

Człowiek przeto ujarzmiony zniewalany bywa do posłuszeństwa za pomocą strachu, podobnego temu, z jakim Kaliban wyraża się o zadanych przez czary męczarniach Prospera.

§ 367. Tak więc, obfite są, i różnorodne dowody tego, iż kaleczenie żywych, było następstwem pobierania trofeów na zabitych. Ten ostatni akt każe domyślać się zwycięstwa, zakończonego śmiercią przeciwnika, zaś wylęgły stąd zwyczaj odcinania części ciała więźniowi, każe przypuszczać ujarzmienie go. Niekiedy dobrowolne oddawanie takiej części ciała wyraża uległość i staje się ceremonia błagalną, zwłaszcza ze względu na to, co wyraża.

Nieprzyjaciołom zabitym obcina się ręce; jakoż, odpowiednio do tego, oprócz pewnych, takich samych okaleczeń zbrodniarzy, mamy obcinanie palców lub części palców dla przejednania żyjących wodzów, osób zmarłych i bogów; do liczby trofeów, branych na zabitym wrogu, należą też nosy. Jakoż takie same kalectwo zadaje się jeńcom, niewolnikom lub przestępcom niektórych rodzajów. Z pola bitwy przynosi się również uszy; niekiedy też obcina się je więźniom, zbrodniarzom lub niewolnikom, gdy znowuż z drugiej strony istnieją ludy, wśród których przekłucie uszu oznacza służbę lub poddaństwo. Nadto, szczęki i zęby również bywają trofeami; jakoż zęby w pewnych wypadkach wybija się, ku przebłaganiu zmarłego wodza, w innych zaś operacji takiej dokonywa kapłan, jako ceremonii na wpół religijnej. Z zabitych wrogów zdejmuje się też skalpy, włosów zaś ich używa się czasem ku ozdobie strojów zwycięzcy; z tego zwyczaju wypływają również różnorodne następstwa. Już znajdujemy niewolników z głowami ostrzyżonymi, już widzimy noszenie kędziorów skalpowych, mających stanowić własność wodza, który też żąda ich czasem na znak uległości; już wreszcie w innych miejscach mężczyźni poświęcają władcom swe brody: w ten sposób włosy nieobcięte stają, się oznaką dostojeństwa. Wśród wielu ludów poświęca się włosy ku przebłaganiu upiorów krewnych; całe plemiona obcinają je sobie w wypadku śmierci wodzów swych lub królów; na koniec, oddaje się je również dla wyrażenia uległości bóstwom. Niekiedy ofiarowuje się włosy żyjącemu zwierzchnikowi na znak szacunku; takie zaś oznaki uprzejmości pochlebnej stosuje się również i do innych. Tak samo ma się rzecz z uszkodzeniami narządów rozrodczych: istnieje jednostajny zwyczaj obcinania pewnych części zarówno zabitym wrogom, jak i żyjącym więźniom; istnieje również prezentacja owych części królom i bogom. Puszczanie sobie krwi, biorące początek po części w ludożerstwie, więcej jednak we zwyczaju wzajemnego raczenia się krwią na dowód lojalności, wchodzi w skład rozmaitych obrzędów, wyrażających podległość: napotykamy ten zwyczaj już to jako formę zjednywania upiorów i bogów, już jako objaw uprzejmości względem osób żyjących. Rzecz jasna, iż to samo stosuje się do blizn, które z okaleczeń owych wypływają. Te zabliźnione rany, zrazu nieokreślone, tak co do formy, jak i miejsca, lecz stopniowo zyskujące określoność pod wpływem zwyczaju, a nawet z czasem przybierające znaczenie ozdoby, z początku cechują tylko krewnych osoby zmarłej, dalej stronników jakiegoś człowieka, budzącego większą za życia obawę, stają się w ten sposób oznaką poddania się zmarłemu władcy lub wreszcie bogu: urastają więc do znaczenia cech plemiennych i narodowych. Jeżeli, jak żeśmy widzieli, pobieranie trofeów, będąc następstwem podbojów, wchodzi jako czynnik składowy do owych więzów rządu, jakim początek daje podbój, to wnioskować możemy, że i okaleczenia, powstałe z pobierania trofeów, również będą wpływ taki miały. Jakoż rzeczywistość usprawiedliwia te wnioski: okaleczenia owe, począwszy się, jako cechy niewolnictwa osobistego i stawszy się później cechami politycznej podległości, odgrywają rolę taką, jak przysięga na wierność albo pobożne śluby. Co większa, będąc przyznaniem się do podległości widzialnemu lub niewidzialnemu władcy, wzmacniają one władzę, uwidoczniając zakres jej wpływu. na koniec, tam, gdzie oznaczają podległość klasową, jak również tam, gdzie są oznaką ujarzmienia zbrodniarzy, służą one również do wzmocnienia działalności kierowniczej.

Jeżeli okaleczenia te powstają w sposób powyższy, to musi istnieć pewien związek pomiędzy zakresem, w jakim są praktykowane, oraz typem społecznym. Grupując fakty, nagromadzone z badania pięćdziesięciu dwóch ludów, spostrzeżemy, iż związek ów wynurzy się z całą przewidywaną jasnością. Naprzód, skoro okaleczenie poczyna się wraz z podbojem oraz z wynikającym stąd skupieniem się jednostek, to wywnioskować można, że społeczeństwa proste, jakkolwiekby były dzikimi, mniej cechować się będą ową praktyką, niźli złożone z nich większe społeczeństwa dzikich, mniej od tych, co dosięgają nawet stadium cywilizacji połowicznej. Okazuje się, że wniosek ten jest prawdziwym. Można wyliczyć jedenaście ludów, tworzących społeczeństwa proste, a niepraktykujących zgoła lub też w słabym tylko stopniu praktykujących owe okaleczenia; ludy te są: mieszkańcy Ziemi Ognistej, Weddahowie, Andamańczycy, Dajakowie, Todowie, Gondowie, Santalowie, Bodowie, Dhimalowie, Miszmiowie, Kamczadale, Indianie Wężowi; cechują się też one zawsze bądź całkowitym brakiem przywództwa, bądź też przywództwem nieokreślonym Tymczasem z pomiędzy ludów, nie kaleczących się wcale, lub kaleczących się w słabym tylko stopniu, jedynie dwa można zaliczyć do klasy niecywilizowanych społeczeństw złożonych; z tych mamy naprzód Kirgizów, śród których życie wędrowne utrudnia stosunki poddańczości, następnie zaś Irokezów, mających rząd republikański. Wśród społeczeństw, praktykujących okaleczenia umiarkowane, społeczności prostych jest więcej, niż złożonych: do jednej klasy zaliczymy dziesięć ludów: Tasmańczycy, Tanneńczycy, tubylcy Nowej Gwinei, Karenowie, Nagaowie, Ostiaki, Eskimowie, Czynukowie, Komanczowie, Chippewajowie; gdy tymczasem do drugiej klasy należy pięć ludów: Nowozelandczycy, Krajowcy Afryki Wschodniej, Kondowie, Kullowie, Kałmyki. O tych zaś zauważyć należy, że tak w jednej klasie zwierzchnictwo proste, jak z drugiej złożone zwierzchnictwo jest nietrwałe. Przechodząc do społeczeństw, wśród których spotykamy okaleczenia poważniejsze, widzimy, iż stosunek liczebny staje się odwrotnym. Z pomiędzy prostych wymienić mogę tylko trzy: Nowokaledończyków (wśród których wszakże uszkodzenia poważniejsze nie są rzeczą powszechną), Buszmenów (co do których przypuszcza się, iż popadli w niższy stan uspołecznienia), oraz Australijczyków (którzy, jak sądzę, podobnież ulegli uwstecznieniu); gdy tymczasem, z pomiędzy złożonych można wymienić dwadzieścia jedno społeczeństwo: Fidżijan, wyspiarzy z Sandwich, Tahityjczyków, Tongańczyków, Samoańczyków, Jawańczyków, Sumatrzan, Malgesów, Hottentotów, Damarczyków, Beczuanów, Kafrów, tubylców Kongo, murzynów nadbrzeżnych, murzynów lądowych, Dahomejczyków, Aszantyjów, Fellahów, Abisyńczyków, Arabów, Dakotów.

Dalej, ponieważ konsolidacja społeczna dokonywa się zwykle za sprawą podbojów, ponieważ przeto społeczeństwa złożone i podwójnie złożone w stadiach wcześniejszych odznaczają się wojowniczością działań oraz typu budowy, przeto wynika stąd, iż związek pomiędzy zwyczajem kaleczenia się a rozmiarami społeczeństwa jest pośredni, gdy tymczasem pomiędzy tymże zwyczajem a typem społeczności zachodzi stosunek bezpośredni. Świadczą o tym fakty. Jeżeli zestawimy społeczeństwa, najbardziej do siebie niepodobne pod względem praktyki kaleczenia się, to znajdziemy, iż są one również najbardziej niepodobnymi i pod tym względem, że jedne z nich przedstawiają najzupełniej wojowniczą organizację, drugie zaś organizację całkiem nie wojowniczą. Na jednym krańcu, mamy: Weddów, Todów, Bodów i Dhimalów, gdy na drugim widzimy: Fidżijan, Abisyńczyków i Mekkańczyków starożytnych.

Okaleczenia, powstałe ze zwyczaju pobierania trofeów, a rozwijające się wraz z rozwojem typu wojowniczego, musiały słabnąć w miarę tego, jak skonsolidowane przez wojowniczość społeczeństwa stawały się mniej wojowniczymi; musiały znikać w miarę rozwijania się typu przemysłowego. Że tak było istotnie, o tym zaświadczyć może cała historia Europy. Znaczącym też jest to, że w społeczeństwie angielskim, tak wybitnie przemysłowym, wszelkie lekkie okaleczenia, dotąd jeszcze istniejące wiążą się z ową kierowniczą częścią organizacji, przekazaną przez wojowniczość: istnieje tam dotąd nic nie znaczące dzisiaj tatuowanie się majtków, wypalanie (aż do czasów ostatnich) piętna zbiegom, oraz strzyżenie zbrodniarzy.


(1) Kiedy rozdział niniejszy był już w druku natrafiłam na pewien ustęp w dziele Bankrofta, dotyczący Indian z międzymorza Dorien, a w zupełności potwierdzający podane tutaj tłumaczenie ogólne. Powiada on: „każdy mąż wybitniejszy zatrzymywał pewną liczbę więźniów, jako zakładników… wypalano na nich lub tatuowano Szczególne piętno ich posiadacza na twarzy lub na ramionach albo też wybijano im jeden z zębów przednich”.